Przewodniczący Rady Uczelni UWM prof. Marek Chmaj znów bohaterem mediów! Tym razem Internauci odkryli, że wypromował "doktorat" poniżej poziomu licencjatu posła, wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchy a Telewizja Republika odkryła, że młoda prawniczka Paulina Grochowska, która przez pięć lat współpracowała z kancelarią Chmaj i Wspólnicy załapała się na członka zarządu strategicznej spółki Europol Gaz S.A., która w stu procentach należy od Orlenu.
"Żenada znacznie poniżej poziomu licencjatu"
Myrcha obronił doktorat w kwietniu na Uniwersytecie SWPS. Promotorem był prof. Marek Chmaj. Tytuł rozprawy brzmiał: "Postępowanie ustawodawcze". Recenzentami byli profesorowie: Radosław Grabowski, Ryszard Balicki (członek PKW z ramienia PO) i Sławomir Patyra (członek rady nadzorczej PGE).
Tytuł rozprawy brzmiał: »Postępowanie ustawodawcze« (co samo w sobie jest humorystyczne: to tak, jakby doktorat z matematyki nosił tytuł: »Analiza funkcjonalna«, a z filozofii – przykładowo – »Rachunek zdań«)" – wskazał Adam Wodeham.
"We wstępie autor deklaruje, że kolejne rozdziały zawierają OPISY tego czy tamtego – ustawa wymaga tymczasem, by doktorat był oryginalnym rozwiązaniem problemu badawczego. W przypadku Myrchy o oryginalności nie można mówić, bo w rozprawie problemu badawczego w ogóle nie postawił! Cóż, jest to niewiele ponad 150-stronicowy bryk, napisany kiepskim językiem (tekst roi się od błędów składniowych), wiejący w dodatku nudą… A temat daje pole do popisu! Niestety, niewykorzystane. Ktoś mógłby powiedzieć: ot, kolejny kiepski doktorat, nic nowego. To prawda" – dodał Wodehan.
"Już tytuł rozprawy doktorskiej wskazuje, że coś tu jest nie tak" – zauważył dr Bartosz Rydliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
"Doktorat na taki ogólny temat to jakby w stosunkach międzynarodowych napisać pracę pt. »Protokół dyplomatyczny«. Jak promotor mógł do tego dopuścić? Czemu recenzenci to puścili? A jeszcze przecież komisja doktorska i rada dyscypliny to widziała" – zwrócił uwagę dr hab. Tomasz Kamiński z Uniwersytetu Łódzkiego.
"Też przeczytałem. Większość tekstu nieoznaczonego przez autora jako cytat to 1:1 omówienia poszczególnych przepisów prawnych, gdzie jedyną zmianą bywa zmiana składniowa czy leksykalna (vide: język prawny a język prawniczy)" – napisał dr Michał Sopiński, rektor Akademii Wymiaru Sprawiedliwości.
"Ależ nostalgia dopadła mnie po przeczytaniu doktoratu Arkadiusza Myrchy. Od razu przypomniały mi się kartkówki z WOS-u, zaliczane na 3+" – kpił Krzysztof Stanowski, założyciel Kanału Zero.
"Wiele osób, w tym naukowców, pisze że doktorat Myrchy to żenada znacznie poniżej poziomu licencjatu. Cóż, Myrcha koniecznie chciał mieć »dr« przed nazwiskiem i napisał pracę na miarę swojego intelektu. Ale ktoś mu tę pracę dopuścił i zaliczył, prawda? I TO jest prawdziwy skandal" – skomentował pisarz Jacek Piekara.
"Trwa internetowa dyskusja nt. jakości doktoratu obronionego przez jednego z wiceministrów tego rządu. Rzeczywiście – nie tylko cytowane banalne tezy, ale nawet sam tytuł pracy pokazują, że jako pracę doktorską można dziś naprawdę obronić byle co, byle mieć »właściwe otoczenie«" – ocenił poseł PiS Szymon Szynkowski vel Sęk.
