W dwóch sprawach muszę się zgodzić z Donaldem Tuskiem, które poruszył w swoim wystąpieniu 3 lipca, na Radzie Krajowej PO, podczas którego ogłosił powrót do polskiej polityki „na 100%”. Zgadzam się z nim w 100%, że „Grozi nam kryzys międzynarodowy na skalę, której do tej pory nie znaliśmy (...) Żyjemy w obszarze największego ryzyka, jeśli chodzi o nasz kontynent” oraz, że rządy PiS, to „parodia dyktatury” (dotąd obowiązywała narracja, że to naziści-faszyści opanowali Polskę, a Kaczyński to Hitler).
Pozostała część wystąpienia była kalką wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego z 2015 roku, w którym miażdżył 8 lat rządów PO. Tusk mówił o swoich rządach, mówiąc o złodziejstwie, nepotyzmie oraz o swoich ministrach: „oni prowadzą politykę, jakby robili kabaret. Czarnek - oświata, Ziobro - sprawiedliwość, Kaczyński - bezpieczeństwo, Sasin - zarządzanie, przecież to jest... to nie może być przypadek”.
O rządach Tuska mówiono dokładnie to samo, że to nie przypadek, że w roli ministra obrony obsadził psychiatrę, sprawiedliwości – filozofa, ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej – specjalistę od zegarków, Nowaka, Grasia - jako ministra nadzorującego służby specjalne, który był dozorcą w willi obywatela Niemiec. Polska pod rządami Donalda Tuska była parodią państwa.
Wróćmy do najważniejszego dla mnie wątku wystąpienia Tuska, a mianowicie, iż grozi nam kryzys międzynarodowy na niespotykaną skalę i że Polska znalazła się w strefie największego ryzyka. Nie zgodzę się z Tuskiem, iż to Kaczyński jest tym „człowiekiem, który to ryzyko każdego dnia pogłębia”.
Po tym „come backu smoka” na polską scenę polityczną nie mam najmniejszej wątpliwości, że największym zagrożeniem dla suwerenności Polski stanowi Donald Tusk.
Wrócił, by na nowo dolać benzyny do ognia wojny plemiennej, który przygasał. Udowodnił swoim wystąpieniem, że to jemu należy się palma pierwszeństwie w nienawiści do PiS-u. Pokazał Budce i pozostałym, jak PiS nienawidzić mamy. Wygrał bezapelacyjnie gombrowiczowską walkę na miny. Dwa razy mówił o swojej „furii”, ilekroć myśli o rządach PiS-u.
Teraz ten furiat zapowiedział objazd wszystkich powiatów i wzniecanie wszędzie ognia nienawiści. Nie zaprezentował ani jednej myśli programowej, poza straszeniem katastrofą klimatyczną. Cały jego program, to obalić rząd PiS-u, wcielonego zła.
Fundowanie Polsce w momencie tak potężnych, globalnych zagrożeń, kolejnej wojny wewnętrznej, państwu położonemu w strefie największego geopolitycznego zgniotu, w momencie, gdy grozi nam utrata niezależności energetycznej po zastopowaniu budowy Baltic Pipe, służy tylko i wyłącznie interesom Berlina i Moskwy.
Nieprzypadkowo Donald Tusk właśnie w tym momencie postanowił „ratować Polskę”. Niedawno prasa niemiecka napisała, że kanclerz Merkel już straciła cierpliwość dla Polski.
Tusk ma przywrócić spokój w Warszawie, jako wysłannik „Cesarstwa Europejskiego Narodu Niemieckiego”, złamać opór Polski przed federalizacją Unii Europejskiej pod berłem Berlina. W takiej Unii jemu przypadnie rola Wysokiego Komisarza Polski, państwa półkolonialnego, pozbawionego podmiotowości.
