W wigilię święta Zesłania Ducha Świętego nastąpił zwrot kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego. Szczególnie spektakularny był ten zwrot w wykonaniu Trzaskowskiego na wiecu w Poznaniu, podczas którego ogłosił zerwanie z polityką totalnej opozycji, chwalił 500+ i śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z kolei Andrzej Duda, którego kampania dryfowała od wielu tygodni, nagle w sobotę nabrał wiatru w żagle, ogłaszając polski „new deal”, program wychodzenie z kryzysu gospodarczego po lockdownie.
Andrzej Duda nową narrację zawdzięcza Rafałowi Trzaskowskiemu, który strzelił sobie w kolano ogłaszając, że jak wygra wybory wstrzyma budowę kanału żeglugowego na Mierzei Wiślanej i plan budowy Centralnego Portu Lotniczego.
Do soboty 30 maja kampania Andrzeja Dudy była prowadzona fatalnie. Na samym początku zamiast opinia publiczna skupić się na Andrzeju Dudzie śledziła perypetie szefowej jego sztabu. W końcu ją wycofano. Później, w czasie pandemii żałosne było „przyklejanie” prezydenta do różnych ministrów, którzy przekazywali wozy strażackie.
Tym razem, po zanegowaniu przez Trzaskowskiego budowy kanału żeglugowego, sztab wyborczy Andrzeja Dudy nie przegapił okazji. Błyskawicznie zorganizował konferencję prasową w sobotę 30 maja w Skowronkach na budowie kanału żeglugowego z udziałem prezydenta RP, premiera Mateusza Morawieckiego i ministra Marka Gróbarczyka.
"Chcemy nadal realizować wielkie inwestycje. Nie chcemy ich przerywać, ograniczać, zmniejszać, a nie daj panie Boże z nich rezygnować, bo to wielkie inwestycje właśnie są siłą napędową gospodarki. To też pokazuje historia" - powiedział w sobotę w Skowronkach prezydent Duda.
Prezydent przypomniał, że inwestycje - takie jak kanał żeglugowy i Centralny Port Komunikacyjny - dają miejsca pracy. Dodał, że przy przekopie Mierzei Wiślanej pracuje polskich 50 firm.
"Tak, chcemy konkurować z najlepszymi. Tak, chcemy konkurować z zachodem Europy. Tak, mamy taką ambicję, bo chcemy się także pod względem gospodarczym stać częścią Europy Zachodniej" - zaznaczył Duda.
Prezydent podkreślił, że inwestycja na Zalewie Wiślanym ma „charakter wzmacniania polskiej suwerenności, wzmacniania polskiej niezależności, wzmacniania polskiej wolności". "Nie będziemy musieli prosić Rosjan o możliwość komunikowania się na Zalew Wiślany poprzez Cieśninę Pilawską, tylko będziemy mieli własne przejście, którym sami będziemy dysponowali" - dodał prezydent.
„Plan Dudy - wielki plan inwestycyjny Polski to nasza propozycja wyjścia z kryzysu, w który wpadł cały świat. Poprzez ten plan, poprzez tworzenie setek tysięcy i milionów nowych miejsc pracy w nowoczesnej polskiej gospodarce będziemy jeszcze szybciej mogli dogonić zachodnią Europę” – powiedział premier Mateusz Morawiecki.
Podkreślił, że nie byłoby sukcesów w walce z koronawirusem, gdyby nie ścisła współpraca rządu z prezydentem. „Dla wielkich programów rozwojowych i programów odbudowy potrzebujemy też wsparcia wielkich przywódców. I takim wielkim przywódcą jest pan prezydent Andrzej Duda” – oświadczył premier.
Szef rządu stwierdził, że przekop Mierzei Wiślanej to symbol skuteczności, wiarygodności i tego, że można w Polsce przełamać niemożność.
"Dzisiaj do wielkiego planu inwestycyjnego Polski - który tutaj chcemy ogłosić, którego trzonem będzie fundusz inwestycji publicznych w wysokości co najmniej 30 mld zł - dokładamy wiele kolejnych elementów odbudowy. To właśnie te tarcze, które chronią miejsca pracy, tarcza antykryzysowa, tarcza finansowa, z której codziennie 2 mld zł trafia do firm na ratowanie miejsc pracy" - mówił premier.
Skrytykował kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta RP.
