W Sądzie Okręgowym w Warszawie ruszył proces Tomasza J., oskarżonego o powoływanie się na wpływy w organach władzy państwowej, instytucjach państwowych, samorządowych, spółkach Skarbu Państwa, celem pośrednictwa w załatwianiu spraw w zamian za korzyści majątkowe i osobiste lub obietnice ich wręczenia. Do aktu oskarżenia dotarł Onet.pl.
Zdaniem dziennikarza Jacka Harłukowicza wynika z niego, że oszust wykorzystał poseł PiS Iwonę Arent, która została jego kochanką, do uzyskania kontaktów i zawarcia znajomości na najwyższych szczeblach władzy. Arent ma być jednym z kluczowych świadków obok parlamentarzystów, byłych ministrów, osób z kierownictwa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Kancelarii Prezydenta RP.
Poseł Iwona Arent zamieściła na swoim FB Oświadczenie, w którym przedstawia się jako ofiara oszusta.
Jeszcze w styczniu 2024 roku posłanka zaprzeczała, że jest w związku z aresztowanym Tomaszem J.
Posłanka Arent zaprzecza, by była w związku z aresztowanym Tomaszem J.
Iwona Arent, obecnie 57 lat, wówczas 51 lat, z wykształcenia politolog na UWM, z podyplomowymi studiami z dyplomacji i rachunkowości. Pracowała jako fakturzystka w Energa Operator w Olsztynie. Zapisała się w 2002 roku do PiS. W 2006 r. dzięki temu, że śp. poseł z Olsztyna Aleksander Szczygło został ministrem w kancelarii prezydenta RP, objęła po nim mandat poselski, od tego czasu nieprzerwanie jest posłanką na Sejm, wybierana z olsztyńskich list Prawa i Sprawiedliwości.
W karierze politycznej nie przeszkodziła jej aktywna obrona Katarzyny i Tomasza Kaczmarków w czasie śledztwa prokuratury w sprawie stowarzyszenia Helper. Oskarżony w sprawie Helpera były prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz zarzuca prokuratorowi, że nie przesłuchał poseł Iwony Arent. Ma wnosić o jej przesłuchanie podczas trwającego właśnie procesu.
Stan cywilny: wolna. Ma dorosłego syna, który ma proces karny (oskarżony o pobicie byłej kochanki).
Jak wynika z aktu oskarżenia posłanka poznała Tomasza J. w czerwcu 2019 r. w restauracji sejmowej. Już wtedy Tomasz J. miał tam całkiem spore grono znajomych, zwłaszcza wśród posłów ze Śląska, wśród których brylował jako biznesmen działający na dużą skalę, przede wszystkim na rynku węgla.
"Poznałam go w 2019 roku, w czerwcu w restauracji sejmowej przez kolegów, którymi byli na pewno Grzegorz Janik i ktoś jeszcze z jego towarzystwa.– zeznała posłanka prokuratorowi 22 listopada 2023 r. - Tego dnia oni wracali z jakiejś pielgrzymki z Watykanu organizowanej przez JSW [Jastrzębska Spółka Węglowa — przyp. red.] dla środowiska wdów górniczych [...] Moja znajomość z Tomaszem J. trwała od czerwca 2019 roku do września 2020 roku. Traktowałam to jako związek prywatny, wołałabym używać słowa relacja. Spotykaliśmy się na kolacje, kupował mi kwiaty może dwa razy. Prowadziliśmy częste rozmowy telefoniczne o różnych problemach życiowych, Pisaliśmy do siebie SMS-y. Ja nie planowałam wspólnej przyszłości z Tomaszem J. Chodziło mi o to, żeby spędzać miło czas w fajnym towarzystwie. Przez pewien okres to się udawało, a potem zaczęło to iść w złym kierunku".
Gdy posłanka Arent poznała Tomasza J. w restauracji sejmowej, nie wiedziała, że już interesuje się nim CBA, które prowadzi operację pod kryptonimem „Casanova” i nagrywa jego rozmowy telefoniczne. Onet.pl przytacza stenogramy takich rozmów Tomasza J. z Arent, z których wynika, że pomagała mu jak tylko mogła w uzyskiwaniu kontaktów z VIP-ami z PiSu. Nie przypadkiem CBA nadało operacji specjalnej w jego sprawie kryptonim "Casanova" — romansując z posłanką, miał równocześnie żonę i jeszcze jedną kochankę.
Inni przesłuchiwani przez ABW i prokuraturę świadkowie podają więcej informacji o roli posłanki Arent w biznesowym rozprowadzaniu Tomasza J. w środowisku PiS.
Tomasz J., lat 54, gdy poznał posłankę Arent miał 48 lat, torunianin, po sześciu klasach podstawówki, z wyuczonym zawodem elektromontera, dzięki kursowi w hufcu OHP. Żonaty. Jak twierdzi dziś prokuratura, przez lata udawał prawnika, polityka lub agenta służb specjalnych, powołując się na wpływy w instytucjach państwowych i zarabiając na kojarzeniu ze sobą ludzi ze świata biznesu i polityki. Jego kariera przypomina karierę Nikodema Dyzmy w realiach Polski za rządów PiS. Z tym, że on wzorował się na postaci z serialu „Ranczo”, dorady wójta Czerepachu. Znudziło mu się życie na koszt żony i ruszył na podbój Warszawy.
„Tomasz J. podrobił świadectwo ukończenia matury, które przedłożył w urzędzie celnym. Kiedy to się wydało, że on nie ma stosownego wykształcenia dla kierowcy, to został zwolniony. Ja też zostałam zwolniona z pracy [...] - z zeznania żony Tomasza J. - Po naszych zwolnieniach z urzędu, co zbiegło się w czasie, ja zaczęłam prowadzić biuro rachunkowe. Utrzymywałam go wtedy. [...] Tomaszowi wciąż było mało pieniędzy, zaczął brać kredyty z banków BGŻ i Banku Ochrony Środowiska […] Chyba w roku 2015, kiedy doszedł do władzy PiS, Tomasz wstąpił do tej partii i postanowił wyrwać się do Warszawy. Dla mnie to był tylko pretekst, bo nic go z żadną polityką nigdy nie łączyło. Powiedział, że przy mnie umiera śmiercią głodową, a w Toruniu się dusi. I pojechał. On pomimo braków w wykształceniu ma niezwykły dar do przyciągania ludzi i jest w tym niezwykle inteligentny. W pewnym momencie życia jego ulubionym filmem, który oglądał jak mantrę i uczył się nawet sposobu zachowania występujących w nim aktorów, był polski serial »Ranczo« i postać doradcy wójta, Czerepacha. On znalazł w tym filmie sposób na siebie i życie".
Tomasz J. przeniknął do centrum polskiej polityki i przez lata bazował na wyrobionych tam kontaktach, zarabiając krocie. Jego niebywała kariera była możliwa, bo Tomasz J. miał romans ze znaną posłanką PiS Iwoną Arent, która otworzyła przed nim drzwi na salony – twierdzi Onet na podstawie aktu oskarżenia. Doszło nawet do tego, że nocował w pokoju Arent w hotelu sejmowym, a swe luksusowe audi A8 parkował na parkingu dla posłów, bo Arent wyrobiła mu przepustkę "pojazd posła".
Tomasz J. tak zeznał przed Sądem Okręgowym w Warszawie, przed którym toczy się jego proces: - Ja w pokoju Iwony Arendt spałem dwa razy jak ona była w Olsztynie. U innych posłów – Janika, Tarczyńskiego spałem, jak ich nie było. W niektórych pokojach są dwa łóżka. Dzięki posiadaniu przepustki mogłem uzyskać własny pokój. Jeżeli wynajmowałem, to ja musiałem za to zapłacić – wyjaśniał.
Dzięki poseł Arent Tomasz J. zdobył bezcenne kontakty — był na "ty" z posłami, ministrami, a także członkami zarządów kluczowych spółek skarbu państwa, w tym Orlenu i Tauronu. Tomasza J. na przestrzeni kilku lat powoływał się na wpływy w zamian za przyjęte lub obiecane korzyści majątkowe w wysokości od 20 tys. zł do 600 tys. zł. Tomasz J. podejmował się załatwiania spraw o charakterze urzędowym i gospodarczym. Ustalono również, że osoby przekazujące mu korzyści lub obietnice ich wręczenia, oczekiwały nielegalnego wpływu na bieg postępowań administracyjnych oraz zawarcia korzystnych dla nich umów handlowych. Obiecywał załatwienie spraw w Ministerstwie Zdrowia, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwie Finansów, Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych i pozostałych agencjach rządowych dysponujących środkami publicznymi, Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Najwyższej Izbie Kontroli, w Krajowej Administracji Skarbowej, w służbach specjalnych oraz we władzach spółek z udziałem Skarbu Państwa i innych podmiotach gospodarczych realizujących inwestycje o strategicznych znaczeniu.
Podczas jednej z imprez u ojca Rydzyka w Toruniu miał rozmawiać także z Jarosławem Kaczyńskim. "Prezes już był tak blisko mnie... no to oczywiście wykorzystałem sytuację, nie?" — relacjonował w nagranej przez CBA rozmowie z posłanką Arent.
Dzięki uzyskanym kontaktom i politycznej protekcji spółka Egger, która wybudowała w Biskupcu fabrykę produkcji płyt drewnopochodnych, podpisała ze spółką Tomasza J. umowę na "usługi w zakresie doradztwa biznesowego oraz komunikacyjnego". Zainkasował za to 350 tys. zł.
Tomasz J. miał pomóc spółce Egger w rozwiązaniu problemów jakie ta spółka miała w związku z kilku postępowaniami prokuratury w Białymstoku. Spółka Egger twierdziła, że te postępowania to wynik działań przeciwników inwestycji w Biskupcu. W wywiązanie się z umowy miała włączyć się sama poseł Arent. Onet cytuje jej pismo z 25 maja 2020 roku do samego Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry i Warmińsko-Mazurskiego Inspektora Ochrony Środowiska.
Ziobrze żali się, że "działalność Spółki [Egger] od jakiegoś czasu utrudniana jest przez zintensyfikowane działania jej przeciwników".
Podobną interwencję, w marcu 2020 r., Arent podejmowała w Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku, a dwa miesiące później u premiera Mateusza Morawieckiego. Temu ostatniemu pisze: "Inwestorzy wskazują, że są zaskoczeni standardami, z jakimi się stykają. Nie pozostanie to bez wpływu dla przyszłych, innych inwestycji w naszym kraju".
Te interwencje musiały okazać się skuteczne, bo Egger uzyskał wszelkie potrzebne zezwolenia i przychylność polityków PiS z Olsztyna, którzy zaczęli odwiedzać fabrykę Eggera, jak wojewoda warmińsko-mazurskiego Artur Chojecki. Częstym gościem w Eggerze był poseł Michał Wypij, który ściągnął też do Eggera wicepremiera Jarosława Gowina.
Iwona Arent w lipcu 2020 roku tak tłumaczyła swoje zaangażowanie w problemy Eggera:
14 lipca 2020 r. Iwona Arent interweniuje w Ministerstwie Finansów w sprawie innej firmy — PolCam Systems, dla której pracował Tomasz J. Firma skorzystała z usług lobbystycznych Tomasza J., bo została wykluczona z przetargu na zaprojektowanie, wykonanie i obsługę systemu opłat autostradowych.
Nagrania ABW rozmów Iwony Arent z Tomaszem S.
Jeden z wątków pokazuje, jak w opinii prokuratora Tomasz J. podjął się "załatwienia sprawy w Dolnośląskim Urzędzie Celno-Skarbowym we Wrocławiu". Chodziło o zmianę wyników kontroli skarbowej wobec jednej z firm. Kontrola dotyczyła wysokości podatku VAT. W tej między innymi sprawie Tomasz J. miał zadzwonić do posłanki Arent. Nie wiedział, że jego rozmowy były już wtedy przechwytywane przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Rozmówców wskazujemy zgodnie z informacjami z aktu oskarżenia.
- Spytaj Mirki, jak będziesz z nią rozmawiała, czy ona zna tego naczelnika Urzędu Skarbowego we Wrocławiu (…) a może Mirka będzie wiedziała, kto to jest, czy to jest od nas ktoś? - mówi Tomasz J.
- No to co: zapytać się, czy go zna, czy nie, tak? - dopytuje Arent.
- No tak. Czy to jest nasz człowiek, znaczy z naszych tych klimatów - odpowiada Tomasz J.
- Dobra, dobra! Zadzwonię - zapewnia posłanka.
Jak czytamy w akcie oskarżenia, Mirka, z którą miała według prośby Tomasza J. skontaktować się Arent, to posłanka PiS z Wrocławia – Mirosława Stachowiak-Różecka. Zebrane w sprawie dowody wskazują, że minutę po tej rozmowie Arent zadzwoniła do Stachowiak-Różeckiej. "Jednocześnie uzyskane informacje wskazują, że kanwą powyższego zapytania o Naczelnika Urzędu Skarbowego w stosunku do posłanki PiS Stachowiak-Różeckiej była możliwość uprzednio wyartykułowanej przez Tomasza J. propozycji dotyczącej możliwości zrobienia przez jej męża spotu reklamowego dla firmy EGGER” – czytamy w akcie oskarżenia.
Załatwianie posad w spółkach Skarbu Państwa
Tomasz J. wykorzystywał swoje znajomości w świecie polityki na różne sposoby. Osobom, z którymi wiązał jakieś plany, starał się na przykład załatwić posady w spółkach Skarbu Państwa. Tak było na przykład z Z., którego CV Tomasz J. miał rozsyłać przy pomocy komunikatora WhatsApp.
Jak ustalili funkcjonariusze ABW, co można przeczytać w akcie oskarżenia, zatrudnienie Z. w zarządzie jednej ze spółek energetycznych "mogło nastąpić przypuszczalnie dzięki osobistemu wsparciu poseł Iwony Arent. W rozmowie z dnia 18.08.2020 r. Tomasz J. w kontekście Z. powiedział do Iwony Arent: No. Tam on ma załatwione. Tam już jest ten… Dzięki tobie jest też tak samo".
W ubiegłym tygodniu sąd po trzech latach odsiadki zwolnił Tomasza J. z aresztu. Podczas procesu ruszającego właśnie przed Sądem Okręgowym w Warszawie były kochanek posłanki odpowiadać będzie z wolnej stopy. Tomasz J. nie przyznaje się do winy. Grozi mu nawet 10 lat więzienia.
opracował A.. Socha za Onet.pl
Na zdjęciu: Tomasz J. (drugi od lewej) obok Iwony Arent (trzecia z lewej) podczas wizyty 25 października 2019 roku Polsko-Litewskiej Grupy Parlamentarnej w litewskiej szkole w Jałówce. Arent wówczas twierdziła, że to był przypadek, że Tomasz J. znalazł się wraz z nią na tym spotkaniu.
Pierwszy od prawej były poseł PiS Grzegorz J. W ramach postępowania dotyczącego przyjmowania korzyści majątkowych w związku z pełnieniem funkcji publicznej w latach 2016–2018 został zatrzymany 27 stycznia 2022 przez funkcjonariuszy katowickiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego na polecenie prokuratora.
6 maja 2024 Grzegorz J. został uznany za winnego pięciu z sześciu zarzucanych mu czynów - m.in. przyjmowania korzyści majątkowych od trzech mężczyzn, ubiegających się o stanowiska w spółkach należących do JSW. Uniewinniony został od zarzutu przyjęcia obietnicy wręczenia korzyści majątkowej od Karola S.
Zdjęcie ze strony Gimnazjum im. św. Jano Bosko w Jałówce.
Skomentuj
Komentuj jako gość