Powstanie Warszawskie do dziś budzi wiele emocji. Jedni twierdzą, że Insurekcja Sierpniowa nie miała sensu, była narodową katastrofą, błędem (a nawet obłędem), że wywołali ją nieodpowiedzialni i samozwańczy oficerowie Armii Krajowej, a walka była z góry skazana na porażkę. Inni utrzymują, że w tamtej sytuacji militarnej i politycznej nie było dobrego wyjścia, a próba oswobodzenia Warszawy własnymi rękami była jedyną szansą wywalczenia niepodległej Ojczyzny.
Przytaczam stanowiska znakomitego historyka angielskiego prof. Normana Davisa z wywiadu udzielonego Wyborczej.
Davis porównał los Warszawy z 1944 roku z losem Mariupola
Oblężenie tego miasta trwało przecież aż trzy miesiące. Broniło się doskonale, jak powstańcza Warszawa. I Putin, gdy nie mógł zwyciężyć obrońców w walce, rozkazał zniszczyć miasto blok po bloku, razem z mieszkańcami. Tak samo postępowało SS w Warszawie: wytępić ludność i zrównać miasto z ziemią. Różnica polega na tym, że z Mariupola większość mieszkańców uciekła na początku wojny.
Ale są i zasadnicze różnice. Armia Krajowa była w 1944 roku partnerem wielkiej koalicji aliantów, chociaż mało znaczącym. Jej komendanci – generałowie Stefan Grot-Rowecki i Tadeusz Bór-Komorowski – nie decydowali sami, lecz podlegali rządowi w Londynie, a ci z kolei podlegali decyzjom aliantów. I to oni zdecydowali o powstaniu, choć nie o tym, kiedy miało ono wybuchnąć.
AK była małą armią podziemną, liczącą w całym kraju około 300 tysięcy niezbyt dobrze uzbrojonych żołnierzy. Sami nie mieli szans. Wiem, że to zabrzmi dziwacznie, ale uważam, że powstanie warszawskie było w pewnej mierze sukcesem.
W założeniach dowódców i Londynu AK-owcy mieli wytrwać tylko około tygodnia, do czasu jak pospieszą Warszawie z pomocą Sowieci, którzy byli tuż-tuż. Tymczasem wytrwali aż 63 dni. Z punktu widzenia bojowego spisali się więc doskonale.
Ale wszystko inne zawiodło. Sojusz przeciw Trzeciej Rzeszy z aliantami i równocześnie z ZSRR okazał się dysfunkcyjny. Nie było wiarygodnej orientacji i informacji na Zachodzie o sytuacji na froncie wschodnim oraz potędze Sowietów. Amerykanie i Brytyjczycy nie rozumieli, dlaczego AK nie współpracuje z Sowietami. Ulegali stalinowskiej propagandzie, że Polacy są antysowieccy, a nie rozumieli, że Stalin był wrogiem wolnej Polski , a nie tylko przeciwnikiem rządu polskiego w Londynie. I to jest klucz do losów powstania.
Z punktu widzenia wojennej strategii aliantów kluczowym momentem była wizyta w Moskwie premiera Stanisława Mikołajczyka w końcu lipca 1944. Poleciał tam z zachętą i poparciem Roosevelta i Churchilla. Miał spotkać się ze Stalinem i rozmawiać o granicach oraz przyszłości Polski. Oczekiwał, że na spotkanie z dyktatorem pójdzie w towarzystwie ambasadorów Wielkiej Brytanii i USA, że razem przedstawią polski punkt widzenia. Ale ambasadorowie alianccy zażądali od Mikołajczyka, by uznał Katyń za zbrodnię niemiecką, a on oczywiście odmówił. Podczas kluczowych dni polski premier musiał poczekać najpierw na samotną audiencję u Stalina i potem na rozmowy z polskimi komunistami Bolesławem Bierutem i Wandą Wasilewską. Stalin obiecał pomoc. Bierut bezczelnie zażądał dymisji premiera. Strona sowiecka uważała powstanie za „nielegalne". Mikołajczyk był bezradny.
Wtedy Stalin ostatecznie uznał, że alianci zachodni zostawili mu na wschodzie, w tym w Polsce, wolną rękę. Sowieci byli potęgą militarną, mieli mnóstwo żołnierzy, ale logistycznie zależeli od ogromnych amerykańskich dostaw – ekwipunku, materiałów, amunicji, ciężarówek. Gdyby Stany Zjednoczone okazały silne poparcie dla misji i stanowiska Mikołajczyka, Stalin musiałby się zastanowić. Całe równanie polityczno-strategiczne wyglądałoby inaczej. Polska padła wtedy po prostu ofiarą ignorancji i małoduszności zachodnich aliantów.
Cały wywiad z prof. Normanem Davisem TUTAJ
Obchody 78. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego w OLSZTYNIE
• 1 sierpnia 2022, godz. 10.00 – otwarcie wystawy IPN „Powstanie Warszawskie 1944. Bitwa o Polskę” w Warmińsko-Mazurskim Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie, a następnie przegląd notacji powstańczych przeplatanych wspólnym śpiewem pieśni walczącej Warszawy (wydarzenie współorganizowane ze środowiskami harcerskimi)
O godz. 16, w kościele św. Józefa na olsztyńskim Zatorzu, odbędzie się uroczysta msza święta w intencji bohaterów powstania, której przewodniczyć będzie abp Józef Górzyński.
Po niej, przy pomniku na skrzyżowaniu ulic Jagiellońskiej i Sybiraków, złożone zostaną kwiaty. W godzinę „W”, czyli punktualnie o godz. 17, w wielu miejscach w regionie zawyją syreny. Następnie, ponownie w kościele na Zatorzu, odbędzie się koncert pieśni patriotycznych.
O 17.00 w ramach treningu Wojewódzkiego Systemu Wykrywania Skażeń i Alarmowania, celem jednoczesnego upamiętnienia 78. rocznicy Powstania Warszawskiego w dniu 1 sierpnia 2022 r. o godz. 17 nadany zostanie akustyczny sygnał alarmowy (syrena) trwający 1 min.
(sa)
zdjęcie: screenshot z tvn24
Ukraina 2022 rok
Kto sądzi, że Niemcy długoterminowo zmienią swoje spojrzenie na Rosję i podejście do niej, powinien koniecznie przeczytać wynurzenia polityka Partii Zielonych w Dzienniku Gazecie Prawnej.
W związku z wojną na Ukrainie minister transportu Badenii-Wirtembergii Winfried Hermann z partii Zielonych uważa, że zbyt jednostronnie postrzegane są role Rosji i Zachodu. Jego zdaniem nie tylko Rosja jest "wojownicza" i "zła", a interwencje USA przyniosły wiele zniszczeń zamiast pokoju i demokracji.
Od końca Związku Radzieckiego Rosja prowadzi brutalne wojny z naruszeniem prawa międzynarodowego, z udowodnionymi zbrodniami wojennymi w rzekomych strefach interesów Rosji, na przykład w Czeczenii, Gruzji i Syrii - kontynuował Hermann. Jednak USA - wspierane przez poszczególne państwa NATO, takie jak Francja, Wielka Brytania i Niemcy - w tym samym okresie interweniowały "ze skoncentrowaną siłą militarną i częściowo także z naruszeniem prawa międzynarodowego w Iraku, Jugosławii, Kosowie, Afganistanie itd.".
Hermann skrytykował również "niewykorzystane szanse na pokój" od upadku Związku Radzieckiego i Układu Warszawskiego. Szansa na nową "architekturę bezpieczeństwa z kontrolą broni i rozbrojeniem, która uwzględnia także interesy byłych państw radzieckich i Rosji" została zaprzepaszczona na rzecz ekspansji NATO na wschód.
Polecam też wywiad w Wyborczej z Klausem Bachmannem, niemieckim dziennikarzem, publicystą, historykiem, politologiem. Obecnie wykładowcą Uniwersytetu SWPS w Warszawie:
"Jestem też za tym, aby zostawić Nord Stream 2 i uruchomić go właśnie wtedy: by wspierać demokratyczną Rosję. Po co wtedy tanie, bezzwrotne kredyty, jak po upadku ZSRR, i „pomoc rozwojowa"? Niech nowa Rosja sama sobie zarabia walutę.
A jeśli rozmontujemy NS2, to będzie znak, również dla Rosjan, że uważamy, że Rosja nigdy nie będzie demokratyczna, nigdy nie będzie obliczalna, nawet jeśli Putin ustąpi albo umrze.
Czyli wierzy pan w demokratyzację Rosji?
– Nie uważam, że jakiś naród jest niedemokratyczny z natury. Pogląd, że „Rosjanie nigdy się nie zmienią", że „cała historia i kultura Rosji jest przesiąknięta faszyzmem" albo że „Rosjanie zamordyzm mają we krwi", to poglądy niemal rasistowskie, podobnie jak to, że „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki". Demokratyzacja i budowanie państwa z zewnątrz ostatnio nie miały dobrej koniunktury".
Bachmann radzi Ukrainie rezygnację z Krymu i Donbasu:
"Ja to mówię od wielu lat, nie tylko w tym kontekście i nie tylko o Donbasie. Uważam, że jeśli coś jest nie do odzyskania, to trzeba z tego szybko zrezygnować, inaczej tylko ogranicza nasze pole manewru"
(wybrał A.Socha)
Skomentuj
Komentuj jako gość