Głównymi elementami strategii PiS, na wygranie wyborów w 2023r., czyli III kadencję ich rządów, jest program reform w ramach tzw. „Polskiego Ładu” oraz opublikowanie raportu o reparacjach wojennych dla Polski od Niemiec. Dokument ten przedstawił były premier J. Kaczyński, 1 września, w 83 rocznicę wybuchu II wojny światowej, w odbudowanej Warszawie na Zamku Królewskim, zniszczonych przez Niemcy.
Jej przywódca nie przewidział jednak, że podczas obecnych rządów PiS, wystąpią tak nieprzewidywalne i niesprzyjające okoliczności na świecie i w Europie, jak epidemia Covid, barbarzyńska wojna na Ukrainie i związany z tym kryzys energetyczny. Również inflacja i drożyzna, a także blokowanie Polsce środków przez Unię Europejską w ramach KPO, jeszcze bardziej tę sytuację skomplikowały i stanowią duże utrudnienia w realizacji wymienionej strategii.
Polski Ład, czy bezład
„Polski Ład” to rządowy program reform społeczno-gospodarczych z czerwca 2021r., mający na celu zwalczanie skutków pandemii Covid i odbudowę polskiej gospodarki. Zawiera on 10 rozdziałów dotyczących najważniejszych aspektów w życiu Polaków, w tym m. in.: zdrowia, pracy i płacy, rodziny i domu, czystej energii oraz rozwoju. Nie bez znaczenia jest również kosztowne utrzymanie wszelkich dotychczasowych świadczeń socjalnych, takich jak m. in. „rodzina 500 plus”, 13 i 14 emerytura.
To miała być największa w ostatnich latach reforma podatkowa w kraju. Cel był ambitny, miała być dobra zmiana, a wyszło jak zawsze, czyli jakoś to będzie, damy radę, itd. Niestety, obecnie coraz częściej okazuje się, że przygotowywane w pośpiechu i skomplikowane przepisy, pełne są luk i pułapek natury prawnej. Nawet specjaliści mają duże trudności z ich interpretacją.
Wymieniony Program jako całość oceniany jest przez ekspertów w większości spraw negatywnie. Ocena ta uwzględnia również rozwiązania pozytywne i od dawna oczekiwane, a dotyczy podwyższenia kwoty wolnej od podatku oraz waloryzację progu podatkowego. Te korzystne zmiany będą odnosić się tylko do części przedsiębiorców.
Uwzględniając te plusy, to straty, jakie oni poniosą, zdecydowanie przewyższają korzyści. Świadczy o tym lawina negatywnych i alarmujących wypowiedzi pracodawców w różnych mediach, szczególnie jeśli chodzi o niebotyczny wzrost cen źródeł energii. „Polski Ład” pozwoli zaoszczędzić na podatkach, przeważnie niewielkie kwoty, najmniej zarabiającym Polakom i emerytom. Jednocześnie, nie wiadomo czy to było zamierzenie świadome, że Program ten zdecydowanie uderza w klasę średnią, a także w większość przedsiębiorców w kraju.
Do tego dochodzi jeszcze niepokojące spowolnienie Produktu Krajowego Brutto (PKB) i wysoka inflacja, która w sierpniu br. wyniosła ponad 16 %. Ostatnio Ministerstwo Finansów zakłada, że wzrost PKB wyniesie w tym roku 4,6 % (5,7 % w 2021r), a w przyszłym roku tempo wzrostu PKB spadnie do 1,7 %. Wskaźnik aktywności gospodarczej w kraju (PMI skala 100) w takich sektorach, jak produkcja, budownictwo i usługi, ma również tendencję spadkową (z 56,1 w m. XII ub.r. do 40,9 w m. VIII br.). Im niższy indeks PMI, tym większe negatywne zmiany w gospodarce, które mogą doprowadzić do kryzysu, który zaczyna się, gdy spada on poniżej 43. Z kolei im wyższy jest ten indeks, tym lepsza koniunktura. Stan gospodarki polskiej i wymienione aspekty na pewno nie sprzyjają pełnej realizacji strategii PiS.
Reparacje, czy odszkodowania wojenne
W okresie międzywojennym w Polsce, dla rodaków oraz rządzących i opozycji, patriotyzm i polska racja stanu, były rzeczą świętą, czyli wartości te były poza wszelkimi podziałamy. Mimo upływu ponad 30 lat od uzyskania suwerenności i początku transformacji, mamy obecnie największe podziały wśród rodaków, a „wojna polsko-polska” osiągnęła chyba apogeum. To jest jak zdrada stanu, jakaś aberracja, kołtuństwo, a może nawet nędza intelektualna. Jak powiedział ostatnio jeden z obecnych ministrów, opozycja to jak „piąta kolumna”, która kolaboruje z Niemcami i działa w ich interesie.
Co i jak wymienione wartości znaczą obecnie dla części Polaków, niech świadczą ostatnie argumenty, wypowiedzi i opinie najważniejszych przedstawicieli tzw. totalnej opozycji, w związku z opublikowaniem raportu o reparacjach.
Sprawa odszkodowań oraz ustalenie granic państw w Europie, w tym Polsce, była rozstrzygnięta po zakończeniu II wojny światowej na konferencjach w Jałcie i Poczdamie w 1945r. na spotkaniach najważniejszych przedstawicieli Rosji, Wielkiej Brytanii i USA, bez udziału Polski. Termin reparacje wojenne, bardziej chyba jest adekwatny zaraz po zakończeniu wojny, a obecnie po 77 latach od jej końca, powinno się raczej używać nazwy - odszkodowania wojenne.
Prezes PiS od zawsze miał plany wystąpienia Polski o odszkodowania wojenne od Niemiec.
Jednak żądanie ich w sytuacji rozpoczętej już kampanii wyborczej w kraju oraz w momencie, gdy Polska nie ma nawet od 8 miesięcy swojego ambasadora w Berlinie, jest tym bardziej niezrozumiałe i mało dyplomatyczne. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że gra sentymentem antyniemieckim, to działanie jak najbardziej instrumentalne i wyrafinowane oraz nośne medialnie.
Moim skromnym zdaniem, najlepszym momentem do wystąpienia z takimi roszczeniami na drodze dyplomatycznej, był rok 1990, tj. czas po połączeniu się dwóch państw niemieckich, na spotkaniu przedstawicieli państw niemieckich oraz USA, W. Brytanii, Francji i ZSRR, bez udziału Polski. Jednocześnie 14.11.1990r. została zawarta umowa bilateralna między Polską i RFN w sprawie uznania granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Obecnie polskiemu rządowi pozostaje tylko zawarcie umowy między dwoma sąsiednimi państwami, w trybie złożonym, tj. jej podpisana i ratyfikowania.
Z drugiej strony, to przykre, a nawet wręcz haniebne i tragiczne, że tylko ok. 65% Polaków popiera żądania odszkodowań od Niemców za ich zbrodnie. Pozostali rodacy, w tym totalna opozycja oraz tacy komuniści jak, byli ministrowie spraw zagranicznych W. Cimoszewicz i D. Rosati są im przeciwni.
Jak niewiarygodna, wręcz cyniczna i zdradziecka jest PO, wystarczy przypomnieć podjęcie uchwały przez Sejm w tej sprawie w 2004r., za którą głosowała również PO oraz porównać to z obecną wypowiedzią D. Tuska, że żądanie Polski odszkodowań od Niemiec to są „dyrdymały”, które służą PiS w walce politycznej w kraju. Trzeba też wspomnieć o aberracji politycznej posła Roberta Kropiwnickiego z PO po jego ostatnich wypowiedziach w telewizji o reparacjach, że "Rząd polski chce po raz kolejny tak naprawdę zagrabić odszkodowanie. (...) Wy chcecie po raz kolejny okraść ofiary II wojny światowej" – stwierdził. Kuriozalne są też słowa B. Budki, szefa klubu parlamentarnego PO, że reparacje wojenne, tak jak środki w ramach KPO z UE, będą mogły być przyznane tylko po zmianie obecnej władzy. Stąd można domniemać, że tylko D. Tusk może je załatwić, bo jest polskim namiestnikiem Niemiec.
Wypłata przez Niemcy odszkodowań Polsce w wysokości ok. 6 bilionów zł, za zbrodnie i zniszczenia wojenne oraz śmierć ok. 6 mln Polaków, w tym połowa pochodzenia żydowskiego, czyli co dziesiątej ofiary II wojny światowej, to moralny i historyczny ich obowiązek. Tak twierdzi prof. Stephan Lehnstadt, historyk Touro College w Berlinie, a niemiecka Minister Kultury ostatnio powiedziała, że Polsce od Niemiec wiele się należy. Z kolei rzecznik MSZ Niemiec powiedział, że sprawa reparacji wojennych dla Polski jest zamknięta.
W kręgach PiS mówią, że postawienie kwestii reparacji wojennych od Niemiec, ma wywrzeć nacisk na Berlin i Brukselę w sprawie odblokowania środków z UE w ramach KPO.
W Niemczech nikt nie pozostawia złudzeń, że starania polskich władz mogą się zakończyć sukcesem. Ale mimo to polska inicjatywa jest traktowana poważnie, w szczególności, gdyby nasze MSZ zdecydowało się na przesłanie formalnej noty dyplomatycznej, z roszczeniami do niemieckich władz. Trudno zrozumieć, dlaczego dotychczas tego nie uczyniono, począwszy od 1990r.
Natomiast odnosząc się do słów papieża, św. Jana Pawła II, powiedział, że: "Przebaczenie nie sprzeciwia się bynajmniej poszukiwaniu prawdy, ale wręcz domaga się prawdy. Dokonane zło musi zostać rozpoznane i w miarę możliwości naprawione".
O tym czy powyższa strategia PiS przyniesie tej partii sukces, przekonamy się za rok po wyborach, bo szanse na uzyskanie od Niemiec odszkodowania za zbrodnie wojenne w Polsce są właściwie żadne, przynajmniej w obecnej dekadzie. Za to koszty polityczno-ekonomiczne dla naszego kraju są bardzo realne. Tym bardziej, że barbarzyńska wojna w Ukrainie trwa już siódmy miesiąc, a reżim putinowski zamierza przed nadchodzącą zimą, wstrzymać UE dostawę nie tylko gazu, ale i ropy, węgla oraz oleju opałowego.
Zbigniew Lis
emerytowany samorządowiec, bezpartyjny
7 września 2022 r.
Skomentuj
Komentuj jako gość