W programie "Stan wyjątkowy" Andrzej Stankiewicz ujawnił, że o śmierci żołnierza 21-letniego Mateusza Sitka dowiedział się z wiarygodnych źródeł wiele godzin przed tym, gdy oficjalnie o tym powiadomiono. I postawił tezę, że szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz "albo mówił nieprawdę, albo nie wiedział". W sieci od czwartku 6 czerwca krążą opinie, że władze chciały podać informację o śmierci zołnierza dopiero po wyborach.
29 maja wiceminister obrony Cezary Tomczyk poinformował, że stan jest ciężki i że "walczy o zdrowie i życie". Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych uspokaja jednak - z informacji z godziny 6.30 wynika, że choć jest w stanie ciężkim, jego stan lekarze określają jako stabilny.
Przed południem 6 czerwca szef MON, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz podał, że żołnierz został przewieziony ze szpitala w Hajnówce do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Stan rannego cały czas był bardzo ciężki. Po południu poinformowano, że żołnierz zmarł.
Tego samego dnia w mediach społecznościowych serię pytań do premiera Donalda Tuska skierowała była minister zdrowia, poseł PiS Katarzyna Sójka.
"Panie premierze Donaldzie Tusku, czy prawdą jest, że już kilka dni temu, gdy wasze media informowały o stabilnym stanie zdrowia tego dzielnego żołnierza, stwierdzona została śmierć jego mózgu? Czy prawdą jest, że organy wewnętrzne już od kilku dni nie pracowały, ale na polecenie pana generałów aż do wyborów miano podtrzymywać ciało tego dzielnego żołnierza?" – zapytała. "Nie zastraszycie lekarzy i personelu szpitala..." – dodała.
Również w czwartek wieczorem Andrzej Stankiewicz powiedział w programie Onetu "Stan wyjątkowy", że - na podstawie informacji otrzymanych z zaufanego źródła - stało się to znacznie wcześniej. Potem dodał, że to osoba związana z PiS.
Śmierć polskiego żołnierza. Problem z informacjami
- Wiadomość potwierdziła swoimi kanałami Edyta Żemła (dziennikarka Onetu specjalizująca się w tematyce wojskowej - red.). A potem przed południem Waldemar Kosiniak-Kamysz mówił, że stan żołnierza jest bardzo ciężki. Albo mówi nieprawdę, albo nie wie - zauważył Stankiewicz.
- Kto ma realną wiedzę o tym, co dzieje się w armii? - zapytał Stankiewicz.
W piątek uzupełnione oświadczenie wydał Wojskowy Instytut Medyczny, do którego przeniesiono żołnierza z Hajnówki 4 czerwca (został ranny 28 maja). Tam, jak informują władze instytutu, uzupełniono dotychczasową diagnostykę o szereg testów klinicznych i badań ujętych w krajowych oraz międzynarodowych standardach i wytycznych, w tym oceniających funkcję mózgu.
"W rezultacie 6.06.2024 o godzinie 14.00 stwierdzono śmierć mózgu pacjenta, co jest równoznaczne z prawnym stwierdzeniem jego zgonu. Następnie informacja ta została przekazana rodzinie w sposób godny przez Dyrektora placówki, Dowódcę Brygady oraz Kierownika Oddziału Intensywnej Terapii. W dalszej kolejności udostępniona Centrum Operacyjnemu MON, a z tego miejsca opinii publicznej" - czytamy w komunikacie WIM.
Oświadczenie zaznacza też, że przez cały czas pobytu pacjenta w WIM-PIB osoby uprawnione były na bieżąco informowane o stanie zdrowia chorego. Najbliższym zapewniono wymagane wsparcie psychologiczne.
W godzinach przedpołudniowych została przeprowadzona sekcja zwłok zmarłego Mateusza Sitka (...) biegli ustalili, że do zgonu szeregowego doszło w następstwie doznanej rany kłutej klatki piersiowej z uszkodzeniem płuca lewego w następstwie oraz niedokrwienno-niedotlenieniowym uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego - przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło 28 maja około godziny 4:30 na polsko-białoruskiej granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych. Szeregowy 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, wchodzącej w skład 18. Dywizji Zmechanizowanej, został raniony nożem przez jednego z mężczyzn, którzy w grupie próbowali sforsować stalową zaporę. Gdy żołnierz, używając tarczy ochronnej, blokował wyłom w stalowej zaporze na granicy, sprawca - po przełożeniu ręki przez płot - ugodził go nożem w okolicy klatki piersiowej. Nóż utkwił w ciele żołnierza. W stronę rannego i udzielającej mu pomocy funkcjonariuszki Straży Granicznej rzucano gałęzie i kamienie.
Żołnierzowi udzielono natychmiastowej pomocy i przewieziono go do szpitala w Hajnówce, gdzie przeszedł operację. Początkowo jego stan określany był jako "stabilny".
To zranienie Mateusza Sitka stało się kroplą, która przepełniła czarę goryczy żołnierzy. To wtedy żołnierze zdecydowali się mówić o tym, że w momencie zranienia ich kolegi nikt nie zdecydował się na użycie broni, bo dwa miesiące wcześniej żołnierze widzieli, jak ich koledzy są za coś takiego wyprowadzani w kajdankach przez Żandarmerię Wojskową, a ledwie kilka tygodni później z tego samego powodu wszczęto postępowanie wobec innego ich kolegi.
Do Dubicz Cerkiewnych pojechał następnego dnia po zranieniu żołnierza premier Donald Tusk spotkać się z broniącymi granicy. Nie zająknął się ani słowem, że dwa miesiące wcześniej aresztowano trzech żołnierzy za użycie broni w obronie granicy, dwóm postawiono zarzuty prokuratorskie. Ponoć trzeba było losować żołnierza, który poda rękę premierowi, bo nikt tego nie chciał zrobić dobrowolnie (taką informację podał kandydat do PE prof. Karol Karski podczas debaty w Radio Olsztyn).
Ataku mógł dokonać Marokańczyk
— Staramy się wyciągnąć jak najwięcej informacji od osób, które są zatrzymywane przy przejściu granicy. To oczywiste, że w każdy sposób dążymy do wyjaśnienia ataku na naszego żołnierza. Nic więcej o kulisach tej pracy nie można powiedzieć — komentują dla Wirtualnej Polski nieoficjalnie przedstawiciele Straży Granicznej.
Kamil Syller, który jest prawnikiem pomagającym cudzoziemcom w składaniu wniosków o objęcie ochroną, ujawnił, że jedna z migrantek, którą reprezentuje "z własnej inicjatywy wspomniała mu o sprawie dźgnięcia nożem polskiego żołnierza". Informacja o tym zdarzeniu miała rozejść się wśród migrantów koczujących po drugiej stronie zapory granicznej.
Z relacji kobiety wynika, że ataku mógł dokonać Marokańczyk, a "wieść o ataku na żołnierza rozeszła się wśród migrantów obecnych po białoruskiej stronie bariery. Miało to być straszne zdarzenie dla niej i dla innych ludzi" — czytamy w Wirtualnej Polsce.
Mieszkańcy Plewicy: "Młodzi żołnierze są wysyłani na granicę jako króliki doświadczalne?"
Wieś Plewica pod Wyszkowem odwiedził reporter Faktu.
— To był bardzo zdolny i wrażliwy uczeń — mówi o Mateuszu Katarzyna Abramczyk, dyrektor Szkoły Podstawowej w Rząśniku. — Był bardzo zaangażowany w życie szkoły, kochał piłkę nożną i grał w lokalnym klubie sportowym. Zawsze marzył o mundurze, był bardzo dumny, że będzie służył dla Polski.
Plewica długo jeszcze nie otrząśnie się z tej tragedii. — Taki był sympatyczny chłopak, uprzejmy, widywaliśmy go, jak jeździł na rowerze po wsi. Rodzina wspaniała, religijna, jak oni sobie teraz z tą traumą poradzą. Mają jeszcze jednego syna, ale żeby stracić dziecko w tak młodym wieku, to okrutne — dodaje Wiesława Maliszewska, obecna sołtys Plewicy. — Ksiądz się za niego modlił, jak był w szpitalu, i cała wieś, ale cud się nie zdarzył.
Mieszkańcy wsi nie rozumieją, dlaczego do zabezpieczenia granicy wysłano żołnierzy, a nie strażników granicznych i policjantów. Ich zdaniem, wojsko nie jest szkolone do takich misji. Sąsiedzi zmarłego uważają, że na jego śmierć mogło mieć wpływ zdarzenie z aresztowaniem żołnierzy, którzy mieli użyć broni na granicy.
— Ci żołnierze pilnują granicy, a broni nie mogą użyć. I dlaczego tak młodych ludzi wysyła się na granicę? — mówi oburzony Adam Maliszewski, mieszkaniec wsi, po czym dodaje. — Jak oni są zabezpieczeni, że może ich byle jaki uchodźca dźgnąć nożem?
Nie ma we wsi człowieka, który nie byłby zdenerwowany. — Co to się dzieje w naszym państwie, że dochodzi do takich sytuacji? — zastanawiają się rolnicy, którzy wracali z pola. — Żandarmeria knebluje ręce naszym żołnierzom i ci nie potrafią porządnie obronić naszego kraju. Młodzi ludzie są wysyłani na granicę, jako króliki doświadczalne. Tak nie może być!
Pogrzeb 12 czerwca
"Z głębokim żalem Rodzina naszego zmarłego żołnierza zawiadamia, że uroczyste pożegnanie śp. szer. Mateusza Sitka odbędzie się w środę tj. 12.06.2024 r. o godz. 11 w Kościele pw. Świętej Anny w m. Nowy Lubiel" — poinformowała w piątek na platformie X 1. Warszawska Brygada Pancerna.
Śp. Mateusz Sitek został pośmiertnie awansowany na stopień sierżanta Wojska Polskiego oraz odznaczony "Złotym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju".
(sa na podstawie WP.pl, Onet.pl, Interia.pl, Fakt, rp.pl)
Skomentuj
Komentuj jako gość