Ponad 7 tys. zł od Sejmu na mieszkanie
W tym tygodniu wypłynęła sprawa pobierania przez małżeństwo posłów Koalicji Obywatelskiej Kingę Gajewską i Arkadiusza Myrchę dodatków na mieszkanie w Warszawie z budżetu Sejmu. Zgodnie z zasadami, parlamentarzystom, którzy nie mieszkają w stolicy, przysługują dwie możliwości zakwaterowania – pokój w Domu Poselskim albo pieniądze na wynajęcie mieszkania. Kwota ta wynosi 4 tys. zł.
"Kinga Gajewska pobiera z Kancelarii Sejmu 4000 zł na wynajem mieszkania w Warszawie. 3750 zł na ten cel otrzymuje również Arkadiusz Myrcha, wiceminister sprawiedliwości, a prywatnie mąż posłanki. Łącznie to kwota 7750 zł miesięcznie" – przekazał na portalu X Radosław Karbowski. Dane pochodzą z Kancelarii Sejmu.
Kinga Gajewska przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku zadeklarowała, że mieszka w swojej willi w Błoniu, z którego podróż pociągiem do Sejmu według map Google zajmuje godzinę, autem pół godziny.
Jak Kinga Gajewska, posłanka Koalicji Obywatelskiej, reaguje na nieprzychylne komentarze
Godzinę po publikacji komentarza do sprawy Gajewskiej i Myrchy w serwisie rp.pl (ok. 14.50) red. Tomasza Krzyżaka ("Posłowie Kinga Gajewska i Arkadiusz Myrcha, pobierając ryczałt na mieszkanie z kasy Sejmu, nie łamią prawa – to zwykłe polskie kombinowanie. Jeśli mamy jednak z tym cwaniactwem kiedyś skończyć, to politycy powinni świecić przykładem. Bo prawo prawem, ale jest jeszcze coś takiego jak przyzwoitość"), usiłowała się do niego dodzwonić poseł Kinga Gajewska. Dwukrotnie przez WhatsApp, raz na telefon komórkowy. Dziennikarz oddzwonił ok. 16.20. W tle słychać było głosy odebranych przed momentem z przedszkola dzieci. Rozmowa nie była długa – ledwie cztery minuty.
Będąc w emocjach, używając przy tym słów nieparlamentarnych (na „ch...” i „k...”) posłanka Koalicji Obywatelskiej przekonywała mnie, że dom w Błoniu nie nadaje się do zamieszkania, bo gdyby tak było, nie wynajmowałaby mieszkania w stolicy. Dosłownych cytatów przytaczał nie będę, bo się do tego nie nadają. Na koniec pani poseł życzyła mi, by wszystko, co spotkało ją w ostatnich dniach, spotkało także i mnie. Potem jeszcze napisała wiadomość, że nie dzwoniła jako posłanka „tylko zaszczuwana od dziewięciu dni matka trójki dzieci, których domy i przedszkole są codziennie pokazywane w TV Republika”.
Red. Krzyżak poradził poseł, żeby zamiast wyzwisk po prostu zaprosili TVP z kamerą i udowodnili, że dom w Błoniach nie nadaje się do zamieszkania.
Internauci przejrzeli listę wydatków małżeństwa polityków. Oto co kupili do biur
Dwa odkurzacze, robot sprzątający i cztery ekspresy do kawy - to zakupy z poprzedniej kadencji Kingi Gajewskiej i Arkadiusza Myrchy. Parlamentarne małżeństwo za zakupy zapłaciło z publicznych pieniędzy.
Protegowana prof. Chmaja dostała stołek w Europol Gaz
- Wszystko wskazuje na to, że udało się doprowadzić profesorowi Chmajowi do tego, że pani Grochowska została członkiem zarządu Europol Gaz i to jest, można powiedzieć, najlepsza fucha w państwowym przemyśle. Tam średnia miesięczna pensja waha się od 50 do 60 tysięcy złotych. Jeśli dodamy jeszcze do tego premie, które przysługują członkom zarządu, to takie wynagrodzenie miesięczne może się zamknąć kwotą nawet w wysokości 100 tysięcy złotych - mówi Piotr Nisztor.
(oprac sa na podstawie sieci i TV Republika)
Skomentuj
Komentuj jako gość