Ten cel Donald Tusk może osiągnąć, gdyż części mieszkańców Polski to odpowiada, chcą być „Europejczykami”, a nie Polakami, bo bycie Polakiem, to dla nich obciach i podzielają opinię Tuska, że "polska to nienormalność". Część społeczeństwa, która opowiada się za podmiotowością Polski nie wytrzyma nieustannych ataków i presji zagranicy, przestraszy się i ulegnie. Przy tym realizacja tego planu następuje w momencie dekompozycji obozu Zjednoczonej Prawicy i przy pogłębiającej się degrengoladzie obozu władzy. Co prawda prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział na Kongresie PiS-u położenie kresu nepotyzmowi, ale to może oznaczać kolejne odejścia odsuniętych od „koryta” działaczy PiSu.
Ponadto PiS może zostać zatopiony przez 4. falę pandemii...
Adam Socha
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Poniżej stenogram całego wystąpienia Donalda Tuska 3 lipca na Radzie Krajowej Platformy Obywatelskiej
Tak, wróciłem. Wiem, że długo czekaliście. Nie żebym uwierzył, że wszyscy w Polsce czekali z utęsknieniem na mój powrót. Ale czekało wystarczająco dużo Polaków z dobrą energią, z wiarą w to, że można zmienić ten fatalny układ, który dzisiaj dusi Polskę, Czekali z jakąś wiarą, że mogę pomóc w tym, aby właśnie ten czarny sen się skończył.
Wróciłem na sto procent. Wróciłem nie tylko powodowany własną determinacją, ale także dlatego, że stanowicie zespół naprawdę niezwykłych ludzi.
Nie chcę zanudzać polskiej opinii publicznej szczegółami partyjnych gier, układanek. Wszyscy mają tego powyżej uszu. Ale chcę wyraźnie powiedzieć, że mam swoje lata i polityki się naoglądałem, uczestniczę w niej od końca lat 70. Naprawdę jesteście unikatowym zespołem ludzi dobrej woli. Każdy ma ambicje, każdy ma aspiracje, każdy ma swoje przegrane i wygrane. To, co mnie tutaj spotkało, począwszy od decyzji Borysa, który mi to sam zaproponował, to było mocniejsze niż wszystkie moje osobiste potrzeby ruszenia z powrotem do walki. Dało mi wiarę, że mogę pracować z ludźmi, którzy naprawdę chcą zrobić coś dobrego, zupełnie nie patrząc na własne interesy. Uwierzyłem w to od razu, od pierwszych naszych spotkań, że jesteście gotowi naprawdę do wyjątkowych rzeczy, wyjątkowych czynów. Gdybym nie uwierzył, tobym nie wracał do polskiej polityki, a dzięki wam i dzięki waszej otwartości i gotowości podjęcia razem walki jestem tutaj dzisiaj na sto procent.
Donald Tusk podczas Rady Krajowej PO.
Dlaczego ten powrót jest dzisiaj? Po pierwsze, jak wiecie, czuję się współodpowiedzialny za losy Platformy. I nie dlatego, żebym żywił jakieś szczególne głębokie uczucia miłości do politycznych bytów, do partii, organizacji. Kocha się dzieci, żonę, rodziców, wnuki, ale tak naprawdę tym politycznym powodem jest moja wiara - i nic jej nie zmieni - że Platforma jest niezbędna. Jest potrzebna jako siła, a nie jako wspomnienie, żeby wygrać z PiS walkę o przyszłość.
Nie ma bez Platformy szansy na zwycięstwo
I o tym mówi cała nasza historia. Wiecie, co jest dzisiaj największym politycznym problemem - nie brak programów, wizji, idei; tu wasz dorobek jest imponujący, choć mam sporo uwag do różnych, konkretnych propozycji, które się pojawiły w przestrzeni publicznej. Ale to, co jest najważniejsze w polityce, i to, co jest tak ważne dzisiaj - nie tylko dla Platformy - to odzyskanie wiary w sprawczość i w możliwość wygranej. Nie wygra ten, kto nie wierzy we własne siły. Nie wygra partia, która nie bardzo wierzy w sens własnego istnienia.
