Polityka w państwie demokratycznym jest przestrzenią sporu i konfliktu. Natomiast czynienie z zemsty i nienawiści do politycznego oponenta jedynego sposobu działania, jest wyrazem bezradności, indolencji oraz ignorancji.
W październiku minie połowa kadencji egzotycznej i komicznej K15X/13G, a trzeci już rząd premiera Tuska zawiódł nie tylko liberalno-lewicowych wyborców, bo jego negatywa ocena przekroczyła 50%. Również w badaniu CBOS nt.: Jaki wpływ mają Polacy na to co dzieje się w państwie, za czasów rządów PiS i obecnie, czy czują się w nim lepiej i są sprawczy, czy wręcz odwrotnie, poczucie sprawczości w czasie rządów K15X/13XII spadło z 54% do 34%. Przyczyną klęski szefa rządu i jego koalicjantów było postawianie samym sobie zadań, a swoim wyborcom obietnic, których nie można było zrealizować.
Obecna władza przejmując stery po 8 latach nieudolnych rządów PiS miała wielkie ambicje i plany w reformowaniu państwa. Miało być zrealizowanych 100 postulatów w ciągu 100 dni, przywrócenie praworządności i szacunku oraz zaufania do organów konstytucyjnych i państwowych, odpolitycznienie spółek Skarbu Państwa i telewizji publicznej, wyjście z zapaści publicznej służby zdrowia i systemu oświaty oraz całego systemu energetycznego, odrzucenie paktu migracyjnego i „zielonego nieładu” oraz umowy UE z Mercosur, itd. itp.
K15X/13G zamiast więc przystąpić do realizacji ww. obietnic, przystąpiła do totalnej walki ze Zjednoczoną Prawicą (ZP) przy pomocy groteskowych komisji śledczych i nieustającej jej krytyki w mediach.
Za przyczynę braku realizacji obietnic wyborczych i opóźnienia w reformowaniu państwa, rząd premiera Tuska uznaje złe efekty rządów ZP. Jednocześnie w tzw. TVP w nieustającej likwidacji, od dwóch lat można oglądać przekazy propagandy w stylu Urbana o sukcesach obecnej władzy, których często wstydzą się sami przedstawiciele K15X/13G nie tylko przed znajomymi, ale i samym sobą.
Rzeczywistość pokazała, że były to tylko „obiecanki cacanki”, a kłamstwo było przykryte innym kłamstwem, zgodnie z maksymą byłego premiera prof. M. Belki. O niezrealizowanych obietnicach napisano i powiedziano już chyba wszystko, więc skupię się tylko na reformie wymiaru sprawiedliwości (WS), której nie przeprowadzono od upadku PRL (1990r.). Pierwszy zaniechał jej I prezes SN śp. prof. A. Strzembosz, który uważał, że on się sam zreformuje.
Po 35 latach efekt tego jest taki, że około 60% Polaków nie ufa sądom i 50% prokuraturze. Ich nie interesują podziały na „neosędziów” i paleo sędziów oraz „neoKRS” i KRS, czy prezesem sądu lub szefem prokuratury będzie nominat ministra Z. Ziobry czy W. Żurka.
Rodacy chcą wiedzieć, dlaczego jest tak wielki chaos w WS i wydłuża się czas trwania ich procesów. Dlaczego archaiczny i niewydolny WS zezwala m. in. na to, że: piraci drogowi – recydywiści oraz bez uprawnień nie siedzą w więzieniu i zabijają ludzi, alimenciarze kosztem swoich dzieci zalegają z alimentami na mld zł oraz nie rozlicza się przejazdów posłów i senatorów oraz ministrów prywatnymi samochodami do celów służbowych (tzw. "kilometrówki").
Jakie są przyczyny, że sąd w żenujący sposób umorzył sprawę byłego ministra Nowaka i Giertycha, a mający zarzuty prokuratorskie, były minister i prezes NIK K. Kwiatkowski jest senatorem oraz były minister W. Karpiński jest europosłem. Odpowiedź jest prosta, politycy PO ciągle praktykują "doktrynę” również oskarżonego byłego ministra Neumanna i mimo różnych afer bronią swoich kolegów "jak niepodległości".
