Polskie media informują o sprawie Państwa Ewy i Roberta Klamanów – rodziców czterech dziewczynek, z których jedną odebrano im w skandalicznych okolicznościach w Szwecji, a kolejne trzy... wywieziono z Polski do Szwecji wskutek działań polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości i sądu rodzinnego. O straszliwej sytuacji rodziny informują liczne krajowe media (w tym TVP, Onet, Radio Wnet, Kanał Zero), które po raz pierwszy od lat tak zgodnie wyrażają oburzenie krzywdą rodziny.
Sprawą zajął się wicemarszałek Krzysztof Bosak, który zaprosił państwo Klaman do Sejmu na konferencje prasową a także prawnicy Ordo Iuris, którzy reprezentują rodziców w tym szokującym postępowaniu.
Wstrząsająca sprawa. W rozmowie po konferencji prasowej państwo Klaman, rodzice dzieci wywiezionych do Szwecji, powiedzieli nam, że są w posiadaniu dokumentów, z których wynika, że ich najstarsza córka odwołała swoje zeznania i chciała wrócić do sióstr, do Polski. Na tej… https://t.co/Kl2nUMoFki
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) July 26, 2024
Szwedzki urząd postanowił odebrać dzieci Polakom mieszkającym wówczas w Szwecji, ponieważ... najstarsza z córek narzekała na nadmiar obowiązków domowych i ograniczenie jej dostępu do telefonu. Zapobiegliwi rodzice wyjechali do Polski. Nie spodziewali się jednak, że w ich ojczystym kraju zaszły właśnie poważne zmiany..., i polski rząd i sądy nie stoją już po stronie polskich rodzin.
Ostatni taki poryw jedności ogarnął polskie media, gdy kilka lat temu, gdy Ordo Iuris doprowadził do udzielenia norweskiej mamie Silje Garmo i jej malutkiej córeczce azylu politycznego w Polsce. Silje była ścigana przez norweski urząd ds. dzieci Barnevernet pod rażąco błahymi pretekstami. Ta sprawa doprowadziła do międzynarodowej krytyki Norwegii oraz do serii wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Co najważniejsze, Ordo powstrzymało w ten sposób trwające od 2010 roku próby wdrożenia norweskiego modelu nadzorowania rodzin i dzieci w Polsce.
Prawnicy Ordo Iuris twierdzą, że Ministerstwo Sprawiedliwości popełniło szereg błędów a sąd rodzinny (sędzia Laura Rosińska-Litwin z Sądu Rejonowego w Nysie) nakazał wykonać szwedzki wyrok wbrew faktom i ustaleniom polskiego kuratora. Sędzia Laura Rosińska-Litwin postanowieniem z 21 czerwca 2024 r. poleciła kuratorowi przymusowe odebranie dzieci.
To także historia o bezmyślności Policji, wysyłającej 4 lipca do domu Państwa Klaman funkcjonariuszy w kominiarkach, aby z objęć rodziców wyrwać i wywieźć córeczki ubrane w same piżamki. Na koniec, to obraz klęski polskiego państwa, które bezrefleksyjnie wydało polskie dzieci szwedzkim urzędom. Tam rodzeństwo rozdzielono, a dziewczynki trafiły do trzech różnych rodzin zastępczych.
W efekcie tej serii błędów i zaniedbań jedyna nadzieja rodziny to wszczęcie przez Polskę dyplomatycznej ofensywy zmierzającej do odzyskania dzieci. To zaś nie będzie możliwe, jeżeli zabraknie społecznego nacisku na rząd.
Prawnicy Ordo po zbadaniu sytuacji państwa Klaman twierdzą, że to po prostu porządna rodzina. Nie tylko nigdy nie byli oskarżani o stosowanie przemocy domowej, ale także nie nadużywali alkoholu, nie zaniedbywali swoich dzieci. Rodzina nie była nawet uboga. Pan Robert pracuje w Szwecji na dobrym stanowisku. Warunki mieszkaniowe rodziny były więcej niż poprawne.
