We wtorek na terenie UW miała się odbyć międzynarodowa konferencja o homoseksualnym ruchu społecznym z udziałem amerykańskiego psychologa dr Paula Camerona. Jednak w ostatniej chwili władze uczelni odwołały swoją zgodę dziwnie się tłumacząc - żałobą narodową, procedurami, misją uniwersytetu. Natomiast Uniwersytet Łódzki zaprosił Bioetyka-skandaliste, zwolennika zoofilii, aborcji oraz eutanazji osób starszych, chorych i upośledzonych.
We wtorek na terenie UW miała się odbyć międzynarodowa konferencja o homoseksualnym ruchu społecznym z udziałem amerykańskiego psychologa dr Paula Camerona. Jednak w ostatniej chwili władze uczelni odwołały swoją zgodę dziwnie się tłumacząc - żałobą narodową, procedurami, misją uniwersytetu.
- Tłumaczenie się żałobą narodową jest bardzo nie w porządku – mówi portalowi Fronda.pl prezes Studenckiego Koła Myśli Politycznej UW, Michał Kowalczyk. - Tym bardziej, że nam nie pozwolono zorganizować spotkania we wtorek, a już dzień później środowiska LGTB zorganizowały typowo propagandową debatę „Kampanie społeczne na rzecz osób LGBTQ w Polsce. Specyfika, ocena, perspektywy" – tłumaczy.
Debata, zorganizowana przez Studenckie Koło Myśli Politycznej UW, stowarzyszenie studentów Soli Deo i Krucjata Młodzi w Życiu Publicznym, miała stać na profesjonalnym poziomie. Oprócz dr Paula Camerona zaproszony był jeszcze szef niemieckiej akcji „Dzieci w niebezpieczeństwie” i autor książki „Rewolucja seksualna zagraża dzieciom”, Mathias von Gersdorff. A dyskusję miał moderować prawnik, wykładowca tej uczelni, dr Krzysztof Wąsowski.
Standardowe procedury stały się niestandardowe
Do dr. Wąsowskiego we wtorek dzwonił dziennikarz „Gazety Wyborczej” dopytując, dlaczego się zgodził poprowadzić spotkanie i czy zna publikacje i poglądy dr. Camerona. - Dla mnie to oczywiste, że rolą uniwersytetu jest stwarzanie pola do naukowych dyskusji, która polega na ścieraniu się argumentów – tłumaczy nam prawnik. - Nawet jeśli dla kogoś są one niewygodne, czy wydają się kontrowersyjne – dodaje w rozmowie z portalem Fronda.pl.
Jak się okazało, dla władz UW nie jest takie oczywiste, jaką rolę pełni uniwersytet. Ustaliliśmy, że organizatorzy konferencji w piątek popołudniu, gdy zamknięte już były sekretariaty władz UW, dostali telefon, „że spotkanie nie może się odbyć, bo jest żałoba narodowa”. - Przecież żałoba kończy się w niedzielę, a konferencja miała być we wtorek – mówią nam zgodnie jej organizatorzy.
UW plącze się w zeznaniach
W poniedziałek studenci odpowiedzialni za debatę udali się do kanclerza UW, Jerzego Pieszczurykowa z pytaniem, dlaczego cofnięto wcześniejszą zgodę, zdobytą spełnieniem procedur ustalonych przez uczelnie. - W bliskości żałoby narodowej nie powinny się odbywać spotkania na kontrowersyjne tematy – usłyszeli. Prorektor polecił im, żeby złożyli prośbę do pani prorektor o ustalenie innego terminu spotkania – opowiada Kowalczyk.
- Jeszcze tego samego dnia przedstawiliśmy pani prorektor, prof. Martcie Kicińskiej-Habior swoiste dossier dr Camerona, z jednej strony pokazując jego osiągnięcia naukowe, a z drugiej odkłamujące oszczerstwa rzucane na niego w Polsce przez środowiska gejowskie i „Gazetę Wyborczą” - mówi nam jeden z organizatorów.
