Taka jest wymowa wywiadu, którego udzielił „Wyborczej” prof. Paweł Machcewicz pt. "Nie cofniemy zmian w MIIWŚ. I nigdy nie ulegniemy naciskom polityków. Żadnych!" Prof. Machcewicz to pierwszy dyrektor i współtwórca Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, historyk rekomendowany przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego do rady muzeum. Wywiad jego jest odpowiedzią na żądanie wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza natychmiastowego przywrócenia na wystawie głównej, usuniętych z niej fragmentów ekspozycji, przez nowego dyrektora prof. Rafała Wnuka, portretów rtm. Witolda Pileckiego, o. Maksymiliana Kolbego, a także wieloformatowej fotografii rodziny Ulmów.
Na wieść o usunięciu nocą portretów polskich heroicznych bohaterów, znanych i uznanych na całym świecie, setki gdańszczan przybyło protestować pod Muzeum, mimo deszczu.
Na filmie z tego protestu młode dziewczyna mówi:
„To usunięcie oznacza skazanie naszych bohaterów na zapomnienie, a te postacie powinny być filarami, na których buduje się polską tożsamość narodową, polską historię”.
To co jest oczywiste dla nastolatki, w oczach prof. Machcewicza jest zbrodnią, bo bohaterowie stali się dla „pisiorów” parawanem, za którym chcieli ukryć prawdziwe, ohydne oblicze Polek i Polaków. I teraz on ten „parawan” usunął.
Dr Karol Nawrocki, dyrektor Muzeum za PiS, obecny na tym proteście, zwrócił uwagę na to co łączy tych trzech bohaterów: Pileckiego. Ojca Kolbego i rodzinę Ulmów – ich głęboka wiara w Boga, która objawiła się w ich w ich ofierze z własnego życia dla ratowania innych ludzi.
Gorąco polecam komentarz Krzysztofa Stanowskiego w Kanale Zero do tego wywiadu Machcewicza, pod którym się podpisuję.
Stanowski przyznaje, że na początku informacja o usunięciu portretów go nie poruszyła. Ot, zdjęli portrety, które dodały do wystawy „wredne pisiory”. Jednak po przeczytaniu wywiadu z Machcewicze dotarło do niego, o co tu naprawdę chodzi.
Ojciec Kolbe - antysemita
Stanowski cytuje wypowiedź Machcewicza na temat świętego ojca Maksymiliana Kolbe:
„Dodanie ojca Kolbego, jakieś wyróżnienie go, uważamy za element swoistej konfesjonalizacji wystawy. Duża część zmian, które wprowadzono po usunięciu z muzeum jego twórców, polegała właśnie na dodawaniu na siłę wątków religijnych”.
- Kiedy podkreślamy jakiego wyznania były osoby, które zginęły, to nie jest na siłę, a jak podajemy, jakiego był wyznania ktoś kto kogoś uratował, to jest „na siłę” ?– pyta Stanowski i cytuje dalej Machcewicza:
„Jak wiadomo, Maksymilian Kolbe był w latach 20. i 30. gorliwym antysemitą. Jako wydawca katolickich pism o ogromnym nakładzie, takich jak „Rycerz Niepokalanej" czy „Mały Dziennik", publikował i sam pisał niezwykle jadowite, antysemickie teksty. Tymczasem na wystawie zostało to pominięte, a ten niewygodny temat załatwiono poprzez kuriozalny eufemizm, że ojciec Kolbe „ewangelizował Żydów".
Stanowski przypomina sylwetkę ojca Kolbe, uznanego za świętęgo, który oddał w Auschwitz życie za więżnia Franciszka Gajowniczka (1901-1995).
Pod koniec lipca 1941 roku uciekł jeden z więźniów z bloku o. Kolbego w obozie zagłady Auschwitz. Wściekły komendant nakazał zwołać na plac cały blok i co dziesiątego wytypowanego przez siebie więźnia skazał na śmierć głodową, w specjalnie na to przygotowanym bunkrze. Wśród przeznaczonych na śmierć znalazł się Franciszek Gajowniczek. Nieszczęśliwy westchnął, że musi opuścić żonę i dzieci. Usłyszał to ojciec Kolbe. Wtedy stała się rzecz, która zdumiała katów.
O. Kolbe wyszedł z szeregu i stanął przed oficerami. Cała świta, która dokonywała selekcji, wszyscy stali i patrzyli po sobie, nie wiedzieli, co robić. Wreszcie opamiętał się kierownik obozu Fritzsch i wściekły, zapytał swojego zastępcę:
– „Was will dieses polnische Schwein?” (Czego chce ta polska świnia?).
Zaczęli szukać tłumacza, ale okazało się, że tłumacz jest zbędny. O. Maksymilian w postawie na baczność odpowiedział spokojnie po niemiecku:
– „Ich will für ihn sterben” (Chcę umrzeć za niego)
i wskazał lewą ręką na stojącego obok Gajowniczka. Padło kolejne pytanie:
– „Wer bist du?” (Kim jesteś?)
– „Ich bin polnischer katholischer Priester” (Jestem polskim księdzem katolickim.)
Kapitan SS, który zawsze zwracał się do więźniów przez wulgarne „ty”, zwrócił się do o. Maksymiliana per „pan”:
– „Warum wollen Sie für ihn sterben?” (Dlaczego pan chce umrzeć za niego?)
O. Maksymilian odpowiedział:
– „Er hat eine Frau und Kinder” (On ma żonę i dzieci.)
Po chwili esesman powiedział:
– „Gut” (Dobrze).
Ojciec Kolbe trafia do bunkra głodowego. Po 2 tygodniach bez jedzenia i picia, nadal żyje, więc wstrzyknięto mu dawkę fenolu. W wigilię Wniebowzięcia Matki Bożej, 14 sierpnia 1941 roku umiera.
- Ale dla Machcewicza był przede wszystkim antysemitą – komentuje Stanowski, - i to nieważne, że w klasztorze w Niepokalanowie schronienie znalazło 1500 Żydów. Nie ważne, że pod koniec 1940 roku ukrywano rodzinę Wisenthalów, za co aresztowano 7 zakonników, nieważne, że zachowały się świadectwa z obozu, jak Sigmunda Gorsona (1925-1994):
„Czy poznałeś bł. Maksymiliana Kolbego? - pyta Richard Cowden, autor wywiadu z Gorsonem.
S. GORSON: Trzymałem go w ramionach. Był... wszystkim dla mnie. Był pokornym polskim zwyczajnym księdzem, dla mnie azylem, był ucieczką od szaleństwa. Wziął na siebie szczególną troskę o mnie, bo moi rodzice nie żyli. Od czasu jak straciłem rodziców, straciłem wiarę w Boga, on mi ją przywrócił. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są żydami czy katolikami, czy z jeszcze innych religii, on kochał ludzi i dawał miłość. Nic innego jak miłość. Wielokrotnie głaskał mnie po głowie, bo byliśmy całkowicie ogoleni. Był schronieniem przed szaleństwem. Otoczył nas opieką jak pisklęta. Oddawał swoje jedzenie, małe jedzenie, które otrzymywaliśmy, dwa razy dziennie. Przeciętny Amerykanin nie zdaje sobie sprawy, nawet katolicy nie zdają sobie sprawy z jego istnienia, jego wielkości. Oddał swoje jedzenie. Nauczył mnie tak wielu rzeczy. Jego usta spuchły z głodu, ale zawsze się uśmiechał, zawsze był wesoły, jako jedyny. Bóg przemawiał przez niego. Wierzę, że modlitwy Ojca Kolbego absolutnie mnie uratowały. Do dziś modlę się do niego. Całym sercem wierzę w jego moc, jego bliskość z Bogiem.
R.C. Niedawno pojawiło się niemieckie czasopismo, które oskarżyło bł. Maksymiliana o antysemityzm na tej podstawie, że jedna z jego publikacji wydaje się zawierać rzekomo antysemickie treści. Czy ma to jakieś uzasadnienie?
S. GORSON: Och, nie żyłbym dzisiaj, gdyby nie Ojciec Kolbe. To ohydne oskarżenie. Nie chcę wszczynać nawet na ten temat dyskusji, jednak coś ci powiem. Wymyślili najbardziej haniebne ataki na Kościół katolicki. Niesławna sztuka była ostatnio na Broadwayu, zatytułowana "Deputowany", oskarżająca Kościół katolicki o pomoc i podżeganie w zabijaniu Żydów. To nieprawda i pojechałem do Nowego Jorku, żeby powiedzieć to autorowi tej brzydkiej sztuki. Ludzie w Ameryce nie mogą tego zrozumieć. Dwukrotnie uciekłem z obozów koncentracyjnych, kiedy nas przenoszono, i ukrywałem się z innymi żydowskimi dziećmi w klasztorach i seminariach. A zakonnice, które nam pomogły, zostały brutalnie zgwałcone i zabite. Jak ktokolwiek może mówić takie rzeczy? Kościół katolicki w Polsce pomagał nam nieustannie, a Ojciec Kolbe uratował mnie osobiście. Nie rozumiem, jak ludzie mogą mówić takie rzeczy.
- Wspomnienie Żyda jest dla Machcewicza nieważne – mówi Stanowski. - Najważniejsze dla niego jest to, że w wydawnictwach prowadzonych przez o. Kolbego w latach 20. i 30. ukazywała się publicystyka osadzona w tamtych czasach i realiach. (W Polsce żyła największa na świecie diaspora żydowska, która nie chciała się asymilować, integrować z Polakami. W Polsce przedwojennej miliony Polaków żyło w skrajnej biedzie i na tym podłożu rosła niechęć do Żydów postrzeganych jako konkurencja – przypis A.Socha). Był w związku z tym sceptyczny wobec Żydów. Pisał: „Niechciałbym wzbudzić nienawiści do nich w czytelnikach i tak nastawionych do nich wrogo, na ogół więcej bym się starał o rozwój polskiego handlu i przemysłu niż piętnował Żydów”.
Stanowski przyznaje, że ojciec Kolbe miał też gorsze teksty, które wówczas były czymś powszechnym. To nie za jego teksty a za jego postawę w Auschwitz, Anglicy w Opactwie Westminsterskim, miejscu koronacji królów i królowych angielskich, umieścili rzeżbę Maksymiliana Kolbego jako jednego z największych męczenników XX wieku.
- Mam wrażenie, że ci ludzie (Machcewicz et consoretes) oczadzieli – mówi wzburzony Stanowski. - Ktoś im musi przemówić do rozsądku. Może ktoś z ich obozu politycznego, może Roman Giertych. Jego dziadek Jędrzej tak napisał o ojcu Kolbe:
„Chcę podkreślić, że ojciec Kolbe z pewnością nie był wrogiem Żydów, ani w szczególności rasowym czy zoologicznym antysemitą. Widział on w Żydach dusze stworzone przez Boga, za które się modlił i którym chciał przyjść z pomocą, gdy byli w potrzebie”.
- Nie wiem, jak my będziemy opowiadać historię Polski za kilkadziesiąt lat, jeśli my dzisiaj robimy sobie takie rzeczy? - pyta Stanowski. - Czasami mam wrażenie, że naszym celem jest takie żonglowanie prawdą, półprawdami i kłamstwami, żeby na sam koniec Polacy nie czuli do swojej Ojczyzny niczego więcej niż pogardy żeby myśleli, że tu było jakieś epicentrum zła.
Przydałoby się badanie, czy istnieje drugie takie państwo na świecie, które z taką zajadłością walczy o jak najgorszą wersję swojej własnej historii? - mówi wstrząśnięty Stanowski.
Rodzina Ulmów na wystawie „fałszowała rzeczywistość historyczną”
Jak Machcewicz uzasadnił usunięcie portretu rodziny Ulmów, którzy ukrywali wielu Żydów i zostali za to rozstrzelani w 1944 roku wraz z dziećmi?
„Dodanie rodziny Ulmów do tej opowieści w formie, w jakiej zrobiła to dyrekcja mianowana przez polityków PiS, fałszuje rzeczywistość historyczną.- jednoznacznie sugeruje, że postawa Ulmów była udziałem większości polskiego społeczeństwa. Sam tytuł tej instalacji „Polacy wobec Zagłady" ma za zadanie przekazać, że ogromna większość Polaków pomagała Żydom i była gotowa dla nich do ogromnych poświęceń, łącznie z ofiarą życia. A jak dowiodły badania, szczególnie prowadzone w ciągu ostatnich dwudziestu paru lat, ci, którzy pomagali, stanowili garstkę.
Byli to niezwykle odważni ludzie, których trzeba uhonorować i o nich pamiętać — zresztą mają miejsce na naszej wystawie — ale przekaz, który próbowano zaprezentować, umieszczając tam rodzinę Ulmów, po prostu nie jest prawdziwy. (…) Pokazaliśmy także przykłady denuncjowania i zabijania Żydów przez Polaków”.
- W Gdańsku powstało Muzeum, które na skutek interwencji złych pisiorów, mogłoby posłużyć do tego, że ktoś by pomyślał, że Polacy podczas II wojny św byli dobrzy – drwi Stanowski. - Na szczęście na skutek odpisowienia tej wystawy, będziemy wiedzieć, że Polacy też zabijali i denuncjowali. Nie dopuścimy do sytuacji, by Polacy pomyśleli o sobie pozytywnie.
Stanowski cytuje dalej Machcewicza:
„Fałsz zawierały już same opisy zawarte w tej instalacji. Podano tam na przykład informację, że tylko w okupowanej Polsce groziła kara śmierci za pomoc Żydom. Tymczasem każdy szanujący się historyk wie, że Niemcy stosowali karę śmierci wobec pomagających Żydom także w Jugosławii i na okupowanych terenach Związku Radzieckiego”
I komentuje:
- Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, najwyższe odznaczenie, jakie może dostać nie-Żyd od Żyda, za ratowanie w czasie Holocaustu. Polacy - 7232 osoby odznaczone, Serbowie - 139, Chorwaci- 130, Słoweńcy - 29. Stanowski dodaje:
- Dlaczego my na siłę mamy pokazać, że w niczym nie jesteśmy lepsi? Dlaczego na siłę musimy sobie znaleźć powód do wstydu? Polska była ofiarą, Polacy byli ofiarami II wojny światowej. Nie wszyscy byli bohaterami, ale było wielu bohaterów. Dlaczego chcemy ukrywać bohaterów i zasłaniać ich tymi, którzy nie byli bohaterami? Każdy kraj na pierwszy plan wysuwa tych, którzy byli w czymś dobrzy, stanowili inspirację. To tak jakby w muzeum historii piłki nożnej nie umieścić Bońka i Lewandowskiego, żeby ktoś nie pomyślał, że Polacy kiedyś potrafili grać w piłkę. Rodzina Ulmów mogłaby stworzyć wrażenie, że nie byliśmy takimi ch…..i, za jakich ma nas prof. Machcewicz. To mu przeszkadza i on teraz nie pozwoli, żeby ich przywrócić, że po jego trupie!
Pilecki w garniturze
„Rotmistrz Pilecki na wystawie był, jest i zostanie – zapewnia Machcewicz. - Pojawia się w części sali poświęconej obozom koncentracyjnym, w której zaprezentowana jest opowieść o ruchu oporu w Auschwitz. Tymczasem dodano tam na ścianie wielkoformatową fotografię rotmistrza w garniturze, pochodzącą z zupełnie innej epoki. Cywilny Pilecki, jeszcze przed uwięzieniem, jest tu niepotrzebny, rozbija narrację artystyczną, zastosowaną przez twórców wystawy, by opowiedzieć właśnie o obozach koncentracyjnych”.
- Czyli wg Machcewicza rtm Pilecki miał gdzieś tam mignąć – komentuje Stanowski. - A potem „pisiory” go za bardzo wyeksponowali. W Hollywood, gdyby był Amerykaninem, każdy aktor chciałby zagrać Pileckiego. Ale po co my mamy eksponować w polskim muzeum takiego bohatera w skali świata, który zdobył się na najwyższy heroizm? Taki człowiek ma mieć godne miejsce w polskim muzeum?!
Machcewicz oburzony na wicepremiera Kosiniaka-Kamysza
„Ze zdumieniem przyjmuję to, że minister Kosiniak-Kamysz wpisuje się w schemat działań poprzedniej władzy, który polegał na wywieraniu nacisków na historyków i muzealników. Takie działanie nie mieści się w logice demokratycznego państwa. To niegdyś pod rządami komunistów pierwsi sekretarze albo ludzie z wydziału kultury KC PZPR wskazywali, co ma się znaleźć w konkretnych filmach, książkach czy wystawach. Także państwo PiS – przypomnę – ograniczało swobodę twórczości, a także autonomię kultury.
Tym bardziej że nie pamiętam, by lider PSL-u krytykował w 2017 roku decyzję polityków PiS, którzy usunęli nas z MIIWŚ. Nie przypominam też sobie, by protestował, kiedy PiS-owscy nominaci dokonywali zmian w wystawie w duchu partyjnej polityki historycznej. Nie wypowiadał się też w obronie autonomii kultury czy nauki”.