Chcę wam wyraźnie powiedzieć: ta trudna, bardzo wymagająca dla PO sytuacja to wynik pewnych okoliczności, które Borysowi Budce de facto uniemożliwiły wyprowadzenie Platformy na prostą do wygranych wyborów. Gdzieś energia uszła czy znalazła swoje miejsca gdzieś indziej w sposób nie do końca zorganizowany. To brzmi trochę może metafizycznie, ale bez tej energii, którą się czuje, chociaż nie zawsze ją łatwo opisać, nie ma co iść na bój z tak groźnym przeciwnikiem. Tę energię trzeba czuć, trzeba mieć, trzeba inwestować na sto procent w ten projekt, który nazywa się Platforma. Bo ten projekt od samego początku istnienia ma wpisane w DNA wolę zwycięstwa i umiejętność zwyciężania.
Ale przecież nie o Platformę tu tylko chodzi. Nie Platforma jest istotą tego wyzwania ani powodem naszej decyzji, jedynym czy najważniejszym. Od wielu lat kładę się spać i budzę się rano wyłącznie z myślą o Polsce. Bo Europa jakoś sobie radzi.
Donald Tusk: Dzisiaj w Polsce rządzi zło
Powiem brutalnie: ja się nie przyzwyczaiłem do tego, co się w Polsce dzieje. Ja przede wszystkim nie przyzwyczaiłem się do tej nowej prawdy, według której nie należy straszyć PiS-em. Według której trzeba walczyć z PiS-em, ale nie to jest najważniejsze... Warto wygrać z PiS-em, ale...
To słynne "ale". Wiecie, że to, co jest przed „ale", się nie liczy. Więc [błądzi] każdy, kto uważa, że istnieje inny priorytet polityczny, że jest dzisiaj coś ważniejszego w Polsce niż na nowo z otwartą przyłbicą, z prostym tekstem, bez ściemniania, bez tysięcy zdań i skomplikowanych akapitów powiedzieć: dzisiaj zło rządzi w Polsce. Wychodzimy na pole, żeby się bić z tym złem. To jest wystarczający powód, nie wymaga żadnego uzasadnienia.
Słyszę w debacie publicznej wciskane na siłę słowo „ale": może PiS jest zły, ale parę rzeczy… Jak ja to słyszę, to dostaję furii, bo to zło, które czyni PiS, jest tak ewidentne, jest tak bezwstydne, jest tak permanentne. Ono dzieje się każdego dnia w każdej właściwie sprawie. Może właśnie taka bezwstydna determinacja w czynieniu rzeczy złych spowodowała, że ludzie w Polsce - to dotyczy prawie wszystkich - jakby opuścili ręce, mówiąc: nie, no oni są tak bezczelni w tych złych sprawach, że chyba nic się nie da zrobić.
Otóż trzeba zacząć od tego pierwszego, najważniejszego przykazania: gdy widzisz zło, walcz z nim i nie pytaj o dodatkowe powody.
Władza kradnie bez opamiętania
Ja się dużo nasłuchałem. Zawsze, gdy przyjeżdżam do Ojczyzny, chodzę z rodziną na spacery, ludzie mnie zaczepiają, rozpoznają, niektórzy się uśmiechają, niektórzy mniej. Po polsku rozmawiamy, tak między sobą, i jedna nuta jest bez przerwy obecna. Ci zwykli ludzie jakoś nie mają dylematów intelektualnych, nie mają jakichś filozoficznych zagadek, które by im uniemożliwiały ocenę rzeczywistości. Z reguły ci ludzie podchodzą do mnie i mówią: panie, wróć pan, zrób porządek, bo przecież z nimi się nie da wytrzymać. Czy trzeba właściwie czegoś więcej, skoro 60-70 proc. Polaków nie może już z nimi wytrzymać? Bo czy można wytrzymać z tą władzą? I czy trzeba jakichś szczególnych opisów i interpretacji. Czy można wytrzymać z władzą, która dzisiaj ma swój zjazd?
Słuchajcie, oni przeczytali, i ja to wiem, przeczytali gdzieś te swoje badania i wyszło, że ludziom się nie podoba, że kradną od rana do wieczora przy pomocy znajomych, rodzin, własnoręcznie, więc wymyślili, że dzisiaj naradzą się w tajemnicy, jak kraść dalej, ale żeby tego widać nie było. Przecież to jest istota tego spotkania. Bo oni musieli badania przeprowadzić, żeby zrozumieć, że Polacy nie lubią, kiedy władza kradnie, szczególnie tak bezwstydnie i bez opamiętania, jak oni to robią od kilku lat.
Ja nie mówię tylko o pieniądzach. Chociaż jedną rzecz chcę tutaj powiedzieć, bo to jest jeden z tych powodów, które tę autentyczną pasję i furię we mnie wzbudziły. Politycy są różni, mało kto sądzi, że politycy mają wyłącznie czyste ręce, kryształowe serca. Ale nawet najbardziej krytycznie myślący o politykach ludzie, i w Polsce, i w Europie, chyba nie mogli nawet uwierzyć w to, że w samym środku pandemii, gdy mieliśmy informacje, że umierają tysiące ludzi (nie mówię, że to jest wina PiS, ja nigdy nie pozwolę, ani sobie, ani Platformie, żeby na żałobie, na tragedii robić jakąkolwiek kampanię polityczną)... ja tylko mówię, że nikt na świecie nie widział takiej władzy, która w takim momencie myśli głównie o tym, jak zarobić, jak oszukać, jak sprzedać maseczki na lewo albo kupić niefunkcjonujące respiratory. To jest niebywałe! A najbardziej mnie uderzyło to, że im się to upiekło. To znaczy, że jakoś właśnie wszyscy tak jakbyśmy uznali, że no trudno, oni tacy są, nic z tym nie zrobimy.
Powrót Tuska. "Niech PiS przeprosi za chaos w pandemii"
Że nic nie zrobimy z ludźmi, którzy na początku pandemii pozamykali lasy, ale otworzyli kasyna, zamknęli przedszkola, ale zostawili otwarte kościoły, z ludźmi, którzy bezwstydnie wymieniają między sobą maile, esemesy, a nawet mówią o tym w telewizji, że wpuszczają bez kwarantanny tysiące ludzi, bo się boją o swoją popularność. Wszędzie na świecie rządy robiły błędy, wszędzie na świecie zdarzały się pomyłki, złe strategie, ale właściwie nigdzie, a na pewno w Europie, nie spotkałem polityków, którzy mając władzę, gdy wokół szaleje zaraza, a ludzie umierają, kombinują, jak zarobić. I wiecie co? Oni są ministrami, odpowiedzialnymi na przykład za zdrowie. Ja się do tego nie przyzwyczaję. Wy się do tego nigdy też nie przyzwyczaicie.
To nie jest wina tego rządu i to nie jest wina PiS ani Kaczyńskiego, że pandemia dotarła też do Polski i zebrała tu wyjątkowo okrutne żniwo: życie, zdrowie, miejsca pracy, firmy, pieniądze. Ale jest problemem to, że tam, dzisiaj [na zjeździe PiS], gdy oni będą rozmawiali o swoim nepotyzmie, tam nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby powiedzieć "przepraszam" za ewidentne błędy, za nieuczciwość, za koncentrację na innych sprawach niż walka z pandemią, które kosztowały, tak czy inaczej, zupełnie niepotrzebnie tysiące ofiar.
Ja na ten temat już więcej nie będę mówił. Ale prezesie Kaczyński i towarzysze z PiS, chociaż dzisiaj powinniście umieć powiedzieć Polakom: przepraszamy. Nie tylko za błędy. Powiedzcie wreszcie "przepraszam" tym wszystkim, którzy w czasie, kiedy walczyli o zdrowie, kiedy tracili bliskich, kiedy tracili środki do życia, równocześnie oglądali wasze cwaniactwo, waszą niekompetencję, chaos, decyzje tak idiotyczne, że właściwie łzy leciały do oczu. Takie jedno zwykłe "przepraszam". To jest wasz święty obowiązek.