Studenci nie mogli się skontaktować z prof. Martą Kicińską-Habior. - Pani prorektor jest zajęta – słyszeli. W końcu jeden ze studentów, Maciej Maleszyk, otrzymał pisemną odpowiedź. - Wykład, podczas którego miałyby być prezentowane poglądy przyczyniające się do szerzenia nietolerancji, utrwalania uprzedzeń, jednostronne i bez wartości naukowej (a tego możemy się spodziewać z dotychczasowych wystąpień dr Paula Camerona) byłby sprzeczny z misją Uniwersytetu – napisała pani prorektor.
Ma też pretensje, że organizatorzy spotkania nie poinformowali uczelni o nazwiskach prelegentów. - Jeśli na Uniwersytecie planowany jest wykład osoby, której poglądy budzą kontrowersje, rzetelność i dbałość o dobre imię UW, nakazywałyby uprzedzić o tych okolicznościach władze uczelni, już w momencie ubiegania się o zgodę na organizację wykładu – dodała prorektor. - Władze UW odwołały konferencję, bo studenci zataili, kogo zaprosili – napisał zaraz serwis Gazeta.pl.
UW rzecznikiem homo-lobby?
- To zwyczajne kłamstwo – mówią chórem studenci, organizatorzy spotkania. A pani prorektor kwestionuje procedury, które ustala sama uczelnia. - Jesteśmy zbulwersowani faktem, że Uniwersytet, który powinien stać na straży wolności badań naukowych, zajmuje się propagandą i promocją działalności środowisk gejowskich, hamując zarówno działalność studencką jak i jakikolwiek głos naukowy sprzeciwiający się homoseksualnej propagandzie – napisali studenci z trzech organizacji przygotowujących spotkanie do władz uczelni i Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
W ten sposób UW przestaje być ośrodkiem badań naukowych, a staje się rzecznikiem i promotorem jednej z grup społecznego nacisku i manipulacji – oceniają studenci. Wielu z nich wysyła listy protestacyjne do władz. Ich treść rozsyłają mailami i umieszczają na forach dyskusyjnych. - Wypada także zadać pytanie czy Uniwersytet Warszawski w dalszym ciągu jest ośrodkiem badawczym prowadzącym działalność naukową, czy też zmienił swe cele i zamierzenia stając się instytucją lobbystyczną środowisk gejowskich? - pytają protestujący studenci.
Natomiast uniwersytet w Łodzi zaprosił jednego z najbardziej kontrowersyjnych bioetyków na świecie.
Singer to dziś na świecie autorytet liberalnej bioetyki. Ale gdy przyleciał do Izraela, mimo że jest z pochodzenia Żydem, nie został wpuszczony do kraju przez rodziców dzieci z zespołem Downa. Wyszli oni na płytę lotniska i z transparentami „Według ciebie nasze dzieci nie powinny żyć” nie pozwolili mu wyjść z samolotu. Podobna sytuacja miała miejsce w Niemczech. Trzy lata temu zaproszono go również do Polski i to na organizowany przez środowiska katolickie Zjazd Gnieźnieński. Tylko dzięki szybkiej reakcji mediów udało się odwołać to zaproszenie.
- Peter Singer może i jest jednym z najbardziej znanych współcześnie bioetyków, ale ktoś, kto publicznie rości sobie prawa do decydowania, kto może żyć, a kto nie, dyskwalifikuje się z debaty publicznej. Niektóre państwa uznały jego poglądy za na tyle kontrowersyjne, że odmówiono mu prawa do ich głoszenia. Polacy również mieli już do czynienia z eksperymentem selekcji ludzi i wiemy dobrze jakie to niesie za sobą konsekwencje. Nie pozwólmy więc powielać starych błędów - komentuje dr Tomasz Terlikowski dla Fronda.pl.
Skomentuj
Komentuj jako gość