- Naruszono elementarne standardy wykonywania zawodu lekarza, co jest dla mnie naprawdę niepojęte, bo oszukano pacjentów - komentował bioetyk, prof. Błażej Kmieciak w radio TOK FM tragedię chorych przedstawioną w serial dokumentalnym "Eksperyment" Michała Janczury o medycznym eksperymencie na ludziach prowadzonym na ogromną skalę i poza kontrolą. Chodzi o terapie stosowane przy pomocy komórek macierzystych.
W "Eksperymencie" poznajemy m.in. historię Roberta, który usłyszał jednoznaczną diagnozę okulistyczną - retinopatia barwnikowa. To choroba genetyczna, która z czasem prowadzi do całkowitej utraty wzroku. Ratunkiem miała być właśnie eksperymentalna terapia. W maju 2018 r. w warszawskiej klinice Retina do komory ciała szklistego Roberta podano mezenchymalne komórki macierzyste. Wkrótce pojawiły się komplikacje - Robertowi odwarstwiła się siatkówka i konieczna była skomplikowana operacja.
W weekendowym Poranku Radia TOK FM prof. Błażej Kmieciak, bioetyk i przewodniczący Państwowej Komisji ds. pedofilii, mówił o tym, że sam jest osobą prawnie niewidomą, dlatego bardzo dobrze rozumie wypowiedzi bohaterów tego - jak ocenił - bardzo ważnego serialu.
Prof. Kmieciak opowiadał, że urodził się z porażeniem okołoporodowym i w jego wyniku cierpi na niedorozwój siatkówki.
I dodał, że jego także wielokrotnie próbowano nakłonić na różnego rodzaju "cudowne" terapie. - Proponowano mi bioenergoterapię, uzdrowicieli. Oferowano mi także różnego rodzaju metody związane z komórkami macierzystymi kilka lat temu - relacjonował prof. Kmieciak. - Ale ponieważ jako bioetyk zajmuje się także tematyką komórek macierzystych i na co dzień pracuję na uniwersytecie medycznym razem z biotechnologami, no to wiedziałem, że jest to pieśń przyszłości - wyjaśnił. Zastrzegł jednak, że doskonale rozumie nadzieję, którą było słychać w głosie bohaterów reportażu.
Jak podkreśliła prowadząca rozmowę Karolina Głowacka, szczególnie bolesne jest to, że nie informując o ryzyku, takie eksperymentalne terapie komórkami macierzystymi, sprzedają właśnie lekarze, nadużywając w ten sposób naukowego autorytetu. - Korzystając z naukowych gadżetów, białych kitli, tytułów, oferuje się pacjentom coś, co sprawdzone nie jest. Kiedy taki lekarz naciąga zaufanie to wydaje mi się to chyba jeszcze gorsze niż taki znachor - oceniła dziennikarka TOK FM.
Bioetyk przyznał jej rację. - Dlatego, że znachor jest człowiekiem, który mówi wprost: mam moc w ręku, moc w umyśle i ci pomogę. I albo w to wierzysz albo nie - wskazał. Zastrzegł jednak, zdaje sobie sprawę, że akurat poziom wiary w tego typu działania jest bardzo duży. - I szczerze mówiąc nie dziwię się, bo jako dziecko korzystałem z bioenergoterapii. Nie miała ona żadnego efektu pozytywnego. Ale nadzieja była - powiedział prof. Kmieciak.
"Oszukano pacjentów"
I dodał, że dla niego, jako bioetyka, tego typu postępowanie lekarzy jest zupełnie niedopuszczalne. - Gdy pracuję ze studentami kierunków lekarskich mówię wprost: "Medycyna jest oparta na dowodach, oparta na faktach" - podkreślał. I wskazał, że materiał pokazany przez Michała Janczurę przedstawia, że ta naukowa "otoczka została tu stworzona - czyli pewnego rodzaju gra". - Nie było żadnych dowodów na to, że wstrzykiwanie komórek macierzystych do oka prowadzi do jakiegokolwiek pozytywnego skutku.
- A tutaj lekarz powiedział, że mamy wyniki badań, świadczące o tym, że będzie poprawa. A tych wyników nikt nie ma. Istnieją, ale przeciwne. Są naukowcy, jak konsultant wojewódzka w dziedzinie okulistyki, którzy ostrzegali. I naruszono tak naprawdę elementarne standardy wykonywania zawodu lekarza, co jest dla mnie naprawdę niepojęte, bo oszukano pacjentów - ubolewał.
Jak podkreślił, zaskakujące jest dla niego także wyrażenie zgody na tego typu eksperyment przez komisję bioetyczną. - Pomimo istnienia dowodów, danych z literatury światowej i niepodważalnych autorytetów z dziedziny medycyny, jak prof. Jędrzejczak, które zwracają uwagę na to, że pewne działania związane z komórkami macierzystymi są ogromną nadzieją, jednak w tych eksperymentach dotyczących ludzkiego wzroku one są nieefektywne. Nie mamy innych efektów tych terapii poza dramatycznymi - podsumował gość TOK FM.
(sa)
Od redakcji debata.olsztyn.pl
W ostatnich dniach prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Jasiński po raz drugi umorzył postępowanie w sprawie eksperymentu w Szpitalu Okulistycznym w Retinie. Skargę złożyła grupa pacjentów, którym w 2018 roku wstrzyknięto do obu oczu komórki mezenchymalne. Chorzy twierdzą, że stracili na skutek tego eksperymentu całkowicie wzrok.
Do Sądu wpłynęło już pierwsze zażalenie na umorzenie. Prokurator Jasiński wcześniej pracował w Prokuraturze Okręgowej w Olsztynie przy sprawie porwania Krzysztofa Olewnika. Było przeciwko niemu prowadzone postępowanie dyscyplinarne. Wewnętrzne postępowanie przeprowadzone w olsztyńskiej prokuraturze wykazało, iż prokurator Jasiński podczas pierwszego śledztwa wprowadził rodzinę Olewników w błąd i wpłynął na ich decyzję - chodzi m.in. o wycofanie zażalenia na decyzję o umorzeniu zarzutu udziału w grupie przestępczej Eugeniuszowi D. ps. "Genek" w grupie, która porwała Krzysztofa. Z "Gienkiem" współpracował Grzegorz K., działacz SLD, wicestarosta z Sierpca. Rola Grzegorza K. - zdaniem rodziny - także została zatuszowana. "Gienek" mógł coś o K. powiedzieć. Nie powiedział, a działaczowi SLD prokurator przedstawił tylko zarzut nielegalnego posiadania broni. Według rodziny Olewników Jasiński miał ich namówić do wycofania złożonego w prokuraturze zażalenie na jego decyzję.
Zażalenie i wycofanie zażalenia Jasiński powinien wysłać do Płocka, gdzie sądzeni byli porywacze, ale tego nie uczynił. Sąd nie miał więc pełnej wiedzy o sprawie Eugeniusza D. Jasiński miał też przesłać do sądu niekompletne akta.
W związku z tymi nieprawidłowościami rzecznik odpowiedzialności zawodowej postawił Jasińskiemu zarzuty w czerwcu 2008 roku. Sejmowa komisja śledcza ds. Olewnika w raporcie końcowym wyliczyła 18 błędów prokuratora Piotra Jasińskiego z Olsztyna, który sporządził akt oskarżenia przeciwko porywaczom i zabójcom Krzysztofa. Dotyczą ona zwłaszcza niedbałego zabezpieczania śladów, np. w miejscu ukrycia zwłok (na polanie pod Różanem, 28 października 2006 r.). 4 lata po odnalezieniu ciała prokuratorzy z Gdańska znaleźli przy tym dole m.in. fragmenty folii, worka, wykładziny dywanowej, jakiejś tkaniny, opakowanie po WD-40, po prince polo, trzy butelki, a na siatce, w którą owinięte były zwłoki Krzysztofa, odkryli włosy. Z siatki oraz z jednej z butelek udało się wyizolować czyjeś DNA.
Wkrótce przedstawię treść umorzenia sprawy pacjentów Retiny, opinię biegłego prof. Marka Rękasa i treść zażalenia do sądu na umorzenie prok. Jasińskiego.
Adam Socha
PS. Słuchaj we wtorek 18 października o 20.00 kolejnego odcinka serialu EKSPERYMENT, który będzie poświęcony eksperymentom prof. Wojciecha Maksymowicza byłego prorektora Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. W audycji udział weźmie Adam Socha.
Skomentuj
Komentuj jako gość