W ciągu dwóch lat mamy już drugiego ministra sprawiedliwości, który nadal jest prokuratorem generalnym, wbrew swoim obietnicom o rozdziale tych funkcji oraz zaleceniom Komisji Weneckiej.
Oni obaj w nieudolny sposób próbują przywrócić praworządność bezprawiem, czyli koncentrują się na przejęciu władzy od „ziobrystów” w TK, SN, KRS i sądach powszechnych oraz rozliczeniu afer ZP. Stąd nasuwa się fundamentalne pytanie, czy to na pewno jest właściwa droga do odpolitycznienia WS?
Oczywiście, że nie, bo ciągła zmiana władzy w WS powoduje, że rodacy nie mają do niej zaufania i nadal pozostają z tymi samymi nie rozstrzygniętymi przez WS ogromnymi i nieraz tragicznymi problemami.
Obecny minister jest jeszcze „lepszy” od poprzedniego, bo sprawia wrażenie prekursora nowatorskich koncepcji w dziedzinie prawa i jest krzewicielem skompromitowanej nadzwyczajnej kasty sędziowskiej (wypowiedź sędzi I. Kamińskiej z NSA) oraz demokracji walczącej D. Tuska (kasta - hiszp. rasa, rodowód, łac. - czysty).
Pierwszy Prezes SN dr hab. Małgorzata Manowska komentując powołanie byłego sędziego W. Żurka na ministra sprawiedliwości stwierdziła, że znalazł się on na właściwym miejscu. Politykiem był od dawna, tyle, że był politykiem w todze, a obecnie ją zrzucił. Pod względem tego, co sobą reprezentuje, w sensie jego wypowiedzi i różnych propozycji, które były prezentowane przez pana Żurka, zanim został ministrem, po prostu nie uchodziły sędziemu.
Na potwierdzenie tego komentarza, W. Żurek w Wirtualnej Polsce powiedział, że swoimi działaniami nie przekracza granic prawa, robię rzeczy trudne, ale mające uzasadnienie prawne. W jednej z wypowiedzi przypomniał również, że jego pierwszy wyuczony zawód to drwal-pilarz, więc subtelności po nim spodziewać się nie należy.
Stąd chyba dlatego, co jest kuriozum, minister sprawiedliwości nie zgodził się na publikację na stronie KPRM swojego oświadczenia majątkowego, tłumacząc to względami bezpieczeństwa rodziny. Wirtualna Polska wartość jego majątku oszacowała na ok. 3 mln. zł
Widać, że w swoich działaniach jest konsekwentny, bo już po dwóch miesiącach okazało się, że mamy do czynienia z działaniami nieznanymi dotychczas w historii przestrzegania prawa w Polsce. Wygląda to tak, jakby do składu z porcelaną wtargnął gość z pilarką.
Zamiast wymiar sprawiedliwości naprawiać dialogiem z korporacją prawniczą oraz ustawami władzy ustawodawczej (Sejm) i wykonawczej (prezydent RP), minister sprawiedliwości w sposób arogancki podejmuje jakieś ekwilibrystyczne decyzje. Zmienia ustawę swoim rozporządzeniem, powołując się przy tym na orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
We wrześniu br. minister Żurek skierował do niektórych sędziów pisma, w których wzywa do zaprzestania podejmowania czynności w charakterze sędziów Sądu Najwyższego, które naruszają bądź prowadzą do naruszenia fundamentalnych praw gwarantowanych uczestnikom postępowań przez Konstytucję RP oraz przez Europejską Konwencję Praw Człowieka. Ktoś powie, że to bezprawie, ale jak powiedział klasyk: „nie ma prawa, ale jest potrzeba”.
W związku z tymi pismami I Prezes SN M. Manowska złożyła zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ministra i prokuratora generalnego, poprzez wywieranie groźbą bezprawną wpływu na czynności urzędowe SN.
Żeby było bardziej groteskowo, to minister sprawiedliwości w swoim projekcie ustawy tzw. „Praworządnościowej”, proponuje m.in. rozwiązać problem nieuznawanych przez obecną władzę „neo-sędziów”, dzieląc ich na trzy grupy. To również jest oczywiste naruszenie Konstytucji RP i podważenie prerogatyw prezydenta RP oraz spektakularna segregacja i dyskryminacja sędziów. Potwierdza to konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski i wprost stwierdza, że minister sprawiedliwości W. Żurek "ostentacyjnie łamie prawo".