Jedynym powodem radykalnej interwencji szwedzkiego urzędu było zgłoszenie 14-letniej córki, która nie mogła się pogodzić z tym, że rodzice kazali jej sprzątać pokój, wyrzucać śmieci, wychodzić z psem oraz ograniczali jej używanie telefonu, bo – jak mówił ojciec –„potrafiła siedzieć 24 godziny na dobę z telefonem w ręku”.
Zarzucono też niedożywienie dzieci. W tej ostatniej kwestii warto zacytować szwedzki dokument: „uzyskano informację o tym, że nie przynoszą [dziewczynki] z domu żadnego przygotowanego jedzenia, do dyspozycji mają wyłącznie kanapki [!!!]”.
Szwedzki urząd – zamiast rzetelnie i obiektywnie przeanalizować całą sprawę – bezkrytycznie przyjął za pewnik słowa zbuntowanej nastolatki, która twierdziła, że jest w domu źle traktowana.
Gdy Pan Robert przekonywał jedną z urzędniczek, że córka kłamie, usłyszał od niej, że „dzieci nigdy nie kłamią”. Gdy jednak dziecko wycofało się ze wszystkich zarzutów wobec swoich rodziców i błagało o powrót do mamy i taty – szwedzka machina urzędnicza była na to zupełnie nieczuła. Urzędnicy zabrali 14-latkę do pieczy zastępczej, a rodziców zapytali... czy oddadzą pozostałe 3 córki dobrowolnie! Gdy rodzice powiedzieli, że tego nie zrobią, zostali poinformowani, że urząd będzie o to wnioskował do sądu.
Przerażeni rodzice podjęli dramatyczną decyzję o pilnym powrocie do Polski, by młodsze córki nie podzieliły losu starszej siostry. Po zapewnieniu bezpieczeństwa młodszym córkom, chcieli zająć się odzyskaniem najstarszej. Gdy dotarli do Ojczyzny spotkało ich jednak coś, czego nigdy się nie spodziewali.
Do ich polskiego domu weszli funkcjonariusze policji (w kominiarkach!) i wyprowadzili przerażone dzieci. Policjanci nie pozwolili dzieciom się nawet przebrać. Następnego dnia wieczorem dzieci były już w Szwecji...
Niestety, rodzina zgłosiła się do prawników Ordo Iuris dopiero po wywiezieniu dziewczynek do Szwecji. Choć sytuacja rodziny jest bardzo trudna, a nasze możliwości prawne są ograniczone, to robimy wszystko, by dziewczynki wróciły do domu. Przede wszystkim, naszymi analizami wykazaliśmy skalę błędów Ministerstwa Sprawiedliwości, sądu i Policji. To właśnie urzędnicy polskiego ministerstwa skierowali sprawę do sądu, chociaż sami mieli poważne wątpliwości co do zasadności szwedzkiego orzeczenia. Przesłali zresztą do Szwecji pozytywne sprawozdanie polskiego kuratora rodzinnego, który chwalił rodzinę i opiekę nad córkami. Jednak ministerstwo nie odmówiło wykonania szwedzkiego wyroku, a jedynie... prosiło szwedzki urząd o „rozważenia ewentualnego wycofania wniosku” o wydanie dzieci.
Gdy Szwedzi swój wniosek podtrzymali (argumentowali to tym, że w Szwecji czeka już na nich rodzina zastępcza) urzędnicy ministerstwa... po prostu odpuścili walkę o dobro własnych obywateli i skierowali sprawę do sądu. I to pomimo tego, że w tym przypadku rodzice legalnie przeprowadzili się do Polski, bo w chwili przeprowadzki przysługiwała im pełna władza rodzicielska i nie mieli zakazu opuszczania kraju, a orzeczenie, na podstawie którego Szwecja domagała się wydania dzieci zapadło gdy rodzina była już w Polsce.
W efekcie decyzji polskiego rządu i sądu, rodzice mają dzisiaj ograniczony kontakt z własnymi dziećmi i nie wiedzą nawet, gdzie dokładnie się znajdują, bo szwedzkie władze zarządziły, by tę informację przed nimi utajnić. U ich najmłodszej córki zdiagnozowano Zespół Aspergera, który jest formą autyzmu. Rodzice boją się, że „jak ona się zamknie w sobie, to już żaden terapeuta jej nie pomoże”.
