Dowództwo Generalne podało informację, że zmarł żołnierz, który pod koniec maja został ugodzony nożem na granicy polsko-białoruskiej. Żołnierzy był leczony w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. Kilka godzin wcześniej RMF FM podał, że ranny na granicy z Białorusią żołnierz jest w stanie śmierci klinicznej.
Komunikat Dowództwa Generalnego.
„… krwi własnej ani życia nie szczędzić”
Z przykrością informujemy, że 6 czerwca w godzinach popołudniowych w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, otoczony wsparciem rodziny i żołnierzy zmarł ugodzony nożem żołnierz 1 Brygady Pancernej.
Pomimo udzielonej pomocy w rejonie bandyckiego ataku na granicy z Białorusią i wysiłków lekarzy, jego życia nie udało się uratować.
Bliskim zmarłego żołnierza zapewniono wsparcie i opiekę psychologiczną. Dodatkowa pomoc, zarówno psychologiczna jak i organizacyjna, będzie kontynuowana w zależności od woli rodziny.
Mateuszu, Nasz Bracie w służbie, wypełniłeś słowa roty przysięgi.
„… krwi własnej ani życia nie szczędzić”
Spoczywaj w pokoju.
Pod koniec maja jeden z migrantów, który nielegalnie próbował przedostać się na terytorium Polski z Białorusi zaatakował nożem żołnierza. Do zdarzenia doszło w okolicy Dubicz Cerkiewnych.
Jeden z patrolujących granicę żołnierzy zatrzymał migranta, który próbował nielegalnie dostać się na teren Polski. Doszło do ataku z użyciem noża.
Po ataku na żołnierza Straż Graniczna poinformowała, że na miejscu udzielono mu pomocy, a następnie przewieziono do szpitala w Hajnówce, gdzie przeprowadzono operację.
- Podejrzewam, że nie znamy skali faktycznej ataków na funkcjonariuszy. (...) Nie wszystkie drastyczne informacje są podawane opinii publicznej. Ze źródeł prywatnych wiem, że raniony nożem żołnierze przeszedł trzy operacje i od kilku dni walczy o życie. Dowódcy, MON i MSWiA unikają podawania informacji ukazujących skalę - mówił w rozmowie z WP.pl wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.
Polscy żołnierze zakuci w kajdanki na granicy z Białorusią. W wojsku wrze
Dwa miesiące temu (25 marca) Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców. Prokuratura oskarżyła dwóch o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. W wojsku wrze. Oficerowie mówią o zhańbieniu munduru i poniżeniu godności żołnierskiej.
Przełom marca i kwietnia tego roku. Odcinek polskiej granicy z Białorusią w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne. To ten sam rejon, w którym pod koniec maja zostanie dźgnięty polski żołnierz. Stacjonują tam żołnierze 1. Brygady Pancernej im. Tadeusza Kościuszki z kompanii wsparcia, którzy wspierają działania Straży Granicznej. Ich zadania polegają na patrolowaniu granicy, tak aby na polską stronę nie przedostali się nielegalni migranci, wykorzystywani przez reżim białoruski jako element wojny hybrydowej z Polską.
Napór migrantów jest coraz silniejszy. Tego dnia przez ogrodzenie na polską stronę przedostaje się grupa około 50 ludzi. To młodzi mężczyźni w wieku 20-30 lat, z czego duża część o kaukaskich rysach twarzy. — Brodaci, zaprawieni w walkach. To można rozpoznać po charakterystycznych "kalafiorach" na uszach — mówi w rozmowie z Onetem polski wojskowy, który służy na granicy. — Po drugiej stronie byli młodzi żołnierze.
Kiedy uchodźcy przekraczają granicę, polscy żołnierze zaczynają strzelać w górę. Pada kilka strzałów ostrzegawczych, zgodnie z prawem użycia broni. To nie pomaga. Uchodźcy kroczą naprzód. Padają kolejne strzały ostrzegawcze. Migranci nadal napierają. W końcu żołnierze w ramach obrony własnej zaczynają strzelać przed nimi w ziemię.
W sumie żołnierze wystrzelili wówczas 43 pociski. Rykoszety idą w płot. Migranci w końcu się wycofują. Kiedy sytuacja jest już opanowana, do akcji wkracza Straż Graniczna. Jej funkcjonariusze nie dziękują jednak żołnierzom za wyparcie migrantów, lecz zawiadamiają Żandarmerię Wojskową — opisuje Onet.
Przebieg zdarzenia potwierdzono w biurze prasowym MON. Zatrzymani żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej przebywają na wolności, są jednak oskarżeni o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Postanowieniem prokuratora są również zawieszeni w czynnościach służbowych.
Onet cytuje też relację żołnierza, według którego „trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów”, wobec dwóch wszczęto postępowanie, a z aresztu wyszli dzięki zbiórce kolegów z batalionu na opłacenie prawnika. Rozmówca Onetu zarzuca dowódcom, że nie są zainteresowani, aby pomóc żołnierzom.
"Straż Graniczna chętnie wzywa Żandarmerię Wojskową"
Następnie dziennikarze wyjaśniają, co doprowadziło nas do kryzysu z zakutymi w kajdanki żołnierzami. Chodzi o to, że wojsko bardzo nie lubi się ze Strażą Graniczną, której ma pomagać. Straż Graniczna chętnie wzywa Żandarmerię Wojskową, a ta lubi robić wyniki i "iść na grubo", co też stało się w przypadku zatrzymanych żołnierzy. Następnie żołnierze trafili do Departamentu Wojskowego prokuratury, który też lubi robić wyniki. A gdzie w tym wszystkim byli dowódcy?
— Występują w tej sprawie politycy, ministrowie. Ale gdzie jest szef sztabu generalnego gen. Wiesław Kukuła, który odpowiada za wojsko? To on dzisiaj powinien się tłumaczyć. To on powinien wyjść i powiedzieć obywatelom, co się stało. Gdzie jest gen. Maciej Klisz, dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych, który odpowiada za granicę? Gdzie jest gen. Marek Sokołowski, który zawsze stoi po stronie żołnierzy? Jest z tego znany, a tymczasem co, jego również przerosła sytuacja? — pyta Edyta Żemła.
— To jeszcze czwartego dodam: gdzie jest dowódca 1 Warszawskiej Brygady Pancernej gen. Artur Kozłowski, którego żołnierze zostali zakuci w te kajdanki? — dodaje Marcin Wyrwał.
— To w takim razie gdzie jest też jego zwierzchnik, dowódca 18 Dywizji Zmechanizowanej gen. Arkadiusz Szkutnik? Mnie tu jeszcze brakuje gen. Rafała Miernika, ulubieńca byłego ministra obrony Mariusza Błaszczaka, który takie ładne pikniki urządzał i wówczas dowodził WZZ Podlasie. Ci panowie oficerowie dbają tylko o swoje kariery i karierki, natomiast mam wrażenie, że wojsko im przeszkadza — ocenia Żemła.
Politycy opozycji żądaja dymisji premiera Donalda Tuska i wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza
„Zatrzymajcie ten obłęd, jesteście jak piromani, którzy podpalają własny dom” - zareagował na doniesienia były premier Mateusz Morawiecki.
My od początku stoimy Murem Za Polskim Mundurem, dlatego wraz z posłem Michałem Dworczykiem i panią poseł Małgorzatą Gosiewską przedstawiliśmy dziś 3 kluczowe postulaty, wzmacniające polskich żołnierzy i strażników służących na granicy — podkreślił wiceprezes PiS.
Morawiecki wskazał, że są to:
Uproszczenie prawa i procedur
Wyposażenie żołnierzy w środki przymusu bezpośredniego
Szkolenia z zakresu panowania nad tłumem oraz zastosowania technik interwencji
Jeśli potwierdzą się doniesienia medialne o zatrzymaniu i postawieniu zarzutów żołnierzom tylko za to, że oddali strzały ostrzegawcze na granicy z Białorusią, to mamy do czynienia z absolutnym skandalem. Państwo Polskie ma obowiązek stać murem za obrońcami granic. Żołnierze nie mogą być z jednej strony narażeni na ataki fizyczne ze strony migrantów, a z drugiej na prawne konsekwencje ze strony prokuratury Bodnara. - napisał Mariusz Błaszczak.
