Sędzia SN Piotr Prusinowski powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że w Polsce może być niebawem dwóch prezydentów, bowiem jedna strona nie uzna zwycięstwa kandydata drugiej strony. Dodam od siebie, że wówczas trzecim prezydentem zostanie – jak zapowiedział – „rotacyjny marszałek” Szymon Hołownia. To oznacza chaos, protesty społeczne i na końcu rządy terroru.
W tej chwili uniknęliśmy (chyba?) jednego ze scenariuszy, który może doprowadzić do rozlewu krwi, mianowicie PKW uznała decyzję Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN nakazującą wypłatę subwencji PiS. Ale po wpisie na X premiera Donalda Tuska (wpisy premiera na X są od 13 grudnia 2023 roku źródłem prawa w Polsce): „Pieniędzy nie ma i nie będzie”, minister finansów Andrzej Domański, który wcześniej zapowiadał, że wykona decyzję PKW, teraz może zmienić zdanie.
Analizę wszystkich możliwych scenariuszy związanych z wyborami prezydenckimi w 2025 roku zamieściliśmy tutaj:
Kryzys wyborczy 2025. Scenariusz rumuński, rosyjska ingerencja, rozlew krwi na ulicach?
Jeden z tych scenariuszy potwierdził wykładowca na Wydziale Prawa i Administracji UWM, sędzia SN Izby Pracy, olsztyniak, dr hab. Piotr Prusinowski. Wybory prezydenckie wymagają ostatecznego zatwierdzenia ich ważności przez Sąd Najwyższy, czyli przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Jednak wg opinii prof. Prusinowskiego „wydane przez nią orzeczenie będzie dotknięte nieważnością, wadliwe”
Przypomnijmy, że Koalicja 13 grudnia jedne decyzje tej Izby uznaje (np. decyzję o ważności wyników wyborów z 15.X.2023 roku) a inne ignoruje.
Wedle prof. Prusinowskiego Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie jest sądem, bo zasiadają w niej „neosędziowie”. „Paleosędzia” Prusinowski powołuje się przy tym na orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE, a także na „liczne i zgodne wyroki ETPCz” oraz Sądu Najwyższego. Toteż – dalej zdaniem „paleo" sędziego Prusinowskiego - „PKW nie powinna uznawać Izby Kontroli za sąd, podobne jak każdy organ państwa, który jest zobowiązany do stosowania prawa”.
Problem w tym, że ETPC ani TSUE nie mogą rozstrzygać i nie przesądzają o kwestiach ustrojowych ani o wykładni Konstytucji. A skąd Prusinowski może o tym wiedzieć, skoro przyznaje, że ma „brak kompetencji w obszarze prawa konstytucyjnego”, co nie przeszkadza mu, by pogłębiać chaos prawny w państwie i podważać zaufanie obywateli do SN.
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego w związku z wypowiedzią prasową sędziego Prusinowskiego opublikowała na stronie SN Stanowisko, w którym czytamy:
„Tym samym umocowanie konstytucyjne i ustawowe Sądu Najwyższego – Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych do prowadzenia postępowania w przedmiocie ważności demokratycznych wyborów najważniejszych organów władzy państwowej nie jest objęte zakresem prawa UE, którego wykładni legalnej dokonuje Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE).”.
Zgadzam się natomiast z sędzią Prusinowski, że propozycja marszałka Sejmu Szymona Hołowni, żeby o ważności wyborów prezydenckich w przyszłym roku rozstrzygał skład trzech Izb SN bez Izby Kontroli, doprowadzi do jeszcze większego chaosu. Z tym, że wg Prusinowskiego chaos wynikałby z tego, że „tak zwani neosędziowe, zasiadają już we wszystkich Izbach SN, więc on nie mógłby w takim składzie wymyślonym przez Hołownię zasiąść:
„Jako sędzia nie mogę usiąść do składu z neosędziami, nawet w sprawie ważności wyborów prezydenckich” - zapewnia.
Zapytany przez dziennikarza, jak wyjść z tego pata, „paleo” Prusinowski bezradnie rozkłada ręce:
„Prawnicy już tego problemu nie rozwiążą. Niestety politycy tak popsuli państwo, że tylko oni mogą to teraz naprawić. Nie wierzę jednak specjalnie w odpowiedzialność polityków za państwo i nie wróżę narodowej zgody ponad podziałami, która doprowadzi do przywrócenia porządku prawnego".
- Czy może zatem dojść do tego, że niebawem w Polsce będzie dwóch prezydentów? - pyta dziennikarz.
- Obawiam się, że tak. Może dojść do sytuacji, w której nieważne, kto wygra wybory, to druga strona i tak nie uzna go za prezydenta” - potwierdza sędzia Prusinowski.
Adam Socha
„Paleo” sędziowie proszą premiera Tuska, by pozbawił sędziów niezawisłości
Dedykuję sędziemu, pardon „paleo-sędziemu” Prusinowskiemu wywiad z Bartoszem Pilitowskim, szefem fundacji monitorującej polskie sądy Court Watch Poland, z którym na gazeta.pl rozmawiał Grzegorz Sroczyński pt. Bodnar i fanatycy. "90 procent sędziów w głowę się puka"
„Nagonka na sędziów, którzy uczciwie pracują, sądzą nasze sprawy, jest absolutnie niedopuszczalna. Zostali powołani lub awansowani w okresie, kiedy system miał wadę zawinioną przez polityków, a zrobiono z tych sędziów podludzi, nazywając ich "paserami konstytucyjnymi", "neosędziami", "łajnem". Te oddziały specjalne - kordon dwóch głównych stowarzyszeń sędziowskich - nawet nie podają "neosędziom" ręki, a minister Bodnar proponuje ustawę pozbawiającą ich pracy” - mówi Bartosz Pilitowski
Pilitowski przypomina, że zaproszona do Polski przez min. Bodnara Komisja Wenecka wyświadczyła ogromną przysługę rządowi Tuska:
„Uchroniła przed wpakowaniem się w kanał. Forsowanie rozwiązań, które premier Donald Tusk zaprezentował na początku września pod wpływem najbardziej radykalnej części środowiska sędziowskiego, skończyłoby się katastrofą i kompromitacją. (...)
Rząd Tuska chciał pozbawić urzędu trzy tysiące sędziów bez wyroków sądów!
Przede wszystkim chodzi o szkodliwy pomysł, żeby sędziów, którzy zostali powołani po 2018 roku - czyli przez sześć ostatnich lat - uznać za „nie sędziów", a ich powołania za „nieistniejące". Trzy tysiące ludzi rząd chciał potraktować jedną ustawą, pozbawić stanowisk, część wyrzucić.
W głowie się nie mieści, że można być tak lekkomyślnym i w ogóle to proponować. Przecież to są prawnicy. Zdali trudny egzamin, zostali sędziami, to nie są dzieci we mgle. I rząd sobie wyobrażał, że co? Że oni potulnie przyjmą cios? Zostaną cofnięci do niższej instancji albo wyrzuceni z zawodu i to przyjmą?
Nie, oni pójdą do sądu, najpierw do polskiego sądu pracy, zaskarżą te decyzje i wygrają. Tak jak Juszczyszyn wygrał z rządem PiS-u, tak teraz „neosędziowie" wygrywaliby z rządem Tuska. Albo od razu poszliby do Strasburga i tam wygraliby już na sto procent. Wstyd na pół świata Polska by miała, gdyby rząd w to brnął.
(...) Platforma te tysiące osób chciała usunąć lub zdegradować z automatu bez prawa do odwołania i do sądu”.
Komisja Wenecka powiedziała rządowi coś, co dla każdego nieplemiennego prawnika było od dawna jasne: takie pomysły są niezgodne z międzynarodowymi standardami. Również polska konstytucja na to nie pozwala, bo zapisano w niej - całe szczęście - że sędziego można zdjąć z urzędu albo zdegradować tylko na mocy wyroku sądu. Przecież to jest istota trójpodziału władzy! Sejm i Senat - czyli politycy - nie mogą sobie przegłosować ustawy, która wyrzuca z pracy sędziów. Sędziowie są niezawiśli od władzy wykonawczej właśnie dlatego, że ta władza nie może ich usuwać. Ciężko uwierzyć, że rząd tego nie rozumie.
Zamiast punktowo rozliczać przysłowiowych Radzików, Schabów i tych, którzy sprzeniewierzyli się sędziowskiej niezawisłości, hurtowo chce karać zwykłych sędziów, bo dostali powołania lub awanse w pechowych czasach. Tak zwani „neosędziowie" - ja tego pogardliwego określenia staram się nie używać - nie są ani gorsi, ani lepsi od starych sędziów. Nasza fundacja zbadała tę grupę. Jak popatrzymy na ich oceny ze studiów, osiągnięcia, to oni w ogóle się nie różnią od tych, którzy byli powoływani wcześniej, jedyna różnica, że częściej mają doktoraty i dłuższe doświadczenie.