- Pan mówi o nominatach pisowskich? - pyta Stanowski. - To niech pan i siebie określi jako nominata peowskiego. Był pan przez lata doradcą Donalda Tuska, jest pan z jego politycznego nadania. Różnica między wami jest taka, że tamci dostawiali w Muzeum bohaterów a pan ich wystawia.
- Człowieku, to jest państwowe muzeum, za które odpowiada minister kultury. Jak sobie zrobisz prywatne, to możesz w nim mówić, że ojciec Kolbe był złym człowiekiem a Polacy ganiali za Żydami z widłami. Gdzie my się chcemy znaleźć za lat 50? Jako współodpowiedzialni za II wojnę światową?
Panie Krzysztofie, my już staliśmy się współodpowiedzialni.
Niemiecka polityka historyczna, zaraz po klęsce w 1945 roku, wdrożyła plan zdjęcia z Niemców odpowiedzialności za zbrodnie ludobójstwa. To był bardzo przemyślany i długofalowy program. Nie żałowano pieniędzy na korumpowanie zachodnich historyków, dziennikarzy i twórców.
To dzisiaj wydało owoce. Prezydent Barack Obama mówi o „polskich obozach śmierci”. Badania socjologiczne na kanadyjskich uczelniach pokazały, że studenci są przekonani, że wojnę rozpętali naziści, a kim byli naziści? Polakami.
Dzisiaj przywódcy Niemiec mówią, że Niemcy też byli ofiarami nazistów a Polacy są współodpowiedzialni za Holocaust. Dzisiaj, podczas wizyty kancelarza Niemiec Olafa Scholza, to samo powtarza polski premier Donald Tusk, mówiąc, że oba narody były ofiarami (w domyśle, trudno więc, żeby jedna ofiara drugiej płaciła jakieś reparacje).
W tę narrację wpisała się też część polskich naukowców, bo to się zwyczajnie opłaci. Przekonał się o tym Jan Tomasz Gross. Jego książka „W czterdziestym nas Matko na Sibir zesłali... – wybór osobistych relacji polskich obywateli uwalnianych z obozów i ze zsyłki w głąb ZSRR” w USA przeszła nie zauważona, bo kogo w Stanach mogło obchodzić cierpienia jakichś tam Polaczków, przedmiot "polish jokes", którzy nie wiadomo nawet gdzie żyją?
Dopiero jego książka „Sąsiedzi” stała się światowym bestsellerem. Oskarżył w niej mieszkańców Jedwabnego o spalenie w stodole swoich żydowskich sąsiadów 10 lipca 1941 roku, w oparciu o zeznania kilku osób, które w czasie pogromu albo nie byli w Jedwabnem, albo ich przyznanie się w procesie po wojnie o współudział w tej zbrodni, zostało wymuszone torturami w śledztwie prowadzonym przez UB. Na Grossa posypały się nagrody i zaproszenia.
Ci naukowcy oraz działacze tzw. "opozycji demokratycznej" w PRL (optowali za "socjalizmem z ludzką twarzą" w ramach obozu komunistycznego i zwalczali organizacje, dla których celem było odzyskanie niepodległości Polski, jak KPN czy ROPCiO), często z rodzin funkcjonariuszy stalinowskiego aparatu władzy, wystosowali list w obronie decyzji dyrektora Muzeum, prof. Wnuka, który w Radio Gdańsk polskich bohaterów-męczenników z czasów niemieckiej okupacji porównał do… Myszki Miki i Supermena.
Wyobraźmy sobie bitwę pod Grunwaldem, gdzie miłośnik jakichś kreskówek wrzuca Supermana albo Hołd Pruski, gdzie ktoś namalowuje Myszkę Miki, bo uważa, że Myszka Miki powinna pasować. Tego typu działania mamy na tejże wystawie i tak, potwierdzam, tego rodzaju Myszki Miki, tego rodzaju Supermeny będziemy starali się z całej opowieści wyczyścić
— stwierdził w Radiu Gdańsk prof. Rafał Wnuk.
Wśród sygnatariuszy listu jest prof. Robert Traba, historyk z Olsztyna, który żarliwie walczy o pozostawienie w centrum miasta Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej. W liście pochwala usunięcie portretów polskich bohaterów.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość