Od pierwszego Campusu Polska Przyszłości w 2021 roku przekazywałem z nich relacje jako akredytowany dziennikarz „Debaty”. W tym roku zostałem wykluczony, bez podania powodu. Jednak śledziłem wydarzenia na nim, dzięki temu, że wiele z nich było transmitowanych w sieci. Okazało się, że na nic zdało się nie wpuszczenie wścibskiego pismaka-symetrysty, bo jeden z uczestników, radny KO z Warszawy i lobbysta sejmowy Mikołaj Wasiewicz nagrał i wrzucił do sieci filmik, jak ministrowie, sportu Sławomir Nitras i cyfryzacji Adam Szłapka bawią się z młodzieżą przy hymnie „totalnej opozycji” a obecnie „totalnej koalicji” pt. „JBĆ PiS”.
„Każdy śpiewać może...”
Każdy z Campusów przeszedł do historii z powodu jakiegoś skandalu. W 2021 była to wypowiedź posła PO, współorganizatora Campusu Sławomira Nitrasa: „Musimy was (katolików) opiłować z pewnych przywilejów, bo jeżeli nie to znowu podniesiecie głowę”. W 2022 roku był Campus tęczowy. W 2023 roku odwołano panel nt. symetryzmu w dziennikarstwie”. W tym roku jednym z najgłośniejszych skandali Campusu okazał się utwór patostreamera Cypisa z 2022 roku: "W nas jest siła, w nas jest wiara. A PiSowcy wypier...ć! Nigdy ust nam nie zamkniecie, j…ć was pisowskie śmiecie, cała Polska krzyczy dziś. J...ć! PiS J...ć PiS! j…ć PiS”. Młodzież na „silent disco” w euforii wykrzykiwała refren „J...ć! PiS J...ć PiS! j…ć PiS”, w dniu, w którym zginęło dwóch strażaków w Poznaniu. Tego samego dnia odbył się panel pt. „Popkultura pogardy. Jak przerwać spiralę przemocy w życiu publicznym?”
Politycy PiS natychmiast wezwali Rafała Trzaskowskiego oraz Nitrasa i Szłapkę do przeprosin. Rafał Trzaskowski skomentował w TVP Info: "To nie obóz harcerski, na którym coś młodym ludziom próbujemy narzucać”. „Młodzież ma swoje prawa, jest wieczór. Każdy, kto był na dyskotece wie, jak wyglądają dyskoteki. Poprosiliśmy grzecznie, by w przyszłości zachowywać się grzeczniej" - skwitował Nitras. Szłapka był zaskoczony burzą, bo utwór ten jest grany na wielu dyskotekach. „Trudno, żebym cenzurował dyskoteki – odparł pytany w TokFM, czy to nie była „mowa nienawiści”? - Błędem jedynie było to, że się na tej dyskotece pojawiliśmy”.
Nitras na inauguracji Campusu zapewniał: „Campus jest miejscem, w którym nikt nie spotka się z nienawiścią, hejtem, brakiem chęci zrozumienia”, a Szłapka: „Spór czy konflikt jest wpisany w demokrację. Od nas zależy, czy będzie nienawiścią czy dyskusją. Czy rozmowa będzie prostym przekazem partyjnym, czy o tym, co jest naprawdę ważne”.
Oliwy do ognia dolał na swoim X premier Donald Tusk, cytując przebój Jerzego Stuhra z Opola z okresu PRL: „Śpiewać każdy może, Trochę lepiej, lub trochę gorzej. Czasami człowiek musi, Inaczej się udusi”. Wpis Donalda Tuska wywołał kolejną falę oburzenia w sieci.
Politycy PO też wzięli w obronę młodzież i starali się zbagatelizować to wydarzenie, jedynym wyjątkiem był europoseł Andrzej Halicki, który odciął się od wulgarnej przyśpiewki: „To na pewno nie powinno mieć miejsca. Nitras i Szłapka powinni zareagować” – skomentował. Pozostali wypowiadali się w duchu posłanki KO Doroty Łobody: „W sumie błahy incydent”. Wtórował jej europoseł Lewicy Krzysztof Śmiszek na antenie Polsat News: „Ta piosenka może się nam podobać lub nie, ona jest częścią jakiegoś "dorobku kulturowego".
W związku z takim bagatelizowaniem i brakiem przeprosin były wiceminister sprawiedliwości, poseł Marcin Romanowski złożył zawiadomienie do olsztyńskiej prokuratury „o możliwości popełnienia wykroczenia przez uczestników Campusu” a poseł PiS Anna Gembicka wystąpiła do sponsorów Campusu z pytaniem, czy utożsamiają się z mową nienawiści zaprezentowaną na tej imprezie?