(...)
„przypadki awansowania na krzywy ryj można wyłowić, a nie karać wszystkich jak leci tylko dlatego, że zostali sędziami albo awansowali w okresie rządów PiS-u. Pomysły w stylu, że „neosędziowie to nie są sędziowie", „wyroki neosędziów to świstki", to maksymalistyczna narracja narzucona przez skrajne grupy, które są głośne i kłamią w żywe oczy”.
Jaka część środowiska sędziowskiego popiera takie radykalne podejście?
Margines. Najbliższe otoczenie zarządów dwóch stowarzyszeń sędziowskich, kilku sędziów Sądu Najwyższego i kilka wolnych elektronów z nadmiarem wolnego czasu. Ale nierzadko z dostępem do mediów i uszu polityków.
I dlaczego politycy ich słuchają?
Bo ten przekaz jest użyteczny do polaryzacji. Natomiast w środowisku sędziowskim przytłaczająca większość - jakieś 90 procent - puka się w głowę, jak to słyszy. (...) Gdybyśmy mieli uznać, że ci sędziowie nie są sędziami, to ich wyroki nie powinny być wykonywane, powinniśmy wypuścić z więzień połowę osób, bo na jakimś etapie w ich sprawach orzekali „neosędziowie", obywateli skazać za bigamię, bo wzięli śluby po rozwodach, których udzielili „neosędziowie", kazać frankowiczom z Warszawy oddać pieniądze i mieszkania bankom, bo w większości tych spraw orzekał „neosędzia".
Sędziowie Wawrykiewicz i Markiewicz z Iustitii kłamali i kłamią nadal
„Komisja Wenecka przedstawiła rzeczową analizę tego, co wynika z faktów, a tymi faktami są wcześniejsze orzeczenia trybunałów europejskich i naszych sądów: Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Topowi prawnicy europejscy z Niemiec, Holandii, Finlandii stwierdzili, że z tych orzeczeń nie wynika, aby powołania sędziów przez KRS po 2018 roku były nieistniejące. A to jest właśnie to, co Krystian Markiewicz czy Michał Wawrynkiewicz z Wolnych Sądów powtarzali przez ileś tam lat.
Już nie mówię, że nami manipulowali, czy że ich opinie były nietrafne. Oni po prostu kłamali. Wmawiali, że z tych orzeczeń międzynarodowych trybunałów wynika coś, co nie wynika. I nie wygłaszam tu swojego zdania, tylko powtarzam opinię najlepszych europejskich prawników, którzy patrzą na to z zewnątrz, obiektywnie, nie są uwikłani w nasz toksyczny konflikt polityczny. Helsińska Fundacja Praw Człowieka też od dawna to mówiła: Hola, hola! Z tych orzeczeń nie wynika, że „neosędziowie" nie są sędziami, nie możecie ich hurtem wywalić, każdą sprawę trzeba rozpatrywać indywidualnie! Tymczasem ci panowie w telewizjach dalej opowiadali swoje farmazony”.
„Nikt nie kwestionuje, że PiS zmienił sposób wyboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa w perfidny sposób, który urąga standardom. To prawda, że KRS została przez ziobrystów popsuta. I to również prawda, że powołania sędziowskie po 2018 roku mają przez to wadę, którą trzeba naprawić. Ale rozpętana nagonka na sędziów, którzy uczciwie pracują, sądzą nasze sprawy, jest absolutnie niedopuszczalna. Zostali powołani lub awansowani w okresie, kiedy system miał wadę zawinioną przez polityków, a zrobiono z tych sędziów podludzi, nazywając ich „paserami konstytucyjnymi", „neosędziami", „łajnem". Te oddziały specjalne - kordon dwóch głównych stowarzyszeń sędziowskich - nawet nie podają „neosędziom" ręki, a dawny Rzecznik Praw Obywatelskich, który obecnie jest ministrem, proponuje ustawę pozbawiającą tych ludzi pracy czy stanowiska, nie dając im nawet prawa odwołania. No ludzie, są jakieś granice!
Sędziowie proszą Tuska, by pozbawił ich niezawisłości!
Tusk genialnie rozgrywa sędziów, bo robi to rękami sędziów, teraz oni sami go proszą: Panie premierze, odbierz nam najważniejszą gwarancję niezawisłości, czyli nieusuwalność. Zrób ustawę, na mocy której sędziów pozbawia się urzędów, sami napiszemy tę ustawę! Będziemy w Europie pana bronić, panie premierze, Komisję Wenecką będziemy obrzucać botem… Czyli teraz sędziowie sami przychodzą do władzy w roli petentów. Szef Iustitii sędzia Markiewicz – z całym szacunkiem dla jego różnych zasług – robi tutaj za użytecznego idiotę, bo politycy znaleźli się dzięki niemu w sytuacji doskonałej. Mogą mówić: no, widzicie państwo, sędziowie tak bardzo chcą, nie mamy wyjścia, musimy zrobić z nimi porządek. A o co tak naprawdę chodzi? O to, o co zawsze idzie politykom: o poszerzenie swojego dominium, o wzmocnienie władzy wykonawczej kosztem władzy sądowniczej. Jak władza sądownicza ma pełnić swoją funkcję kontrolną, jeśli staje się żałosnym petentem?
Mam proste pytanie do liderów stowarzyszeń sędziowskich, którzy tak naciskają polityków, żeby nie uznawali powołań na wniosek obecnej KRS. Jeśli ten plan by się powiódł - czyli kilkuset sędziów poszłoby na zieloną trawkę, tysiąc zostało zdegradowanych, a kolejny tysiąc musiałby wybierać między deklaracją lojalności a postępowaniem dyscyplinarnym - to czy poczucie niezawisłości pozostałych sędziów wzrosłoby czy zmalało? Pomyśleliście o tym?
W polskim sądownictwie panuje system feudalny
U nas sędziowie dostali niezawisłość i niezależność w prezencie. W 1989 roku ktoś zaordynował: Proszę państwa, co prawda przez ostatnie 50 lat skazywaliście robotników na więzienie, uniewinnialiście milicjantów, awansowaliście za przynależność do partii, ale przymykamy na to oko, umawiamy się, że damy wam teraz niezawisłość, to wy zmienicie się z komunistycznych sędziów - strażników socjalistycznego systemu - w sędziów demokratycznych i strażników praw człowieka.
Udało się częściowo. (…) Wytworzył się system feudalny, który objawia się w orzecznictwie. Jest oczekiwanie, że dobry sędzia to ten, co orzeka pod wyższą instancję, (...). W KRS zasiadali sędziowie niemal wyłącznie wyższych instancji (…) Nasze sądownictwo, także pod względem metod wyboru sędziów, czy decydowania, kto awansuje, niewiele zmieniło się od 1989 roku, kiedy zyskało niezależność. Może ostatnie kilka lat uświadomiły bardziej roztropnym, że aby w demokracji utrzymać władzę, trzeba umieć się nią dzielić.
Konstytucja mówi co prawda, że większość członków KRS powinni stanowić sędziowie, ale nie przesądza, kto powinien ich wybierać. Wszędzie gdzie zdecydowano się na model, w którym to sędziowie wybierają sędziów, zaufanie do sądów spadało. Sądy nie działały wcale lepiej. Skoro nasza konstytucja daje nam swobodę, pozwólmy decydować o tym, którzy sędziowie zajmą miejsca w KRS nie tylko sędziom, ale także innym prawnikom, którzy mogą na urząd sędziowski kandydować: adwokatom, radcom prawnym, prokuratorom, profesorom prawa.
Z pewnością taki elektorat nie wybierze „związku zawodowego sędziów", ale będzie chciał wybrać najbardziej obiektywnych i szanowanych spośród wszystkich sędziów. Tak wybrany KRS nie tylko lepiej spełni swoją rolę, ale szybciej odbuduje zaufanie społeczeństwa i będzie mniej narażony na próby politycznego przejęcia, bo jego legitymacja będzie dużo silniejsza.
***
Bartosz Pilitowski (1982) socjolog prawa, założyciel Fundacji Court Watch Polska, organizacji prowadzącej od 2010 roku największy na świecie program monitoringu rozpraw sądowych przez lokalnych wolontariuszy "Obywatelski Monitoring Sądów"; jest autorem kilkudziesięciu raportów i publikacji naukowych poświęconych działaniu wymiaru sprawiedliwości w praktyce i z perspektywy obywateli; w 2017 otrzymał z rąk córki medal dla najlepszego taty, a w 2018 Nagrodę Polskiej Rady Biznesu za działalność społeczną im. A. Czerneckiego
(oprac. as)
Skomentuj
Komentuj jako gość