Przede wszystkim, naruszona została Konstytucja RP, która obliguje organy państwowe do zapewnienia ochrony praw dziecka. Dziecko, o ile to możliwe, powinno być w toku postępowań wysłuchane. W niniejszej sprawie fundamentalne znaczenia ma zaś postawa najstarszej córki, która przyznała, że jej donos na rodziców był fałszywy. Dziewczynka wystąpiła nawet w materiale filmowym w Kanale Zero, nagranym za pośrednictwem komunikatora internetowego. Cała sprawa więc, od początku, zasadza się na kłamstwie nastolatki, wypowiedzianym w ramach rewanżu na wymagających, wychowujących dzieci twardą ręką rodziców, co wszakże nie jest żadną zbrodnią.
Elementarzem działania sądów opiekuńczych jest próbowanie umieszczania dzieci w pierwszej kolejności w pieczy zastępczej wśród bliskich. Nawet jeżeli sąd uznał, że wskazane jest odebranie rodzicom dzieci, winien najpierw zbadać, czy nie można ich umieścić w rodzinie. Nie zrobił tego, choć w tym przypadku gotowość do podjęcia opieki nad dziećmi zgłaszają wujek i ciocia dziewczynek, mieszkający w Polsce.
Takie działanie sądu stanowiło brutalne podeptanie zapisów Konwencji o prawach dziecka z 20 listopada 1989 r. Jest to obowiązujący akt prawny, którym można „przelicytować” wspomniane już Rozporządzenie Rady (UE) 2019/1111. Prawo to nie matematyka, podlega ono interpretacji. Nie mówiąc już o tym, że samo rozporządzenie, jak zostało powiedziane, nie jest bynajmniej jednoznaczne przy wyznaczaniu jurysdykcji organów państwa członkowskiego.
Kompletnie niezrozumiałe jest też wydanie dzieci Szwecji przed rozpoznaniem odwołania złożonego przez rodziców. Sędzia miała narzędzie prawne, by pozostawić dzieci w Polsce do czasu rozpoznania odwołania. Teraz, gdy dzieci są w Szwecji, nawet korzystne dla rodziców rozpoznanie zażalenia nie musi sprawić, że dzieci do nich wrócą, bo Szwedzi nie mają żadnego obowiazku prawnego respektować takiego orzeczenia. W gruncie rzeczy, jeśli sądzić po skutkach, takie działanie sędzi Rosińskiej-Litwin prawdopodobnie pozbawiło rodziców prawa do sprawiedliwego procesu, które gwarantuje art. 45 ustawy zasadniczej.
Kodeksem karnym w matkę
Ale to jeszcze nie wszystko. Okazuje się, że sędzia zainicjowała… postępowanie karne wymierzone w matkę dzieci. Ta bowiem nie chciała wydać dokumentów dzieci funkcjonariuszom publicznym, działającym na podstawie postanowienia sądu (prawdopodobnie chodzi o kuratora). Dla pani Rosińskiej-Litwin działanie zrozpaczonej kobiety, która nie chciała wspomagać czynności zmierzających do zabrania jej dzieci, nosiło znamiona przestępstwa z art. 276 kk, czyli ukrywania dokumentów. Czyn taki zagrożony jest karą do 2 lat pozbawienia wolności. Ta żałosna, groteskowa sprawa stanowi świetne podsumowanie dotychczasowych działań nyskiego sądu.
Dlatego kolejnym krokiem pomocy rodzinie jest wywarcie nacisku na polski rząd, by naprawił swój błąd, uznał wadliwość wykonania szwedzkich decyzji i podjął interwencję na poziomie dyplomatycznym.
W tym celu nagłośnienia sprawy Ordo uruchomiło internetową petycję „Oddajcie Polskie Dzieci”, którą tłumaczy właśnie na język angielski i szwedzki.
(źródło Ordo Iuris, radio Wnet)
Skomentuj
Komentuj jako gość