„Młodzież wyśpiewała program koalicji”
Komentatorzy czołowych mediów jednak potraktowali to wydarzenie poważnie. Podkreślali, że w odróżnieniu od PiSu, politycy i elektorat koalicji rządzącej w swojej retoryce używają haseł i słów, które odczłowieczają polityków i elektorat PiSu a badania socjologiczne wykazują, że natężenie nienawiści, pogardy, przemocy i agresji po stronie „Uśmiechniętej Polski” w stosunku do „pisiorów” jest znacząco większe.
Michał Szułdrzyński z „Rz” uznał, że to zdarzenie „podważa sens inicjatywy, która jest nowym formatem budowania obywatelskiego zaangażowania” i apelował do organizatorów, by się od niego odcięli, „by nie narażać reputacji całej imprezy dla obrony wulgarnych haseł”.
„Je***pisizm” na campusowym silent disco nie było przypadkiem, lecz konsekwencją procesu, który trwa nie od wczoraj – stwierdził prezes Klubu Jagiellońskiego Paweł Musiałek. - W 2020 roku uznano, że PiS-owi nie przysługują żadne prawa, a w krytyce czy słownej agresji wobec tej partii nie potrzeba hamulców. Tak jest do dzisiaj. To wówczas najbardziej agresywne hasła były nie tylko akceptowane przez liberalne autorytety i dystrybutorów społecznego szacunku, ale wręcz jawnie usprawiedliwiane i wspierane.
W raporcie opublikowanym przez Fundację Batorego pt. Język rewolucji na wielu stronach na czynniki pierwsze rozbierano hasła „wy***rdalać” czy „j***ć PiS” z nieukrywanym, pozytywnym podnieceniem.
Inga Iwasiów tłumaczyła, że „ten język scala nas jako trafny i bezalternatywny”. Zachwycona Agnieszka Graaf zwracała uwagę, że „nastąpił wybuch niezwykłej energii politycznej i twórczości językowej”. Waldemar Kuligowski spieszył wyjaśnić, że „wy***rdalać wobec PiS” to nie jest to samo wy***rdalać, którym posługują się kibole. Co to to nie!
Wyjaśniał, że jest różnica między surowym „wy***rdalać”, a „wy***rdalać” wobec PiS. Polega na tym, że wykrzykiwane w 2020 roku słowo jest „głęboko zanurzone w otulinie wysublimowanych, pomysłowych, innowacyjnych i subtelnych haseł, które odwołują się do porządków literatury, kultury, języka, muzyki itd.”.
Jeśli tę agresję i chamstwo usprawiedliwiano rządami PiSu, to trudno zrozumieć tę eskalację nienawiści i zaostrzanie kursu wobec partii J. Kaczyńskiego, gdy już PiS od prawie roku nie rządzi?
Dlaczego tak się dzieje, wyjaśnił Robert Mazurek w Kanale Zero:
„Nigdy dość powtarzania, że tę całą koalicję spina tylko autentyczna i szczera niechęć, żeby nie powiedzieć nienawiść do PiSu, chęć zemsty, odpłaty, dojechania pisowców, bo co może łączyć liberałów od Hołowni, broniących przedsiębiorców z socjalistami z Partii Razem, którzy chcą przedsiębiorców dojechać? Co łączy konserwatystów z PSL, którzy chodzą w procesjach Bożego Ciała z młodzieżowymi aktywistami aborcyjnymi z PO i Lewicy? Nic. Łączy ich tylko jedno, niechęć do was pisowcy. Ale to łączy i spaja też rzesze Polaków, którzy wciąż mają was dosyć. To nie znaczy, że popierają rząd Tuska, ale jeszcze długo nie zapomną, kim wy jesteście, po 8 latach waszych rządów” – stwierdził Mazurek.
Kuleba: "Ukraińcy zostali wygnani do Olsztyna z terytoriów ukraińskich"
Drugim wydarzeniem Campusu, które poruszyło opinię publiczną była odpowiedź szefa MSZ Ukrainy Dmytro Kułeby na pytanie jednej z uczestniczek: „Kiedy Polska będzie mogła w końcu przeprowadzić ekshumacje ofiar ludobójstwa na Wołyniu?” Po tym pytaniu w sali rozległy się gromkie brawa.
Ukraiński polityk stwierdził, że "Olsztyn, w którym trwa Campus, odegrał dużą rolę podczas operacji »Wisła«". – Zdaje sobie pani sprawę z tego, czym była operacja "Wisła" i wie pani, że ci wszyscy Ukraińcy zostali przymusowo wygnani z terytoriów ukraińskich, żeby zamieszkać m.in. w Olsztynie? – zapytał Kułeba.
