Opowieść Marii Wiernikowskiej w Kanale Zero o tym, jak 23 lata temu „wysadziła się w powietrze i znikła z telewizji, gazet i salonów”, z powodu podjęcia tematu „talibów lądujących w Klewkach z wąglikiem”, bije rekordy oglądalności. W opowieści pada też nazwisko b. marszałka województwa Andrzeja Ryńskiego, który wcześniej był dyrektorem oddziału spółki Rudolfa Skowrońskiego Inter Commerce, na północną Polskę.
Wiernikowska jako jedyny dziennikarz poszła tropem słynnego wystąpienia w Sejmie, 29 listopada 2001 roku, wicemarszałka Andrzeja Leppera, w którym zarzucił ministrom złodziejską prywatyzację największych państwowych przedsiębiorstw oraz branie łapówek od biznesmena Rudolfa S. trzem politykom Platformy Obywatelskie Pawłowi Piskorskiemu, Andrzejowi Olechowskiemu i Donaldowi Tuskowi i dwóm z SLD - Jerzemu Szmajdzińskiemu i Włodzimierzowi Cimoszewiczowi.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie 1 lipca 2002 roku umorzyła śledztwo w sprawie rzekomego przyjęcia łapówek przez polityków, a sąd skazał Leppera za pomówienie na rok i trzy miesiące w zawieszeniu. Przywódcę Samoobrony Andrzeja Leppera znalezionego powieszonego w swoim biurze 5 sierpnia 2011 roku. Bogdan Gasiński od 20 lat siedzi w więzieniu i posiedzi jeszcze do 2051 roku, wyjdzie w wieku 80 lat. Jeden z najbogatszych Polaków Rudolf Skowroński zniknął i od 2006 roku jest poszukiwany listem gończym.
Wiernikowska przyjechała w styczniu 2002 roku do Klewek pod Olsztynem, gdzie ogromne gospodarstwo rolne (b. PGR) miał Rudolf Skowroński, a dyrektorem był zootechnik Bogdan Gasiński. Odwiedziła wówczas także mnie, żebym opowiedział, dlaczego wyleciałem z pracy w "Super Expressie", po artykule o historii działki w Olsztynie, na której powstał hipermarket Carrefour. Ale o tym dalej.
Lepper oparł swoje oskarżenia właśnie na tym, co mu w przeddzień wystąpienia sejmowego przekazał Gasiński. Ten, następnego dnia po wystąpieniu Leppera, zgłosił się do Prokuratury Okręgowej w Warszawie i potwierdził to, co przekazał Lepperowi. Twierdził, że był świadkiem wręczania łapówek Jerzemu Szmajdzińskiemu (SLD) i Pawłowi Piskorskiemu (PO). Wręczać miał Jerzy Nagraba, który otrzymał je od biznesmena Rudolfa Skowrońskiego, prezesa warszawskiej firmy Inter Commerce. Miałaby to być - według Leppera - rata za załatwienie miejsca w radzie nadzorczej przedsiębiorstwa Jelfa w Jeleniej Górze dla kolegi Skowrońskiego ps. "Karateka".
Nagraba to zwierzchnik Gasińskiemu w gospodarstwie rolnym Skowrońskiego, z którego Gasiński w kwietniu 2001 roku zniknął, a więc 7 miesięcy przed wystąpieniem Leppera, po tym, jak wyszło na jaw, że wyprzedał należące do firmy krowy oraz nie wypłacił również pensji pracownikom. Spółka straciła przez to 700 tys. zł. Zostanie za to w 2003 roku skazany na więzienie i ma siedzieć za wiele innych, drobnych oszust do 2051 roku, ale o tym później.
Oprócz wątku korupcyjnego Gasiński opowiedział o helikopterach z ludźmi z Afganistanu, którzy przylatywali do gospodarstwa w Klewkach i handlowali z Rudolfem Skowrońskim, oficjalnie szmaragdami, a tak naprawdę bronią i narkotykami - twierdził Bogdan Gasiński.
Jednym z odbiorców broni był Ahmad Szah Masud, afgański dowódca wojskowy, walczący z talibami (Zginął w zamachu 9 września 2001 roku. Sprawcami jego zabójstwa było dwóch Arabów podających się za dziennikarzy. Ładunek wybuchowy ukryli w kamerze. O zlecenie zamachu oskarżana jest Al-Ka’ida, która dwa dni później przeprowadziła ataki na World Trade Center i Pentagon. Niektóre tropy wskazują też na rosyjskie lub pakistańskie służby specjalne).
Opowiadał też Wiernikowskiej, że Skowroński wysyłał go z przesyłkami do różnych państw zachodnich. Twierdził, że były to mapy lotnisk. Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym czasie, 11 września 2001 roku terroryści zaatakowali USA. Porwane przez arabskich terrorystów samoloty wbiły się w wieżowce WTC w Nowym Jorku.