Władza okrada młodych ludzi
Gdy mówię, że oni dzisiaj będą naradzać się, jak okradać Polaków czy Polskę, byle tylko uszło im to na sucho, to nie mówię tylko o tych trywialnych, dość obrzydliwych machinacjach ze spółkami skarbu państwa, rodziną w każdym miejscu itd. Wszyscy mniej więcej to wiemy, ale oni okradają Polaków z czegoś właściwie cenniejszego. Młode pokolenie okradają z marzenia o lepszej przyszłości.
To państwo czy ta gospodarka, ten pomysł na Polskę jest jak z drukarki 3D: dług, daniny, drożyzna. To oczywiście ubrane jest w słowa o ich wrażliwości. Ten pomysł ma dobrze ponad sto lat na świecie albo więcej: zabrać wszystkim wszystko, po uważaniu dać wybranym grupom, trochę się podzielić, resztę rozkraść. Stara historia. Problem polega na tym, że ta metoda kosztuje. I kto będzie za to płacił? Nie Kaczyński i jego ferajna, oni wystarczająco dużo zarobią, a zapłacą za to młodzi ludzie, bo dług publiczny to jest coś, co będą spłacały moje dzieci, moje wnuki i wasze dzieci.
Okradają młodych ludzi z marzenia w sprawie absolutnie fundamentalnej, jaką jest uniknięcie katastrofy klimatycznej. Ja wiem, że to ciągle mało kogo ekscytuje w Polsce, ale muszę powiedzieć, że mnie też trochę czasu to zajęło, żeby to dobrze zrozumieć. Zacytuję klasyka, „ja się ciągle czegoś uczę" i nauczyłem się, gdy byłem szefem Rady Europejskiej, że ta grożąca katastrofa klimatyczna to nie jest wymysł zapalonych ekologów czy naukowców. To nie jest performance młodej Szwedki, która chce robić karierę na Młodzieżowym Strajku Klimatycznym.
Gdy pojechałem na zaproszenie duńskiego rządu na Grenlandię czy kiedy byłem w Tadżykistanie, zawieźli mnie w miejsca, gdzie topnieją lodowce. To jest problem nie naukowców, tylko zwykłych ludzi, którzy każdego dnia widzą, że za chwilę nie będą mieli swojej ziemi, nie będą mieli wody. To będzie za rok, za dwa, za trzy, a nie za dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat. Tam te znamiona katastrofy już się spełniają.
Niech się naukowcy spierają się o konkretne przyczyny i konkretne sposoby zapobiegania tej katastrofie, ale jedna rzecz musi być oczywista: nie można tego negować i trzeba robić wszystko, żeby nas przygotować na bardzo ciężkie czasy w wymiarze globalnym. Bo to będą czasy, w których będą żyli ci młodzi ludzie, 30-, 40-, 20-latkowie. Nie można ich okradać z tej przyszłości. Musimy ich zacząć bardzo poważnie traktować, to jest ich sprawa, to nie jest ich fanaberia. Musimy być razem z nimi, nawet jeśli sami jesteśmy już trochę starsi i mamy trochę bardziej konserwatywne poglądy.
Donald Tusk: Okradli nas z bezpieczeństwa
Jarosław Kaczyński miał być wicepremierem do spraw bezpieczeństwa, a stał się wicepremierem od niebezpieczeństwa. Niebezpieczeństwo widzimy też w wymiarze międzynarodowym: te idiotyczne polityczne inwestycje w prezydenturę Donalda Trumpa. Ja miałem okazję z racji pełnionych urzędów długie godziny rozmawiać i z poprzednikiem Trumpa, i z samym Trumpem. Z Joem Bidenem jesteśmy przyjaciółmi od wielu, wielu, wielu lat.
Rwałem sobie włosy z głowy - jak można było zrobić taki majstersztyk? Tradycyjnie złe relacje z Rosją, bo z Rosją trudno dobrze. Źle z Niemcami i innymi sąsiadami. Nawet z Czechami. Źle z całą Unią Europejską. I na końcu - pod hasłem "tylko Polska i Ameryka" - najgorsze relacje ze Stanami Zjednoczonymi od czasów komunizmu.
I nie chodzi tutaj o upokarzające gry, czy ktoś zadzwonił, czy Biden poznał prezydenta Dudę, czy pozwolił mu przy windzie zrobić zdjęcie. Zostaliśmy sami i to w momencie, kiedy istota konfliktu bardzo się pogorszyła. Grozi nam kryzys międzynarodowy na skalę, której do tej pory nie znaliśmy. I to nie są takie żarty, ta wielka konfrontacja w wymiarze globalnym, ona będzie miała swój wyraz także tu, w tej części Europy. Kaczyński wyprowadził nas do kompletnej samotni. Żyjemy w obszarze największego ryzyka, jeśli chodzi o nasz kontynent. I mamy człowieka, który to ryzyko każdego dnia pogłębia.
Jestem jak najdalszy od spekulacji, że PiS realizuje rosyjską agendę - choć de facto to robi. Pogarda do mniejszości i to taka najbardziej brutalna i wulgarna, te autorytarne skłonności, niechęć do wszelkiej formy wolności, NGS-ów, do wolności słowa. Nieustanny atak na Unię Europejską - to jest agenda Putina robiona jeden do jednego.
Nie przyzwyczaję się do tego, bo nikt nie chce przecież żyć w kraju, gdzie samotna matka wychowująca dziecko jest nikim, a tłusty partyjny aparatczyk w limuzynie jest wszystkim, bez względu na wszystko. Ten obraz widzieliśmy w czasie protestów, widzimy właściwie każdego dnia.
Nie chcę żyć w państwie, gdzie rządzący tak zupełnie bezwstydnie wydają rozkaz, żeby bić kobiety. A gdzieś w mailach i tajnych rozmowach planują wysłać czołgi na demonstrujące dziewczyny, nasze żony, nasze matki, nasze córki.
Żyjemy w takim miejscu. To nie plotki, czytamy o tym na portalach, w gazetach, w ich mailach, w ich korespondencji. I się przyzwyczajamy. Musi do nas dotrzeć, że to jest to zło - trzeba mu wydać walkę na serio, na sto procent, od rana do wieczora.
Bo nie wystarczy się śmiać. Choć mi samemu trudno utrzymać powagę, kiedy widzę, że oni prowadzą politykę, jakby robili kabaret. Czarnek - oświata, Ziobro - sprawiedliwość, Kaczyński - bezpieczeństwo, Sasin - zarządzanie, przecież to jest... to nie może być przypadek. Można się czasami pośmiać. Ale to bardziej straszne niż śmieszne.
Ci goście promu jednego nie umieli zbudować przez sześć lat. Albo zbudowali pięć razy, począwszy od tej słynnej stępki. Szczerze powiedziawszy, ja się nie dziwię. Jak ktoś ma kłopot z mailami, butów nie umie zawiązać, dlaczego ma zbudować prom?
Można szydzić, ale my ich szyderstwem nie załatwimy. Oni są silni wyłącznie naszą słabością. Do wszystkich apeluję: otwórzcie trochę szerzej oczy, spójrzcie na nich dzisiaj. Widzicie tam jakiegoś giganta, tytana? To jest naprawdę dość groteskowa grupa ludzi, parodia dyktatury. To nie jest obezwładniająca siła.
Obezwładnia nas brak wiary i nasza słabość. Mogę im powiedzieć: macie z kim przegrać. Idziemy po zwycięstwo, bo się was nie boimy. Idziemy po zwycięstwo, bo nie jesteśmy bezradni! Bo się nie przyzwyczailiśmy do zła, które tutaj uczyniliście. Wiara w zwycięstwo jest motywacją i wiara w to, że nie porywamy się z motyką na słońce.
To jest coś, co macie w sobie: uwierzcie w siebie.
Ja wierzę w siebie, wierzę w was i wierzę w Polskę, wygramy!
Skomentuj
Komentuj jako gość