Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie przychylił się do wniosku prezydenta Olsztyna i wstrzymał wykonanie decyzji zastępczej wojewody dotyczącej usunięcia Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej do czasu rozstrzygnięcia skargi prezydenta przez sąd (rozprawa odbędzie się 13 września).
Śledząc skomplikowany bieg wydarzeń wokół „szubienic”, wiele osób zastanawia się dzisiaj, dlaczego Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej nie zniknął z pejzażu Olsztyna przed majem 1993 r., kiedy to Piotr Wysocki, ówczesny Wojewódzki Konserwator Zabytków, wpisem do rejestru zabytków utrwalił jego byt na najbliższe 30 lat. Prezydent miasta był solidarnościowy, Rada Miasta rodem z Komitetu Obywatelskiego, „swój” wojewoda, o ministrze nie wspominając. No i świeżo przemalowani na nowe barwy czerwoni, cisi i lojalni wobec nowego porządku, że pies z kulawą nogą za „szubienicami” by się nie ujął.
Narastająca w miarę upływu czasu presja na usunięcie „szubienic” z Olsztyna nie była przypadkowa. Rosnąca w siłę i mocarstwowe aspiracje Rosja, przyznająca się otwarcie do spuścizny ideowej ZSRS, spowodowała zmianę polityki historycznej w Polsce, czego wyrazem stała się m. in. uchwalona w 2016 r. tzw. ustawa dekomunizacyjna. Jednak w Olsztynie szczególnego popłochu nie wywołała, bo dzięki wpisowi do rejestru zabytków pakiet kontrolny trzymał nadal prezydent Piotr Grzymowicz.
Aż do ataku Rosji na Ukrainę, co umożliwiło wykreślenie pomnika z rejestru. Natychmiastowe postawienie prezydenta Grzymowicza do pionu po tym jak 3 marca 2022 r. wychylił się z deklaracją usunięcia pomnika, zmusiło jego obrońców, pozostających dotąd w cieniu, do otwartego, merytorycznego oraz ideowego wsparcia prezydenta.
Mam tu oczywiście na myśli przede wszystkim prof. Roberta Trabę, wspieranego przez Stowarzyszenie Borussia oraz Gazetę wyborczą. Staram się śledzić i komentować publicystykę prof. Traby oraz jego inicjatywy i sądzę, że jego poglądy nie wynikają z post komunistycznego resentymentu, choć takim oskarżeniom Robert Traba nie powinien się dziwić.
W istocie sprawa jest dużo ciekawsza, ponieważ jest lokalnym (a przez to tym bardziej interesującym) przykładem zjawiska ciągłości idei totalitarnej pomiędzy komunizmem, a współczesną, zachodnią demokracją.
Pierwsza koincydencja dotyczy szyderstwa. Propaganda komunistyczna drwiła i próbowała ośmieszać wszystko, co uznała za zbyt ugruntowane w tkance społecznej i wrogie nowemu, rewolucyjnemu porządkowi, z religią na czele. Dlatego zaraz po upadku komuny nie do pomyślenia było szydzenie z usuwania po sowieckich pomników czy zmiany nazw ulic (w Olsztynie nawet zamiana ul. Zwycięstwa na Piłsudskiego nie wzbudziła kontrowersji).
Ale to już przeszłość. Olsztyńscy radni zdążyli stoczyć zwycięską walkę w obronie ul. Dąbrowszczaków i Pstrowskiego, zaś szyderstwo z tzw. twardych wartości to w progresywnej Europie zjawisko powszechne, i choć z oporami, coraz silniej obecne w Polsce.
Nic zatem dziwnego, że znalazł się także kij drwiny na wrogów dzieła X. Dunikowskiego. Wystarczył prosty zabieg postawienia formy pomnika przed jego treścią i wektor wstydu został odwrócony. Na fotelu dla barbarzyńców nastąpiła zasadnicza zamiana miejsc. Odtąd tłumaczyć się mają nie ci, którzy walczą o zachowanie symbolu sowieckiego totalitaryzmu, ale prostacy, którzy dybią na sztukę wielkiego rzeźbiarza i dobro narodowej kultury.
