Wyobraź sobie taką sytuację: zapraszasz gości, żeby część z nich publicznie znieważyć i opluć. Przybywają w dobrej wierze nie mając pojęcia, co im gotujesz. Parodiujesz na ich oczach świętą dla nich „Ostatnią Wieczerzę” Leonarda da Vinci, osadzając w miejscu Chrystusa obiektywnie rzecz biorąc grubą lesbijkę, a zamiast apostołów ustawiasz softporno-dziwadła z małomiasteczkowego cyrku.
Podtykasz to gościom pod oczy i każesz oglądać, czy chcą czy nie chcą, chociaż zaprosiłeś ich na coś zupełnie innego. Bałamutnie kłamiesz, że to wcale nie o „Ostatnią Wieczerzę” chodzi, a jeżeli zauważą oczywisty fakt, że lesbijka jest puszysta, to masz ich (!), bo przecież zastawiłeś prymitywną, acz skuteczną pułapkę: nie wolno pod żadnym pozorem twoim znieważanym gościom powiedzieć nic o gabarytach pani, bo wtedy są faszystami, a ich nietolerancja może doprowadzić do komór gazowych. Sprytne, prawda?
Jak ofiary stają się „agresorami”
Opluwani mogą zauważać tylko to, na co oświeceni gospodarze pozwolą, a biorącą świadomy udział w bluźnierstwie ciałopozytywną osobopostacią mogą się ewentualnie zachwycać. Kto powie, że gruba, ten faszysta. Ponieważ znieważeni oczywiście czują się znieważeni, (bo jak do cholery mają się czuć?) wytaczasz przeciw nim dodatkowe działa, że niczego nie rozumieją, bo są prostakami, ignorantami i powtarzasz, że oczywiście faszystami. Ślina, która spadła na ich twarze, była bowiem śliną oświeconej tolerancji, ewidentne szydzenie z ich wiary, wcale nie było szydzeniem z tego, co dla nich najświętsze, tylko wielokontekstowym osadzonym w dziełach antycznych różnorodnym sensem, którego nie rozumieją, bo są głupi.
Tak w skrócie Francuzi potraktowali chrześcijan otwarciem Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Ja rozumiem, że paryska zdegenerowana bohema ma wewnętrzny palący przymus taplania się w brzydocie, eksponowania, jako odkrycie stworzeń typu baba z brodą, prymitywnego naigrywania się z sacrum, bo są to ludzie w trakcie dożywotniego dojrzewania. Natomiast nie rozumiem, kto tym kabaretowym cudakom pozwolił wystawić to obrzydliwe widowisko dla miliardów ludzi, widowisko, które powinno w zamyśle jednoczyć, pokazać szlachetne idee olimpizmu, piękno ludzkich ciał i rywalizacji.
Obsceniczne widoki na Francję
Tymczasem narażono nas między innymi na naturalistyczny widok pani z odciętą głową i szyją prosto od rzeźnika. Bynajmniej nie tylko moim zdaniem trzeba być dewiantem, żeby to wymyślić, dewiantem, żeby pozwolić to zrealizować i dewiantem, żeby się podobało. W przestrzeni publicznej, po tym obrzydliwym francuskim faulu pojawiły się pytania, czemu autorzy widowiska nie pozwolili sobie na żarty z islamu czy judaizmu? Odpowiedź wydaje się prosta: wówczas Paryż mógłby stanąć w płomieniach i kilka głów mogłoby polecieć wcale nie metaforycznie.
Tymczasem chrześcijanie już się przyzwyczaili – można ich bezkarnie obrażać. „Chciałbym, żeby chrześcijanie mieli w sobie tyle siły i determinacji co Żydzi i muzułmanie w obronie swoich wartości. Chciałbym, żeby tchórzliwa hołota przed podpaleniem kościoła, miała ten sam strach w oczach, kiedy pomyślą o konsekwencjach zadarcia z muzułmanami.” – napisał na portalu X łódzki Żyd Jarosław Papis. Też bym chciał. Jeden sponsor wycofał się z powodu obrażania chrześcijan, MKOl wydał jakiś bełkoczący komunikat, że nie chcieli, a ci którzy poczuli się obrażeni niech przyjmą przeprosiny. W sumie lepiej, żeby już chyba nic nie mówili.
Obrońcy komuny
Przy okazji my w Polsce dowiedzieliśmy się, jakie są prawdziwe wartości, których trzeba chronić. Taką wartością jest komunizm. Redaktor Przemysław Babiarz komentując otwarcie Igrzysk pozwoilił sobie na oczywistą interpretację naiwniutkiej piosenki Lenonna “Imagine”. Słysząc ją na ceremonii otwarcia red. Babiarz skomentował: “Świat bez nieba, narodów i religii. To jest wizja pokoju, który ma wszystkich ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety.” TVP zareagowała prawie natychmiast zawieszając dziennikarza i argumentując owo zawieszenie kuriozalnie, a mianowicie nazywając komentarz Babiarza skandalicznym. Dlaczego argumantacja TVP była kuriozalna? Ponieważ sam Lenonn tak właśnie mówił o swojej piosence: „Imagine”, które mówi: Wyobraź sobie, że nie ma już religii, nie ma już kraju, nie ma już polityki”, jest praktycznie manifestem komunistycznym, mimo że nie jestem szczególnie komunistą i nie należę do żadnego ruchu.”
No cóż… Trudno oprzeć się wrażeniu, że nie chodzi tu o żadną prawdę, ale o po prostu swoistą obronę komunizmu. Przed nami naprawdę burzliwe czasy albo Europa będzie mieć w swoim sercu chrześcijańskie wartości, które pozwoliły kwitnąć, albo nie będzie Europy, jaką znamy.
Sławomir Jastrzębowski
Skomentuj
Komentuj jako gość