Zalecił, by „nie grzebać w historii”. Prowadzący z nim spotkanie MSZ RP Radek Sikorski posłuchał tego zalecenia i nie zareagował na zrównanie ludobójstwa na Wołyniu z akcją „Wisła” oraz na zakwestionowanie polskości ziem Podkarpacia, Małopolski i Lubelszczyzny.
Późniejsze podanie się do dymisji min. Kułeby przypisano tej jego wypowiedzi, co zdementował ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich ds. Ukrainy. To odejście już dawno było wiadome w związku z rekonstrukcją całego rządu ukraińskiego.
Wykluczenie z Campusu poseł Pauliny Matysiak
W sieci zauważono też, że tak, jak z programu ubiegłorocznego Campusu wykreślono panel poświęcony symetrystom-dziennikarzom, tak z tegorocznego Campusu - debatę o Centralnym Porcie Komunikacyjnych z udziałem pełnomocnika rządu ds. CPK Macieja Laska (lidera ruchu #NIEdlaCPK) z orędowniczką budowy CPK Pauliną Matysiak, posłanką Partii Razem, zawieszoną przez władze partii w związku z powołaniem wraz posłem PiS, byłym prezesem spółki ds. budowy CPK Marcinem Horałą stowarzyszenia "Tak dla rozwoju Polsk". Jeżdżą razem po kraju i zbierają podpisy pod projektem ustawy, która ma zmusić rząd Tuska do realizacji projektów rozwojowych dla Polski jak właśnie CPK, elektrowni atomowej, portu kontenerowego w Świnoujściu itp. Matysiak jest też wiceprzewodniczącą Komisji Infrastruktury i Parlamentarnego Zespołu ds. Walki z Wykluczeniem Transportowym. Absolwentką studiów podyplomowych z interoperacyjności systemu kolei. Aktualnie studiuje na SGH na kierunku organizacja pozamiejskiego publicznego transportu zbiorowego.
Lasek, jak dotąd, jak ognia unikał konfrontacji ze zwolennikami budowy CPK i tym razem nie dopuścił do konfrontacji. Matysiak skomentowała na swoim X:
„Sejmowa komisja infrastruktury - debata o CPK - odwołana. Na życzenie ministra Laska. Campus Polska - debata o CPK, z moim i ministra Laska udziałem - odwołana. Na czyje życzenie - nie wiem. Przypadek? Nie sądzę”.
Lasek wystąpił na Campusie w panelu pt. „Jakiej infrastruktury transportowej potrzebuje Polska?” Niestety, ten panel nie był transmitowany.
„Jak zbudować uczciwe państwo?
Na Campusie skupiłem się na śledzeniu paneli związanych z szeroko pojętym tematem praworządności, bowiem o łamanie praworządności był głównie oskarżany rząd PiSu przez „ulicę i zagranicę”. To z tego powodu wstrzymano Polsce środki z KPO i uruchomiono przeciwko Polsce art. 7 Traktatu o UE. To w związku z łamaniem praworządności politycy i działacze nosili koszulki z napisem „Konstytucja” i palili świeczki pod gmachami sądów, to w związku z wyrokiem „Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej” w sprawie aborcji tysiące kobiet w całym kraju wyszło protestować na ulice miast i miasteczek w całym kraju.
Pierwszy w kolejności był panel z udziałem Michała Szczerby i Dariusza Jońskiego, którzy zasłynęli z poselskich kontroli w ministerstwach i Spółkach Skarbu Państwa w czasach rządów PiSu, o czym napisali w książce "Wielkie Żniwa. Jak PiS ukradł Polskę".
Szczerba był przewodniczącym Komisji Śledczej ds. Afery Wizowej, porzucił tę rolę, by zostać europosłem. Joński był przewodniczącym Komisji Śledczej ds. Wyborów Kopertowych i też zostawił komisję dla mandatu europosła.
Na poprzednim Campusie „odkryli”, dlaczego rząd PiSu chce budować CPK? Otóż, chodziło o zamknięcie lotniska Okęcie, by sprzedać te grunty deweloperom i obłowić się.
Tym razem mieli opowiedzieć: „Jak zbudować uczciwe państwo? Wnioski z kontroli poselskich i prac komisji śledczych”. Byłem podminowany tym tematem, gdyż na poprzednich Campusach zawsze znalazł się na panelach jeden odważny młody uczestnik, który pytał oskarżających rząd PiSu o nepotyzm i korupcję, jakie mechanizmy wprowadzą, gdy dojdą do władzy, by te patologie wyeliminować? Odpowiedzi były wymijające, więc liczyłem, że wreszcie się o tym dowiem.
Niestety, Szczerba&Joński całe swoje wystąpienie poświęcili pokazom slajdów z kwotami, które miały zasilić ostatnią parlamentarną kampanię wyborczą PiSu, ze Spółek Skarbu Państwa, Funduszu Sprawiedliwości, fundacji powołanych przez różne ministerstwa, czy agencji rządowych. W sumie wg ich ustaleń przekazano na kampanię 21 mln zł. Szczerba ujawnił, że podczas posiedzeń niejawnych komisji ds. wyborów kopertowych świadkowie zeznali, że wizy sprzedawano też na kampanię wyborczą! Swój pokaz adresowali do Państwowej Komisji Wyborczej, która miała za 48 godzin ogłosić decyzję, czy przyjmie sprawozdanie Komitetu Wyborczego PiS.
- Apelujemy do PKW o odwagę (brawa) – powiedział na koniec swojego występu Joński. - Nie możecie być ślepi i głusi na nasze ustalenia. Jeśli szukacie dowodów na na to, że PiS nielegalnie przekroczył koszty kampanii o 400 tys złotych, to my w prokuraturze złożyliśmy dowody na 23 mln zł. Walczyliśmy o Polskę uczciwych standardów.
Na koniec Joński zaapelował, by koalicja wystawiła wspólnego kandydata w wyborach na prezydenta RP, po to, żeby wygrać już w I turze. Tym bardziej, że takiego kandydata mamy (R. Trzaskowski).
- Jeśli nie wygramy tych wyborów, to PiS wróci – ostrzegł Joński.
Jeszcze liczyłem, że ktoś z uczestników zapyta, dlaczego, wbrew zapowiedziom, że do Spółek Skarbu Państwa nabór będzie oparty na jawnych konkursach i spółki te nie staną się łupem partii obecnie rządzących, a skierowano do nich polityków i działaczy związanych z partiami. Że ktoś zapyta o siłowo przejęte „media publiczne” i obsadzenie ich własnymi „czystej wody” propagandystami. Że ktoś zapyta o posłów i ministrów załatwiających pracę dla swoich żon/mężów i dzieci. Itd, itp. Niestety, młodzież była zainteresowana tylko tym, żeby jeszcze mocniej i szybciej dojechać „pisiorów”.
„Władza, to nie mandat od samego Pana Boga".
Najwięcej paneli związanych z praworządnością organizatorzy umieścili w ostatnim dniu Campusu w środę 28 sierpnia. Pierwszym wydarzeniem tego dnia było spotkanie z Věrą Jourovą. Jako wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej ds. wartości i przejrzystości kwestionowała zmiany ustrojowe w Polsce i na Węgrzech, które oceniała jako naruszające reguły państwa prawa. W 2021 optowała za wdrożeniem procedury nałożenia na Polskę kar finansowych za nie wykonywanie orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej dotyczącego Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Panel pt. "Praworządność w praktyce" poprowadził min. sprawiedliwości prof. Adam Bodnar.
Bodnar na początku nawiązał do wspólnych doświadczeń Czech i Polski w walce z komunizmem i zapytał, jak te doświadczenia miały wpływ na jej doświadczenia? Czeszka odpowiedziała, że ten okres dał jej siły w walce o praworządność, gdy została komisarzem UE. W trudnym czasie niepewności, takim jak obecnie, istnieje silna pokusa powrotu do czasów autorytarnych. Dlatego była zaniepokojona, wraz z innymi komisarzami, kierunkiem jaki obrał rząd PiS w reformowaniu wymiaru sprawiedliwości. Zareagowali na to publikowaniem sprawozdań o stanie praworządności w UE. Były tam też negatywne uwagi na temat Węgier, Hiszpanii czy Słowacji. Dzięki temu udało się naprawić sprawy w Hiszpanii i Słowacji. „Państwa traktowały UE jako bankomat, więc wprowadziliśmy zasadę warunkowości. Jeśli ktoś nie rozumie języka wartości, to nie dostanie pieniędzy. Pieniądze za praworządność” - wyjaśniła.
Na pytanie Bodnara, czy protesty w Polsce społeczeństwa obywatelskiego przeciwko rządom PiSu były słyszane w Brukseli i czy miały wpływ na decyzje KE? Jourova potwierdziła i następnie powiedziała, jak ona rozumie praworządność i demokrację:
- Nie może być tak - mówiła - że jakaś partia polityczna wygrywa wybory i zachowuje się, jakby miała "mandat od samego Pana Boga". Nie mogą zagarniać wszystkiego, nie mogą nagle twierdzić, że będą teraz uciszać media. W państwie muszą zostać niezależne media. Nie mogą uzależniać systemu sądownictwa od polityków. Nie mogą też ograniczać wolności i swobody pracy akademickiej. Nie mogą tez wywierać presji na administrację państwową. Pracownicy administracji powinni być bezstronni w służbie struktur państwa. Taka partia bądź takie partie nie mogą uciszać społeczeństwa obywatelskiego albo np. ograniczać ich fundusze albo np. określać ich mianem agentów wpływu zagranicznego, jak to było w Polsce czy na Węgrzech. Nie ma państwa, w którym sytuacja jest idealna, ale to są podstawowe wymogi, które się nakłada na partie, które wygrywają wybory”.
