Najwięcej na show-debatach w Końskich skorzystał marszałek rotacyjny Szymon Hołownia, który najpierw przyjął zaproszenie na debatę z Karolem Nawrockim na rynku, a następnie "wbił się" na debatę „trzech telewizji”, rozbijając w pył cały koncept sztabu „bonżura", by to TVP w likwidacji pokryła koszty jego eventu wyborczego w Końskich.
Lata praktyki w „Talent show” zaowocowały. Hołownia brylował i błyszczał .
Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki odegrali swoje role, które okazały się na poziomie aktorów II planu. Pseudo-debatę ożywiła Joanna Senyszyn a Krzysztof Stanowski nie zawiódł w roli Stańczyka.
„Jaka piękna katastrofa” – tym słynnym zdaniem z „Greka Zorby” można podsumować to, co wyszło z ustawki Rafała Trzaskowskiego z TVP w stanie likwidacji, czyli próba zmontowania debaty jeden na jeden z Karolem Narockim, prowadzona przez dwie telewizje z rydwanu medialnego PO: TVN i TVP w likwidacji i trzecią, starającą się o bezstronność PolsatNews, ale tym razem też dała się użyć sztabowi Trzaskowskiego, tracąc wraz z TVN i TVP w likwidacji wiarygodność. Dziennikarze tych stacji dali się sprowadzić do roli konfenansjerów partii Trzaskowskiego. Wstyd i hańba! Ale największym skandalem i bezprawiem było wprzęgnięcie TVP w likwidacji (państwowej telewizji utrzymywanej za pieniądze podatników) do pracy na rzecz kandydata PO.
W pojedynku jeden na jeden Trzaskowski liczył, że rozjedzie Nawrockiego jak „naleśnik”. Tę toporną intrygę rozwaliły media prawicowe, na których współudział w debacie Trzaskowskiego nie chciał się zgodzić jego sztab oraz Szymon Hołownia, który głośno zaprotestował na tak bezczelne łamanie kodeksu wyborczego przez "telewizję czystej wody". Telewizje prawicowe zorganizowały godzinę wcześniej festyn debatowy na rynku w Końskich, na który przybyli też Szymon Hołownia, Krzysztof Stanowski, Marek Jakubiak i Joanna Senyszyn. Zarówno Hołownia jak i Senyszyn dzielnie sobie poradzili z niechęcią tłumu. Ku mojemu zaskoczeniu Telewizja Republika kontynuująca "najlepsze tradycje TVPiS", w Końskich zorganizowała profesjonalna debatę, na którą zaprosiła wszystkich kandydatów.
W debatach telewizyjnych, w których kandydaci mają minutę na wypowiedź, jedynie chodzi o jak najlepszą sprzedaż swojego wizerunku, wzbudzenie jak największych emocji i wygranie gombrowiczowskiego "pojedynku na miny". Debaty z udziałem 8 czy kilkunastu kandydatów nie dostarczają praktycznie żadnej wiedzy na temat przygotowania merytorycznego do stanowiska prezydenta, ani na temat ich wizji państwa, bo nie mogą dostarczyć minutowe wypowiedzi. Toteż wygrywa ten, kto zdoła się czymś wyróżnić i wywołać w widzach pozytywne emocje.
Dla mnie rolę prawdziwych debat oodegrały rozmowy w Kanale Zero Krzysztofa Stanowskiego z kandydatami (Trzaskowski odmówił), czy debaty jeden na jeden Grzegorza Brauna i Artura Bartoszewicza w podkaście Moniki Jaruzelskiej.
Najlepiej wykorzystał szansę w Końskich telewizyjny showman Szymon Hołownia, który w sondażach ląduje w dolnych rejestrach, więc nie miał nic do stracenia. Po tym jak został marszałkiem rotacyjnym, natychmiast odrzucił maskę „trzeciodrogowca” i stał się nadgorliwym wykonawcą polityki zemsty Tuska na PiS.
W Końskich więc starał się ponownie wejść w poprzednie buty celnie atakując Trzaskowskiego, raz wypuszczając w jego kierunku strzałę: "Rafał, pomysłu tej debaty w takiej formule nie wybronisz" i drugi raz, gdy zapytał, „czy nadal podtrzymuje to co kiedyś mówił, że prezydent i premier nie mogą być z tej samej partii?” Oczywiście Trzaskowski błaźnił się twierdząc, że jego to nie dotyczy, bo on będzie „niezależny”.
Błysnął też pytając „no name” kandydata Macieja Maciaka, który objawił się kandydat Putina, (chociaż akurat dobrze, że Maciak przypomniał Hołowni, jak to „wdepcze w ziemię Putina”): „Rosjanie panu płacą, czy jest pan wolontariuszem?”
Karol Nawrocki nie zaliczył wtopy i to już sukces na miarę tego kandydata „obywatelskiego”. Ale muszę przyznać, że się wyrobił, potrafił ripostować i "zagadać pytanie", jeśli nie znał konkretów, jak w sprawie tego, co zawiera projekt umowy zbrojeniowej z Francją. Słuchało się go bez zażenowania.
Zagrywkę z postawieniem na swoim pulpicie flagi Polski, a na pulpicie Trzaskowskiego – flagi LGBT+ wykorzystała Magdalena Biejat, gdy Trzaskowski schował flagę tęczową, Biejat podeszła i z dumą ją postawiła na swoim pulpicie.
Ale przyćmiła ją inna lewicowa kandydatka, dobiegająca 80-tki profesor ekonomii Joanna Senyszyn, która chce być dla nas "matką".
Nawrocki nazwał Trzaskowskiego "produktem z laboratorium politycznego", ale to samo mógłby powiedzieć o sobie. Z tą różnicą, że obróbka produktu "Trzaskowski" trwa od wielu lat, góruje nad grubo ciosanym Nawrockim, elokwencją i urokiem osobistym oraz otrzaskaniem w tylu kampaniach.
Mimo tych przewag Rafał Trzaskowski nie potrafił w tej debacie ich wykorzystać. Wyraźnie był zdezorientowany i zirytowany zmianą formuły debaty, wyglądał na zmęczonego i wypadł dużo poniżej oczekiwań. Jest największym przegranym tej ustawki.
Krzysztof Stanowski starał się wejść w rolę Stańczyka i zrywać maski kandydatom (głównie Trzaskowskiemu - przypominając mu co mówił wcześniej np. w sprawie wojny hybrydowej na granicy z Białorusią i teraz, udając Mentzena i pytając Hołownę, dlaczego swoich pomysłów nie wcielił w życie jako marszałek, bowiem jako marszałek miał i ma więcej możliwości od prezydenta). Niemal każde jego wejście, to było szyderstwo z kłamstw polityków, którzy obiecują wszystko wszystkim.
Na domiar złego dla koalicji "Uśmiechniętej Polski", Biejat i Hołownia, atakowali swój własny rząd! Ba, Hołownia na koniec, wzywając do udziału w wyborach, powiedział, żeby w w II turze głosować na "mniejsze zło" czyli nazwał Trzaskowskiego "mniejszym złem"!
Miarą porażki Trzaskowskiego niech będzie komentarz na X Donalda Tuska, który znów się "wściekł"
"Fakt, że nie wszyscy kandydaci traktują poważnie swój start, a debaty zmieniły się (nie od wczoraj) w festiwal niemądrych trików i gadżetów, nie zmienia jednego: stawka tych wyborów jest bardzo poważna i bardzo wysoka. To nasza wolność, bezpieczeństwo, siła i suwerenność" - stwierdził Tusk.
Wpis natychmiast wywołał burzę w sieci. "Nurtuje mnie pytanie: który z uczestników wczorajszej ustawki daje największą nadzieję na "wolność, bezpieczeństwo, siłę i suwerenność"? I po której jego wypowiedzi można tak wnosić?" - skomentował ekonomista Robert Gwiazdowski.
Mnie też. I konia, który się uśmiał w Końskich.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość