Z inicjatywy Polskiej Sieci Ekonomii powstał list skierowany do koalicji opozycyjnej, która najprawdopodobniej będzie tworzyć nowy rząd. Pod apelem o "wzięcie odpowiedzialności za rozwój Polski" podpisało się ponad 100 uczonych, głównie ekonomistów ze wszystkich uniwersytetów. Ekonomiści napisali m.in.: "Nie widzimy żadnych przesłanek, aby przegląd finansów publicznych miał wykazać olbrzymie ukryte deficyty lub "greckie" długi".
"Z uwagi na kryzysy społeczne i ekologiczne, Polska potrzebuje nowego modelu rozwojowego, prowadzącego do państwa dobrobytu" - czytamy we wstępie do listu powstałego z inicjatywy Polskiej Sieci Ekonomii (PSE). Pod jego treścią podpisało się ponad 100 uczonych, m.in. ekonomistów, prawników i socjologów. Pełna treść pisma TUTAJ.
"List 100 ekonomistów" do opozycji
W opinii sygnatariuszy obecny stan finansów publicznych pozwala na realizację wyborczych obietnic koalicji opozycyjnej (Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga, Lewica), która - wiele na to wskazuje - przejmie władzę w Polsce.
"Należy zadbać o dochody budżetu przez reformę systemu podatkowego w kierunku uczciwej progresji podatkowej, opodatkowania znacznych zysków i majątków oraz likwidacji przywilejów dla najbogatszych" - podkreślono.
Pomysłodawcy listu sprzeciwiają się narracji, według której sytuacja finansowa kraju nakazuje redukcję wydatków. "Nie widzimy żadnych przesłanek, aby przegląd finansów publicznych miał wykazać olbrzymie ukryte deficyty lub "greckie" długi. Z całą stanowczością stwierdzamy, że stać nas jako państwo na realizację obietnic, a pieniądze 'są i będą'" - czytamy.
Poprzedni rząd nie ukrywał planów wzrostu deficytu i długu publicznego w najbliższym okresie w związku ze wzrostem wydatków na zbrojenia, usługi zdrowotne oraz waloryzację świadczeń społecznych. Okresowy wzrost długu publicznego w relacji do PKB jest normalnym zjawiskiem we współczesnej gospodarce - twierdzą autorzy listu.
"Wzywamy przyszły rząd do wzięcia odpowiedzialności za rozwój Polski - są do niego warunki, liczymy, że jest też wola polityczna" - podsumowano.
Wśród osób, które podpisały się pod listem, są m.in. politolog, wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego prof. Ryszard Szarfenberg czy ekonomista, prof. Marcin Piątkowski. Na liście jest też podpis aktywisty, socjologa Jana Śpiewaka.
Premier wyjaśnia stan finansów państwa. "Pieniądze na wszystkie obietnice są w budżecie"
Premier Mateusz Morawiecki zabrał głos w sprawie stanu finansów państwa. - Pieniądze na wszystkie obietnice PiS są w budżecie. Każdy, kto twierdzi inaczej, uprawia "fantastykę budżetowa" i wprowadza rodaków w błąd - przekonywał premier.
Mateusz Morawiecki przekonuje, że dziura budżetowa jest najniższa od lat. Dodał, że od 2015 r. roczne dochody budżetu wzrosły o ponad 100 proc. Zarzucił opozycji manipulację.
Widać już strategię opozycji, polega ona na wykpieniu się z obietnic, szukają pretekstu, by nie spełnić obietnic. Okłamują Polaków, że stan finansów publicznych jest niedobry. Dlatego chcę pokazać jaki jest stan długu publicznego i finansów publicznych.
Premier Morawiecki przekonywał, że budżet państwa jest w "lepszym stanie, niż można by było przypuszczać".
Jak zaznaczył, od 2015 r. roczne dochody budżetu wzrosły o ponad 100 proc., z 290 mld zł w 2015 r., do prawie 595 mld zł w 2030 r., i są w stanie pokryć m.in. wydatki rzędu 100 mld zł rocznie na politykę społeczną.
- Biorąc pod uwagę ciosy, które na nas spadły: pandemię i wojnę w Ukrainie; budżet państwa jest w stanie pokryć ogromne zobowiązania związane z polityką społeczną. Tej polityki wcześniej nie było. Są pieniądze zaplanowane na wzmocnienie bezpieczeństwa - zapewniał premier.
Odniósł się również do tzw. luki w VAT. Chodzi o różnicę między tym, co wpływa realnie do kasy państwa, a tym co powinno wpływać. To ona mówi nam, ile rzeczywiście rząd zyskał dzięki ukróceniu np. nielegalnych działań firm, pustych faktur VAT itp.
- Rząd Prawa i Sprawiedliwości pokazał jak rządzić w czasie kryzysów, jak wspierać pracodawców i pracowników oraz polskie rodziny. W 2015 roku mieliśmy do czynienia z wielką dziurą w finansach publicznych m. in. spowodowaną luką VAT. W czasach naszych rządów ograniczyliśmy lukę VAT z 25 proc. do 3,3 proc. - podkreślał.
Jednak część ekonomistów wprost stwierdza, że ostatnie dwa lata pod tym względem nie wypadają tak dobrze, jak to przedstawia szef rządu.
"Bieżące dane o VAT za ten rok są bardzo słabe, a są one niejako barometrem gospodarki. Po siedmiu miesiącach dochody budżetu z VAT zwiększyły się o 5,9 proc. Konsumpcja natomiast wzrosła o blisko 12 proc. – głównie za sprawą inflacji. A do tego w tym roku powrócono do wyższych stawek VAT za prąd, gaz i paliwo, co według wyliczeń resortu finansów, powinno w tym roku dać dodatkowe dochody na poziomie 26 miliardów zł" - wyjaśniał w rozmowie z money.pl dr Dudek.
W dyskusji na temat stanu finansów publicznych nie brakuje głosów odmiennych w stosunku do postulatów zawartych w liście PSE. Główny ekonomista Grant Thornton Marcin Mrowiec wylicza, że rząd Prawa i Sprawiedliwości na 2024 r. zaplanował wzrost zadłużenia o 334 mld zł, co jest najwyższym przyrostem w historii.
Kanony prowadzenia polityki fiskalnej mówią, że mając wzrost PKB zbliżony do potencjału, kraj powinien mieć deficyt budżetu zbliżony do zera, a nie najwyższy w historii, wyższy nawet od najcięższego dla gospodarki i finansów publicznych roku pandemii. Po drugie, jeśli warunki zewnętrzne okażą się gorsze od zakładanych - a ryzyk nie brakuje (rozwój sytuacji na Ukrainie, konflikt na Bliskim Wschodzie, grożący jeszcze słabszym wzrostem gospodarki globalnej niż to zakładają obecne, niezbyt optymistyczne prognozy) - to wzrost może okazać się słabszy, skutkując jeszcze wyższym deficytem - przestrzega ekspert w rozmowie z money.pl.
W opinii Mrowca, gdyby wykonać eksperyment myślowy pod hasłem "zero zadłużania, wszystko finansujemy z bieżących podatków", to aby pokryć zaplanowany przez Zjednoczoną Prawicę na przyszły rok wzrost zadłużenia, należałoby:
albo dwukrotnie zwiększyć efektywne wpływy z podatku VAT (stawka podstawowa z 23 proc. na 46 proc.),
albo ponad trzykrotnie zwiększyć efektywne wpływy z podatku PIT,
albo też ponad czterokrotnie zwiększyć efektywne wpływy z podatku CIT.
- Ten eksperyment pozwala jednak dostrzec zasadnicze proporcje - nie możemy kontynuować zadłużania się na taką skalę, zaś nowa koalicja rządowa ma bardzo ograniczone miejsce do generowania nowych wydatków. Powinna wręcz zacząć od ograniczenia deficytu i skali planowanego wzrostu zadłużenia - wskazuje Mrowiec.
(pw, na podstawie money.pl, wyborcza.pl. rp.pl, strona kprm)
Skomentuj
Komentuj jako gość