Codziennie ich widuję. Chcę czy nie chcę. W telewizorni, i w komputerze, tj. w Internecie. Może i nie muszę na nich patrzeć, bo wzorem sąsiada mógłbym wyrzucić telewizor z domu. Ale jeszcze nie wyrzucam. Patrzę na nich. Tyle, że bez szacunku. Bo nie zasłużyli sobie na mój szacunek. I to jest mój najsubiektywniejszy pogląd. Tylko mój.
Niewielu ich jest. Ale ci, których opisuję, najbardziej są eksponowani. Nie wiem tylko czy słusznie…
Oto pierwszy z nich: „BOT” (Bardzo Obiecujący Typ),
który został wyciągnięty z tylnych szeregów i ustawiony na czele. A służy wyłącznie do reprezentacji. Ach, gdyby to jeszcze dobrze reprezentował… Może chociaż trochę czułbym się dumny. Ale niestety… Mimo, że ciągle się uczy, to np. jego znajomość języka angielskiego jest tak kompromitująca, że pani wiceprezydent USA – Kamala Harris nie mogła powstrzymać się od śmiechu, kiedy posłyszała wypowiedź Bota po angielsku podczas oficjalnej konferencji. Podobno wypowiedź była bardzo pikantna. Podobne wpadki językowe zdarzały mu się także podczas Forum Ekonomicznego w Davos.
Jakże mogę się czuć dumnym, kiedy w Białym Domu podczas podpisywania ważnych, oficjalnych wspólnych dokumentów widzę siedzącego przy biurku prezydenta Trumpa i podpisującego obok na stojąco (!) zgarbionego naszego Bota. A potem mówi się, że już zaszczytem było „dopuszczenie do biurka”.
Dalszy przykład, bardzo proszę: sprzęt wojskowy dla Ukrainy przekazują inne państwa nic nie mówiąc oficjalnie o tym; ale nasz Bot, jak chłopczyk z piaskownicy, musi pochwalić się z wypiekami na twarzy ileż to czołgów, transporterów i armatohaubic przekazaliśmy właśnie dla frontu. A to oznacza oficjalne zaangażowanie Polski w wojnę po jednej ze stron - czyli przeciwko drugiej stronie. Ewentualne działania odwetowe Moskwy wymierzone w Polskę mogą być tłumaczone tym, że muszą niszczyć sprzęt wojenny dostarczany przez nasz kraj na Ukrainę.
A chciałbym patrzeć na niego z szacunkiem… Nie mogę, nie umiem, nie potrafię!
Drugi jeździec to „Złotousty Pinokio”,
który nie ma żadnego poparcia wśród szabel partyjnych, ale ich nawet nie potrzebuje, bo sam Szef wyznaczył go do roboty. Na razie słynie z tego, że dużo mówi. I obiecuje. Bo czy pamiętamy do którego roku miało być w Polsce wyprodukowanych milion samochodów elektrycznych? Bo nazwa już jest. To „Izera”! A pamięta ktoś, że miał powstać polsko-ukraiński śmigłowiec? A obietnice Pinokia dla piłkarzy za awans z grupy? Nie mówię nawet o tym, że Pinokio ogłasza, iż uruchomienie programu największego rozdawnictwa socjalnego po 1990 roku jest kopernikańskim przewrotem w polskiej polityce prorodzinnej.
Bardzo niepokojące są działania i negocjacje Pinokia z Unią Europejską. Jego koledzy zarzucają mu, że ten pomylił się we wszystkich najważniejszych decyzjach unijnych. Inni koledzy podkreślają, że w efekcie zgody Pinokia na unijny mechanizm warunkowości i KPO, Polska będzie stopniowo traciła suwerenność.
Przetłumaczmy te wypowiedzi na język polski: Pinokio najpierw w trakcie negocjacji z Unią zgadzał się na pewne ustalenia, by po powrocie do kraju zdecydowanie przeciwko nim protestować. Bez wątpienia przejdzie więc do historii. Również jako ten, który jednoosobowo, arbitralnie, bez jakichkolwiek konsultacji z Radą Ministrów podjął decyzję na drakoński pakiet +Fit for 55+ brzemienną w skutkach na dziesięciolecia. Bo jeśli go nie cofniemy — spustoszy portfele milionów Polaków. Końca ustępstw jakoś nie widać…
I jak tu mieć szacunek? A przecież winien działać dla dobra Polaków. Nie czuję tego, a wręcz obawiam się, że idziemy w złym kierunku.
Trzeci jeździec to „Rambo”,
który ma bronić polskiej ziemi i polskiego nieba. A już wiadomo, że nieba nie broni. Ruskie rakiety (i ukraińskie) ganiają nad nami i o tym nie wiemy. Piszę w liczbie mnogiej o „rakietach” ponieważ za miesiąc czy dwa może się okazać znowu, że leżą gdzieś po chaszczach następne. Poczekajmy aż grzybiarze jesienią ruszą po lasach. I ile ich znajdą? No, jasne że rakiet!… Jak tu mam spać spokojnie, kiedy nawet postura „naszego” Rambo jest taka, że ja boję się o jego zdrowie. Zresztą, co ja tu będę tłumaczył? Wystarczy popatrzeć i porównać. Niewielki ci on, blady, słabego głosu, czasami mam wrażenie, że lekko przygarbiony... Naprawdę nie ma charyzmy ani drygu wojskowego.
Kiedy patrzy się na sekretarza obrony USA Lloyda Austina czy poprzedniego Colina Powella, czy chociaż na ruskiego Siergieja Szojgu – to ten „nasz” przy nich wygląda słabo, oj, słabiutko. Co prawda Napoleon, podobno, nie był zbyt wysoki, ale był geniuszem wojny, zaś „nasz” Rambo może to i geniusz, ale swój talent gdzieś głęboko ukrywa. Niezwykle żenująco wypadły przepychanki w poszukiwaniu winnego za zgubienie śladu ruskiej rakiety, a przede wszystkim za brak decyzji o jej zestrzelenie. Zdajmy sobie sprawę z tego, że ruskie rakiety już latają nad nami – zapewne również dzięki działaniom (i zaniechaniom) takich osobników jak Rambo. Jak można spokojnie spać? Jak można szanować takich ludzi. A przecież są to ludzie ze świecznika.
Na marginesie: kiedy na jednej z odpraw ze swymi generałami Napoleon omawiał taktykę kolejnej bitwy przy mapie, i chciał zmienić mapę – jeden z generałów podskoczył, by mu w tym pomóc, mówiąc: „Pomogę. Jestem wielki.” Na co zdenerwowany Napoleon warknął: „Pan nie jest wielki, generale. Pan jest długi!”
Czwarty jeździec to „Szef wszystkich szefów”, gość małego wzrostu, ale o potężnym wpływie. Nazywany jest mistrzem intrygi, znakomitym taktykiem, który jednak w końcu potyka się o własne nogi. Przed nim chylą czoła wszyscy ci, którzy chcą poświęcić się w pracy dla Polski (czytaj: chcą być blisko koryta). Jego powiedzenia, które nie zawsze są najmądrzejsze, powielane są po wielokroć. Czy warto powtarzać jego słowa o przyczynach spadku dzietności w Polsce? Powiedział, że powodem jest „dawanie w szyję” przez kobiety, szczególnie te, które są w wieku najodpowiedniejszym do rodzenia. Nie warte komentowania są również jego słowa, że zimą można w piecu palić wszystkim - oprócz opon.
Takie wypowiedzi (i podobne) mogą śmieszyć, natomiast wiele jego twierdzeń dotyczących ekonomii i gospodarki nie można nazwać inaczej niż niepoważne i szkodliwe. Świadczą one o kompletnym niezrozumieniu praw rządzących rynkiem. A przecież najważniejsze, kluczowe decyzje przechodzą przez jego ręce. On wyraża zgodę na ich wprowadzenie.
Warto przypomnieć prezydenta Ronalda Reagana, który do polityki przyszedł z filmu. Był dość znanym aktorem. Jednak będąc prezydentem państwa dopuszczał do głosu i decyzji ludzi, którzy naprawdę się znali na ekonomii i gospodarce. Jego działania na tym polu nazywano „reaganomiką”, której efekty były takie, że budżet państwa, który był zrównoważony, zaczął zwracać podatnikom nadpłacone, wcale pokaźne kwoty. Kiedy porównamy do polskiego budżetu – to okazuje się, że część wydatków trzeba ukrywać poza budżetem, aby utrudnić ocenę rzeczywistego stanu finansów państwa.
Ważnym wskaźnikiem jest tzw. stopa inwestycji w gospodarkę, która winna wynosić minimum 25%. Ten wskaźnik zjechał poniżej 17% i nadal spada. To oznacza, że Polacy nie chcą inwestować w polską gospodarkę, bo nie ufają władzy PiS. Szef wszystkich szefów już przed 2019 rokiem był wściekły na polskich przedsiębiorców. Oskarżał ich, że celowo nie inwestują za rządów PiS, aby wykończyć jego rządy. Infantylizm takich twierdzeń trudno komentować.
Jak tu go szanować? Jak cenić? I za co? Może on się zna na polityce i manipulowaniu ludźmi – ale nie zna się na gospodarce.
---
Nie tylko nie szanuję (osobiście) tych czterech jeźdźców… Ja się ich boję! A wiem, że trudno będzie zdjąć ich ze świecznika.
Marian ZDANKOWSKI
esperantysta
wolnorynkowiec
były korszyniak
ateista
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Skomentuj
Komentuj jako gość