Szef MON zdradził, że już od końca marca wiedział o zatrzymaniu polskich żołnierzy: Sytuację trzeba wyjaśnić
„Sprawa bezpieczeństwa jest sprawą najważniejszą. Żołnierze, funkcjonariusze na granicy wykonują misję w imieniu państwa polskiego. Jest to niezwykle odpowiedzialna, trudna misja, narażona na presję, na dużo emocji” - powiedział na konferencji prasowej Władysław Kosiniak-Kamysz, minister brony narodowej, wicepremier. Szef MON w końcu odniósł się do bulwersującej sprawy zatrzymania dwóch żołnierzy.
Reklama
Chcę powiedzieć w imieniu całego MON, w imieniu swoim, że jesteśmy zawsze z żołnierzami i funkcjonariuszami. (…) Działania podejmowane przez SG, Wojsko Polskie, policję, są działaniami w zakresie i na podstawie prawa. To jest zawsze naczelna zasad. Wszyscy żołnierze służący nie tylko na granicy, ale i wszędzie, zobowiązani do przestrzegania zasad prawa. Wiedzą o tym dobrze i robią to z pełną elegancją. (…) Staję zawsze za tymi, którzy strzegą państwa polskiego
—zaznaczył Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szef MON przyznał, że o bulwersującej sprawie zatrzymania polskich żołnierzy pod koniec marca, która została ujawniona opinii publicznej dopiero teraz, został poinformowany już wtedy.
Pod koniec marca doszło do zdarzenia, o którym zostałem wówczas poinformowany przez komendanta Żandarmerii Wojskowej. (…) Sytuacja dotyczy początkowo trzech żołnierzy, później dwóch żołnierzy, jest prowadzona przez Żandarmerię Wojskową dochodzenie ws. przekroczenia uprawnie na wniosek dowódcy WZZ Podlasie. Dochodzi do sytuacji, która jak każdą trzeba wyjaśnić
— mówił szef MON.
„Prokuratura jest zobowiązana do przeprowadzenia rzetelnie tego postępowania”
Głęboko wierzę w naszych żołnierzy (…). Tych żołnierzy, którzy zostali zatrzymali, ale nigdy nie zostali aresztowani (…). Prokuratura jest zobowiązana do przeprowadzenia rzetelnie tego postępowania
— powiedział.
Od razu po tym zdarzeniu dowódca 1. warszawskiej brygady pancernej w Wesołej udał się na miejsce do swoich żołnierzy, bo to z jego jednostki pochodzą ci żołnierze, udał się z prawnikiem, psychologiem, i przez cały czas informowani są zawieszeni żołnierze o możliwej pomocy i dostępności prawnika
— zaznaczył.
Uważam, że to była moim zdaniem nadgorliwość w takim wypadku, ale wyjaśni to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, zostaną wyciągnięte konsekwencje. Oczekuję natychmiastowych działań ze strony komendanta Żandarmerii Wojskowej w celu wyjaśnienia sposobu
— mówił.
Premier oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych
Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi - ocenił premier Donald Tusk. Poinformował, że odebrał meldunek szefa MON i oczekuje szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych.
Odebrałam meldunek Ministra Obrony Narodowej. Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych
— napisał premier na platformie X.
Andrzej Duda: Rząd nie poinformował prezydenta o strzałach. Czemu? Nie wiem
- Dlaczego wobec żołnierzy zastosowano tak daleko idące środki przymusu jest sprawą bulwersującą i trzeba to wyjaśnić. Jeżeli to było nieuzasadnione, to muszą zostać wyciągnięte zdecydowane konsekwencje, bo honor tych żołnierzy został naruszony - mówi o zatrzymaniu żołnierzy przy granicy z Białorusią prezydent Andrzej Duda.
- Druga sprawa to wyjaśnienie tego wydarzenia. Coś, co dla mnie jest ogromnie bulwersujące. Strzały na granicy miały miejsce dwa miesiące temu. Z tego, co się dowiedziałem, miały miejsce w marcu. Czemu nie było na ten temat żadnej informacji. Czemu ja, jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych, ani BBN, nie byliśmy o tym poinformowani. Czy była jakaś próba ukrycia tej informacji? Czy to była próba zamiecenie tej sytuacji pod dywan przy jednoczesnym takim potraktowaniu polskich żołnierzy? To ogromnie bulwersujące. To trzeba wyjaśnić, bo nie można tolerować, że taka informacja nie jest przekazywana natychmiast Zwierzchnikowi Sił Zbrojnych i osobom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo Polski. W takich sytuacjach czuję się odpowiedzialny za udzielenie polskim żołnierzom ochrony — powiedział prezydent.
Andrzej Duda: Nie informowano o sytuacji na granicy z powodu kampanii wyborczej?
- Nie wiem, co było powodem ukrycia tej informacji. Kampania wyborcza, która w tej chwili się toczy czy jakiekolwiek inne powody, że rządzący o tym nie informowali. To sytuacja absolutnie nie do przyjęcia — ocenił Duda.
Prezydent przypomniał, że na początku maja złożył w Sejmie prezydencki projekt ustawy o działaniach organów władzy państwowej w sytuacji bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa państwa. - Są tam przepisy dotyczące obecności wojska na granicy, specjalnego statusu, jakie polskie wojsko powinno mieć w sytuacji, gdy wspiera obronę granicy, że będą to specjalne kontyngenty, które przebywają tam na specjalnych zasadach. Chodzi o to, by żołnierze mieli swoje regulacje, bo to jest dziś potrzebne. Od miesiąca ustawa leży w Sejmie i jeszcze się nią nie zajęto. Podobno pierwsze czytanie tej ustawy ma być realizowane w przyszłym tygodniu. Uważam, że wobec istniejącej sytuacji, wobec ataków na polskich żołnierzy, przepisy te są potrzebne w tempie jak najszybszym. Mam nadzieję, że cała scena polityczna stanie na wysokości zadania i te przepisy zostaną uchwalone - dodał.
Minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar spotka się jutro z zastępcą PG do spraw wojskowych prokuratorem Tomaszem Janeczkiem. Chce uzyskać pełną informację o okolicznościach i działaniach prokuratury w sprawie zarzutów dla żołnierzy, którzy prowadzili interwencję wobec grupy migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę państwową RP.
Prezydent Andrzej Duda zwołuje posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego
- Wobec tego co dzieje się w ostatnim czasie na polskiej granicy, zdecydowałem o zwołaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Nie chcę tego robić w okresie kampanii, bo jest mnóstwo emocji, ale w poniedziałek będziemy po wyborach i chciałbym, żeby o 16 odbyła się Rada Bezpieczeństwa Narodowego — zapowiedział prezydent.
- Liczę na to, że przedstawiciele wszystkich stron sceny politycznej będą obecni, bo wymaga to przedyskutowania — dodał. - Nie zwołuję Rady Bezpieczeństwa Narodowego często, bo nie chce nadużywać tej instytucji i zwoływać jej w sytuacjach błahych. Zwołuję ją wtedy, gdy są ku temu powody. Ta sprawa jest tak ważna, że jest to właściwy moment - dodał.
Prok. Janeczek zwrócił się do prezydenta o spotkanie! Chce poinformować o paraliżu w PK ws. postępowań dot. żołnierzy
Zastępca Prokuratora Generalnego ds. wojskowych Tomasz Janeczek w swoim oświadczeniu poinformował, że zwrócił się do prezydenta Andrzeja dudy o spotkanie „w związku z dramatyczną sytuacją na granicy z Białorusią”, a także działaniami ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, „których konsekwencje zwiększają zagrożenie bezpieczeństwa Polski”.
Jako Zastępca Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych jestem zobowiązany do przedstawienia Prezydentowi obecnej, prawdziwej sytuacji w Prokuraturze Krajowej i poinformowania go o paraliżu nadzoru nad postępowaniami prokuratorskimi dotyczącymi polskich żołnierzy. Paraliż ten wywołały decyzje Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego Adama Bodnara, który bezprawnie pozbawił mnie możliwości wykonywania obowiązków służbowych w pełnym zakresie wskazanym ustawą, m.in. wprowadził zakaz przekazywania do mnie szczegółowych informacji o trwających postępowaniach. Decyzje ministra zostały podjęte wbrew przepisom ustawy Prawo o prokuraturze, a także łamią regulacje wewnętrzne Prokuratury Krajowej
— stwierdził zastępca Prokuratora Generalnego ds. wojskowych.
„Dowiedziałem się o szczegółach tego wydarzenia dopiero z mediów”
Minister Adam Bodnar uniemożliwił w ten sposób swojemu Zastępcy do Spraw Wojskowych prowadzenie realnego nadzoru na postępowaniami, co w czasie trwającej pełnoskalowej wojny na terenie Ukrainy i działaniami hybrydowymi prowadzonymi przez białoruskie i rosyjskie władze przeciwko Rzeczypospolitej, osłabia bezpieczeństwo państwa. Odnośnie do ujawnionych w mediach wydarzeń na białoruskiej granicy – zatrzymania polskich żołnierzy i skucia ich kajdankami – oświadczam, że dowiedziałem się o szczegółach tego wydarzenia dopiero z mediów. Jest to sytuacja absolutnie niedopuszczalna, wbrew elementarnym zasadom obowiązującym w polskiej prokuraturze, wręcz karykaturalna. Niestety wynika bezpośrednio i wyłącznie z pozaprawnych decyzji Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara
— zaznaczył.
Prokuratura Rejonowa Białystok - Północ w Białymstoku zarzuciła dwóm z nich przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. Użycie broni przez żołnierzy zawsze stanowi poważny incydent i zwierzchnicy danej jednostki mają obowiązek poinformowania o tym swoich przełożonych i dalej informacja ta musi trafić do odpowiednich organów państwa
— wyjaśnił.
Z powodu blokady wprowadzonej przez Ministra Adama Bodnara nie otrzymałem przez ponad półtora miesiąca żadnej informacji o tym wydarzeniu. Nie wiedziałem ani o incydencie z oddaniem strzałów, ani o zatrzymaniu żołnierzy i skuciu ich kajdankami, ani o podjęciu w ich sprawie postępowania przez w/wym jednostkę Prokuratury. Taka sytuacja to złamanie wielu przepisów prawa
— podkreślił.
Dopiero 6 maja 2024 r., półtora miesiąca od wydarzenia, dotarła do mnie ogólna informacja o postawieniu dwóm żołnierzom zarzutów nieuprawnionego oddania strzałów alarmowych. Wydałem zgodę na objęcie tego postępowania nadzorem, co jest działaniem standardowym, ale do dziś nie otrzymałem żadnych materiałów z tego śledztwa, co wynika z izolowania mojej osoby w strukturach Prokuratury Krajowej na polecenie ministra Bodnara
— tłumaczył.
Wczoraj, gdy sprawę opisały media i dowiedziałem się dzięki temu o okolicznościach tego wydarzenia, wydałem polecenie niezwłocznego dostarczenia mi wszystkich akt tej sprawy. Nadal ich nie otrzymałem. Za to wezwał mnie Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar, publicznie stwierdzając, że mam mu złożyć wyjaśnienia, bo jestem odpowiedzialny za sprawy wojskowe. W mojej opinii jest to działanie celowe, polityczne, będące próbą zrzucenia winy na inne osoby, bowiem waga tego skandalu, zaniedbań i chaosu wprowadzonego nieodpowiedzialnymi decyzjami Ministra, jest największa w historii ostatniej dekady
— stwierdził.
W obronie aresztowanych żołnierzy stanął żołnierz WOT
Do tego musiało dojść! Polski żołnierz Wojsk Obrony Terytorialnej ma dosyć i mówi wprost, co myśli o aresztowaniu jego kolegów, za to, że bronili siebie i granicy naszej Ojczyzny przed uzbrojoną agresywną grupą 50-ciu sterowanych imigrantów. W normalnym kraju każdy z nich otrzymałby pochwałę od dowódcy.
U nas polityczne decyzje zmuszają przełożonych do szmacenia polskiego munduru. Wiem czym, jest wojsko, jak ważne są w nim rozkazy, ale żaden oficer nie ma moralnego prawa ośmieszać rozkazami sterowanymi przez polityków, swoich podkomendnych, którzy zrobili to, co trzeba.
Państwo oparte jest nie na trzech jak często się sądzi, ale czterech filarach.
Pierwszym jest prezydent, drugim władza ustawodawcza i wykonawcza, trzecim sądy — każdy z tych filarów to przeżarta gangreną mistyfikacja.
Co jest trzecim filarem? Wojsko! Jeżeli Wojsko Polskie da sobie odebrać honor i wybić zęby przez tych politycznych ignorantów, stracę wiarę we wszystko. Czy w Armii nie ma oficerów, którzy mogą stanąć otwarcie i publicznie w obronie honoru żołnierza polskiego? Więcej dziś wieczorem na moim kanale.
@Marek Miśko
Skomentuj
Komentuj jako gość