- Mamy dzisiaj potrzebę działania w kategoriach demokracji walczącej – zapowiedział premier Donald Tusk 10 września (ta data przejdzie do historii Polski) na spotkaniu w Senacie RP z prawnikami, konstytucjonalistami oraz ekspertami z zakresu ustroju państwa, by „wypracować drogi wyjścia z kryzysu konstytucyjnego”.
Na czym polega „demokracja walcząca”?
„Pewnie nie raz jeszcze popełnimy błędy albo czyny, które według niektórych autorytetów prawnych będą niezgodne albo nie do końca zgodne z zapisami prawa, ale nic nie zwalnia nas z działania każdego dnia – powiedział premier Tusk. - Nie mając sprawnych narzędzi prawnych, musimy odnaleźć w sobie siłę i determinację (…), żeby podejmować ryzyka i podejmować decyzje, które czasami będą kwestionowane”.
Na tym spotkaniu w Senacie słowa Tuska padły w obecności takich autorytetów prawniczych jak byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Zoll, Bohdan Zdziennicki, Jerzy Stępień i Marek Safjan, rzecznik praw obywatelskich w latach 1988–1992 Ewa Łętowska, obecny rzecznik praw obywatelskich Marcin Wiącek, minister sprawiedliwości Adam Bodnar, prof. Leszek Garlicki z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Warszawskiego.
Jak dotąd żaden z nich nie odniósł się do słów Tuska. To znaczy, że to chcieli od Tuska usłyszeć.
Tusk jest konsekwentny. W czasie kampanii wyborczej zapowiedział, że będzie stosował prawo „tak jak my je rozumiemy”. Po przejęciu władzy zaczął wcielać tę zasadę w życie, siłowo przejmując media publiczne, zastępując konstytucję uchwałami sejmowymi, pozbawiając posłów opozycji immunitetów. Naciskany i dopingowany przez swój elektorat, żądny zemsty na „pisiorach”, który uważa, że rozliczenia trwają zbyt wolno. Najbardziej radykalni wojownicy „Uśmiechniętej Polski”, jak prof. Maciej Górecki, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego, domagali się delegalizacji PiSu i konfiskaty jej majątku.
Pierwszy krok do tego celu został uczyniony, PiSowi odebrano dotację. Ale jesteśmy dopiero na początki drogi. Tusk, jeszcze przed konferencją prawników w Senacie, także na spotkaniu z prawnikami zapowiedział, że rozliczenie z tymi, którzy „nadużyli władzy przeciwko ludziom”, będzie największe od czasów procesu w Norymberdze i jej konsekwencji oraz rozliczeń zbrodniarzy wojennych po wojnie jugosłowiańskiej…
Przypomnę, że rozliczanie nazistów ze zbrodni ludobójstwa zakończyło się w Norymberdze wyrokami śmierci dla przywódców NSDAP oskarżonych o niewyobrażalne zbrodnie przeciwko ludzkości. Łącznie w stan oskarżenia zostało postawionych 185 osób. Na śmierć skazano tylko 12 osób. I na tym proces denazyfikacji się zakończył. Pozostali zbrodniarze nadal pełnili wysokie stanowiska w RFN, nadal byli sędziami i urzędnikami.
W PRL komuniści zgładzili tysiące patriotów, złamali życie milionom Polaków, cały naród wpędzili w nędzę. Po 1989 roku Donald Tusk był jednym z tych, którzy nie dopuścili do dekomunizacji a dzisiaj wypłacił ponad miliard złotych esbekom i przywrócił im emerytury w pierwotnej wysokości.
Za to „pisiorów” rozliczy co najmniej tak surowo jak nazistów w Norymberdze i jak Ratko Mladića skazanego na dożywocie i Radovana Karadżicia skazanego na 40 lat więzienia za zbrodnie popełnione w czasie wojny bośniackiej.
Czy porównanie ofiar nazistów oraz Mladicia i Karadżica do „ofiar” reżimu Jarosława Kaczyńskiego nie urąga ich pamięci?