Wyraz zmieszanej twarzy Bodnara słuchającego tych słów pokazywał, że doskonale rozumie, iż Jourova mówi o praktyce obecnej koalicji rządzącej, ale jeszcze liczy, że młodzież się w tym nie połapie. Podziękował za ”przypomnienia tych podstaw jeśli chodzi o nową partię, która dochodzi do władzy”. A od 15.X/13.XII u władzy jest koalicja premiera Donalda Tuska i Czeszka kierowała te słowa pod jego adresem i adresem samego Bodnara. Bowiem Jourova była alarmowana przez obecną opozycję w sprawie siłowego i pozaprawnego przejęcie mediów publicznych, zmieniania Konstytucji uchwałami, traktowania prawa tak „jak my go rozumiemy”, aresztami wydobywczymi, rugowaniem z konkursów na granty niezależnych organizacji pozarządowych w celu budowy monopolu na posiadanie tzw. społeczeństwa obywatelskiego na własność. Uderzenie w samą istotę demokracji poprzez odbieranie legalnie wybranym parlamentarzystom immunitetów, dążenie do likwidacji największej partii opozycyjnej poprzez odebranie środków na funkcjonowanie.
Zauważył to tylko jeden z uczestników, który zapytał, czy proces odzyskiwania mediów publicznych w Polsce, po ostatnich wyborach parlamentarnych był legalny i słuszny?
Jourova przyznała, że śledziła ten proces z pewnymi obawami. „Rząd wytłumaczył to w następujący sposób: działał na podstawie dawnych decyzji Trybunału Konstytucyjnego i po prostu takich działań wymagało uporządkowanie bałaganu, który zostawił po sobie poprzedni rząd” - wskazała. Oceniła, że poprzedni rząd zniszczył media publiczne i przekształcił je w tubę partyjną. „To było dosyć oczywiste, tak więc ta sytuacja wymagała zmian” - powiedziała. Według Jourovej bardzo ważne jest, żeby w mediach publicznych pracowały osoby, które są w stanie zdobyć się na obiektywizm, będą informować obiektywnie o tym, co się dzieje, niezależnie od tego, kto jest u władzy.
„I czy sytuacja się poprawiła? Możecie mi to powiedzieć” - zapytała młodzież
„W moim odczuciu się zdecydowanie poprawiła” uspokoił ją Bodnar.
„Polska była podłym państwem”
Campus zakończyły dwa panele, oba poprowadzone przez socjolog dr hab. Karolinę Wigurę, członkinię zarządu Fundacji „Kultura Liberalna” i współkierującą portalem o tej nazwie, jako dziennikarka, Senior Fellow w Zentrum Liberale Moderne w Berlinie oraz Adiunktkę na Wydziale Socjologii UW.
Pierwszy panel nosił tytuł "Po dwóch stronach lustra - naprawa praworządności z różnych perspektyw” a zaproszonymi gośćmi byli działacze powołanej w lipcu 2017 roku Fundacji „Wolne Sądy”: Maria Ejchart (obecnie wiceminister sprawiedliwości, nieobecna z powodu choroby), adw. Sylwia Gregorczyk-Abram, adw. Paulina Kieszkowska i adw. Michał Wawrykiewicz (w 2024 zdobył mandat europosła z listy KO). Rok temu na panelu z tymi gośćmi sala pękała w szwach, tym razem przyszła garstka słuchaczy.
Wigura otwierając panel przypomniała, że wybory odbyły się pod hasłem przywrócenia praworządności. Jak to przywracanie wygląda z perspektywy gości, którzy teraz znaleźli się „pod drugiej stronie lustra” jak „Alicja w krainie czarów”? To pytanie padło po tym, jak dzień wcześniej premier Donald Tusk „przez pomyłkę” podpisał kontrasygnatę dla „neosędziego”. Ten watek przewijał się przez cały panel. Widać było, że goście byli tym skonsternowani, mimo to starali się usprawiedliwić Tuska.
- Proces wychodzenia z autokracji jest bardzo skomplikowany – zaczął Wawrykiewicz. - Najważniejsze instytucje państwa zostały podporządkowane partii. Nigdy wcześniej, nigdzie na świecie takiej sytuacji nie było, jak w Polsce, takiej zawikłanej.
Dlatego, zdaniem Wawrykiewicza, przywrócenie w pełni praworządności będzie możliwe dopiero po wyborze „naszego prezydenta”.
