Marek Żejmo, jako dowód na to, że nie był agentem SB, opisał sądowi swoją międzynarodową działalność gospodarczą od 1986 r., jako współwłaściciel i dyrektor Przedsiębiorstw Polonijno-Zagranicznych. Twierdził, że przez rok mieszkał w hotelu sejmowym i miał bardzo bliskie kontakty z wieloma posłami, ministrami, wicepremierami a nawet premierem PRL, że zdobył kontrakt na zaopatrzenie w żywność marynarki wojennej Związku Radzieckiego i Finlandii. Dysponował więc wartościowymi dla kontrwywiadu informacjami. „Dlaczego więc nie ma o tym słowa w meldunkach TW „Pawła/Maćka” - pyta sąd i odpowiada: „To dowodzi, że nigdy nie byłem świadomym agentem”.
Komuniści zezwalają na tworzenie „firm polonijnych”
Władze PRL, w końcówce dekady Edwarda Gierka, w obliczu narastającego kryzysu gospodarczego i coraz większych niedoborów w handlu, wydały rozporządzenie w 1976 r. zezwalające na powoływanie tzw. „firm polonijnych” czyli Przedsiębiorstw Polonijno- -Zagranicznych (PPZ) z udziałem kapitału zagranicznego, pochodzenia polonijnego.
Władze liczyły, że spółki spowodują napływ do kraju walut wymienialnych, technologii oraz złagodzą braki w zaopatrzeniu rynku w dobra konsumpcyjne. Zgody na działalność wydawały centrale handlu zagranicznego. Ich właścicielem nie mógł być obywatel PRL, ale obywatele PRL mogli być pracownikami tych przedsiębiorstw. Od 1979 r., właściciel, Polak mieszkający za granicą, mógł powołać w kraju pełnomocnika z pełnią praw (często był to figurant), a w 1986 r. weszła w życie ustawa o spółkach mieszanych (joint venture) z udziałem państwa i prywatnych właścicieli).
Firmy polonijne uzyskały istotne przywileje, m. in. trzyletnie zwolnienie z podatku dochodowego, swobodę kształtowania cen.
Marek Żejmo wyemigrował do RFN w czerwcu 1980 r. i uzyskał tam prawo pobytu, dzięki fikcyjnemu małżeństwu z obywatelką RFN, mógł więc powołać firmę polonijną.
Pierwszą próbę podjął już w 1982 r. Złożył dokumenty o rejestrację firmy polonijnej MARCOPOL - szycie kożuchów, płaszczy skórzanych i torebek. Wydział II SB (kontrwywiad) pozytywnie ocenił wniosek. Pełnomocnikiem firmy Żejmo miał zostać inżynier ichtiolog z Olsztyna Jacek C.
SB odnotowała w tym czasie na terenie woj. olsztyńskiego 4 firmy polonijne, których właścicielami byli obywatele RFN, a ich pełnomocnikami obywatele PRL. „W firmach tych rozbudowaliśmy agenturę i kontakty operacyjne” – czytamy w raporcie SB. Jednak do uruchomienia MARCOPOLU nie dochodzi. Jak wynika z notatek agentów SB, Żejmo nie udało się pożyczyć pieniędzy nrozruch. Ponownie spróbuje w 1986 r. Tym razem z powodzeniem, dzięki znalezieniu wspólników.
Napisał sądowi, że w okresie od 17 maja 1986 r. do 13 kwietnia 1987 r. przebywał w Krakowie na budowie hotelu Forum jako pełnomocnik firmy Hodak Bau GmbH i prowadził prace przy elewacjach i wykończeniowe w kilkuset pokojach. Mieszkał w apartamencie prezydenckim.
Od 1 czerwca 1987 r. wspólnie z dwoma Niemcami z Berlina Zachodniego Peterem Kuhlem i Hartmutem Heuzelerem założył firmę Behama GmbH, która w Olsztynie, we współpracy z PSS Społem, korzystając z ich sieci sklepów, sprowadzała do Olsztyna sprzęt elektroniczny firmy Gold Star. „Od przedstawiciela tej firmy na obszar Europy otrzymałem prawo wyłączności sprzedaży sprzętu Gold Star na teren Polski - czytamy w wyjaśnieniach Żejmo dla sądu. - Sprowadzaliśmy także dobrej klasy odzież, dywany i sprzęt AGD. Działalność ta była podobna asortymentowo do Baltony czy Pewexu, tylko bez alkoholu, tytoniu, kawy i kosmetyków. Mieliśmy w Olsztynie 3 sklepy, a na ich otwarciu był m.in. był ówczesny prezydent Olsztyna Marek Różycki. Nasze towary były także dostarczane do sieci sklepów PSS Społem w Warszawie, Łodzi i Poznaniu. W firmie Behama byłem dyrektorem i ja załatwiałem wszystkie kontrakty w Polsce i na terenie Europy”.
Następnie od 1 czerwca 1989 r. był współwłaścicielem i dyrektorem firmy Wickersheim GmbH, która zajmowała się importem do Polski maszyn, urządzeń i linii technologicznych dla przemysłu chłodniczego oraz eksportem z Polski mrożonych owoców i warzyw.
Dla zakładających PPZ cenni byli emigranci z Polski, posiadacze paszportów konsularnych książeczkowych wystawianych przez placówki zagraniczne MSZ „obywatelom polskim stale zamieszkałym zagranicą – posiadającym tam prawo stałego pobytu i źródło utrzymania”. Paszporty te miały długi (do 10 lat) termin ważności, uprawniały do podróży do wszystkich krajów oraz do wielokrotnego przyjazdu i ponownego wyjazdu z Polski. Posiadaczem takiego paszportu był też Marek Żejmo.
W dokumentach sprawy obiektowej „Konsularnicy” prowadzonej przez II Wydziału SB w Olsztynie czytamy, że z woj. olsztyńskiego w 1982 r. wyemigrowało 2.789 osób, a do 10 listopada 1983 r. – 4.902 osoby. W 1984 r. odnotowano 286 przyjazdów osób, które były internowane, po wyjściu przyjęły paszport i na Zachodzie uzyskały azyl polityczny. Ich wizyty – czytamy w raporcie – miały charakter handlowy, upłynniali towar przywieziony z zagranicy. Nowym artykułem przetargowym stała się tez sprzedaż zaproszeń, które konsularnicy z Berlina Zach. wystawiają nawet przygodnie spotkanym osobom za 500 marek.
(Żejmo zarzeka się, że wystawiał poznanym aktorom w SPATiFie Jonaszowi Kofcie, Ryszardowi Pietruskiemu i Tadeuszowi Plucińskiemu zaproszenia za darmo), a „zresztą wystawianie zaproszeń nie było przestępstwem” - dodał. Na paszportach konsularnych przebywały na Zachodzie w 1982 r 262 osoby, w tym jako kandydat na TW, „na uwagę zasługuje Marek Żejmo” - czytamy w raporcie SB.
Władze komunistyczne od samego początku dokładnie infiltrowały działalność PPZ poprzez rozbudowywaną agenturę cywilną. „Na ogólną liczbę 670 PPZ–tów działających w Polsce pion II dysponuje kilkuset tajnymi współpracownikami i kilkudziesięcioma kandydatami na tajnych współpracowników.
Spośród tej liczby kilkadziesiąt jednostek posiada predyspozycje do wykonywania zadań ofensywnych, pozostała część jest agenturą sygnalizacyjną. Inne jednostki resortu pracujące po problematyce firm polonijnych posiadają około 100 osobowych źródeł informacji” - czytamy w pracy naukowej Mirosława Sikory pt. Koncesjonowany kapitalizm. Służba Bezpieczeństwa MSW a „spółki polonijne” w PRL (1976–1989). MSW pozyskało do współpracy wielu pełnomocników właścicieli firm polonijnych i dyrektorów.
Traktowało też firmy polonijne jako przykrywkę do działań wywiadowczych na Zachodzie, plasując w nich oficerów kadrowych na niejawnych etatach i tworząc ich przedstawicielstwa zagranicą.
Uwłaszczanie nomenklatury zaczęło się od firm polonijnych
„PPZ zapoczątkowały zjawisko uwłaszczenia nomenklatury partyjnej i było początkiem fortun późniejszych magnatów finansowych III RP - czytamy w cytowanej pracy Mirosława Sikory. - Po wprowadzeniu ustawy o Joint Venture w 1986 roku powszechne stało się zjawisko korumpowania i wręcz podkupywania działaczy partyjnych i państwowych na wysokie stanowiska w tych firmach, w celu pozyskiwania dostępu do deficytowych materiałów i surowców oraz bieżącej informacji o możliwości finansowania, zawierania intratnych umów handlowych przez PPZ i ochrony przed fiskusem i prokuraturą”.
W piśmie naczelnika Wydziału XIII Departamentu II MSW z maja 1988 r. czytamy: „W toku kontrwywiadowczej ochrony przedsiębiorstw polonijno–zagranicznych uzyskujemy szereg sygnałów wskazującychna zatrudnianie w tych przedsiębiorstwach byłych funkcjonariuszy resortu Spraw Wewnętrznych, żołnierzy WP, organów administracji państwowej i aparatu partyjnego, a także członków ich rodzin [...]
Na przykład w PPZ „Amepol” zatrudnieni są emerytowany pułkownik Departamentu I MSW i były kapitan kontrwywiadu Marynarki Wojennej”. W Raporcie MSW z 25 września 1982 r., czytamy, że w PPZ ulokowali się: były wiceminister przemysłu chemicznego W., następnie jeden z dyrektorów firmy „Prodex”, zajmującej się między innymi przetwórstwem tworzyw sztucznych, były dyrektor generalny w Komisji Planowania przy Radzie Ministrów K. — następnie pełnomocnik firmy „Jaromar”; były starszy specjalista w Komisji Planowania przy Radzie Ministrów R., następnie dyrektor firmy „Poltrade”; były dyrektor przedsiębiorstwa państwowego „Mostostal” T. — następnie zatrudniony w firmie „Amepol” z branży budowlanej; były minister energetyki i energii atomowej B. — następnie członek Grupy Ekspertów przy Polsko–Polonijnej Izbie Przemysłowo–Handlowej „Interpolcom”. W firmie „Impol” zatrudnieni byli: syn członka Rady Państwa, a także córka wicedyrektora Zespołu Handlu Zagranicznego w Komisji Planowania przy Radzie Ministrów; w firmie „Jurimex” zatrudniony był na stanowisku dyrektora filii (prowadzącej usługi budowlane) syn jednego z ministrów; w firmie PPZ „Textil–Tricot” pełnomocnikiem właściciela była bratowa jednego z wiceministrów.
W innym raporcie MSW odnotowano wśród zatrudnionych: „15–tu byłych dyrektorów dużych przedsiębiorstw państwowych, 6 sekretarzy instancji wojewódzkich, 1–go wojewodę, 1–go prokuratora nie mówiąc już o byłych jak i o członkach rodzin aktualnych funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych”.
Toteż powoływanie się przez Marka Żejmo, w odpowiedzi na wniosek lustracyjny prokuratury IPN na mieszkanie przez rok w hotelu sejmowym i znajomości wśród wiceministrów, ministrów, a nawet na znajomość z premierem PRL, jako wspólnika firm PPZ wcale nie musi być przechwałką.
Firmy polonijne nie przyniosły spodziewanych korzyści dla gospodarki PRL - stwierdził w swojej pracy Mirosław Sikorski
W 1988 r. istniało w sumie ponad 700 przedsiębiorstw zatrudniających 80 tys. ludzi. Ich produkcja na początku lat 80. w sferze niepaństwowej stanowiła zaledwie ok. 1 proc., by pod koniec dekady urosnąć do 10-12 proc. Produkowały głównie kosmetyki, odzież, żywność i urządzenia kontrolno-pomiarowe.
Wbrew oczekiwaniom władz PRL spółki polonijne nastawiły się na maksymalizację zysków przy jak najniższych kosztach własnych, drenowały rynek wewnętrzny i tak ubogi w surowce i materiały, zamawiały produkcję w przedsiębiorstwach państwowych i jedynie naklejały na nich własne etykiety, skupowały dewizy na „czarnym rynku” i nielegalnie wywoziły za granicę. Stałą praktyką były nadużycia podatkowe i fałszowanie dokumentacji, korumpowanie urzędników państwowych i wywieranie nacisków na władze administracyjne w celu monopolizacji rynku.
Agentura SB, którą spółki były naszpikowane, zamiast przeciwdziałać przestępstwom gospodarczym „okazała się organizatorem przestępczej działalności” – konstatował zaskoczony i wzburzony (chyba na pokaz) min. Czesław Kiszczak na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR.
„Zaopatrywałem w żywność flotę wojenną Armii Radzieckiej”
Marek Żejmo na szerokie wody handlu międzynarodowego wypłynął jako współwłaściciel i dyrektor firmy Wickersheim GmbH, która zajmowała się importem do Polski maszyn, urządzeń i linii technologicznych dla przemysłu chłodniczego poprzez Centralę Handlu Zagranicznego. „Wtedy ściśle współpracowałem z największymi centralami handlu zagranicznego w Polsce” - czytamy w piśmie Żejmo do sądu. W PRL nie można było zawierać kontraktów bezpośrednioz dyrektorami przedsiębiorstw państwowych, a wyłącznie za pośrednictwem central.
Żejmo pisze, że woził dyrektorów chłodni do polskich konsulatów w krajach zachodnich a oni byli zobowiązani składać przed attache handlowym raporty dotyczące szczegółów ich bytności w danym kraju. Centrale były obsadzane przez kadrowych oficerów służb specjalnych.
Dostarczając urządzenia do chłodni, nawiązał kontakty i uruchomił eksport z Polski mrożonych owoców i warzyw. W wyjaśnieniu dla sądu twierdzi, że dostarczał mrożonki zarówno dla floty wojennej Związku Radzieckiego, jak i dla armii fińskiej.
Napisał w wyjaśnieniach dla sądu „takie kontrakty mogłem zawierać dzięki biegłej znajomości języków niemieckiego i rosyjskiego, przez co mogłem zawierać bezpośrednie znajomości i kontrakty bez pośrednictwa tłumaczy, co zawsze ułatwia negocjacje i proces dochodzenia do podpisania kontraktów. Kontrakty z moją firmą zawierała moskiewska centrala handlu zagranicznego”.
Twierdzi też, że był często zapraszany zarówno do Moskwy i Kaliningradu.
W Moskwie na jednym ze spotkań, od wiceministra dowiedział się nieoficjalnie, że mrożonki oficjalnie trafiają do załóg radzieckiej floty rybackiej, a w rzeczywistości dla marynarki wojennej, do bazy w Murmańsku i Władywostoku. Zapraszano go też często do Kaliningradu, który był wówczas miastem zamkniętym dla turystów jako miasto garnizon wojskowy, gdzie wszystko było tajne. „Oficjalnie dla mnie zamawiano na konkretną datę i godzinę otwarcie przejścia w Bezledach, które wówczas służyło wyłącznie jako przejście służbowe dla gości ze specjalnymi zaproszeniami - napisał Żejmo w wyjaśnieniu
dla sądu. - W Kaliningradzie bywałem wielokrotnie a podczas rozmów o dostawach mrożonek zawsze obecny był generał albo wiceadmirał i kilka osób po cywilnemu, które z pewnością były z KGB i nadzorowali tego rodzaju kontrakty”.
Te kontakty zaowocowały mu także później. Jak podaje na obwolucie książki Ludzie podziemia Solidarności od 2017 r. jest profesorem wizytującym w Państwowym Uniwersytecie Technicznym w Kaliningradzie, a także w najbardziej renomowanym w Rosji w Sankt Petersburskim Federalnym Państwowym Uniwersytecie (filia w Kaliningradzie). W rozmowie ze mną twierdził, że po napaści Rosji na Ukrainę zawiesił pracę wykładowcy w Kaliningradzie.
W tamtym czasie miał też zdobyć kontrakt na zaopatrywanie w żywność armii fińskiej.
Zacząć miało się od tego, że w latach 1985-1990 kupował w Finlandii jagody i borówki i tak poznał właściciela chłodni w Helsinkach. Podpisał z nim umowę, Fin kupował od niego mrożonki z polskich chłodni dla armii fińskiej. „Zaopatrywałem też armię fińską w gulasz angielski z Morlin”.
W piśmie do sądu podaje, że w latach od 1989 do 1996 pracował w dwóch firmach: niemieckiej Wickersheim GmbH (1.06.1989 do 30.05.1991) i szwajcarskiej Bema Foods AG (1.10 1990 do 31 września 1996 r.).
„Po rozstaniu się z małżeństwem Wickersheimami pracowałem wyłącznie z B. Molem, jako jego wspólnik a nasza firma Bema Foods osiągała obroty około 50 mln marek rocznie. Obydwie firmy miały siedzibę przy placu Bema w Olsztynie i działały na podstawie zezwolenia Ministerstwa Współpracy Gospodarczej z Zagranicą”.
Ze szwajcarską firmą rozstał się we wrześniu 1996 r., kiedy rozpoczął procedury związane z uzyskaniem pozwolenia na budowę czterogwiazdkowego hotelu „Żejmo” w Olsztynie.
Ulitował się i zatrudnił byłych esbeków
Jako biznesmen, który osiągnął sukces, nie zapomniał o starych znajomych z SB, którym tak dobrze jak jemu się nie wiodło. Po 1990 r. jego oficer prowadzący kpt. Mieczysław Szczepanik, już jako emeryt, handlował na straganie w Olsztynie i wówczas spotkał go Marek Żejmo. Powiedział, że poszukuje
solidnego i uczciwego człowieka do prowadzenia magazynu.
„Pracowałem tam łącznie trzy-cztery lata - zeznał Szczepanik prokuratorowi IPN. - W tym czasie Żejmo był już poważnym biznesmenem i nie wypadało wracać w rozmowach do współpracy w okresie PRL”. Kiedyś inny pracownik spółki Żejmo przypadkowo w szufladzie biurka Szczepanika odkrył dyktafon i notes. Okazało się, że nagrywał rozmowy z Żejmo. Szczepanik tłumaczył się, że to „odruch zawodowy”
Biznesmen Żejmo podobnie ulitował się nad naczelnikiem II Wydziału SB w Olsztynie ppłk Jerzym Szeniawskim. Podczas rozprawy lustracyjnej tak o tym zatrudnieniu opowiedział: „Nie pamiętam dokładnie, w którym roku Szczepanik mnie z nim (Szeniawskim - przypis A. Socha) zapoznał, chyba w 1984. Od tego czasu spotykaliśmy się na gruncie towarzyskim wielokrotnie. Nie były to częste spotkania, to nie mniej odbywały się „w serdecznej i pełnej zrozumienia
atmosferze”, do tego stopnia, że bywaliśmy u siebie w domach z żonami. Nawet byliśmy na wspólnym wyjeździe do Kaliningradu i Świetłogorska, w czasach, gdy było to miasto garnizonem wojskowym i turystów tam nie wpuszczano. Mnie taka zażyłość była na rękę ponieważ „odczepiła” się ode mnie bezpieka.
"Nigdy nie byłem świadomym współpracownikiem SB. - podkreślił Żejmo. - Zresztą zażyłe stosunki z nim i jego rodziną wykluczały taką możliwość, ponieważ nie wolno mu było utrzymywać prywatnych kontaktów ze zwerbowanymi przez podległe mu służby tajnymi współpracownikami. Natomiast jeśli chodzi o jego zatrudnienie, to rzeczywiście po kilku latach spotkaliśmy się przypadkowo (lub nie?) i zaczął narzekać, że nie ma zatrudnienia i wspomniał, że tyle lat „nadstawiał za mnie karku”, chronił przed agresją służb specjalnych, pomagał w sprawach wyjazdów itd, itp.
Do mojej działalności w handlu międzynarodowym nie był mi potrzebny człowiek bez znajomości branży chłodniczej i języków obcych. Jednak tak mnie przekonywał, że w końcu go zatrudniłem. Był to, jak się później okazało, duży błąd. Zaczął się „szarogęsić”, w spokojnym dotychczas biurze wprowadził okropną atmosferę do tego stopnia, że zaczął na mnie donosić do moich wspólników w Hamburgu, co robię, kiedy wychodzę, z kim rozmawiam itd, aż doprowadził do rozłamu firmy. Część pracowników została przy mnie i pracowaliśmy dalej, robiąc obroty ok. 50 mln marek rocznie. Natomiast Szeniawski wraz z moimi byłymi wspólnikami przenieśli się do biurowca położonego obok i po kilku miesiącach przejadania majątku pochodzącego z podziału wspólnej firmy, ich spółka upadła i nigdy więcej już się nie spotkaliśmy, ponieważ ppłk Szeniawski wyjechał do Niemiec, gdzie na taśmie fabryki konserw filetował ryby. Co robi obecnie nie wiem. Taka była historia naszej niechlubnej znajomości”.
Marek Żejmo buduje hotel "Żejmo"
Po zakończeniu przygody w handlu międzynarodowym Marek Żejmo postanowił zostać hotelarzem. W 1996 roku zaczął budowę czterogwiazdkowego hotelu „Żejmo” nad jez. Żbik (właściwie Tyrsko) w podolsztyńskim Gutkowie. Inwestycja wzbudziła ogromne zainteresowanie mediów, w tym w największych, ogólnopolskich. Media te informowały, że w ciągu trzynastu miesięcy ma powstać ekskluzywny kompleks z 175 pokojami na 350 miejsc, kręgielnią, salami konferencyjnymi, kortami tenisowymi, basenami, a nawet torem łyżwiarskim. Na dach zużyto 120 tys. snopków trzciny z mazurskich jezior.
Koszt inwestycji to 10 mln niemieckich marek + 2 mln DEM uzyskanych w leasingu. Był to kredyt udzielony przez konsorcjum banków Bankiem Amerykańskim (AmerBank) i PKO BP w Olsztynie. Amerbank to pierwszy zagraniczny bank, który w 1989 roku uzyskał w Polsce licencję NBP. Jego założycielami byli kontrabasista Jan Byrczek oraz pisarz Jerzy Kosiński, którzy w 1987 roku założyli Polish American Resources Corporation (ale pieniądze wyłożyła żona pisarza, amerykańska milionerka). Prezesem został Marek Gadomski, wcześniej zastępca Grzegorza Żemka w FOZZie.
Media lokalne były zaskoczone tym, że inwestor uzyskał zgodę władz Olsztyna na budowę tak ogromnego obiektu nad najmniejszym akwenem Olsztyna, który do niedawna był na terenie rezerwatu przyrody. Naukowcy ostrzegali, że ten obiekt spowoduje degradację jeziora, którego wody w okresie PRL, w planach na wypadek wojny, były przewidziane jako rezerwuar wody pitnej. Było to wówczas najczystsze jezioro w gminie Olsztyn.
Zaskoczenie mediów budziło też silne wsparcie władz miasta dla tej inwestycji na czele z ówczesnym prezydentem Andrzejem Ryńskim (SLD). Niepokój dziennikarzy budziła też osoba inwestora.
W wyniku kwerendy odnalazłem wiele artykuły w prasie lokalnej na temat tej inwestycji:
1. „Był rezerwat, jest budowa. Wszystko zgodnie z planem” (Gazeta Olsztyńska z 1998 roku, nr 162, str. 5.). Czytamy w nim, że okolice jeziora Żbik kiedyś były rezerwatem przyrody. Jednak w 1994 roku Rada Miejska na początku swojej kadencji przeprowadziła zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego tego terenu. Teraz wyrasta tam zachwalany przez władze miasta hotel, do którego ma być doprowadzona droga biegnąca w pobliżu jeziora. Dziennikarze informują, że budowa hotelu ma kosztować 15 mln marek, 70% tej kwoty inwestor Marek Żejmo uzyskał z banku w formie kredytu. W artykule czytamy, że „ O budowie jakichkolwiek budynków nad brzegiem jeziora do niedawna nie było nawet mowy. Okoliczni rolnicy próbujący „przestawić” swoją działalność na agroturystykę odchodzili z Urzędu Miasta z kwitkiem. „Chciałem zbudować nad jeziorem dwa drewniane domki dla turystów. Nie uzyskałem pozwolenia. W końcu sprzedałem teren Markowi Żejmo. On nie miał problemu z uzyskaniem pozwolenia na budowę potężnego kompleksu budynków” – mówi olsztynianin.
Rezerwat przyrody został zlikwidowany w 1988 roku (wydzielono wówczas działki rekreacyjne nad jeziorem dla zasłużonych milicjantów i funkcjonariuszy SB, ale bez prawa zabudowy – przypis Adam Socha). Nadal jednak obowiązywały zaostrzone przepisy ograniczające inwestycję nad jeziorem. Pozwolenie na budowę nie można było otrzymać bliżej niż 100 metrów od brzegu jeziora” – informuje „Gazeta Olsztyńska”.
2. „Żbik bez ochrony. Bicie na alarm” (Gazeta Olsztyńska z 1998 roku, nr 163, str. 24). Czytamy w tym artykule:
„Olsztyńscy naukowcy biją na alarm: Przyszłość jeziora Żbik jest zagrożona. Władze miasta zamiast chronić jezioro, godzą się na jego degradację. Prof. Konstanty Lossow, kierownik Katedry Chemii i Technologii Wodów i Ścieków ART w Olsztynie, autorytet w dziedzinie ochrony jezior, który rekultywował martwe jezioro Długie, powiedział „Gazecie”: „To wielki błąd, że w pobliżu jeziora Żbik powstaje hotel, że obok będzie ulica. Jezioro stanie się kąpieliskiem, a wtedy jego wody w szybkim tempie ulegną degradacji i unikatowa roślinność na skutek zmiany warunków wyginie. To jezioro, podobnie jak jezioro Redykajny, należy chronić wszelkimi sposobami. Pamiętam, że kiedy Rada Miejska przygotowywała zmianę planu zagospodarowania tego terenu w 1994 roku, o hotelu nie było mowy. Jako ówczesny radny pilnowałem, aby obszar zabudowy nie zbliżył się zanadto do tych dwu jezior (…). O tym, że tu, gdzie się teraz buduje hotel, ma być jakaś zabudowa nawet nie było mowy (…) Jestem absolutnie przeciwny zagospodarowywaniu tego terenu. Do rekreacji mamy Jezioro Krzywe”.
W tym samym duchu wypowiedzieli się się dr hab. Czesław Mientki, kierownik Zakładu Limnologii Fizycznej i dr hab. Helena Gawrońska, adiunkt Zakładu Limnologii Fizycznej w Katedrze Chemii i Technologii Wodów i Ścieków ART w Olsztynie.
3. „Prezydenci promują hotel. Dzielnica dla lepszych” (Dziennik Pojezierza z 1998 roku, nr 159, str. 9). Dziennikarka informuje, że plac budowy hotelu odwiedził prezydent Olsztyna Andrzej Ryński w towarzystwie swojego zastępcy Marka Lipskiego. Zaproszono też dziennikarzy na konferencję prasową. Prezydenci rozpływali się w zachwytach nad inwestycją. Twierdzili, że stanie się „wizytówką Olsztyna”. „Niekiedy bardziej przypominali speców od marketingu firmy Marka Żejmo niż gospodarzy miasta” – oceniła dziennikarka Elżbieta Mierzyńska.
O tym, jakie negatywne opinie krążyły na temat inwestora Marka Żejmo świadczył wywiad z nim, który przeprowadził red. Lech Kryszałowicz, a który ukazał się w „Gazecie Olsztyńskiej” pt. „Nie truję!” (GO z 1998 roku nr 166 str. 5). Inwestor zapewnił w nim, że hotel nie zatruje środowiska. Pod koniec rozmowy dziennikarz zapytał: „Różne opowieści krążą nie tylko na temat hotelu, ale również na temat pana osoby. Kim pan jest panie Żejmo”?
„Urodziłem się i wychowałem w Olsztynie. Tutaj skończyłem Technikum Budowlane, potem handel zagraniczny w Wyższej Szkole Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych i Zagranicznych w Gdyni. Pracowałem w różnych olsztyńskich firmach m.in. w PBRolu, prowadziłem też swoją kwiaciarnię. W 1981 roku wyjechałem do Niemiec. Pracowałem tam w firmach budowlanych od robotnika do dyrektora. Potem z pewnym Niemcem założyłem spółkę zajmującą się handlem maszynami chłodniczymi i mrożonkami. Z kolei z Holendrem założyłem spółkę zajmującą się tylko handlem mrożonkami” – odpowiedział Żejmo.
„Czy buduje pan za pieniądze mafii? Mówi się, że hotel ma być pralnią brudnych pieniędzy” - zapytał następnie red. Kryszałowicz.
„To bzdura – odparł Marek Żejmo. - Pożyczyłem pieniądze od dwóch banków. O kredyty starałem się 2 lata”.
„Jest pan znajomym prezydenta Olsztyna?” - dociekał dalej red. Kryszałowicz.
„ Nie. Spotkałem go kilka razy. Nigdzie razem nie bywamy” – odparł Marek Żejmo.
„Czy należy pan do jakiejś partii?” - zapytał na koniec dziennikarz.
„Nigdy do żadnej nie należałem” – odpowiedział Marek Żejmo.
Na marginesie dodam, że obawy naukowców, iż hotel spowoduje degradację jeziora Żbik potwierdziły się w zupełności. W artykule w Wyborczej Olsztyn z 2014 roku napisano, że okoliczni mieszkańcy zawiadomili służby, iż do jeziora leją się nieczystości z kanalizacji hotelu do jeziora. Dyrektor wydziału środowiska Urzędu Miasta w Olsztynie Zdzisława Zdanowskiego wydał opinię, że właściciel hotelu powinien przebudować sieć, bo tylko to daje gwarancję, że ścieki więcej nie będą się wylewały. Takie zawiadomienia wpływały praktycznie co roku. Sanepid w Olsztynie ostrzegł 20 sierpnia 2018 roku, iż w próbkach wody w zatoce, w której kąpią się goście hotelu stwierdzono 4-krotne przekroczenie dopuszczalnej ilości bakterii Eschericha coli. „Wobec powyższego, woda w tym miejscu, zwyczajowo wykorzystywanym do kąpieli stanowi zagrożenie dla zdrowia osób kąpiących się” – wydał komunikat Sanepid. Zawiadomienie w tej sprawie do Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ wniósł kandydat na prezydenta Olsztyna Michał Wypij.
Banki wypowiadają kredyt, sąd ogłasza upadłość
Dalszy przebieg tej inwestycji (budowy hotelu „Żejmo”) tylko zwiększył rozpoznawalność Marka Żejmo jako osoby publicznej i to w skali ogólnopolskiej. Stało się to po tym, jak kredytujące inwestycję konsorcjum banków AmerBank i PKO BP w Olsztynie wypowiedziały 17 maja 1999 roku umowę kredytową z dnia 1 sierpnia 1997 roku i wezwał do zapłaty w terminie 7 dni kwoty 10.286.389,26 DEM.
Jak wyjaśnił AmerBank w piśmie z 5 czerwca 2000 roku do Zarządu Spółki Warimex :
„Prowadzona przez zarząd WARIMEX Sp z o.o. realizacja inwestycji w sferze budowlanej, odbiegająca w znaczący sposób od zaakceptowanych założeń, spowodowała całkowite jej zniekształcenie a w sferze finansowej doprowadziła do załamania budżetu projektu. W związku z powyższym, z uwagi na niedotrzymanie warunków umowy kredytowej, Banki kredytujące podjęły decyzję o wypowiedzeniu kredytu i wszczęte zostało postępowanie egzekucyjne (…). Stwierdzamy ze znacznym wysiłkiem przez nowo powołane organy Spółki stan jej kondycji finansowej, stan dokumentacyjny i rzeczywisty prowadzonej inwestycji, jest zdaniem naszego banku katastrofalny, a kwota niezbędna do dokończenia inwestycji szacowana jest na ok. 20 mln PLN (przekroczenie pierwotnego budżetu o ok. 80%). Spółka WARIMEX potrzebuje niezwłocznie dofinansowania z uwagi na całkowitą utratę zdolności do płacenia zobowiązań. Według Banku Amerykańskiego w Polsce S.A. brakująca kwota (ok. 20 mln PLN) nie powinna w całości pochodzić ze środków kredytowych, ale przynajmniej w połowie z kapitału. W przeciwnym wypadku prowadzenie projektu w pełni finansowanego środkami kredytowymi, w którym całkowite ryzyko spada na instytucje finansujące, nie ma sensu ekonomicznego”.
Sąd Rejonowy w Olsztynie Wydział V Gospodarczy w dniu 9 czerwca 2000 roku postanowił ogłosić upadłość spółki Warimex na wniosek wierzycieli. W uzasadnieniu postanowienia czytamy:
„Zebrany w sprawie materiał dowodowy w postaci spisu wierzycieli oraz wykazu wierzytelności potwierdza fakt istnienia wysokiego zadłużenia spółki na sumę 13 730 945 zł. W ocenie sądu kwota ta nie odzwierciedla jeszcze faktycznego zadłużenia bowiem w dokumentach tych nie ujęto wierzytelności Skarbu Państwa i ZUS, Urząd Skarbowy w Olsztynie, a przede wszystkim banków. Z treści obu wniosków wynika (o ogłoszenie upadłości i otwarcie postępowania układowego) wynika, iż spółka nie dysponuje żadnymi środkami, które umożliwiłyby kontynuację budowy hotelu jak i spłatę długów. Sądowi z urzędu znany jest także fakt, iż spółka już od ubiegłego roku nie reguluje swych długów”.
Tytuły egzekucyjne wskazują na to, że taki wniosek o upadłość spółki został zgłoszony ze znacznym przekroczenie (co najmniej 1 rok) terminu, o którym mowa w art. 5 pu.
Sąd odrzucił wniosek Marka Żejmo o otwarcie postępowania układowego.
„W uzasadnieniu wniosku Sąd nie dopatrzył się żadnych okoliczności, które by w rozumieniu powołanego wyżej przepisu uzasadniały otwarcie postępowania układowego. W przypadku tej spółki nie mamy do czynienia ze zdarzeniami wyjątkowymi, niezależnymi od dłużnika. Tak wysokiego zadłużenia spółki upatrywać należy w błędnej strategii finansowej prowadzonej inwestycji, a to już jest okoliczność zależna od samej spółki”.
Żejmo: Jestem ofiarą bankierów!
Na temat problemów inwestora ukazały się dziesiątki artykułów. Z reguły przedstawiano w nich narrację Marka Żejmo, jako inwestora skrzywdzonego przez banki. Marek Żejmo twierdził, że prezesi banku celowo chcieli doprowadzić do upadłości spółki „Warimex”, żeby przejąć hotel za ułamek wartości. Tę samą tezę powtórzył w rozmowie ze mną.
„Upadek pod strzechą” (Gazeta Olsztyńska z 4 lipca 2000 r.)
Artykuł o zgłoszeniu wniosku przez AmerBanku o upadłość spółki „Warimex”, która budowała hotel „Żejmo” . Do ukończenia budowy brakuje 16 mln zł – informuje Gazeta.
„Kasa Bagsika w Olsztynie?” (cała pierwsza strona Gazety Olsztyńskiej ze zdjęciem Marka Żejmo z 29 sierpnia 2000 r., Nr 201).
W artykule czytamy: „Marek Żejmo, olsztyński przedsiębiorca, zamierza utworzyć spółkę z Bogusławem Bagsikiem i Andrzejem Jaroszewiczem. Żejmo poinformował Gazetę, że Bagsik i Jaroszewicz pomogą dokończyć budowę hotelu, bowiem jego spółka ma zablokowane konto z powodu ogłoszenia przez sąd jej upadłości.
Tygodnik „Polityka” artykuł pt. „Wolne pokoje”, z 9 lutego 2002r. Autor Piotr Pytlakowski przedstawił jednostronnie historię budowy hotelu, tylko na podstawie relacji Marka Żejmo.
Marek Żejmo był też bohaterem popularnego programu TVP1 „Sprawa dla reportera red. Elżbiety Jaworowicz. W programie został przedstawiony, jako ofiara banków, które doprowadziły do upadku spółkę „Warimex” budującej hotel „Żejmo”.
Wyborcza.pl w artykule pt „Hotel Żejmo w ruinie z 06.11.2002r. () informowała:
„Inwestycję finansowało polsko-amerykańskie konsorcjum AmerBank. Spółka Warimex, której współudziałowcem był Marek Żejmo, dostała kredyt w wysokości ponad 20 mln zł. Pod koniec 1999 r., gdy hotel był już praktycznie ukończony, AmerBank wypowiedział Markowi Ż. umowę.
W toku śledztwa, które warszawska prokuratura prowadzi wraz z Centralnym Biurem Śledczym, okazało się m.in., że budżet inwestycji został przekroczony o ponad 80 proc., a budowa przebiegała niezgodnie z projektem (hotel ma dobudowaną dodatkowo jedną kondygnację i został samowolnie powiększony o ponad 1,4 tys. mkw.). Według prokuratury Marek Ż. miał także sfałszować dokumenty po to, by wyłudzić od syndyka Warimexu 19 mln zł. Marek Ż. jest również podejrzany o działanie na szkodę kredytującego spółkę banku. Grozi mu za to kara 10 lat więzienia”.
„Klient żąda 145,9 mln zł odszkodowania” (parkiet.com, publikacja z 02.05.2002r.
„Marek Żejmo żąda 145,9 mln zł odszkodowania od AmerBanku oraz 1 mln zł nawiązki na rzecz PCK za utraconą dobrą opinię biznesmena. Powodem skierowania przez niego sprawy do sądu było wypowiedzenie przez bank kredytu. AmerBank twierdzi, że żądania klienta są całkowicie bezzasadne.
- Na podstawie posiadanych przez nas dokumentów M. Żejmo nie ma podstaw, aby żądać od nas odszkodowania - powiedział PARKIETOWI Paweł Zegarłowicz, doradca prezesa AmerBanku. Wyjaśnił, że w 1997 roku AmerBank oraz PKO BP udzieliły (praktycznie w równych częściach) Warimeksowi, spółce M. Żejmo, kilkunastu milionów złotych kredytu na budowę hotelu niedaleko Olsztyna. Bank zażądał zwrotu kredytu w 1999 roku.
Powodem było m.in. przekroczenie przez spółkę budżetu inwestycji oraz realizowanie jej niezgodnie z planem (m.in. w trakcie budowy powiększono powierzchnię hotelu). Jedno z zabezpieczeń kredytu, jakim było poręczenie Polskiego Związku Niewidomych, okazało się sprzeczne z prawem. Przewodniczący tej instytucji nie miał bowiem takich uprawnień. - Co więcej, zdaniem banku, M. Żejmo nie ma prawa do występowania w imieniu spółki Warimex. W pozwie złożonym w sądzie twierdzi on natomiast, że poniósł znaczną stratę wskutek nieudzielenia przez bank Warimeksowi gwarancji związanej z zakupem innego hotelu - powiedział P. Zegarłowicz. AmerBank wyjaśnia jednak, że nie zawarł w tej sprawie żadnej umowy. - M. Żejmo wywodzi skutki odszkodowawcze z niewykonania przez bank umów, których nigdy nie zawarto - podał bank.
„Dał i wziął” (Wyborcza.pl)
„Szef spółki Warimex i jej wierzyciele chcą 164 mln zł odszkodowania od banków, które wycofały się z kredytowania budowy hotelu nad jez. Żbik. - Pójdę nawet do Strasburga - zapowiada Marek Żejmo.
Amerbank jest jednak innego zdania: "To, co wydarzyło się w przeszłości, każe uznać sprawę za bardzo trudną. Inwestycja była realizowana w sposób odbiegający od założeń (...) tzn. w sposób rozbieżny z zatwierdzoną dokumentacją (...). Ale to nie jedyny powód uzasadniający wstrzemięźliwość banku wobec przedstawionych w przeszłości sposobów wybrnięcia z sytuacji. Podobny dystans okazywało i nadal okazuje wiele firm, które w początkowej fazie były zainteresowane dofinansowaniem i uruchomieniem hotelu, po czym odstępowały od dalszych rozmów" - napisał w liście do "Gazety" Paweł Zegarłowicz, doradca prezesa Amerbanku.
Sprawą hotelu zajmuje się też Prokuratura Rejonowa w Warszawie i Komisja Etyki Bankowej. - Prowadzimy śledztwo w sprawie, a nie przeciwko. Dlatego na razie nie będziemy przesłuchiwać pana Gadomskiego (prezes AmerBank – przypis Adam Socha). Jeżeli uda się nam jednak udowodnić, że poprzednie kierownictwo banku działało na jego szkodę, będziemy mogli postawić zarzut o niegospodarności z artykułu 296 kk. Grozi za to od roku do dziesięciu lat. Na razie jednak trudno powiedzieć, jaki będzie rezultat - mówi prokurator Filip Dopierała”.
„AMERBANK SA sprawa sądowa”, artykuł z portalu bankier.pl z 2002 roku.
„Raport bieżący nr 15/2002 Zarząd Banku Amerykańskiego w Polsce SA z siedzibą w Warszawie (dalej Bank) informuje, że Bank otrzymał z Sądu Okręgowego w Warszawie odpis pozwu w sprawie z powództwa p. Marka Żejmo przeciwko Bankowi o odszkodowanie w kwocie 145.895.231 PLN oraz o zasądzenie 1.000.000 PLN nawiązki na rzecz PCK za utraconą dobrą opinię biznesmena.
Bank Amerykański w Polsce SA uważa pozew w wyżej powołanej sprawie, za całkowicie bezzasadny i w odpowiedzi na pozew, złożonej w Sądzie Okręgowym w Warszawie, wniósł o oddalenie powództwa w całości. (…). budżet kredytowanej inwestycji został przekroczony w sposób rażący, - realizacja inwestycji następowała niezgodna z planem, - majątek p. Żejmo został w czasie trwania umowy kredytowej obciążony rzeczowo bez zgody Banku – kredytodawcy”.
Amerbank oskarżył Marka Żejmo o pomówienie, artykuł z portalu Puls Biznesu z 2002 r.
„Amerbank. Wyrok oddalający powództwo wytoczone przeciwko Bankowi”, artykuł z portalu bankier.pl z 2003 roku.
RAPORT BIEŻĄCY nr 18/2003 Bank Amerykański w Polsce S.A. z siedzibą w Warszawie ( dalej "Bank") przekazuje do publicznej wiadomości, że w dniu 16 lipca 2003r. Sąd Okręgowy w Warszawie I Wydział Cywilny wydał wyrok o oddaleniu powództwa Pana Marka Żejmo przeciwko Bankowi oraz Bankowi PKO BP S.A. o zapłatę kwoty 145.865.231, 00 PLN z tytułu odszkodowania oraz 1.000.000, 00 PLN z tytułu nawiązki ( sprawa sygn. akt. I C 1728/01). Wyrok jest nieprawomocny. O wszczęciu wyżej wspomnianego postępowania przed Sądem Okręgowym w Warszawie z powództwa Pana Marka Żejmo Zarząd Banku poinformował w raporcie bieżącym nr 15/2002 z dnia 29 kwietnia 2002r., jako o postępowaniu którego wartość stanowi co najmniej 10% kapitałów własnych emitenta. Data sporządzenia raportu: 16-07-2003”
„Działka warta miliony poszła za grosze”, artykuł z Gazety Olsztyńskiej z 2007 roku ()
„Prokuratorzy oskarżają syndyka Eugeniusza K., który sprzedawał majątek spółki Warimex, dawnego właściciela hotelu Żejmo, o działanie na szkodę spółki i wierzycieli. Ustalili, że sprzedał siedem hektarów ziemi na Redykajnach za trzysta trzydzieści trzy tysiące złotych. Działka warta jest pięć i pół miliona złotych.
Eugeniusz K. został syndykiem masy upadłościowej Warimexu w 2001 roku po tym, jak z finansowania budowy hotelu Żejmo nad jeziorem Żbik w Olsztynie wycofał się bank, a spółka została z gigantycznym długiem. Lista wierzycieli liczyła 91 firm i instytucji. Dług wobec banku sięgał około 11 mln zł. Zadaniem syndyka było spłacenie długów, głównie przez sprzedaż majątku Warimeksu. Ten składał się z niemal skończonego hotelu i ponadsiedmiohektarowej działki leżącej po drugiej stronie jeziora przy ul. Bałtyckiej”.
„Hotel Manor bez kupca. Czy cena była za wysoka?” Artykuł z Wyborcza.pl z 2010 roku: (https://olsztyn.wyborcza.pl/olsztyn/7,48726,7963951,hotel-manor-bez-kupca-czy-cena-byla-za-wysoka.html)
„Nie udało się sprzedać hotelu nad jeziorem Żbik. Nie zgłosił się żaden chętny do nabycia wycenionej na 16 mln zł budowli. Komornik wystawił na sprzedaż teren o powierzchni 29 tys. m kw. z hotelem oraz znajdującą się w pobliżu niezabudowaną działką, liczącą prawie 9,8 tys. m kw. Szacunkowa wartość nieruchomości to 24 mln 689 tys. zł. Cena wywoławcza wynosiła dwie trzecie tej sumy. To okazało się za dużo, bo na wtorkowej licytacji nie zjawił się żaden kupiec.
Historia hotelu była bardzo burzliwa. W latach 1997-2000 budowała go spółka Warimex Marka Żejmy. Inwestycja kosztowała ok. 40 mln zł. Bank wycofał się w 1999 r., na krótko przed planowanym otwarciem obiektu, a Warimex zbankrutował. W maju 2005 r. za 3 mln zł kupił go Wiesław Pokrzywnicki, właściciel Pok-Touristu, który zmienił nazwę hotelu na Manor. Komornik wystawił go na sprzedaż, by pokryć długi obecnego właściciela”.
W obronie Marka Żejmo wystąpiło także dwoje posłów VI kadencji Sejmu: Lidia Staroń (PO) i Zbigniew Kozak (PiS).
W 2009 roku ( zapytanie nr 5124 do ministra sprawiedliwości złożyła posłanka PO Lidia Staroń (https://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/45EE6B58):
„w sprawie upadłości Warimex sp. z o.o. z siedzibą w Gutkowie oraz wszczętego przez wymienioną spółkę postępowania przeciwko Bankowi Amerykańskiemu SA w Polsce z siedzibą w Warszawie i jego następcy prawnemu DZ Bank Polska SA w Warszawie (…).
Ponadto proszę o podjęcie działań mających na celu przystąpienie prokuratora, na podstawie art. 60 § 1 K.p.c., do postępowania wszczętego przez wspólnika spółki Warimex i zarazem prezesa jej zarządu M. Ż. na rzecz tej spółki, na podstawie art. 295 § 1 K.s.h, pozwem skierowanym przeciwko DZ Bank Polska SA w Warszawie i PKO BP SA w Warszawie o zapłatę odszkodowania w kwocie 163 971 852 zł o sygn. akt II C 637/09 i do postępowania wszczętego przeciwko DZ Bank Polska SA przez M. Ż. w imieniu własnym o pozbawianie tytułu wykonawczego zaopatrzonego w klauzulę wykonalności wyroku Sądu Okręgowego w Olsztynie o sygn. akt I C 210/09.
Spółka z o.o. Warimex była w latach 1997-2000 inwestorem i właścicielem olsztyńskiego hotelu Żejmo. Budowa obiektu trwała 1,5 roku i kosztowała ok. 40 mln zł, z czego 20 mln pochodziło z kredytów udzielonych przez Amerbank SA i konsorcjum, którego następcą prawnym jest Deutsche Zentral Bank Polska SA. W 1999 r., na krótko przed planowanym otwarciem obiektu, Amer Bank nagle wycofał się z kredytowania inwestycji. (...)
Odpowiedział Zastępca prokuratora generalnego Andrzej Pogorzelski :
„Z nadesłanych przez obie prokuratury okręgowe szczegółowych wyjaśnień wynika, że brak jest uzasadnionych podstaw prawnych do zgłoszenia przez prokuratorów udziału w tych postępowaniach, i ze stanowiskiem tych prokuratur nie sposób się nie zgodzić”.
Dwa lata później, w 2011 roku, w obronę Marka Żejmo wziął poseł PiS Zbigniew Kozak, który złożył interpelację nr 23744 do prezesa Rady Ministrów „w sprawie negatywnych konsekwencji dla Skarbu Państwa wynikających z wątpliwych prawnie działań Amerbanku SA wobec prywatnego przedsiębiorcy z branży hotelarskiej”
(https://orka2.sejm.gov.pl/IZ6.nsf/main/69E9FA02)
„W 2002 r. media prasowe szeroko opisywały sprawę wątpliwych prawnie działań Amerbanku SA i osób zarządzających nim wobec prywatnego przedsiębiorcy z branży hotelarskiej, właściciela hotelu Żejmo, wybudowanego pod Olsztynem w 1999 r. Wskazany M. Ż. był inwestorem ww. hotelu.
Z informacji medialnych można się dowiedzieć, że na przełomie lat 1997-1999 spółka M. Ż. - Warimex, na cel związany z budową hotelu otrzymała kredyt w wysokości 20 mln zł od konsorcjum bankowego złożonego z Amerbanku SA (bank wiodący) i banku PKO BP. Zabezpieczeniem kredytu była hipoteka działki, na której powstawał hotel, i hipoteki innych gruntów należących do pana M. Ż. W 1999 r., gdy hotel był skończony w ponad 80%, Amerbank SA wypowiedział bez jakiejkolwiek przyczyny M. Ż. umowę kredytową. Firma pana M. Ż. zbankrutowała, M. Ż. o działanie na szkodę spółki obwinił Amerbank SA i skierował w tej sprawie doniesienie do prokuratury.
W trakcie śledztwa prowadzonego przez prokuraturę wspólnie z Centralnym Biurem Śledczym KGP ustalono, że pan Ż. jest... współwinny. Prokuratura i CBŚ ujawniły m.in., że budżet kredytowanego hotelu został przekroczony o ponad 80%, a budowa była prowadzona niezgodnie z projektem. Okazało się też, że byłe władze Amerbanku, m.in. prezes M. G., wiedziały o wszystkim, ale nie próbowały przeciwdziałać.
Prokuratura aresztowała M. G. i byłego dyrektora departamentu kredytów S. L., którzy zostali oskarżeni o narażenie banku na stratę 20 mln zł (art. 296 K.k.). Podobne oskarżenie postawiono też M. Ż. Jednak sąd odrzucił wniosek prokuratury o jego areszt i zastosował dozór policyjny. Prokuratura odwołała się od decyzji i sąd zmienił zdanie.
Według prowadzącego śledztwo prokuratora było to konieczne, bo istniała obawa matactwa procesowego. M. Ż. został aresztowany na trzy miesiące.
Przedsiębiorca stał się przedmiotem szykan i oskarżeń ze strony Amerbanku SA o rzekome malwersacje i działanie na szkodę swojej spółki Warimex.
W toku prowadzonych przez przedsiębiorcę długoletnich działań prawnych i procesowych związanych z obroną swojego mienia pan M. Ż. walczy o swój dawny majątek”.
Marek Żejmo wszystkie sprawy cywilne, które wytaczał AmerBankowi przegrał, poza jedną.
W 2023 roku Sąd Najwyższy uznał argument Żejmo, iż wypowiedzenie umowy kredytowej nie było skuteczne, gdyż decyzję komitetu kredytowego banku przekazała spółce Warimex osoba, która zdaniem sądu nie była odpowiednio umocowana. Wobec tego, że hotel został już dawno sprzedany przez syndyka, więc były sędzia Trybunału Konstytucyjnego miał zaproponować Żejmie, że zawalczy o odszkodowanie od sądów. "Traktuję ten kolejny proces jako zabawę" - powiedział mi Żejmo”.
Również postępowania prokuratorskie z zawiadomienia Marka Żejmo zakończyły się oczyszczeniem z zarzutów zarówno prezesów AmerBanku, jak i syndyka masy upadłościowej spółki „Warimex” Eugeniusza Kality. Natomiast postępowanie prokuratorskie przeciwko Markowi Żejmo, jak poinformował mnie on sam, w zarejestrowanej rozmowie, zakończyło się skazaniem Go w zawieszeniu.
Adam Socha
Sąd Rejonowy w Olsztynie postępowanie upadłościowe spółki „Warimex”: sygn. Akt V U 32/00 oraz V U 35/01.
Sąd Okręgowy w Olsztynie sygn. akt I C 221/07, zasądzenie od Marka Żejmo na rzecz DZ Bank Polska SA w Warszawie zapłaty odszkodowania w kwocie 163 971 852 zł (sygn. akt II C 637/09.
Sąd Okręgowy w Olsztynie, Marek Żejmo przeciwko DZ Bank Polska SA przez M. Ż. w imieniu własnym o pozbawianie tytułu wykonawczego zaopatrzonego w klauzulę wykonalności wyroku Sąd Okręgowy w Olsztynie sygn. akt I C 210/09.
Sąd Okręgowy w Olsztynie sygn. akt I C 221/07, zasądzenie od Marka Żejmo na rzecz DZ Bank Polska SA w Warszawie kwoty 973 499,74 zł.
Sąd Okręgowy w Warszawie XX Wydział Gospodarczy sygn. akt XX GC 304/09.
Sąd Okręgowy w Warszawie sprawa z pozwu Marka Żejmo przeciwko Bankowi Bank Polska SA w Warszawie o odszkodowanie w kwocie 145.895.231 PLN (sygn. Akt. I C 1728/01)
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Przedruk z kwietniowego numeru miesięcznika "Debata". W numerze majowym, w cz. 5. opisuję błyskotliwa karierę naukową dr. Marka Żejmo.
Skomentuj
Komentuj jako gość