Po okazaniu świadkowi meldunku operacyjnych TW "Pawła" z 4 listopada 1982 roku były kpt SB Mieczysław Szczepanik podkreślił, że nie miał innego TW o tym pseudonimie, który byłby w Niemczech i przekazywał tego rodzaju informacje.
Sąd Okręgowy w Olsztynie, w dniu 11 lutego 2013 roku, odmówił wszczęcia postępowania lustracyjnego w sprawie Marka Żejmo. Swoją decyzję uzasadnił tym, że prokuratura IPN oparła wniosek na nieodpowiednich przepisach. Ponadto, zdaniem sądu, uniemożliwiła byłemu radnemu Olsztyna zapoznanie się z materiałem dowodowym. Marek Żejmo podkreślał, że zarzuty prokuratury, jakoby współpracował ze Służbami Bezpieczeństwa PRL są bezpodstawne: „W ten sposób można każdego człowieka „załatwić”. Natomiast IPN za wszelką cenę chce udowodnić w ten sposób potrzebę swojego istnienia. Wszystkie dowody są albo wyssane z palca, albo mocno naciągnięte” - mówił Marek Żejmo dziennikarzom po rozprawie.
Prokurator Andrzej Ostapa złożył zażalenie na decyzję SO w Olsztynie. Sąd Apelacyjny w Białymstoku je uwzględnił. Marek Żejmo przed rozprawą otrzymał całe akta prokuratorskie. Po zapoznaniu się z nimi wysłał do sądu obszerną odpowiedź, w której odniósł się do materiałów SB i zeznań świadków. Obszernie omówił informacje na swój temat zawarte w meldunkach TW "Kormoran" i TW "Mercedes". Przypomnę, że meldunki te opisywały gang złodziei (kradli samochody i okradali markety) i fałszerzy dokumentów, w których środowisku miał się obracać Żejmo. Z informacji zawartych w tych meldunkach potwierdził jedynie w całości, iż jego rozwód a następnie ślub z obywatelką NRF były fikcyjne. Kupił ten ślub, żeby zdobyć prawo pobytu w RFN, a więc i możliwość legalnej pracy. W ten sposób chciał zapewnić rodzinie w Polsce (żonie i dwójce synów) godny poziom życia.
Komentarz Żejmo do meldunków o kupnie auta oraz o fałszywym dyplomie
"Kormoran" stwierdził, że "przyjaciel Marka Żejmo", Reinhold L., trudni się handlem kradzionymi samochodami wspólnie z mieszkańcem Olsztyna M.D. Być może była to prawda, ale nic na ten temat nie wiedziałem (...)" - napisał Żejmo do sądu. Na rozprawie sądowej Żejmo doda, że znał Reinholda L., gdyż był znakomitym mechanikiem w Olsztynie i reperował u niego Fiata 125p. Mechanik był z pochodzenia Niemcem i on załatwił mu pierwszą pracę w Solingen, po emigracji do RFN, a następnie w Düsseldorfie remont mieszkania Tadeusza D. (członka gangu fałszerzy dolarów).
"Jeśli chodzi o opinię "Kormorana" na mój temat, który ocenia mnie jako "oszusta wielkiej klasy", mógłbym nawet ją przyjąć jako komplement, gdyby ta ocena posiadała cechy prawdopodobieństwa - skomentował Żejmo w piśmie do sądu. - "Mercedes" twierdzi jakobym zaciągał pożyczki np. na zakup samochodu marki ford escort, który kupiłem rzekomo od jakiegoś lekarza za 14.000 DEM w firmie Ford (to od lekarza czy od Forda?) i nie spłacałem ani jednej raty, stosując uniki "uciekając z miejsca na miejsce", przez co miałem być ściganym przez mnóstwo ludzi, a także prawdopodobnie przez policję RFN". Wyjaśniam. Otóż Forda Escorta kupiłem w salonie Forda w 1981 roku i był to model roku 1981. Miał on nr rej. DO PS 913 i pod tym numerem przyjeżdżałem nim do Polski (...). mój charakterystyczny samochód był wówczas zawsze zaparkowany na Starym Mieście pod Delikatesami w Olsztynie i nigdy nikt mnie nie szukał. Poza tym jest poza dyskusją, że już wtedy nie utrzymywałem żadnych kontaktów z Polakami za granicą aż do końca swego pobytu. Gdybym nie zapłacił za ten samochód, po prostu firma Ford, by go zabrała, co nigdy nie nastąpiło.
Kolejne "stwierdzenie" TW "Kormoran" to, że posiadam dyplom "lub odpis" (co to znaczy?) inżyniera budownictwa lądowego "zdobytego nielegalnie". Facet nie wiedział o czym mówi, albo mówił o czym nie wiedział, bo mu kazali tak mówić. Po co miałem to mieć, czemu miało to służyć? Mogłem posiadać np. nominację na prezydenta USA lub marszałka Związku Radzieckiego kupioną na bazarze Różyckiego, i co z tego? Nigdy nie posiadałem, ani nigdy nie posługiwałem się takim dokumentem".
Dalej Żejmo wyjaśniał, że o tym dyplomie dowiedział się przypadkowo po kilku latach od przypadkowo spotkanego kolegi, który zapytał Go, czy coś wie o wystawionym dyplomie ART, na jego nazwisko, który pokazywał mu ktoś z bezpieki, ponieważ miał taki sam numer jak jego dyplom? "Odpowiedziałem mu, że to pewnie była próba prowokacji ze strony SB" - podsumował Żejmo. Odnosząc się do zeznania płk Jana Szeniawskiego odnośnie dyplomu, Żejmo napisał:
"Szeniawski twierdzi w ten sposób, że jestem idiotą, który za kilka tysięcy marek kupił sobie dyplom ART, żeby potem pokazać go SB, żeby mieli mnie czym szantażować, kompletna bzdura. Prawda wyglądała natomiast tak, że dwukrotnie mieszkał u mnie doktor matematyki z ART, któremu załatwiłem w Berlinie Zach. pracę. On jako jedyny z Polaków wiedział gdzie ja mieszkam. Przebywał w moim mieszkaniu nawet podczas moich pobytów w Polsce. Nie wiedziałem wtedy, że jest to bardzo aktywny współpracownik SB i tylko on mógł coś takiego spreparować, żeby bezpiece dostarczyć na mnie "haka". Nigdy i nigdzie nie posługiwałem się fałszywymi dokumentami. Poza tym po co miałbym to robić. Tam gdzie pracowałem, było mi to do niczego nie potrzebne.
Ukończyłem dwie wyższe uczelnie, na trzeciej ukończyłem studia podyplomowe a poza tym mam stopień naukowy doktora, który uzyskałem na Uniwersytecie Gdańskim".
(Szerzej o karierze naukowej Marka Żejmo napiszę w dalszych częściach mojego tekstu)
Żejmo kontynuuje wątek o doktorze matematyki z ART: "Ów pracownik naukowy pożyczył ode mnie ok. 12 tys. DEM na zakup samochodu. Pieniądze miał mi oddać w Olsztynie. Przypomniałem mu to, że jest to ważne, ponieważ muszę zapłacić firmie budowlanej, która wykonuje dla mnie dom w Kortowie. Po przyjeździe do Olsztyna pojechałem do niego po odbiór pieniędzy, a on zapytał mnie czy mam pokwitowanie? Oczywiście nie miałem, bo przecież od kolegi nie wziąłem takiego potwierdzenia pożyczki. Na co pan doktor odpowiedział: Nie masz, no to się odp...!"
Na czym polegała znajomość z Czesławem W.?
Odnośnie znajomości z kryminalistą Czesławem W., Żejmo napisał:
"Wyjeżdżałem do Berlina, żeby mieć bliżej do domu, do Olsztyna i przekazałem Czesławowi W. swoje mieszkanie z całym bogatym umeblowaniem, za które miał mi zapłacić, czego zresztą nigdy nie zrobił (...). W oczach "Kormorana" Czesław W. był człowiekiem interesu ponieważ zdobył grünkarte i załatwił sobie obywatelstwo RFN (na fałszywych dokumentach). Pomijając fakt, że W. za handel narkotykami przesiedział w niemieckich wiezieniach 10 lat, to dla "Kormorana" nieistotne i dotychczas ma go za wzór osobowościowy. Ja nie, bo pracowałem na budowach po 12-16 godzin dziennie".
Meldunek TW "Pawła" o gangu fałszerzy dolarów
Notatka służbowa ppłk Jana Szeniawskiego sporządzona na podstawie informacji pozyskanych od TW "Pawła", dotyczących kontaktu ze służbami specjalnymi USA na terenie RFN. "W roku 1980 emigrant z Wrocławia zamieszkały w Düsseldorfie wszedł w kontakt z osobami produkującymi i handlującymi fałszywymi dolarami na terenie Europy i USA. W gangu był obywatel USA pochodzenia polskiego ps. "Wac". Został aresztowany w 1979 roku w Las Vegas z kwotą 80 tys. fałszywych dolarów. Sprawę przejęła FBI. Po aresztowaniu "Wac" przedzwonił z Nowego Jorku do Tadeusza D. w RFN, powiadomił Go, że wszystko jest w porządku i poprosił o przygotowanie następnej partii fałszywek. Kilka dni później "Wac" przyleciał do RFN z FBI (sierpień-wrzesień 1981), których przedstawił jako swoich kolegów. Czy dolary zostały przekazane tego TW "Paweł" nie wie, wie tylko, że (nazwisko w aktach zamazane) wraz z kolegą emigrantem z Chorzowa albo Bytomia zostali aresztowani. Podczas rewizji znaleziono w mieszkaniu 8 tys. dolarów. Dzień wcześniej tę kwotę zostawił "Wac". Informacje te TW "Paweł" uzyskał od żony Tadeusza D., a ona z kolei od adwokata prowadzącego sprawę jej męża.
Te trzy osoby z gangu fałszerzy (jeden to emigrantach z Olsztyna) zamieszkujące wówczas w Dortmundzie, były w zażyłych stosunkach z pracownikiem ambasady PRL w Kolonii ob. D. Pełnili oni rolę "naganiaczy" kontaktując z D. osoby chcące otrzymać wizę polską. Za załatwienie wizy brali 200-300 marek". Ppłk Jan Szeniawski dopisał, iż jest to informacja niesprawdzona (kontrwywiad nie był w stanie zweryfikować jej prawdziwości).
W wyjaśnieniach dla sądu Żejmo potwierdził, iż poznał w Düsseldorie Tadeusza D., za pośrednictwem mechanika Reinholda L. z Olsztyna, który mu załatwił remont mieszkania D. Żony D. nie widział, bo wówczas nie był on żonaty. Remont trwał kilka-kilkanaście dni i później nigdy więcej Go nie widział. O "naganianiu" pracownikowi ambasady PRL Polaków potrzebujących wizy nie mógł nic wiedzieć, "jeśli to w ogóle prawda".
Meldunek TW "Pawła" o obozie dla uchodźców w Zirndorf
Meldunek operacyjny TW "Pawła" z 13 grudnia 1982 roku dotyczył uciekinierów i azylantów na terenie RFN. TW "Paweł" na podstawie obserwacji własnej, podał nazwiska osób z obozu w Zirndorf wzywanych na przesłuchania przez służby RFN: technika budowlanego, mgr rehabilitacji z Wrocławia, małżeństwo z Częstochowy, inżynier budowlany z Częstochowy próbował pożyczyć paszport w celu potajemnego przyjazdu do kraju.
Po okazaniu przez prokurator tego meldunku świadkowi kpt. Szczepanikowi, świadek potwierdził, iż pochodził on od Żejmo i skomentował: „To piękna informacja operacyjna – są nazwiska, są daty, z takiej informacji można spokojnie założyć trzy sprawy operacyjne sprawdzenia na okoliczność rozmów w obozie Zirndorf. Było bowiem tak, że osoby nie atrakcyjne operacyjnie dla wywiadu zachodnioniemieckiego nie były wzywane na rozmowy albo były one krótkie i niejako pro forma"
Marka Żejmo skomentował sądowi ten meldunek: "Meldunek podpisał nieznany mi major M. Banaszewski. Poznałem w RFN wielu znanych ludzi, m.in. aktorów, piosenkarzy, sportowców i polityków, ale na pewno nigdy nie spotkałem Izabelli Trojanowskiej, którą znam wyłącznie z telewizji. Pan major, a właściwie "obywatel major" chciał się w ten sposób dowartościować wobec przełożonych oceniających jego meldunki. Oczywista nieprawda". A propos znajomości z aktorami, na rozprawie sadowej Żejmo potwierdzi, iż poznał w latach 80. w słynnej knajpie SPATiFu na Foksal w Warszawie, Jonasza Koftę, Ryszarda Pietruskiego i Tadeusza Plucińskiego. Dał im zaproszenia do Niemiec, ale nie wziął za to pieniędzy, chociaż inni w tym czasie brali za wystawienie zaproszenia 500 marek.
Meldunek TW "Pawła" o Kole Polaków w Bazylei
Tego samego dnia 13 grudnia 1982 roku TW "Paweł" przekazał informacje dotyczące zebrania założycielskiego Koła Polaków w Bazylei (Szwajcaria). Meldunek na ten temat sporządził mjr Banaszewski. Komentując ten meldunek Żejmo napisał sądowi:
"Spotkanie założycielskie "Koła Polaków" podobno odbyło się 15 października 1982 roku w restauracji "Saint Soussy" w Bazylei. Na spotkaniu mieli być Amerykanin i Anglik polskiego pochodzenia. Obaj doktorzy biochemii na kontraktach czasowych w koncernie chemicznym Ciba Geigy, a opiekunem grupy miał być adwokat w wieku ok. 50 lat, prawdopodobnie posiadacz polskiego paszportu konsularnego. Na zebranie założycielskie miał być zaproszony ówczesny działacz NSZZ Solidarność - Bronisław Komorowski - obecny prezydent Rzeczpospolitej, ale nie dojechał. Przecież IPN może zapytać prezydenta Komorowskiego, czy był zaproszony? Tylko dlaczego Amerykanin z Anglikiem mieli zakładać koło w Szwajcarii, skoro przebywali tam czasowo, a wtedy istniało na tym terenie ok. 30 organizacji polonijnych z wieloletnimi tradycjami? Bzdura kompletna. Ja w Szwajcarii po raz pierwszy znalazłem się dopiero w 1986 lub 1987 roku, więc nie mogłem uczestniczyć w takim zebraniu (potwierdzają to dokumenty paszportowe). Zresztą wiele lat później napisałem książkę o Polonii szwajcarskiej".
Meldunek TW "Pawła" o Polskiej Grupy Samopomocy w Berlinie Zach.
Meldunek operacyjny z 6 sierpnia 1984 został sporządzony na podstawie informacji przekazanej przez TW "Paweł" 30 lipca 1984 roku. Dotyczył organizacji o nazwie Polska Grupa Samopomocy, która powstała przy SEKiS w Berlinie Zachodnim (Selbsthilfe Kontakt und Innationestelle - Punkt Pomocowo-Informacyjny, Biuro Międzynarodowe).
"Podczas pobytu w I półroczu 1984 roku w Berlinie Zach., z rozmów i rozpowszechnianych w Berlinie Zach. ulotek, dowiedziałem się, że powstaje organizacja pn. Polska Grupa Samopomocy z przewodniczącym Zbigniewem K. przy SEKiS, ul Albrecht Achillesstrasse 65. Zebrania odbywają się w każda środę o 18.00 na I piętrze, pokój nr 6". TW "Paweł" dołączył 5 zdjęć: wejścia do bramy głównego budynku, zdjęcie szyldu SEKiS, wejście z podwórka do budynku właściwego, wejście z klatki schodowej, gdzie na I piętrze mieści się SEKiS. Z lewej strony, za oszklonymi drzwiami widoczna jest portiernia, w której przez całą dobę trzymany jest dyżur. Notatkę opracował por. Zenon Łukaszewicz.
Kpt Mieczysław Szczepanik potwierdził, że informacja pochodzi od Żejmo i dodał, że załączenie przez TW zdjęć, "świadczy o inicjatywie i inwencji TW "Pawła".
Żejmo skomentował słowa świadka: "Nie mam pojęcia, kto to jest Zbigniew K. i co to za grupa. Prawdopodobnie nigdy nie istniała".
Meldunek TW "Pawła" o emigrancie Romanie B.
Meldunek z 29 października 1984 roku dotyczył Romana B. emigranta z Wrocławia, przebywającego w Berlinie Zach.. Paszport na wyjazd stały z Polski pobrał w 1983 roku. Szuka możliwości uzyskania paszportu konsularnego. Jest zdecydowany wejść w kontakt z SB. Obraca się w polskim środowisku azylanckim i uciekinierskim. Meldunek opracowany przez kpt Szczepanika podpisał ppłk Szeniawski.
Kpt Szczepanik potwierdził, iż informacja pochodziła od Żejmo i dodał: „Ta informacja to niejako podanie na tacy człowieka dla WUSW we Wrocławiu –Roman B. to idealny kandydat dla kontrwywiadu, tym bardziej, że wg informacji TW "Pawła" sam szukał możliwości otrzymania paszportu konsularnego. Chcę dodać, że w każdym przypadku, kiedy szedł meldunek podpisany przez Naczelnika do Warszawy, oznaczało to, że informacja jest wiarygodna oraz cenna i użyteczna dla kontrwywiadu".
W piśmie do sądu Żejmo skomentował: "Nie przypominam sobie znajomości z tą osobą o tym nazwisku (Romanem B.) i być może nawet zetknąłem się z tym człowiekiem, ale nie pamiętam go, jednak musiał to być ktoś ważny dla SB, ponieważ meldunek podpisał osobiście już wtedy naczelnik Wydziału II - ppłk Jan Szeniawski".
Meldunek TW "Pawła" o poznaniu ochroniarza ambasady Izraela w RFN
Notatka służbowa z 22 marca 1986 roku o nawiązaniu kontaktu z funkcjonariuszem zabezpieczenia ambasady Izraela w Bonn Elizarem K. TW "Paweł" spotykał się z nim codziennie od 28 lutego do 5 marca 1986 roku. TW Paweł poznał go przypadkowo w restauracji "Asada" przy Bismarckstrasse w Berlinie Zach. Ochroniarz urodził się w Krakowie, wyemigrował jako małe dziecko 20 lat temu wraz z rodzicami do Izraela, z zawodu elektronik, odbył służbę w armii Izraela, potem był ochroniarzem hoteli Hilton w Tel Awiwie przed zamachami terrorystycznymi. Następnie skierowany do pracy w ambasadzie Izraela w Bonn, jest tu od 2 lat, obsługuje aparaturę telewizyjno-elektroniczego zabezpieczenia placówki przed ewentualnymi zamachami. W ambasadzie jest zatrudniona jego narzeczona, jako sekretarka. Ojciec mieszka w Berszeva, jest wykładowcą matematyki w tamtejszym uniwersytecie. Do Berlina został przysłany w celu zabezpieczenia stoisk izraelskich na odbywających się Międzynarodowych Targach Turystycznych, współpracuje z policją niemiecką i służbami USA. Będzie tu 3 miesiące, potem wraca do Tel Awiwu na 2-letnie przeszkolenie. Zaprosił TW Pawła do Bonn, a nawet do Izraela, ale za 2 lata, w kwietniu planuje podróż do Szwajcarii. Meldunek opracowany przez kpt. M. Szczepanika podpisał ppłk Jan Szeniawski
Żejmo w piśmie do sądu skomentował: "Pani prokurator nie przeszkadza nawet fakt, że b. młody 27-letni ochroniarz prawdopodobnie był na targach 3-4 dni, a ze mną spotykał się rzekomo jeszcze przez 3 miesiące. Po co? Poza tym nie był kompetentny, żeby nawiązywać jakiekolwiek kontakty ze służbami specjalnymi RFN i USA, po prostu nie ta ranga".
Koronny dowód M. Żejmo, że nie był TW
Marek Żejmo w piśmie do sądu odniósł się do zeznania ppłk Jan Szeniawski złożonego w prokuraturze IPN. Ppłk Szeniawski twierdził, że poznał osobiście Marka Żejmo i spotykał się z nim ze dwa razy z powodu kłopotów jakie miał Żejmo z uzyskaniem paszportu i pomógł mu uzyskać paszport. "Pomijam fakt, że to właśnie ppłk Szeniawski jako szef Wydziału II był władny zdecydować o wydaniu paszportu lub powstaniu "kłopotów" z jego uzyskaniem - napisał Żejmo. - Podobno przekazywałem informacje o Polakach i Niemcach do Wydziału II co jest kłamstwem. Nigdy nie przekazywałem informacji o konkretnych osobach, a jeżeli już, to były rozmowy ogólne o problemach Polaków za granicą, ale nigdy z mojej strony nie padały konkretne nazwiska".
Jako dowód na to, że nie był TW Marek Żejmo opisał swoją międzynarodową działalność gospodarczą od 1986 roku jako współwłaściciel i dyrektor Przedsiębiorstw Polonijno-Zagranicznych, stwierdził, że miał kontakty z szefami central handlu zagranicznego w PRL, był zapraszany do Moskwy i Kaliningradu na spotkania na wysokim szczeblu rządowym, zdobył kontrakt na zaopatrzenie w żywność marynarki wojennego Związku Radzieckiego. "Miałem też wówczas bardzo bliskie kontakty z wieloma posłami, ministrami, wicepremierami a nawet premierem PRL. Przez rok mieszkałem w hotelu sejmowym - to byłyby przecież bardzo ważne informacje dla kontrwywiadu, ale o tym w meldunkach TW "Pawła/Maćka"nie ma ani śladu, co dowodzi, że nigdy nie byłem świadomym agentem".
O międzynarodowej karierze biznesowej i karierze naukowej Marka Żejmo w napiszę w kolejnej części.
Adam Socha
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Przedruk z marcowego miesięcznika "Debata".
Na zdjęciu: pożegnanie radnego Marka Żejmo, na sesji Rady Miasta Olsztyna 25 maja 2011 roku , po złożeniu przez niego mandatu.
Kim jest Marek Żejmo (autor książki "Liderzy podziemia Solidarności")? Cz.1
Kim jest Marek Żejmo (autor książki "Liderzy podziemia Solidarności")? (cz.2)
Skomentuj
Komentuj jako gość