Kolejne wyroki polskich sądów w sprawach dotyczących ludzi związanych z totalną opozycją potwierdzają "doktrynę Neumanna". Tym razem sąd okazał się łaskawy dla żony Ryszarda Kalisza, która miała proces za jazdę po pijaku z dzieckiem w aucie oraz dla b. posła PO Stefana Niesiołowska oskarżonego o korupcję. Ale to nie z powodu takich wyroków Bruksela i TSUE oskarżają Polskę o "niepraworządność"...
"Oskarżona poruszała się prawidłowo"
Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił apelację obrońcy żony byłego polityka SLD Ryszarda Kalisza. W 2019 roku Dominka K. prowadziła samochód, mając ponad 2 promile alkoholu we krwi. W maju została skazana na karę roku i ośmiu miesięcy prac społecznych. Po odwołaniu się od tego wyroku, zasądzona kara została znacznie złagodzona.
Wydając pierwszy wyrok w tej sprawie, sąd wziął pod uwagę fakt, że Dominika K. wiozła ze sobą 3,5 letniego syna, narażając go na niebezpieczeństwo.
Wymierzona kara miała polegać na wykonywaniu nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Ponadto żona byłego polityka SLD dostała zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych przez sześć lat, wliczając czas od momentu zatrzymania prawa jazdy 15 lutego 2019 roku.
Dominika K. została również zobowiązana do wpłacenia 15 tys. zł na rzecz funduszu pomocy pokrzywdzonym oraz pomocy postpenitencjarnej.
Obrona oskarżonej oraz kurator reprezentujący oskarżyciela posiłkowego, którym jest jej syn, wnosili o uniewinnienie Dominiki K. Według nich dowody, które zostały dołączone do sprawy, "absolutnie nie wskazują na sprawstwo, czy też na winę oskarżonej".
Ostatecznie - jak informuje "Super Express" - na posiedzeniu z 20 stycznia sąd złagodził pierwotną karę na korzyść Dominiki K. Wyrok roku i 8 miesięcy prac społecznych został zamieniony na karę 6 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem świadczenia nieodpłatnych prac na cele społeczne.
"Obrońca twierdził, że mimo stanu nietrzeźwości, oskarżona poruszała się prawidłowo, a więc nie naraziła syna na niebezpieczeństwo. Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do tak kontrowersyjnego stanowiska obrońców i złagodził wyrok" - czytamy w "SE".
Dziennik zacytował też stanowisko prokuratury, według której "kara jest rażąco niewspółmierna do okoliczności".
Sąd: Prostytutki były, korupcji nie
Dwóch biznesmenów opłacało Stefanowi Niesiołowskiemu spotkania z prostytutkami, a polityk pomagał im w zdobyciu kontraktów w Grupie Azoty; dla sądu to jednak nie korupcja – wynika z uzasadnienia wyroku wobec byłego posła i senatora, do którego dotarła „Gazeta Polska”.
Prokuratura oskarżyła wieloletniego prominentnego polityka PO o korupcję, ale sąd go uniewinnił, powołując się m.in. na orzeczenia Sądu Najwyższego z lat 70. i 80., w tym z okresu stanu wojennego – czytamy.
Szczegóły afery w 2019 roku opisywał m.in. portal tvp.info. Dwaj biznesmeni oskarżeni w tej sprawie w zamian za intratne kontrakty warte kilkanaście milionów złotych mieli odpłacać się Niesiołowskiemu w postaci seksschadzek z prostytutkami.
Afera Niesiołowskiego
Afera pogrzebała karierę polityczną Stefana Niesiołowskiego, jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich polityków. W tym samym roku Niesiołowski zrzekł się immunitetu i zrezygnował z kandydowania. W 2020 r. ruszył proces przed Sądem Rejonowym Łódź-Widzew, a w czerwcu tego roku zapadł wyrok: sąd uniewinnił Niesiołowskiego i jego kolegów-biznesmenów.
Uzasadnienie, podobnie jak prowadzone postępowanie, były tajne. Obrońca byłego polityka Ryszard Kalisz (w przeszłości prominentny działacz SLD) informował wówczas, że sąd „uznał wszystkie zarzuty prokuratury za bezpodstawne”.
W środę „Gazeta Polska” opublikowała szczegóły tajnego uzasadnienia, do którego udało jej się dotrzeć. Wynika z niego, że sąd potwierdził, że biznesmeni opłacali spotkania Niesiołowskiego z prostytutkami, a ten pomagał im w załatwianiu kontraktów w Grupie Azoty. Chodzi w sumie o 31 seksspotkań za 6150 złotych.
„Uznał jednak, że nie była to korupcja. Powód? Według sądu polityk pomagał przedsiębiorcom jako ich wieloletni przyjaciel, a nie poseł na Sejm RP. W ocenie sądu nie można było połączyć jego statusu parlamentarzysty ze wspieraniem interesów Bogdana W. i Wojciecha K., bo „jakakolwiek sfera” z działalnością Grupy Azoty nie leżała w jego kompetencjach” – czytamy.
Sąd stwierdził ponadto, że korzyści „wręczane były dlatego, że oskarżeni wiedzieli, iż S. Niesiołowski zna określone osoby, nie zaś dlatego, że jest posłem na Sejm RP”. „Oskarżony nie miał żadnej możliwości sprawczej doprowadzić do zawarcia ww. umów ani nie leżało to w ogóle w jego kompetencjach, ani nie ma podstaw twierdzić, że zachowaniem swoim mógł faktycznie do ich zawarcia sprawczo doprowadzić” – czytamy dalej.
Prokuratura nie zgadza się z wyrokiem
W uzasadnieniu powołano się na wyroki Sądu Najwyższego z lat 70. i 80., w tym orzeczenie z 29 stycznia 1982 r., a więc okresu stanu wojennego
Prokuratura złożyła już apelację od wyroku. Śledczy twierdzą, że sąd wybiórczo potraktował materiał dowodowy. Wskazują, że Niesiołowski – jak wynika ze zgromadzonych danych – podejmował działania wspierające biznesmenów ze swojego biura poselskiego, a niektóre telefony wykonywał w drodze na posiedzenia Sejmu.
(opracowanie sa)
Doktryna posła PO Sławomira Neumanna
Poseł został nagrany podczas spotkania z działaczami PO w Tczewie. Obiecał im, że jeśli nawet prokuratura postawi kogoś z ludzi PO w stan oskarżenia, to „Sąd to może wypierd**ić w kosmos, może to prowadzić trzy lata – bez znaczenia to jest. (...) sądy dzisiaj – ja ci gwarantuję – nie rozstrzygną żadnej sprawy przed wyborami. Żadnej. Przez rok nie zrobią ku***a nic. Będą prowadzić sprawy – i ch***j.
– Pamiętaj: jedna zasada jest dla mnie święta, k***a. Naucz się tego, jak będziesz o czymkolwiek rozmawiał. Jak będziesz w Platformie, będę cię bronił, k***a, jak niepodległości. Jak wyjdziesz z Platformy, to masz problem.
Skomentuj
Komentuj jako gość