Bogdan Gasiński twierdził też, że spółka, w której pracował, współpracowała z gangiem pruszkowskim, wołomińskim i i ze służbami specjalnymi. Opowiada, że był świadkiem zamordowania Młodego Klepaka, szefa mafii z Wołomina. Do morderstwa doszło w Mikołajkach, gdzie Inter Commerce również miał nieruchomości, spółka zbudowała bowiem „Nowe Mikołajki”, czym do dzisiaj chwali się na swojej stronie internetowej.
Wiernikowska w rozmowach z pracownikami gospodarstwa Skowrońskiego w Klewkach, ale i samym Skowrońskim, uzyskała potwierdzenie, iż faktycznie lądował tam śmigłowiec z Afgańczykami na pokładzie, by spotkać się ze Skowrońskim w Klewkach oraz w jego posiadości w Młyniku pod Sorkwitami. Wątek ze szmaragdami łatwo zweryfikowała, bo w internecie sam Skowroński reklamował się jako handlarz szmaragdami z Afganistanu (strona ta później zniknęła, ale Wiernikowska zdążyła utrwalić ją kamerą).
Opowieści Gasińskiego potwierdził częściowo były oficer PRLowskich służb specjalnych płk Aleksander Makowski, który w książce "Tropiąc Bin Ladena. W afgańskiej matni 1997-2007" opisał wspólne wypady ze Skowrońskim do Afganistanu, bliskie kontakty z Ahmedem Szachem Massudem, handel szmaragdami i próbę drukowania afgańskich pieniędzy i paszportów w Polsce. Interesy te robili wspólnie. Makowski nie wspomniał o tym, że handel szmaragdami, to była przykrywka w handlu bronią
Dziwne, że nie powstał o Rudolfie Skowrońskim film, bo to barwna postać, której kariera i zgromadzony majątek są ściśle związane z wykonywaniem zleceń ze strony komunistycznych służb specjalnych. Historia o nim byłaby zarazem historią tzw. transformacji w Polsce z komunizmu w kapitalizm, która odbywała się na styku gangsterów, biznesu i polityków.
Skowroński urodzony w 1951 roku w Milanówku, w 18 roku życia, według dokumentów zachowanych w IPN, został skazany na cztery lata więzienia za gwałt. Od 1976 roku jeździł do Berlina Zachodniego na handel dewizami i został przez prokuraturę wschodnio niemiecką zatrzymany na dwa miesiące. Są tacy, którzy twierdzą, że wtedy nastąpił werbunek przez STASI. Jako TW „Tomek” zapisał się do „Solidarności” w Wytwórni Artykułów z Tworzyw Sztucznych "A. Staniewicz" i był internowany od 5 stycznia do 2 lutego 1982 za druk i kolportaż materiałów antysocjalistycznych.
Po upadku komuny ustawił go oficer WSI płk Aleksander Makowski. Skowroński dostał "pożyczkę" ze spółki FOZZ i rejestruje Spółkę Inter Commerce. Wkrótce stanie się jednym z listy tygodnika WPROST „100 najbogatszych Polaków”.
Tak jak Aleksander Gawronik dostał „cynk”, że będzie można uruchomić kantory na granicy, tak Skowroński odpowiednio wcześniej dowiedział się, że każdy handlujący będzie miał obowiązek posiadania kas fiskalnych. Uruchomił ich produkcję oraz montownię sprzętu elektronicznego koreańskiej firmy „GoldStar”.
Następnie zajął się zdobywaniem za grosze gruntów rolnych, odrolnianiem ich i załatwianiem pozwoleń na budową na nich pierwszych w Polsce sklepów wielkopowierzchniowych pod nazwą HIT. Budował hipermarkety dla Carrefoura. W pewnym momencie pokłócił się z Francuzami o kasę i wtedy to chciał „napuścić” na nich Leppera (przekazał, że na budowie Carrefoura w Szczecinie zginęło dwóch robotników a kierownik budowy popełnił samobójstwo). Poskutkowało. Francuzi zapłacili mu część spornej kasy. Inter Commerce współuczestniczył też w realizacji C.H. Bemowo, C.H. Arkadia, C.H. Wileńska, C.H. Szczecin Turzyn oraz w innych inwestycjach tego typu w wielu miastach Polski.
W 2006 roku Skowroński pewnego dnia wyszedł ze swojego mieszkania w Warszawie i zniknął. Do dzisiaj jest poszukiwany listem gończym za korumpowanie i wywieranie wpływu na urzędników państwowych w Izbach Skarbowych i Urzędach Kontroli Skarbowej oraz Ministerstwie Finansów. Ale spółka Inter Commerce istnieje i przynosi nadal zyski jego rodzinie, żonie i dwóm synom.
Bogdan Gasiński – notoryczny oszust
Wiernikowska po spotkaniu z Gasińskim nie miała wątpliwości, że ma do czynienia z oszustem i bufonem. Jednak wiele historii, które opowiedział, związanych z Rudolfem Skowrońskim, potwierdziło się. Okazało się, że Gasiński zanim dotarł do Leppera, 2 miesiące wcześniej złożył zeznania w Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie. Jak wówczas powiedział Wyborczej Mieczysław Orzechowski, rzecznik prokuratury w Olsztynie, w doniesieniu złożonym przez Gasińskiego do prokuratury w Olsztynie nie było żadnej informacji o łapówkach dla polityków, a jedynie "absurdalne informacje" typu: "do Klewek przyleciał w nocy helikopter z Talibami po bakterie wąglika" albo "przemyt kamieni szlachetnych przerzucanych przez mazurską wieś".
Gasiński próbował też wówczas swoimi rewelacjami zainteresować olsztyńskie redakcje. Odwiedził m.in. olsztyńską redakcję "Gazety", dzień po wystąpieniu Leppera w Sejmie. Twierdził, że to on dostarczył wszystkie dokumenty poświadczające korupcję wśród najważniejszych polityków w kraju. Jednak nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Tłumaczył, że "nie jest wariatem, aby nosić je przy sobie". - Wszystkie kwity ma Lepper - mówił. Na pytanie, czy się nie boi, skoro jest jedynym świadkiem korupcji, odpowiedział tylko, że "po to przyjechał do Olsztyna, by go nikt nie znalazł".
Andrzej Ryński dyrektorem Inter Commerce
Skorumpowany miał być według Gasińskiego także ówczesny marszałek województwa Andrzej Ryński, wcześniej szef Inter Commerce na północną Polskę, czego prokuratura nie potwierdziła. Nazwisko Ryńskiego padło też w opowieści Marii Wiernikowskiej w Kanale Zero, jako marszałka i dyrektora w Inter Commerce. Rozmawiała wówczas z Ryńskim. „Gdzieś musiałem pracować” – odpowiedział.
Zadzwoniłem do Andrzeja Ryńskiego, w PRL działacza PZPR, który świetnie sobie poradził w biznesie po 1989 roku. Został prezesem uwłaszczonego Przedsiębiorstwa Gospodarki Miejskiej w Olsztynie, które póżniej kupił niemiecki koncern gospodarki odpadami Remondis, a Ryński został członkiem zarządu oddział Remondisu w Olsztynie. Ostatnio został członkiem rady nadzorczej spółki Skarbu Państwa CENZIN (największa polska spółka obrotu bronią i sprzętem specjalnym).
Ryński nie odebrał, chyba obraził się za to, że napisałem o tym, że został członkiem rady Cenzinu, bo nie chciał, żebym o tym pisał. Nie odpowiedział też na SMSa, w którym prosiłem, żeby opowiedział jak poznał Skowrońskiego i został dyrektorem Inter Commerce w Olsztynie. To byłaby bardzo ciekawa opowieść…
Wiernikowska zbierając materiał dla TVP w Klewkach odwiedziła również mnie, 25 stycznia 2002 roku. Żeby nie było, mam na to dowód. Otóż pod choinkę dostałem prezent „Księgę gości” i poprosiłem na koniec rozmowy o wpis pamiątkowy. Oprócz Wiernikowskiej podpisali się panowie z TVP, którzy jej towarzyszyli w nagraniach:
Wiernikowska chciała się dowiedzieć, jak wyleciałem z Super Expressu.
Z powodu artykułu na temat działki, na której powstał Carrefour w Olsztynie. Moi dwaj dziennikarze Tomasz Molga i Mariusz Korzus (byłem szefem oddziału SE w Olsztynie) dostali „cynk” z policji o tym, jak działka, która była w posiadaniu gminy Olsztyn przeszła w ręce kilku olsztyńskich biznesmenów za grosze, którzy następnie sprzedali ją Carrefourowi za grube miliony. Policjanci mieli nagrania z podsłuchu rozmowy urzędnika ratuszowego z biznesmenem. Ktoś wysoko postawiony chciał sprawie „ukręcić łeb”, więc dlatego dali nam „przeciek”. Opisaliśmy tylko część tej historii z uwagi na zagrożenie procesami. Nie chciałem też narażać dziennikarzy na "przykrości" ze strony biznesmenów (biznesmeni w dniu, w którym ukazał się artykuł odwiedzili mnie w redakcji, by wyrazić swoje oburzenie, ale wytłumaczyłem im, że przecież w artykule nie ma cienia aluzji, iż zastraszyli kogoś czy skorumpowali, więc czego się obawiają?). W artykule postawiliśmy zarzut tylko władzom olsztyńskiego ratusza, że pozwolili się „ograć” biznesmenom i miliony zamiast do kasy miasta zostały zgarnięte przez trójkę biznesmenów.
W tym czasie już prezydentem był Janusz Cichoń a redaktorem naczelnym „Superaka” została Ewa Jarosławska skoligacona rodzinnie z Cichoniem. No i Jarosławska przyjechała do Olsztyna, wręczyć mi wypowiedzenie "z powodu utraty zaufania”, następnie poszła do prezydenta Olsztyna wraz z dziennikarzem Mariuszem Korzusem i tam u rzecznika prasowego prezydenta – Wojciecha Szalkiewicza, zredagowali przeprosiny prezydenta za ten artykuł o działce i Jarosłąwska kazała je Korzusowi podpisać. Ugiął się, gdyż wiedział, że inaczej podzieli mój los.
Maria Wiernikowska w Kanale Zero opowiedziała też o byłych funkcjonariuszach służb specjalnych, którzy powołali firmy ochroniarskie. Byli esbecy ochraniali państwowe urzędy, instytucje, spółki Skarbu Państwa, mieli więc praktycznie wgląd we wszystko, czym zajmuje się państwo polskie, mieli dostęp do ekskluzywnych dokumentów, mieli możliwość zakładania podsłuchów. Poruszyła też temat torturowania w szkole szpiegów w Kiejkutach na Mazurach więżniów z Guantanamo, z którymi agenci CIA lądowali na lotnisku w Szymanach...
TVP, w której pracowała Wiernikowska odłożyła jej film o „Klewkach” na półkę i pozbyła się Wiernikowskiej. Próbowała zainteresować też inne media, w tym Wyborczą, dotarła się nawet do Adama Michnika, ale media głównego nurtu ogłosiły Leppera oszołomem i nabijały się z historii z Klewkami (w Wyborczej nawet uruchomiono specjalną rubrykę „Wieści z Klewek”), a o Wiernikowskiej poszło po Warszawie, że „zwariowała”. Napisała więc o tym, czego się dowiedziała "w Klewkach" książkę pt. „Zwariowałam”, bez nazwisk, żeby nie narazić się na procesy. Jedynie podała nazwisko Aleksandra Makowskiego, dlatego, że wówczas nie wiedziała, że jest oficerem WSI. Dowiedziała się dopiero z raportu Macierewicza z likwidacji WSI.
Napisała książkę i to ją do reszty pogrążyło w oczach "warszawki". I tak słynna dziennikarka, obsypywana nagrodami, korespondentka wojenna, zapamiętana przez widzów jako reporterka relacjonująca powódż we Wrocławiu wyleciała z zawodu. Otworzyła knajpkę w Warszawie, ale po kilku latach interes upadł. Teraz odnalazł ją Krzysztof Stanowski. Najpierw zlecił jej reportaże z wojny izraelsko-palestyńskiej, a ostatnio namówił, by opowiedziała swoją historię z Klewkami. Opowieść odniosła ogromny sukces.
Robert Mazurek następnie zrobił z Wiernikowską w Kanale Zero długi wywiad.
Bogdan Gasiński od 20 lat siedzi w więzieniu
W 2024 roku usłyszał kolejne wyroki, który przedłużyły mu pobyt w więzieniu do roku 2051 roku. Za co? Po aferze z Klewkami miał jeździć po całej Polsce, podawać się za reportera TVN-u Jacka Gasińskiego i metodą "na dziennikarza" wyłudzać noclegi oraz jedzenie w drogich hotelach. Na odchodnym, w wielkich torbach, miał wynosić telewizory i inny sprzęt elektroniczny.
Za te kilkadziesiąt kradzieży oraz fałszerstwa i oszustwa za kratkami ma pozostać aż do 2051 r. Sądy zastosowały w jego przypadku zagmatwane przepisy, znane tylko kilku karnistom w Polsce, dotyczące tzw. kary łącznej. Do tej pory byłem przekonany, że jeśli ktoś dostaje wiele wyroków, to odsiaduje ten najdłuższy, a nie że sumuje się kilkadziesiąt wyroków i wychodzi 100 lat więzienia jak w USA.
- Po prostu padł ofiarą całkowicie nonsensownych i niesprawiedliwych rozwiązań w prawie — mówi Onetowi prof. Piotr Kardas, kierownik Centrum Prawa Karnego Międzynarodowego i Porównawczego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, a oprócz tego czynny adwokat.
Przypomnę, że twórcy Amber Gold Marcinowi P. wymierzono karę 15 lat więzienia.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość