Wyrok w sprawie odszkodowania za spowodowanie śmierci pacjentki Marii Ukarmy od Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie jest prawomocny! Sąd Apelacyjny w Białymstoku podwyższył kwotę zadośćuczynienia z ponad 20 do ponad 40 tysięcy zł i zasądził zwrot kosztów procesu na rzecz Lidii Ukarmy (córki Marii Ukarmy).
(Natomiast Prokuratura Regionalna w Białymstoku przedstawiła zarzuty karne dr. Mariuszowi S. w związku ze śmiercią pacjentki Marii Ukarmy na skutek zabiegu w Klinice Neurochirurgii USK).
Sąd Apelacyjny w Białymstoku, tak jak sąd w Olsztynie, nie miał żadnych wątpliwości, że jedyną, najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci Marii Ukarmy był błąd diagnostyczny, wynikający z zaniechań w dokumentowaniu zabiegu angioplastyki. Gdyby nagranie obejmowało cały proces wprowadzania cewnika do tętnicy udowej i doprowadzenia tego cewnika do naczyń mózgowych, który po drodze uszkodził nerkę, to najprawdopodobniej przyczyna krwawienia po zabiegu byłaby oczywista.
W toku procesu nie udało się ustalić, dlaczego ten zapis zachował się jedynie w części, czy w ogóle go nie było, czy też został usunięty?
Sąd w uzasadnieniu ustnym powiedział m.in.:
- Biegły, prof. Robert Juszkat (radiolog), w sposób niewątpliwy wykazał związek przyczynowy pomiędzy zabiegiem a pogorszeniem stanu zdrowia Marii Ukarmy. Najprawdopodobniej powodem śmierci było krwawienie do Ośrodkowego Układu Nerwowego, wywołane przez uszkodzenie nerki w następstwie wprowadzania aparatury służącej angioplastyce. Również kolejne edycje opinii doktora Mariusza Kózki, z których treści pozwani wywodzili, że ten związek przyczynowy nie istnieje, nie potwierdzają tez obu apelacji pozwanych. W opinii głównej dr Kózki pada niebudzące wątpliwości stwierdzenie, że przyczyną, która doprowadziła finalnie do śmierci, był brak poprawnych interpretacji zlecanych badań i konsultacji. Ich brak doprowadził do powikłań zagrażających życiu poszkodowanej.
- Biegły w pierwszej opinii ustalił, że przyczyną tych błędów diagnostycznych przy poszukiwaniu przyczyn krwawienia, było również zachowanie znanego albo anonimowego personelu USK. Biegły w kolejnych opiniach pisze, że na niepoprawność procesu diagnostycznego wskazywały braki medycznej dokumentacji źródłowej, która mogłaby pozwolić na postawienie prawidłowej diagnozy. Reszta rozważań tego biegłego prowokowana przez zarzuty pozwanego, aż do ostatniej opinii, nie została zmieniona. Biegły, aby uwolnić się od kolejnych zarzutów pozwanych wskazał w końcu otwartym tekstem: „Zapis w formie video zabiegu obejmuje jedynie wykonanie zabiegu na naczyniach mózgowych, ale bez drogi dochodzenia do tych naczyń. USK nie zadbał o pełną rejestrację zabiegu, która doprowadziłaby od razu do stwierdzenia, że to krwawiła nerka i w konsekwencji znacznie skróciłaby proces diagnostyczny, ale również doprowadziłaby do szybszego podjęcia działań naprawczych i szybszego skierowania pani Marii Ukarmy na operację, która by zahamowała krwawienie i niewykluczone, że doprowadziłaby do tego, że chora nie zmarłaby kilka dni później".
Sąd zgodził się, że nie można wszystkich błędów przypisywać lek. Mariuszowi Sowie, bo „zabieg co do zasady został wykonany właściwie i nie ulega wątpliwości, że uszkodzenia nerek w momencie dochodzenia przez tętnicę udową tego cewnika aż do naczyń mózgowych zdarzają się w procedurach medycznych i są nawet uznawane za działania niepożądane, ale czym innym jest działanie niepożądane, które wystąpiło w następstwie zabiegu wykonanego przez lek. Sowę, a czym innym są błędy diagnostyczne wywołane przez niewłaściwe zaplecze diagnostyczne,. Te błędy obciążają również pozwany Szpital, cały zespół, częściowo anonimowy, leczący panią Marię Ukarmę, również na etapie diagnozowania przyczyn krwawienia jak i na etapie kierowania ją do innego szpitala, celem podjęcia działań naprawczych".
- Niezależnie od tego, czy przyjmiemy tutaj koncepcję winy określonego lekarza, czy anonimowego zespołu leczącego, to ta wina pozwany szpital obciąża. I nie sposób zakładać, jak czynią to obaj pozwani, że to zawinione działanie nie pozostaje w związku przyczynowym ze śmiercią pani Marii Ukarmy. W tym procesie bardzo wielowątkowym, (blisko 30 tomów akt) nie udowodniono żadnych innych okoliczności, które powinny być traktowane jako prowadzące z taką samą intensywnością do śmierci pani Marii Ukarmy. Krwawienie nerek wywołane zabiegiem angioplastyki i opóźnione działanie diagnozowania tego krwawienia jest jedyną przesłanką, która może być uznana za wysoce, najwyżej prawdopodobną przyczyną śmierci pani Marii Ukarmy, w konsekwencji błędu diagnostycznego, wynikającego z zaniechań w dokumentowaniu zabiegu.
Kluczowy jest brak nagrania rejestrującego zabieg - zauważył sąd. Gdyby nagranie obejmowało cały proces wprowadzania cewnika do tętnicy udowej i doprowadzenia tego cewnika przez nerkę do naczyń mózgowych, to najprawdopodobniej przyczyna krwawienia byłaby oczywista, już przy pierwszych komplikacjach pooperacyjnych. Nie wiadomo dlaczego ten zapis zachował się jedynie w części, czy w ogóle go nie było, czy też został usunięty?
O tej sprawie pisałem jako pierwszy TUTAJ (później WP.pl praktycznie powtórzył mój tekst, bez powołania się na źródło; dziennikarzom WP udostępniłem swoje dokumenty).
Przypomnijmy, iż Sąd Okręgowy w Olsztynie (I instancji) stwierdził, że w toku zabiegu endowaskularnego (wewnątrznaczyniowego) w dniu 31.08.2015 roku doszło do mechanicznego uszkodzenia nerki. W uzasadnieniu wyroku Sąd napisał: „istnieje związek przyczynowy pomiędzy zawinionym działaniem pozwanego szpitala a śmiercią Marii Ukarmy”.
Tylko dzięki temu, że pani Lidia Ukarma sama jest lekarzem, była w stanie udowodnić winę personelowi Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego.
„Moja ukochana Mama Maria Ukarma zmarła na skutek ogromnej liczby błędów i zaniechań popełnionych przez lek. Mariusza Sowę i innych lekarzy, będących pracownikami Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie, gdzie kierownikiem kliniki neurochirurgicznej jest prof. Wojciech Maksymowicz” – napisała Lidia Ukarma do ministra edukacji i nauki, prosząc o zawieszenie dr Sowy w działalności badawczo-dydaktycznej USK w Olsztynie, jak również wyłączenie go z obrad Komisji Bioetycznej UWM. Ministerstwo odpowiedziało, że nie ma takich kompetencji.
Istnieją jeszcze inne aspekty tej sprawy.
1. Dlaczego lek. Mariusz Sowa przeprowadzał zabieg sam, mimo że dopiero był w trakcie specjalizacji i w związku z tym, lekarz z odpowiednimi kwalifikacjami, zgłoszony przez Szpital do NFZ, powinien być też przy zabiegu?
2. Do wykonania zabiegu samodzielnie przez lek. Sowę dopuścił kierownik Kliniki Neurochirurgii prof. Wojciech Maksymowicz, który zeznał w sądzie że "Nadzorowałem zabieg, który wykonywał Mariusz S. w dniu 31 sierpnia 2015 r. Nie byłem przez cały czas zabiegu na sali, ale przyszedłem w trakcie. Byłem w gotowości w pobliżu. Nie pamiętam, na jakim etapie był dr S. Po zabiegu miałem też relację". Potem wycofał się ze swojego stwierdzenia, by po chwili powtórzyć: "potwierdzam, że nie byłem przez większość zabiegu, ale przyszedłem sprawdzić". Nie uzyskałem odpowiedzi ani od prof. Maksymowicza, ani od dyrektora Szpitala, czy prof. Maksymowicz ma uprawnienia do wykonywania takich zabiegów endowaskularnych, a więc, czy jego obecność podczas całego zabiegu byłaby w ogóle pomocna? Tym bardziej, że USK nie zgłosił prof. Maksymowicza do NFZ, jako lekarza wyznaczonego do asysty przy zabiegach endowaskularnych.
3. Podczas konferencji prasowej 3 listopada 2021 roku prof. Maksymowicz pokazał dziennikarzom dokument (na konferencję zaproszono wszystkie olsztyńskie redakcje, poza „Debatą”): zgodę konsultanta krajowego prof. Jerzego Waleckiego w dziedzinie radiologii, w którym rzekomo zgodził się on na to, by młody lekarz Mariusz Sowa w trakcie specjalizacji samodzielnie wykonywał skomplikowane zabiegi endowaskularne. Jak ustaliłem, ten dokument mógł zostać sfałszowany. „Nagłówek pisma konsultanta krajowego jest różny od używanego przez mój sekretariat, zaś podpis, a raczej nieczytelny zygzak, nie jest moim podpisem” - zeznał prof. Jerzy Walecki w prokuraturze, a wcześniej powiedział tak kontrolerom z NFZ.
O tej sprawie pisałem TUTAJ
Prokuratura Regionalna w Białymstoku, która już przedstawiła zarzuty dr Mariuszowi S. Z kolei Prokuratura Okręgowa prowadzi też postępowanie w sprawie śmierci innego pacjenta Kliniki Neurochirurgii USK w Olsztynie, młodego mężczyzny Tomasza K.
Dr Mariusz Sowa w międzyczasie zrobił doktorat (promotorami byli prof. W. Maksymowicz i prof. Monika Barczewska), a po zwolnieniu prof. Barczewskiej z pracy w USK, p.o. dyrektora Szpitala Maciej Kamiński powołał dr Sowę na kierownika Kliniki Neurochirurgii USK UWM.
Adam Socha
PS. Wysłałem do rektora Jerzego Przyborowskiego, prorektora ds Collegium Medicum Sergiusza Nawrockiego i dyrektora USK Macieja Kamińskiego prośbę o skomentowanie tego wyroku. Jeśli odpowiedzą, natychmiast ich komentarz zamieszczę. Szczególnie interesuje mnie, dlaczego po miażdżącym dla kierownika Kliniki Neurochirurgii USK prof. Wojciecha Maksymowicza wyniku kontroli NFZ w tej klinice, w tym nałożeniu na USK ogromnej kary pieniężnej, nikomu do dzisiaj nie spadł włos z głowy? Czy po tym wyroku, ktokolwiek poniesie odpowiedzialność? Czy wreszcie zareaguje ministerstwo nauki, na to co w tym szpitalu się wyprawia, nie tylko w tej sprawie, a co opisywały również media ogólnopolskie?
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość