Rozmowa z posłem PiS Jerzym Małeckim z Pisza. Poseł był jednym z sygnatariuszy wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją dopuszczalności aborcji eugenicznej.
- Panie pośle, jest pan zaskoczony?
Poseł Jerzy Małecki (śmiech): Ale czym, panie redaktorze?
- Tym co się dzieje na ulicach polskich miast i miasteczek?
JM: Może trochę, gdyż nie przewidywałem, że 90 procent osób protestujących, to będą dzieci i młodzież w wieku 15-19 lat. Myślę, że to może być związane z zamknięciem szkół. Uczniowie protesty mogą traktować jako happening, rozrywkę. Część protestujących związana jest z Platformą Obywatelską, jak organizatorzy demonstracji pod moim biurem poselskim. Pozostaje mieć nadzieję, że zachęcanie ludzi do wychodzenia na ulice i podgrzewanie emocji przez organizatorów, nie przyniosą efektu w postaci drastycznego wzrostu zachorowań na koronawirusa.
- Czy pan żałuje, że podpisał się pod wnioskiem o zbadanie zgodności z Konstytucją aborcji eugenicznej?
JM: Absolutnie nie żałuję. Jak może żałować człowiek, który opowiada się za ochroną ludzkiego życia? Podpisałem się pod wnioskiem, o zbadanie przez TK, czy przyczyna eugeniczna, czyli podejrzenie choroby, może być podstawą do dokonania aborcji, w świetle Konstytucji RP. Przypomnę tylko, że w poprzedniej kadencji, a mojej pierwszej już taki wniosek składaliśmy. Wtedy TK tym wnioskiem się nie zajął. Wyrok TK według mnie był do przewidzenia, ponieważ już w 1997 roku, pan prof. Andrzej Zoll, którego ciężko uznać za osobę sprzyjającą PiS-owi, mówił i obecnie to potwierdza, iż przesłanka eugeniczna jest niezgodna z Konstytucją. Wywiad, który pan zamieścił z prof. Andrzejem Rzeplińskim, też to potwierdza, a więc nie tylko obecni sędziowie, ale i poprzedni sędziowie i przewodniczący TK uważali tak samo.
- Zarzuca się wnioskodawcom tchórzostwo.
JM: Nie zgadzam się z tym zarzutem, ale rozumiem do czego pan zmierza, że ta kwestia powinna być rozwiązana ustawą?
- Kiedy w 2016 roku planowano zaostrzenie ustawy aborcyjnej, na ulice wyszły setki tysięcy kobiet. To była pierwsza odsłona „strajku kobiet”. Siła protestów sprawiła, że rządzący się wycofali. Kolejna próba została podjęta w 2017 roku, gdy wpłynął projekt Kai Godek "Zatrzymać aborcję" z 830 tysiącami podpisami, jednak po protestach „czarnych parasolek” 23 marca 2018 roku trafił do sejmowej zamrażarki, na etapie komisji. Temat wrócił 15 kwietnia 2020 roku w środku pandemii, wówczas protesty też się odbyły, ale miały ograniczony zasięg. Za skierowaniem projektu od razu do drugiego czytania głosowało jedynie 52 posłów z Prawa i Sprawiedliwości, głównie z partii Zbigniewa Ziobry. Prezes Jarosław Kaczyński i jego najbliżsi współpracownicy głosowali przeciw, gdyż ich zdaniem kompromisu aborcyjnego nie powinno się naruszać. Śp. Lech Kaczyński za czasów swojej prezydentury w 2007 r. wyraźnie podkreślił: “Uważam, że osiągnięty 15 czy 14 lat temu kompromis jest kompromisem, którego nie wolno naruszać. Powtarzam – nie wolno naruszać”. Projekt więc wylądował po raz kolejny w komisji i tam utknął. Zamiast procedować ten projekt w Sejmie, podrzuciliście problem TK i jego rękoma chcieliście tę sprawę załatwić.
JM: Ja za każdym razem głosowałem za życiem. Moje głosowania są identyczne, tożsame z moim podpisem pod wnioskiem do TK i w poprzedniej kadencji, i obecnie. Od samego początku jestem za ochroną życia. Każdy poseł decydował sam w swoim sumieniu, nie było przy tym głosowaniu dyscypliny partyjnej. Jednak większość parlamentarna związana z PO, Nowoczesną i częścią posłów PiS odesłała projekt do komisji.
- Panie pośle, czy dobrze się stało, że po 3 latach, akurat w okresie pandemii TK wydał orzeczenie, mimo że od 2016 roku było wiadomo, że jakakolwiek próba naruszenia kompromisu aborcyjnego wywoła wybuch społeczny?
