24-go lutego 2022 roku zbudziliśmy się z wojną za naszą wschodnią granicą. Kto by się tego spodziewał? Owszem, Putin zbierał swoją armię przy granicy z Ukrainą, ale kto realnie myślał o tym, że będzie chciał niszczyć kraj i mordować ludzi? Bo kimże dla niego był ten cyrkuśnik i komik w roli prezydenta? Kimże był w porównaniu z nim – Putinem, władcą z zabawkami atomowymi w ręku? O czym mógł rozmawiać żydowski aktorzyna z carem Wszechrosji? Poza tym wyraźnie było widać, że najważniejsi Europejczycy – Niemcy i Francja, za możliwość kupowania taniego gazu z Rosji, zaczęli jeść Putinowi z ręki.
A kiedy dodatkowo takie mocarstwo jak USA (z dziadziusiem-prezydentem) w kompromitujący sposób uciekało w popłochu z Afganistanu pokazując swoją słabość – wniosek mógł być tylko: właśnie nadszedł ten właściwy czas!
A więc wojna, czyli… zaatakowanie Ukrainy!
Na początek: Ukrainy!
Ale… jakby dobrze przemyśleć, to można znaleźć plus tej wojny, a także niespodziewany, dodatkowy minus tego konfliktu (obie refleksje – poniżej), nie mówiąc o braku decyzji o wielkim znaczeniu (PLUS-MINUS)...
PLUS - opinie esperantystów o wojnie na (w) Ukrainie
Posiadając dwa tysiące adresów mejlowych należących do esperantystów z całego świata - prowadzę z nimi rozległą korespondencję nie tylko na tematy lingwistyczne. Ostatnio takim gorącym tematem - nader często poruszanym - jest agresja Sowietów na Ukrainę. Międzynarodowa społeczność esperancka jest generalnie nastawiona krytycznie na fakt zaatakowania Ukrainy, chociaż nie brak głosów z tzw. Zachodu, usprawiedliwiających ten napad. Z czystym sumieniem można te zachodnie głosy zaliczyć do chóru tzw. „pożytecznych idiotów” (określenie Lenina), ponieważ bezrefleksyjnie powtarzają oni hasła propagandy moskiewskiej. Są także głosy z Chin wykazujące wiele zrozumienia dla tej napaści, co może być tłumaczone wpływem chińskich publikatorów.
Najciekawsza jest jednak reakcja rosyjskich esperantystów, gdzie prawie połowa z nich zdecydowanie broni Putina oraz popiera agresję na Ukrainę. Interesująca jest również niechęć podejmowania tego tematu przez wielu rosyjskich korespondentów.
Podkreślam znaczenie języka esperanto, gdyż od zarania, od samego początku uwypuklany był jego pokojowy charakter. Ludwik Zamenhof – twórca języka mówił, że to winien być język pokoju i porozumienia, aż tu okazuje się, że... rosyjscy esperantyści popierają tę wojnę i chwalą za to Putina.
Zaledwie tylko kilka osób zwróciło uwagę na „pewien plus” tej wojny, bo też niewielu chce zauważyć, że raptem znikł temat, który przez dwa lata (2020-2021) dawał zajęcie i niebagatelne(!) pieniądze wielu ludziom.
Czy zauważyliście? Znikł COVID!
Tylu poważnych ludzi zamartwiało się przez dwa lata; tylu ekspertów przepowiadało katastrofę… i co? I nic! Najazd milionów nie szczepionych Ukraińców na Polskę powinien był spowodować klęskę, armagedon. A tutaj nic się nie dzieje… Czy ten wirus nie wie, że ma atakować i doprowadzać do śmierci?
Jedynie Szwecja nie poddała się histerii i nie wyniszczała swego kraju stopowaniem gospodarki. I może dlatego inflacja u nich wynosi obecnie zaledwie połowę tego co u nas – w Polsce. Sprawdźcie sami!
A swoją drogą doceńcie spokój i rozsądek Szwedów, a szczególnie jego Głównego Epidemiologa Andersa Tegnella. Przyjął on słuszne założenie, że koronawirus będzie istniał w środowisku niezależnie od podejmowanych działań. I chociaż otwarcie nigdy się do tego nie przyznawał – praktycznie postawił na metodę zwaną „nabyciem odporności zbiorowej w społeczeństwie” inaczej „odpornością stadną”. Konsekwencją tego było normalne życie, bez ciężkich restrykcji wymierzonych w obywateli i bez lockdown-ów demolujących ich życie. Nie tylko gospodarcze… A przecież w innych krajach (poza Szwecją) zarządzenia i restrykcje antykowidowe niszczyły tkankę społeczną i zrywały więzi międzyludzkie...
Ale nie to, co już było - martwi najbardziej… Smutne jest to, że już są pewne zapowiedzi o możliwościach zarządzenia (wprowadzenia) ponownej pandemii. Znowu mass-media staną na wysokości zadania i zaczną rozsiewać panikę i histerię. Znowu poważni ludzie zaangażują się bardzo poważnie w ratowanie społeczeństwa namawiając na cykliczne szczepienia antykowidowe (comiesięczne? cokwartalne?). Albo może jednak jednorazowe ale... przymusowe! Wyobrażam sobie włączenie wojska, policji i innych służb mundurowych w wyłapywanie niezaszczepionych elementów aspołecznych… i karanie ich np. trzema miesiącami odsiadki w specjalnych, izolowanych więzieniach. Tylko czy zarządzenie i wymuszanie przymusowych szczepień nie cuchnie nam totalizmem?
MINUS wielkie napięcie w trosce o rodzinę
Wojna to prawie zawsze i prawie dla wszystkich stan nienormalny i stres, przed którym ciężko jest się obronić. Bo nie wiadomo kiedy agresor zaatakuje; nie wiadomo jaki teren zostanie zniszczony; nie wiadomo czy bandyta nie użyje bomby atomowej… To wszystko powoduje wielkie napięcie w trosce o rodzinę, o siebie, o perspektywy przyszłości…
Skutek jest taki, że polityką zaczęły się coraz bardziej interesować kobiety. Stawiają one (sobie po cichu i innym) wiele pytań: dlaczego ta wojna? komu jest potrzebna? dlaczego Ameryka chce pomagać Ukrainie a Niemcy i Francja nie chcą? jak długo to potrwa? czy obronimy się jeśli nas napadnie ruski czekista? dlaczego Białoruś trzyma stronę Sowietów? Tyle pytań – a serdeczne przyjaciółki nie zawsze znają odpowiedź...
A wojna jest przecież tuż za naszą granicą! Widomym jej skutkiem jest słyszany zewsząd język ukraiński – uciekinierzy przed wojną są wszędzie w Polsce. Współczucie dla tych ludzi przekłada się na chęć niesienia pomocy dla nich. Przecież jeżeli ten wszechwładny terrorysta zaatakuje Polskę – to też trzeba będzie uciekać. I kto nam wtedy pomoże?
Kobieca empatia, ludzkie współczucie i emocjonalne patrzenie sercem – tak charakterystyczne dla piękniejszej części rodu ludzkiego – powodują głębokie zaangażowanie niesieniem pomocy w nieszczęściu innym ludziom. Tylko, że te wszystkie cechy charakteru kobiecego (plus żywiołowość), tak potrzebne w chwilach ciężkiej próby – niezbyt zdają egzamin w spokojniejszych czasach, kiedy trzeba analitycznie, politycznie kalkulować np. idąc na wybory… (Na ten temat czytaj moją propozycję: "Za udział w głosowaniu niech wyborca płaci 100 zł")
PLUS-MINUS Na kogo możemy liczyć w razie ataku Rosji?
Agresja Rosji na Ukrainę nasuwa także pytania co do naszej, polskiej, wojskowej siły obronnej. Kiedy studiuję wypowiedzi i oceny ekspertów wojskowości (a nie polityków!), budzą one we mnie poważne obawy. Nie wnikam nawet w to, że ogołociliśmy ze sprzętu wojskowego naszą armię przekazując Ukrainie ciężki sprzęt; ani w to, że zamówiony za granicą sprzęt otrzymamy za lat kilka, a tylko niewielka część dotrze jeszcze w tym roku!
W tym kontekście warto pamiętać podobną sytuację, zaistniałą podczas wojny polsko-bolszewickiej z roku 1920, kiedy w krytycznym momencie walk – Węgry dostarczyły Polsce wielką ilość potrzebnej amunicji, zaś w tym samym czasie Niemcy, Austria i Czechosłowacja zakazały produkcji, wywozu i tranzytu sprzętu wojskowego dla Polski. Pomoc ta, jakże bezcenna, została podkreślona przez gen. Tadeusza Rozwadowskiego w przemowie do przedstawiciela rządu Węgier we wrześniu 1920 roku: „Byliście jedynym narodem, który naprawdę chciał nam pomoc, wsparcie Francuzów nadeszło dopiero po wielkich naciskach, a nawet wtedy, jakież to było wsparcie? Anglicy układali się przeciw Polsce z Litwinami i Niemcami, ci ostatni z kolei zmawiali się z Czechami.”
Pamiętając o wszystkich współzależnościach - należy poruszyć drażliwy, acz niezbędny temat uwzględniający współczesne czasy. Czasy grożące rozlaniem się wojny zza wschodniej granicy na inne państwa. Polska może być kolejnym krajem zaatakowanym przez Sowiety!
Dlatego: należy odblokować zakaz sprzedaży broni ! (i amunicji)
Chętni do jej nabycia powinni mieć taką możliwość. Należałoby się tylko cieszyć, że są ludzie, gotowi poświęcić własne pieniądze za broń, która może służyć obronie ojczyzny. Przy okazji należałoby przemyśleć perspektywiczne rozwinięcie tej propozycji – tj. przydzielenie (z urzędu) karabinu każdemu obywatelowi do domu(!). Tak jak to jest w Szwajcarii, gdzie większość armii trzyma swoją broń we własnych domach, a referendum z 2011 roku potwierdziło tylko możliwość dostępu do broni.
Nie można się dziwić każdej władzy, że blokuje możliwość posiadania broni przez obywateli. Wiadomo: ta broń mogłaby się obrócić przeciwko niej! A w ten sposób nie chce ryzykować żadna władza. Natomiast niezrozumiała jest niechęć niektórych obywateli do ułatwień w nabyciu broni. Ponieważ prowokuję dyskusje na ten temat – często w odpowiedzi słyszę argument, że ludzie (inni ludzie!) są za głupi, by przyznać im taką możliwość. W podtekście: ja – owszem, jestem rozsądny, zrównoważony i można mi zaufać, ale inni… na pewno nie.
Pozostaje nam wierzyć, że nasza armia nas obroni…
Marian ZDANKOWSKI
zdjęcie: screen z TVN24
Skomentuj
Komentuj jako gość