Media publiczne od lat były ofiarą partyjnych przepychanek. Wszelkiej propozycje porozumienia ponad podziałami nigdy nie doczekały się realizacji. Ostatecznie może skończyć się tak, że wszędzie będziemy słyszeli tę samą prawdę, zgodną z linią partii.
Za najważniejsze zadanie po przejęciu władzy partie opozycji demokratycznej uznały błyskawiczne przejęcie mediów publicznych. Liderzy tych partii są przekonani, że PiS zawdzięcza poparcie prawie 8 mln wyborców właśnie propagandzie tych mediów. Publicyści, Jacek Żakowski i Jarosław Makowski są pewni, że tylko przywrócenie monopolu mediów liberalno-lewicowych pozwoli na reedukację obecnego elektoratu PiS-u i dzięki temu zagwarantuje pozbawienie „partii populistycznych” władzy na zawsze.
Jednak tym razem celem nie jest powrót do stanu sprzed 2015 roku, gdy istniały jeszcze niszowe media prawicowe, a pluralizm polegał na oddaniu jednego programu publicystycznego w TVP Janowi Pospieszalskiemu. Tym razem WSZYSTKIE media będą musiały mówić jednym głosem, żeby z wygrać PiS kolejne wybory, najpierw samorządowe, a następnie te do Parlamentu Europejskiego. Te drugie są najważniejsze, gdyż w kampanii nie wolno dopuścić do autentycznej debaty publicznej na temat projektu centralizacji Unii Europejskiej.
Cały tekst Adama Sochy czytaj na stronie rp.pl, klikając TUTAJ
Skomentuj
Komentuj jako gość