Tusk ma to gdzieś. Począwszy od siłowego przejęcia TVP, PR i PAP, przez znęcanie się nad aresztowanymi ks. Michałem Olszewskim i dwoma urzędniczkami Funduszu Sprawiedliwości. Księdza oskarżono o odebranie nienależnej według prawa dotacji, urzędniczki o udział w ustawianiu konkursów. Są traktowani jak groźni przestępcy. Podczas aresztowania byli upokarzani. Ksiądz pozbawiony wody i jedzenia, kazano mu załatwiać się do butelki. Urzędniczki miały być rozbierane do naga w obecności mężczyzn; o 6 rano "wjechano" do domu Roberta Bąkiewicza byłego organizatora Marszów Niepodległości. Szukano rzekomo zdjęć uczestnika marszu sprzed sześciu lat, który miał na nim komuś grozić. Zabrano Bąkiewiczowi komputer i telefon, zastraszono jego żonę i dzieci. To metody gnojenia ludzi niemiłych władzy znane nam z PRL. Na tym tle wycofanie kontrasygnaty (podpisu) pod postanowieniem prezydenta Andrzeja Dudy, na mocy którego sędzia Krzysztof Wesołowski (zwany przez „kastę” tzw. neo-sędzią) został wyznaczony na przewodniczącego zgromadzenia Izby Cywilnej SN, to "pikuś". Tusk każdego niemal dnia udowadnia, że w walce z kaczyzmem i pisiorami "będziemy w tym bardzo konsekwentni, to będzie się dalej działo, na pewno nie skapitulujemy przed tzw. ‘obiektywnymi trudnościami’ – zapewnił Tusk.
Prezes Jarosław Kaczyński myli się komentując tuskową „demokrację walczącą", że Tusk zainspirował się Stalinem. Owszem, ale nie w tym, a w czym innym. Mianowicie wynalazkiem Stalina było zaostrzanie walki klasowej w miarę rozwoju socjalizmu. W przypadku „Uśmiechniętej Polski”, represje i bezprawne działania będą się nasilać tym bardziej, im bardziej PiS będzie słabnąć, po to, żeby zastraszyć resztę społeczeństwa, które zacznie mieć wątpliwości, czy chce żyć w państwie policyjnym.. Bo ostatecznym celem nie jest PiS, tylko dyktatura i zamordyzm, rządy bezprawia, liberalny faszyzm. Po podporządkowaniu sobie sędziów weźmie się za niezależne media.
Tusk wziął określenie „demokracji walczącej” (ang. militant democracy) od amerykańskiego politologa Karla Loewensteina, uchodźcy z nazistowskich Niemiec. Loewenstein – mając w pamięci sposób dojścia do władzy Hitlera wykorzystującego słabość Republiki Weimarskiej – podkreślał, że „demokracja nie może stać się koniem trojańskim, dzięki któremu wróg wkracza do miasta”.
Idea „demokracji walczącej” odwołuje się do pragnienia, aby bronić swoich systemów demokratycznych przed atakami od wewnątrz, przed tymi, którzy będą chcieli wykorzystać demokratyczne instytucje do jej rozmontowania. Kierując ostrze przeciwko osobom lub grupom jej wrogim chce w ten sposób wzmocnić system demokratyczny, ale dochodzi do sytuacji, że w procesie obrony swoich interesów demokracja sama staje się autorytarna.
Jak czytamy na stronie archiwumosiatynskiego,pl "mając na uwadze brutalizację życia politycznego w Polsce, istotne jest, że argumenty z koncepcji „demokracji walczącej” mogą odgrywać rolę także w kontekście stricte politycznym. Np.: gdy dochodzi do zakazu rejestracji partii, nakazu jej rozwiązania, zakazu startu w wyborach osób głoszących określone poglądy, czy przewodniczenia przez nie na wiecach etc."
Tylko że partia Kaczyńskiego przegrała, Tusk rzekomo „ocalił Republikę Weimarską", ale teraz dla utrwalenia zwycięstwa i nie dopuszczenia już nigdy więcej do przegranej swojej partii, złamie każdy przepis Konstytucji, który mu w tym będzie przeszkadzał.
Prof. Tadeusz Koncewicz w tekście w Archiwum Osiatyńskiego z 2019 roku zadaje szereg istotnych pytań:
Jak zapewnić, że obecna większość nie dokona instrumentalizacji „demokracji walczącej” do bieżącej walki politycznej, a w konsekwencji gdzie przebiega granica między dopuszczalną samoobroną systemu przed atakami jego wrogów a eliminowaniem przeciwników politycznych?
Jak nakreślić granicę dopuszczalnego działania w celu zmiany systemu konstytucyjnego państwa a niedopuszczalnym niweczeniem jego podstaw i która z propagowanych zmian jest na tyle niebezpieczna, że zagraża podstawom państwa i systemu konstytucyjnego?
Co z partiami, które krytykując system i szermując hasłami niedemokratycznymi, działają jednak w jego obrębie? A co z partiami, które swoją krytykę i potrzebę zmian chcą realizować za pomocą siły i przemocy? Czy te pierwsze powinny być akceptowane jako radykalne, a drugie delegalizowane jako ekstremistyczne?
"Nad tym wszystkim powinna się przetoczyć w Polsce szeroka i bardzo poważna debata, - pisze red.nacz OKO.press Michał Danielewski, - ale że tak się zdarzy, nie mam specjalnych złudzeń".
Alternatywa Tuska: albo ja przywrócę "ład konstytcyjny", albo zrobią to "siły zewnętrzne"
Tusk powiedział coś jeszcze na spotkaniu w Senacie RP, parafrazując gen. Jaruzelskiego ogłaszającego stan wojenny, że musiał podjąć tę decyzję, żeby ocalić pokój na świecie:
"Nie chciałbym, żebyśmy w Polsce znależli się w takiej sytuacji, że siła zewnętrzna jest potrzebna, żeby gwarantować nasz ład konstytucyjny. Byłaby to tragedia. Ale musimy znależć w sobie siłę i determinację, nie mając prawnych narzędzi. W końcu w przypadku władzy wykonawczej, za to nam płacą, żeby podejmować ryzyka i podejmować decyzje, które będą czasami przez Państwo kwestionowane. Jak tak czy inaczej dalej będę takie decyzje podejmował z pełną świadomością ryzyka, że nie będą odpowiadać kryteriom praworządności" - zapewnił Tusk
Czy ja dobrze rozumiem, że Tusk mówi, że on musi łamać prawo, żeby „przywracać ład konstytucyjny”, bo jak nie, to wjadą Niemcy i nam go przywrócą?
— Zygfryd Czaban (@CDzwoni) September 13, 2024
To jest 1:1 uzasadnienie wprowadzenia stanu wojennego przez Jaruzelskiego, tylko tam chodziło o Sowietów.
pic.twitter.com/3L7pToJone
Karolina Wigura na Campus Polska Przyszłości powiedziała, że Polska jest "globalnym laboratorium" dla liberalnej demokracji. Cały liberalno-demokratyczny świat podziwiał Tuska, że pokonał "populistów" i teraz obserwuje, czy do końca wyeliminuje "populistów" i utrzyma władzę na zawsze. Pani dr hab. Wigura oślepła i nie widzi, że jej bohater, geniusz, jej Sigma Tusk pobił w populiźmie na głowę PiS.
Różnica jest taka, że "populiści" z PiS zrealizowali obietnice wyborcze, natomiast "super-populista" jedynie kłamał. Wigura walcząca o liberalizm oślepła i nie widzi marszu Tuska ku państwu policyjnemu. Ale cóż, nie ma "wolności dla wrogów wolności", "nie ma demokracji dla wrogów demokracji", "nie ma praworządności dla wrogów praworządności". Cel uświęca środki. A to kto jest wrogiem demokracji, to my liberałowie wskażemy Tuskowi.
Oczywiście, że należy ścigać nadużycia i przestępstwa polityków PiS. Tylko, że po pierwsze już nie wierzę, że będą oni mieli szansę stanąć przed niezależnym od partii Tuska sądem i niezawisłymi od partyjniaków Tuska sędziami, po tym, jak sędziowie będą musieli wyrazić „czynny żal”, za to, że piastowali stanowiska w czasach rządów PiSu. Przypomnę, że partyjnym sędziom w czasach PRL, którzy skazywali polskich patriotów pod dyktando I sekretarzy PZPR i funkcjonariuszy SB, włos z głowy nie spadł i do dzisiaj zasiadają w Sądzie Najwyższym. Po drugie, rozliczenia są tylko zasłoną dymną i pretekstem.
Powtarzam, ostatecznym celem Tuska nie jest powsadzanie do więzień polityków-złodziei, ostatecznym celem jest zdobycie autorytarnej władzy, poza wszelką kontrolą.
Adam Socha
PS. Niemieckie poczucie humoru. W czwartek 13 września w Poczdamie Donald Tusk został uhonorowany prestiżową nagrodą M100 Media Award przyznawaną przez organizację M100 Sanssouci Colloquium za „walkę z autokracją” oraz „przywrócenie w Polsce demokracji i praworządności”.
Laudację miał wygłosić premier RFN Olaf Scholz. Okazało się jednak, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom, w Poczdamie ani Tuska, ani Scholza nie będzie, a nagrodę w imieniu polskiego premiera odbierze minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
Będzie to dla Tuska niego kolejny z wielu dowodów uznania ze strony naszych zachodnich sąsiadów, nie licząc oczywiście tych nieoficjalnych i być może także tych, o których sam Tusk wolałby nie mówić.
Przypomnijmy: wśród wielu nagród międzynarodowych, Tusk od Niemców odebrał wcześniej nagrodę Karola Wielkiego, twórcy idei Paneuropy (w 2010 r.); w 2012 r. nagrodę im. Walthera Rathenaua (przedsiębiorcy i intelektualisty, który, jak zauważył sam Tusk „nie wyobrażał sobie Polski niepodległej jako sąsiada Niemiec”); przyznawaną przez „Die Zeit” nagrodę im. Marion Dönhoff (w 2019 r.) oraz doktorat honoris causa Uniwersytetu Technicznego w Dortmundzie (w 2018 r.).
Skomentuj
Komentuj jako gość