Gregorczyk-Abram skonstatowała, że pewne zjawiska są niezmienne i dotyczą każdego rządu, czego ona doświadcza teraz, z tym rządem, prowadząc przed TSUE 200 postępowań przeciwko Polsce a propozycje ugody tego rządu są „kompletnie niezadowalające”.
Zdaniem Kieszkowskiej „państwo podłe za PiS, wróciło do stanu państwa głupiego”, tzn. takiego, które nadal nie widzi prawa w sposób „celowościowy”, nie dba np. o chore dzieci na choroby rzadkie, a sprawy takich osób prowadzi jako prawniczka.
Uczestnicy rozgoryczeni pytali, dlaczego rząd przejął narrację PiS, np. teraz akceptuje pushbacki na granicy a imigrantów też nazywa „terrorystami”. Pytano też, czy praworządne było przejęcie mediów publicznych? Jeden z uczestników, też prawnik, nie zgodził się z Wawrykiewiczem, który wierzy Tuskowi, że z kontrasygnatą, to był błąd premiera a nie deal z prezydentem Dudą.
Wawrykiewicz dowodził „logicznie”, że to był błąd premiera a nie deal. A co do przejęcia mediów, zapewniła: „Cały proces przejęcia przebiegał całkowicie legalnie. Nie ma co do tego wątpliwości”. Natomiast goście zgodzili się z pytającymi w sprawie pushbacków, że są nielegalne.
„Na jakich wartościach zbudujemy nasz świat?”
To był tytuł ostatniego panelu na Campusie z udziałem marszałek Senatu RP Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i konstytucjonalisty, dr hab. Mirosława Wyrzykowskiego (w latach 1977-79 adiunkta w Wyższej Szkole Oficerskiej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Legionowie, kształcącej kadry na potrzeby MSW (głównie SB). W latach 2001-10 sędziego Trybunału Konstytucyjnego).
Prowadząca Karolina Wigura zapytała, gdzie dzisiaj jesteśmy pod względem wartości, prawie rok po zwycięstwie demokracji liberalnej?
Wyrzykowski zaczął od podsumowania rządów PiSu, którego konstytucyjne organy – rząd, Sejm, TK, minister sprawiedliwości – doprowadziły do tego, że jesteśmy państwem „konstytucyjne upadłym” . Nie tylko państwo prawa zostało zdruzgotane, ale też demokracja. Polska w ciągu 8 lat rządów PiSu „utraciła suwerenność, gdyż organy celowo naruszały własną konstytucję i my teraz musimy tę suwerenność przywrócić i musi to zrobić młodzież siedząca na sali”. Porównał obecny okres, do stanu państwa w 1989 roku.
Kidawa-Błońska powiedziała, że dla niej podstawową wartością jest szacunek dla drugiego człowieka. Jeśli tego szacunku nie ma, to wszystkie inne rzeczy, jak sądy, edukacja, prawa kobiet, się rozsypią.
Wigura zauważyła, że żyjemy w „fantastycznym momencie dziejowym”. W 1989 roku byliśmy państwem postkomunistycznym, a teraz – postpopulistycznym. „Jesteśmy laboratorium wychodzenia z populizmu, które będzie miało globalne znaczenie”. Jeśli wzmocnimy liberalną demokracje, to odniesiemy zwycięstwo, jeśli nie, to za 4 lata wrócą populiści. Wigura zadała w tym momencie fundamentalne pytanie:
- Czy można wychodzić z populizmu stosując metody populistyczne, czy można przywracać praworządność, naruszając zasady praworządności, czy można w imię wyższych wartości poświęcić szacunek dla drugiego człowieka?
Zdaniem Wyrzykowskiego „nie można przywrócić praworządności będąc wiernym tym normom prawnym, które nie spełniają wymogów prawa prawego”, bo w systemie PiS zawarł pułapki, np. konstytucyjną zasadę nie odwoływalności sędziów, jako gwarancji niezawisłości sędziowskiej, starając się przenieść na sędziów, co do których powołania są poważne wątpliwości. „Nie możemy być niewolnikami bezprawnego prawa. Mamy być lojalni wobec Konstytucji i prawa europejskiego”.
Kidawa-Błońska była ostrożniejsza: „Nie możemy odbudowywać państwa prawa, znowu łamiąc to prawo, tworzyć prawo bez uzgodnienia ze społeczeństwem umowy społecznej, bo to będzie grzech, który nie pozwoli nam wrócić do normalności”.
„Platformizacja” Campusu
Jakże inaczej przebiegałyby panele prowadzone przez Wigurę, gdyby np. przeciwwagą dla prof. Wyrzykowskiego był też wybitny konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski, który był krytykiem rządów PiSu. Zapytany w odbitej przez Tuska TVP Info na takie samo pytanie red. Wojciecha Szeląga, jakie zadała Wigura, tylko ostrzej sformułowane („wyobraźmy sobie kraj totalitarny, który zrzucił ten totalitaryzm i przywrócił demokrację”), odpowiedział:
„A ma pan prawo totalitarne? Mamy konstytucję. Czy konstytucja jest prawem totalitarnym? - pytał wyraźnie zdziwiony Piotrowski. - Jeśli jest demokratycznie przyjęta konstytucja w referendum z roku 1997, to ona musi być przestrzegana. I żadna teza, że "nie ma praworządności dla przeciwników praworządności", "nie ma wolności dla wrogów wolności", "nie ma demokracji dla wrogów demokracji", nie ma miejsca w demokratycznym państwie prawa. Jestem zdania, że jeśli będziemy dalej burzyli spokój społeczny w kraju naruszając prawo, to nigdy praworządności nie przywrócimy” - ocenił konstytucjonalista.
Jako pilny obserwatorów Campusów od samego ich początku, tak jak i inni, zauważyłem, że każdy kolejny jest coraz bardziej „platformiany”. W tym roku praktycznie tylko zaproszono gości z jednej opcji liberalno-lewicowej. Zarówno prowadzący, jak goście byli z tej samej „rodziny”, która sama siebie nazwała „demokratyczną” a tą drugą ochrzciła w wersji „light” jako „populistyczną”, a w wersji „hard” jako „faszystowską” (rozliczenie „faszystów” premier Donald Tuska, podczas „spowiedzi” przed prawnikami, określił jako największe w Europie, po Norymberdze i po zbrodniach w byłej Jugosławii).
Ale również uczestnicy są starannie wyselekcjonowani. Świadczą o tym największe owacje młodych ludzi na pytania rozliczające premiera Donalda Tuska z prawu ustawy o wolnej aborcji i związkach partnerskich (wrogie przyjęcie na Campusie z tego powodu Władysława Kosiniaka-Kamysza) oraz za pushbacki na granicy, a więc o sprawy, które w ostatnich badaniach opinii społecznej, zdecydowana większość Polaków umieściła na samym dole potrzeb. Za najważniejszą sprawę na pierwszym miejscu wymienili bezpieczeństwo państwa, ochronę zdrowia, edukację, stan gospodarki. Campus jest po prostu „kuźnią kadr” dla PO, obozem formacyjnym dla partyjnego narybku. I spełnia to zadanie, o czym świadczą młodzi radni a nawet młodzi posłowie z listy KO, którzy od początku są uczestnikami Campusu.
Gdyby skład uczestników był bardziej różnorodny politycznie, to ktoś zapytałby Wigurę, jak może mówić o tym, że po zwycięstwie „sił demokratycznych” weszliśmy w okres „postpopulistyczny”, skoro kampania i tzw. program „100 konkretów” pobił na głowę populizm PiSu i „demokratyczna koalicja” trzykrotnie powiększyła „dziurę budżetową” a Wyborcza napisała, że min. finansów Domański pędzi w wydatkami socjalnymi na ścianę, licząc, że PKB wzrośnie o 3,5% Jak, bez inwestycji prorozwojowych jak CPK, atom, porty itp.?
Ciekawe jak w „Kulturze Liberalnej” Wigura skomentuje wystąpienie Donalda Tuska w Senacie 10 września, na spotkaniu pt. „Drogi wyjścia z kryzysu konstytucyjnego”:
„Jeśli chcemy przywrócić ład konstytucyjny oraz fundamenty liberalnej demokracji, musimy działać w kategoriach demokracji walczącej. Oznacza to, że prawdopodobnie nie raz popełnimy błędy lub podejmiemy działania, które według niektórych autorytetów prawnych mogą być nie do końca zgodne z literą prawa, ale nic nie zwalnia nas z obowiązku działania”.
Po demokracji socjalistycznej, liberalnej weszliśmy w okres „demokracji walczącej” czyli dyktatury.
Campus nie jest „partyjny”?
- Campus nie jest przedsięwzięciem partyjnym – zapewnia Rafał Trzaskowski, wiceprzewodniczący PO, który tę imprezę organizuje wraz z posłami i ministrami PO: Barbarą Nowacką, Katarzyną Lubnauer, Sławomirem Nitrasem i Adamem Szłapką. Wśród gości roi się od posłów i ministrów PO i KO. „Pluralizm” polityczny zapewniają liderzy partii wchodzących obecnie w skład koalicji, a wcześniej „totalnej opozycji”: Włodzimierz Czarzasty i Władysław Kosiniak-Kamysz (tym razem nie pojawił się Szymon Hołownia, ale to był jego wybór).