JM: Nasz wniosek do TK z I kadencji stracił ważność, więc już rok temu złożyliśmy kolejny wniosek. To że wyrok zapadnie 22 października zostało postanowione na początku września, gdzie jeszcze nikt nie przewidywał, że będzie aż tyle zachorowań. Uważam, że na ochronę życia zawsze jest odpowiedni moment.
- Jaka jest pana wiedza, wybór terminu to samodzielna decyzja pani prezes TK Julii Przyłębskiej czy to decyzja prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a może taka była cena kompromisu ze Zbigniewem Ziobro?
JM: Uważam, że każdy sąd w Polsce jest niezależny i podejmuje swoje decyzje niezależnie od zdania polityków, począwszy od sądów powszechnych w małych miejscowościach a skończywszy na Sądzie Najwyższym i TK.
- Po tym wyroku TK w całej Polsce w najmniejszych miejscowościach wyszły protestować głównie młode kobiety i protesty trwają do dzisiaj, ich końca nie widać. Nie zaskoczył pana ten wybuch i te hasła?
JM: Wszyscy chodzą pod szyldem Strajku Kobiet. Część osób, które protestują, gdyby wiedziało, jakie są cele osób występujących na czele strajków, prawdopodobnie nie zdecydowałoby się protestować. Przypomnę, że pierwszy postulat, który podnosi Strajk Kobiet, to jest dymisja rządu, trzeci, to legalna aborcja na życzenie.
- Jak pan ocenia wystąpienie prezesa z 27 października, w którym wezwał do obrony Kościoła?
JM: Część tych protestujących nie ma pokojowych zamiarów, skandują wulgarne hasła, które w normalnym dyskursie politycznym są nie do przyjęcia. Mieliśmy przykłady zakłócania mszy, niszczenia fasad Kościołów, stąd to wystąpienie.
- Czy prezes swoim wystąpieniem lał oliwę na wzburzone fale czy dolał benzyny do ognia?
JM: Chcę podkreślić, że Jarosław Kaczyński wystąpił jako wicepremier ds bezpieczeństwa. Mówił o potrzebie ochrony kościołów, budynków biur poselskich, budynków użyteczności publicznej. Proszę zauważyć, ile w tak krótkim czasie dokonano dewastacji, ile fasad starych, zabytkowych kościołów zniszczono.
- Czy pan nie widzi, że wystąpienie prezesa było konfrontacyjne? „Wzywam wszystkich członków PiS i wszystkich, którzy nas wspierają do tego, by wzięli udział w obronie Kościoła. W obronie tego, co dziś jest atakowane i jest atakowane nieprzypadkowo. Bardzo często w tych atakach widać elementy przygotowania, być może nawet wyszkolenia. Ten atak jest atakiem, który ma zniszczyć Polskę, ma doprowadzić do triumfu sił, których władza w gruncie rzeczy zakończy historię narodu polskiego, tak jak dotąd go postrzegaliśmy. Tego narodu, który jest naszym narodem, który mamy w naszych umysłach i sercach, który jest przedmiotem naszego patriotyzmu”. Następnego dnia w Olsztynie była największa, jedni oceniają ją na 10 tys., Wyborcza na 20 tys. osób. Wezwanie do obrony posłuchały ekstremalne środowiska nacjonalistyczne, które zaczęły tworzyć bojówki.
JM: Ja w tym wystąpieniu pana premiera nie słyszałem ani razu określenia „ekstremalne siły, bojówki”. Premier Kaczyński zaapelował do wszystkich osób o opamiętanie. Oczywiście, żyjemy w wolnym kraju i każdemu wolno protestować, ale w ramach prawa. Moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innej osoby.
- Czy w Polsce rozwiązano policję? Dlaczego wicepremier Kaczyński nie wyda podległemu ministrowi polecenia ochrony kościołów, tylko wzywa do ich obrony działaczy PiS?
JM: Policja w Polsce działa i dba o bezpieczeństwo wszystkich obywateli. Ochrona Kościoła nie odbywa się tylko poprzez, jak pan to określił, tworzenie bojówek, ale głównie poprzez modlitwę, dyskusję. Ja uważam, że o taką obronę Kościoła chodzi, żebyśmy my, jako ludzie Kościoła, przyznający się do wiary katolickiej, mieli prawo się modlić w kościołach.
Tymczasem protestujący pod szyldem Strajku Kobiet próbują nam to uniemożliwić, zakłócając msze. To jest atak na Kościół.
- Czy obrona Kościoła nie powinna polegać na wzywaniu do dialogu, do porozumienia a nie do dzielenia Polaków na obrońców Kościoła i tych, którzy chcą go zniszczyć. Czy chodzi o łagodzenie nastrojów, czy o wywołanie aktów przemocy?
JM: Nie zauważyłem w wystąpieniu pana wicepremiera takich sformułowań, które pozwalałyby na wyciągnięcie tak daleko idących wniosków, że dzieli on polskie społeczeństwo na dwie grupy. Pan premier Kaczyński zaapelował o to, żebyśmy wszyscy wykazali się zdrowym rozsądkiem. Ja tak te słowa odebrałem.
- Pan głosował przeciwko ustawie o ochronie zwierząt. Wówczas Pan widział, jak wielki błąd popełnia Prezes i jak zareagują na tę ustawę rolnicy, którzy poczuli się zdradzeni przez PiS. PiS zwrócił przeciwko sobie rolników, a teraz traci młode pokolenie, które chciał pozyskać „ustawą o ochronie zwierząt”. Czy to ostatnia kadencja rządów PiSu?
JM: Nie chciałbym, żeby te dwie kwestie łączyć. Od samego początku artykułowałem i artykułuję nadal, że ustawa o ochronie zwierząt jest złą ustawą. Odłożenie do zamrażarki tej ustawy świadczy o tym, że jednak moje głosowania przeciw było zasadne. Zostałem za to zawieszony, cierpliwie czekam na dalszy tok postępowania wobec mnie. Nie chcę łączyć tej ustawy z wyrokiem TK, który dotyczy zupełnie innej kwestii.
- Prezydent Andrzej Duda wniósł projekt „kompromisowy”, ma wyłączać z aborcji eugenicznej dzieci z zespołem Downa. Natomiast w przypadku, gdy byłaby 100-procentowa pewność, że dziecko zaraz po urodzeniu umrze z powodu wad np. braku mózgu, taka aborcja byłaby dopuszczalna. Czy dla Pana taki kompromis jest do przyjęcia?
JM: Badania prenatalne nie dają 100 procent pewności. Znamy wiele przypadków dzieci, które miały urodzić się ciężko chore, a przychodziły na świat zdrowe. Dziecko nie jest niczemu winne, dlaczego więc skazywać je na śmierć tylko dlatego, że jest podejrzane o bycie chorym? Dla rodziców to ważne, żeby dziecko, które umrze godnie pochować. To naturalny odruch człowieka.
- Usunięty chory płód rodzice też mają prawo pochować.
JM: Nie dążmy do tego, by w tej rozmowie opowiadać o tym, na czym polega zabieg aborcji. Czy chce pan do tego nasz wywiad sprowadzić? Ja absolutnie się na to nie godzę!
- Jeśli te protesty będą się wzmagać i powstanie decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego, to czy Pan zagłosuje za tym?
JM: Co rozumiemy przez wprowadzenie stanu wyjątkowego?
- Wyprowadzenie wojska na ulicę, aresztowanie przywódców Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, godzina policyjna, cenzura w mediach... Wielu osobom wystąpienie prezesa Kaczyńskiego, mnie też, skojarzyło się z retoryką wystąpienia gen. Jaruzelskiego ogłaszającego stan wojenny.
JM: Jeśli komuś się skojarzyło w tak ohydny sposób, to ja za to odpowiedzialności nie biorę. Mnie się tak absolutnie nie skojarzyło, że prezes chciałby wprowadzić stan wyjątkowy w związku z protestami ulicznymi. Jak będzie taki projekt ustawy, to wtedy podejmę decyzję, w tej chwili nie możemy mówić zero-jedynkowo, czy jestem za wprowadzeniem stanu wyjątkowego, ale oczywiście jestem przeciw wyprowadzeniu wojska na ulice i podkreślam, nikt nie zamierza tego zrobić.
- Gdyby prezes Jarosław Kaczyński zapytał pana, „panie Jurku, straszna pandemia, setki tysięcy protestujących na ulicach, co mam zrobić w tej sytuacji”? Co by Pan podpowiedział Prezesowi?
JM: Należy wprowadzić takie rozwiązania prawne, które uzupełnią nasz projekt ustawy za życiem, przyjęty za czasów premier Beaty Szydło. Należy zwiększyć wsparcie finansowe i instytucjonalne rodzin, które spodziewają się dziecka z podejrzeniem chorób, wspomagać osoby, które urodzą się jako niepełnosprawne nie tylko do 18 roku życia, ale przez całe życie i starać się stworzyć takie warunki, żeby te osoby mogły odnaleźć godne miejsce w naszym społeczeństwie.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Adam Socha
PS. Zwróciłem się też o wywiad do posłanki Lewicy Razem z Olsztyna Moniki Falej, która zagrzewała do wojny młodzież na ulicach Iławy, Ostródy i Elbląga. Posłanka nie zareagowała na moje SMS-y i maile.
Wywiad ukazał się w listopadowym miesięczniku "Debata"
-
Skomentuj
Komentuj jako gość