Co ciekawe wymieniony dokument przygotowany był przez Komisję kodyfikacyjną, na której czele stoją wcześniej skompromitowani: sędzia Krystian Markiewicz - były szef Iustiti oraz prof. M. Safjan - były prezes Trybunału Konstytucyjnego i sędzia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Nie udało się ministrowi sprawiedliwości A. Bodnarowi przywrócić praworządności, więc jego następca, który sprawia wrażenie desperata, zamierza to robić „leworządnością”, nie za pomocą ustaw tylko ustawek (nie mylić z ustawkami kiboli), które dopiero przed nami.
Minister Żurek jest świadomy i doskonale wie, że jego ustawowa droga do zreformowania wymiaru sprawiedliwości, co powinno być podstawowym celem każdego ministra K13G, została na pięć lat zablokowana, po przegranych wyborach prezydenckich.
Zachodzi więc pytanie czy jego praca ma jakiś sens. Dla Polaków którzy oczekują zakończenia chaosu w wymiarze sprawiedliwości na pewno nie, ale tak dla K13G i jego elektoratu. Odmowa bowiem podpisu prezydenta RP na tzw. ustawie „Praworządnościowej” uchwalonej przez obecną większość sejmową, stanie się jedynie alibi dla pozaustawowych działań rządu premiera Tuska, ale już takich po bandzie.
Szef PO przecież jest znany z tego, że w swojej retoryce i narracji stosuje te same mechanizmy, które prowadzą do destrukcji nie tylko w WS. Od lat prowadzi cyniczną grę w sprawie ”zielonego bezładu” i polityki migracyjnej oraz zagranicznej. Co innego mówi w Brukseli, a co innego w Warszawie, nie licząc się z konsekwencjami społecznymi i szerzeniem się dezinformacji. Gdy był przewodniczącym Rady Europejskiej, twardo forsował unijny mechanizm relokacji migrantów i groził Polsce sankcjami, która sprzeciwiała się tym rozwiązaniom. Gdy wrócił do polskiej polityki w 2021r., nagle stał się przeciwnikiem ww. unijnych dyrektyw.
Wobec trwającego od dwóch lat duopolu w WS w wyniku nieudolności ministrów sprawiedliwości A. Bodnara i W. Żurka, I Prezes SN M. Manowska zaproponowała spotkanie przy „okrągłym stole”, celem podjęcie dialogu i kompromisowego uregulowania wszystkich spornych kwestii w WS. Zaprosiła do niego prezydenta RP, marszałków Sejmu i Senatu i premiera oraz przewodniczących wszystkich klubów i kół poselskich.
Niestety, co było z góry do przewidzenia, żadna ze stron nie przyjęła tego zaproszenia i odrzuciła ten postulat, czyli wojna polsko-polska będzie nadal trwała. Jest jednak pewna nadzieja, bo prezydent RP Karol Nawrocki wyszedł z inicjatywą powołania przy swojej kancelarii - Rady ds. Naprawy Ustroju Państwa, która z założenia ma być miejscem eksperckiej debaty ponad podziałami.
Zgadzam się w zupełności, że bez „okrągłego stołu”, przy którym usiądą eksperci (nie działacze polityczni) wyznaczeni przez wszystkie liczące się partie polityczne i korporacje, nie uchwali się nowej konstytucji RP, nie naprawi się ustroju państwa i nie przeprowadzi się profesjonalnych reform w dziedzinie: służby zdrowia, oświaty, energetyki, obrony narodowej, transportu i systemu emerytalnego.
Aby doszło do podobnego spotkania skonfliktowanych stron, na wzór tego, które odbyło się jeszcze w czasach PRL w 1989r. w byłym Pałacu Namiestnikowskim (obecnie Prezydencki), musi jednak być spełniony warunek odejścia na emeryturę obu przywódców wojny polsko-polskiej. Jest to oczywiście nierealne, przynajmniej do najbliższych wyborów parlamentarnych.
Zbigniew Lis
14 października 2025r.


Skomentuj
Komentuj jako gość