Głównym celem Campusów była mobilizacja młodzieży do walki z „kaczyzmem” . Agitacja wyborcza była obecna praktycznie na każdym panelu. Sama Wyborcza stwierdziła podczas ostatniego Campusu: „otwierające przemówienie Trzaskowskiego przypominało miejscami wystąpienie kandydata na urząd prezydenta, szczególnie w kwestiach bezpieczeństwa i międzynarodowych”. A i „Tusk kilka razy napomknął – ‘Z Rafałem nie zginiecie, mówi się o nim, że będzie dobrym kandydatem na prezydenta’”.
Kto za to płaci?
Od pierwszego Campusu organizatorzy nie chcą podawać, ile dostali kasy? Pierwszy Campus miał ponoć kosztować 2,5 mln zł. Od samego początku Campus finansują zagraniczne fundacje, w tym roku to: Konrad Adenauer Stiftung, International Republican Institute, European Democracy Youth Network, Bloomberg Philanthropie, którzy wspierają tylko organizacje i imprezy liberalno-lewicowe. Kasę dały też spółki: Allegro, ATM Group, Meta, Uber, Mastercard, Orange, Coca Cola, McDonald, Lux Med, ADAMED, Medicover Sport.
- Jako Campus Polska nie dotknęliśmy ani złotówki z publicznych pieniędzy – zapewniała w programie „Graffiti” Barbara Nowacka. Tymczasem okazało się, że pieniądze dało „na promocję” 26 samorządów miejskich i wojewódzkich rządzonych samodzielnie przez KO lub z PSL, Hołownią i Lewicą. W „Debacie” jako pierwsi odkryliśmy, że najhojniejszy był marszałek woj. warmińsko-mazurskiego Marcin Kuchciński (PO), który dał 300 tys. zł, miasto Olsztyn rządzone przez KO dało 100 tys. zł. WP.pl ustalił, że 26 samorządów dało w sumie na Campus 936 tys. zł.
Campus, to jedyna taka impreza w Europie?
Tak twierdził Trzaskowski na inauguracji. To nieprawda. Takie imprezy dla swoich młodzieżówek organizuje każda duża partia państw UE. Całkowicie inną formułę niż Campus ma festiwal Atreju we Włoszech, który powstał oddolnie w 1998 roku, zorganizowany przez młodych ludzi ze środowisk narodowych i konserwatywnych. Napisał o nim na klubiejagiellonski.pl Kacper Kita. Włochami rządziła wówczas centrolewicowa koalicja Romano Prodiego. Pomysłodawcą był Fabio Rampelli: lider rzymskiej sekcji młodzieżówki Włoskiego Ruchu Społecznego (MSI), do której sześć lat wcześniej dołączyła 15-letnia Giorgia Meloni.
Nastolatkowie i dwudziestokilkuletni działacze spotykali się w malowniczym rzymskim parku Colle Oppio, by czytać książki filozoficzne, dyskutować o sensie życia, wspólnie oglądać wschody słońca czy po prostu poimprezować. Tam też odbywały się pierwsze edycje Atreju. Wszystko organizowała sama młodzież począwszy od organizacji noclegów a skończywszy na ściąganiu polityków i artystów. A ściągali polityków zarówno rządzących partii jak i będących w opozycji i maglowali. Na Atreju wyrośli wszyscy czołowi politycy obecnej prawicowej sceny politycznej Włoch. Podczas zeszłorocznej edycji wystąpiła premier Meloni a gościem specjalnym był multimiliarder Elon Musk.
PiS zazdrości PO Campusu i nawet w tym roku odgrażał się, że zorganizuje swój, ale po obcięciu kasy przez PKW chyba to nierealne. Przypomnę, że w Polsce były już takie oddolne zloty narodowych i konserwatywnych środowisk młodzieżowych, gdy Polską rządziła lewica i neoliberałowie. Np. od 1996 roku Wojciech Cejrowski organizował Zlot Ciemnogrodu w Osieku a Tomasz Sakiewicz zloty „Klubów Gazety Polskiej”. Wszystko to zamarło, gdy PiS doszedł w 2015 roku a „Kluby” zamieniły się w przybudówkę PiS.
Prezes nie znosi i boi się konkurencji po prawej stronie. Wyobrażacie sobie prezesa przepytywanego przez niewyselekcjonowaną przez partię młodzież na polskim Atreju?
Adam Socha
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Tekst jest przedrukiem z wrześniowego wydania miesięcznika "Debata"
Na zdjęciu: inauguracja Campusu, przemawia Rafał Trzaskowski, na scenie Barbara Nowacka, Katarzyna Lubnauer, Sławomir Nitras, Adam Szłapka, rektor UWM Jerzy Przyborowski, marszałek województwa Marcin Kuchciński i prezydent Olsztyna Robert Szewczyk (screen z YT)
Skomentuj
Komentuj jako gość