Aby osiągnąć zamierzony cel z metodą szyderstwa musi współpracować kłamstwo. Za komuny przesłanie „wdzięczności” czy „wyzwolenia” jakie miało płynąć z dzieła Dunikowskiego było odbierane jednoznacznie, bo ich wiarygodność aż nadto namacalnie weryfikowała codzienność. W demokracji kłamstwo stało się tak powszechne i trudne do zweryfikowania, że nie tylko straciło swoje pierwotne znaczenie, ale wywołało powszechny brak zainteresowania prawdą.
To dlatego prezydent Grzymowicz mógł spokojnie ogłosić jako demokratyczny wynik ankiety dotyczącej relokacji „szubienic” (na mój list otwarty wysłany w tej sprawie do prezydenta do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi). Albo zakomunikować, że zeszlifowanie sierpa i młota z sowieckiej flagi „usunęło Armię Czerwoną z pomnika”.
Jeszcze dobitniej to widać na przykładzie wspomnianego „wyzwolenia” przez Armię Czerwoną. Nieuprawnione i uporczywe używanie nazwy mówiącej o „Wyzwoleniu Ziemi Warmińsko-Mazurskiej, zamiast „Wdzięczności Armii Radzieckiej”, jest taką samą jak kiedyś próbą przejęcia kontroli nad językiem, a poprzez to nad myślami odbiorców.
Sprawa zasługująca na odrębne potraktowanie to rozesłany w formie petycji „Apel w obronie pomnika Xawerego Dunikowskiego w Olsztynie”, autorstwa Państwa Elżbiety i Roberta Traba.
W krótkim, zawierającym ledwie osiem zdań tekście petycji, zapowiadającej utworzenie wokół założenia pomnikowego „Projektu dla Pokoju”, znalazły się dwa kłamstwa „założycielskie”. Pierwsze mamy już w tytule apelu, ponieważ pomnika o takiej nazwie w Olsztynie nie ma. Skąd u profesora historii takie „przeoczenie”? Bo na użytek ogólnopolskiej petycji najlepiej „sprzedawała” się walka w obronie artysty Dunikowskiego. Nazwa prawdziwa, z „wdzięcznością”, była kompletnie „nierynkowa”, podobnie jak ta z „wyzwoleniem”.
Drugie kłamstwo apelu to powołanie się na większość mieszkańców Olsztyna - przeciwników relokacji pomnika. Na moje pytanie dotyczące źródeł tej wiedzy prof. Traba powołał się na badanie prezydenta. I w ten sposób koło się zamknęło…
Wcześniejsza idea Muzeum Pamięci została z rozmachem zastąpiona „Projektem dla Pokoju”. A jak jest walka o Pokój, to bez wizerunku gołąbka oraz wroga jednoczącego własne szeregi obejść się nie da. Mamy więc logo z gołąbkiem i sprawców „antagonistycznej polityki historycznej”, która „prowadzi do pełnej ideologizacji historii”.
I wzniośle, i przebiegłe zarazem! Podobnie jak w czasach komunizmu „antagonizującymi ideologami” nazywani są ci, którzy walczą z rzeczywistym, ideologicznym przesłaniem dzieła Dunikowskiego, zaś wrogiem ideologii ogłosił się profesor historii, wyznawca poglądu, że „przesłanie pomników nie istnieje na wieczność. Bo to my, obywatele, chroniąc artystyczną wartość, mamy prawo nadawania im nowego sensu, wynegocjowanego w demokratycznym dialogu”. Mamy też i próbkę owego „dialogu”. Oto prof. Traba zapowiedział, że „Projekt dla Pokoju” „zdemilitaryzuje przesłanie pomnika”. Problem tym, że prezydent Grzymowicz już ten fakt, zaraz po usunięciu sierpa i młota, triumfalnie ogłosił.
Hannah Arendt mówiła, że dla totalitaryzmu „wszystko jest możliwe i nic nie jest prawdziwe”. Amen.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość