Od czasu dojścia PiS do władzy w Polsce trwa wojna polsko-polska pod ruską flagą. Na tej wojnie nie bierze się jeńców. Każdy chwyt jest dozwolony, każdy fake news dopuszczalny. Dlatego warto odnotować zupełnie odosobnione głosy rozsądku.
Obecnie opozycja i media z nią związane "jeżdżą" po premierze Mateuszu Morawieckim, w związku z tym, że kupił za 4,5 mln zł obligacje Skarbu Państwa a po rządzie jako całości, że wprowadził rejestr ciąż; opozycja twierdzi, że po to wprowadził rejestr, że będzie ścigał te kobiety, które nie urodzą.
Z tego potępieńczego chóru, ku memu ogromnemu zaskoczeniu, wyłamały się dwie dziennikarki „Gazety Wyborczej”. W sprawie kupna obligacji głos zabrała Dominika Wielowieyska, a w sprawie ciąż Katarzyna Wężyk.
Dominika Wielowieyska napisała:
„To dobrze, że Morawiecki kupił obligacje skarbowe
W komentarzach do obligacji Morawieckiego pobrzmiewa szczujący podtekst: zobaczcie, on ma 4 mln, a ty nie masz nic.
Sprawa obligacji skarbowych kupionych przez premiera Morawieckiego wywołuje u mnie zupełnie inne refleksje i pytania niż u większości komentatorów.
Inwestycje w obligacje skarbowe nie są niczym złym. Wolę, aby szef rządu kupował obligacje, niż inwestował w inny sposób, np. kupował akcje spółek czy obstawiał zmiany kursów walut. W przypadku obligacji sprawa jest jasna: mają z góry określone warunki, które nie zmieniają się w trakcie inwestycji. Wszyscy obywatele mogli je kupować na tych samych warunkach co szef rządu. Co więcej, państwo zawsze zachęca obywateli do kupna obligacji. I w zeszłym roku cieszyły się one wyjątkowym powodzeniem.
Przyjmijmy tak jak dziennikarz "Wyborczej" Ireneusz Sudak w swoim artykule, że premier kupił czteroletnie obligacje antyinflacyjne w lipcu, wobec czego w tym roku dostanie oprocentowanie na poziomie nawet 13,15 proc. Czy premier dysponował jakąś inną wiedzą niż pozostali obywatele? Inflacja w lipcu zeszłego roku dobiła do 5 proc., co przewyższyło prognozy ekonomistów i było uważane za rekord. W czerwcu też dane były niepokojące, co wskazywałoby na to, że nie mamy do czynienia z jednorazowym wyskokiem drożyzny. Po raz ostatni inflację na podobnym poziomie obserwowaliśmy 10 i 20 lat temu. W związku z tym było oczywiste, że przy takim trendzie opłaca się nie lokata, lecz kupno obligacji, na których zarobek jest powiązany z inflacją. I była to wiedza powszechna – Bogusław Grabowski, ekonomista pełniący niegdyś wiele funkcji publicznych, były członek Rady Polityki Pieniężnej, w rozmowie z Dorotą Wysocką-Schnepf mówił, że on wtedy też decydował się na takie lokowanie pieniędzy.
Natomiast sprawę rejestru ciąż skomentowała Katarzyna Wężyk:
Rejestr ciąż: straszak, ale bezzębny. To jeszcze nie Salwador
Wpisanie ciąży do rejestru nie oznacza, że poronienie - naturalne lub sztuczne - będzie ścigane. Według obowiązującego prawa Polka nie jest karana za przerwanie własnej ciąży.
W Systemie Informacji Medycznej znajdzie się informacja o ciąży pacjentki: rozporządzenie w tej sprawie podpisał właśnie minister zdrowia. Rejestr ciąż - w państwie rządzonym przez partię, która już zdążyła zlikwidować jeden z trzech wyjątków od zakazu aborcji - budzi zrozumiały niepokój i uznawany jest za kolejną próbę ograniczenia praw reprodukcyjnych Polek. Bo co, jeśli ciąża zostanie wpisana do rejestru, a potem dojdzie do samoistnego poronienia? Co, jeśli płód okaże się obciążony poważnymi wadami i kobieta tę ciążę za granicą - bo w Polsce już nie może - przerwie? Albo zrobi aborcję z jakiegokolwiek innego powodu? Czy czeka ją prokurator, proces, więzienie?
Nie. Rejestr ciąż tak naprawdę wiele nie zmienia. Jeśli faktycznie został pomyślany jako straszak, to jest to straszak dość bezzębny - przynajmniej dopóki w kodeksie karnym nie pojawi się zapis o odpowiedzialności karnej za przerywanie własnej ciąży. Wtedy naprawdę będzie można zacząć się bać.
Kodeks karny: ciężarna nie jest karana
Kodeks karny w art. 152-154 wylicza kary za aborcję poza przewidzianymi przez ustawę wyjątkami. Więzienie do lat trzech dla osoby, która "za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy" i tyle samo dla osoby, która udziela jej pomocy w przerwaniu ciąży lub do tego nakłania. Do ośmiu lat - gdy płód jest zdolny do życia poza organizmem ciężarnej. Za aborcję bez zgody kobiety w ciąży - do 10 lat. Ciężarna za przerwanie własnej ciąży karana nie jest.
Jeśli lekarz zajrzy do SIM i zapyta, co z ciążą, pacjentka może powiedzieć, że doszło do krwawienia. Samoistne poronienia, według różnych szacunków, zdarzają się w między jedną na cztery-pięć ciąż. Pacjentka nie ma obowiązku tłumaczenia się lekarzowi z powodów tego krwawienia.
(pw)
Foto. Premier Mateusz Morawiecki wraz z małżonką. 'Słitfocia', którą wrzucił na Twittera, z pytaniem 'A jak Wy spędzacie weekend?'
Skomentuj
Komentuj jako gość