„Ale są politycy, tacy jak Rafał Trzaskowski, który nie chce tych inwestycji. Nie chce inwestycji takich jak Mierzeja Wiślana i Centralny Port Komunikacyjny. Oni mówią: +po co nam ten przekop, jest przecież Cieśnina Pilawska+, czyli uzależnienie od Rosji przez kolejne lata. Tak jak wcześniej pan Trzaskowski powiedział: +po co nam Centralny Port Komunikacyjny, skoro mamy port w Berlinie?+. Ciekawe, czy mieszkańcom Warszawy też by powiedział, po co nam metro, skoro mamy metro w Berlinie? Nie – panie Trzaskowski, my potrzebujemy właśnie wielkich inwestycji i gwaranta tego, że plan Dudy powiedzie się, że wielki plan odbudowy Polski po koronawirusie będzie rzeczywiście czymś, na co czekają Polacy” - powiedział premier.
O politykach opozycji mówił też prezydent.
"Politycy, którzy dzisiaj mają ambicje osiągnąć władzę w Polsce bardzo dużo mówią o wolności, są tacy (...) tylko przepraszam, przez co ma być ta wolność, przez ograniczanie inwestycji, ta wolność ma być przez niskie pensje, przez to, że nie będzie w Polsce pracy, nie będzie w Polsce w związku z tym rozwoju i swobody prawdziwego wyboru miejsca zamieszkania?" - pytał prezydent.
Duda pytał też: "to na czym ich zdaniem ta wolność polega, na tym, że mogą sobie mówić co chcą?". "To też jest owszem wolność, ale nie tylko. Wolność to jest też to, że ja mogę swobodnie wybrać gdzie mieszkam, bo kraj jest jednakowo rozwinięty" - zauważył.
Rafał Trzaskowski: "Nie będę prezydentem totalnej opozycji”
Również w sobotę 30 maja na jednym z centralnych placów w Poznaniu Rafał Trzaskowski dokonał zwrotu w kampanii o 180 stopni. Rozpoczął ją agresywnie, zapowiedział, że „idzie się bić o wolną i demokratyczną Polskę”. Na mentora wybrał twórcę SokuzBuraka., "najbardziej fekalnego portalu w Internecie" (Robert Mazurek), którego zatrudnił w warszawskim ratuszu. "Uderzył w najsłabszy punkt rządu PiS i zapowiedział zwiększenie finansowania służby zdrowia do 6% PKB kosztem mediów publicznych. Zagroził dziennikarzom TVP Info, że to ostatnie tygodnie ich pracy, gdyż on zlikwiduje TVP Info i »Wiadomości«".
Kreował się na polskiego Zapatero, który przeprowadzi rewolucję obyczajową w Polsce, czego dał dowody jako prezydent Warszawy wspierając ruchy LGBT i lewackie, antykapitalistyczne. Z dumą podkreślał, że zerwał z Kościołem i nie posłał młodszego syna do Komunii świętej.
Trzaskowski natychmiast stał się najbardziej agresywnym kontrkandydatem Dudy, rozpalając na nowo wojnę dwóch politycznych plemion i spychając na margines pozostałych kontrkandydatów.
Te posunięcia od razu dały mu drugie miejsce za Dudą w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. Stąd nagła wolta wykonana w sobotę 30 maja, w trakcie przemówienia wygłoszonego na jednym z centralnych placów Poznania w obecności setek jeśli nie tysięcy poznaniaków, była zaskakująca. Chociaż już przed Poznaniem wysłał gołąbka z gałązką oliwną pokoju, gdy stwierdził, że Lech Kaczyński zasługuje, aby mieć ulicę w Warszawie. (Wcześniej pozbawił śp Lecha Kaczyńskiego ulicy, a przywrócił Armię Ludową).
W Poznaniu prezydent Warszawy wspominał czas, kiedy jako młody człowiek zaangażował się w wybory z czerwca 1989 roku. Mówił, że roznosił wtedy plakaty, na których był Lech Wałęsa z Jackiem Kuroniem, na innych - Lech Wałęsa i Jarosław Kaczyński.
- Wtedy umieliśmy być razem. Wspominam ten czas, kiedy umieliśmy budować wspólnotę
- Ja nie głosowałem na Lecha Kaczyńskiego, ale pamiętam, jaki byłem dumny, jak razem z innymi prezydentami regionu w Tbilisi bronił gruzińskiej demokracji przeciwko atakom, przeciwko atakowi Rosji. Pamiętam, jaki byłem z niego dumny — podkreślił.
Trzaskowski przyznał, że lata ‘90 i późniejsze „to nie tylko pasmo sukcesów”. Powiedział, że Polska się zmieniała, ale część społeczeństwa miała poczucie, że „zostali zostawieni gdzieś na marginesie, że może ta transformacja, ten olbrzymi sukces nie był ich udziałem”.
- Nasi konkurenci polityczni postawili dobrą diagnozę, że nie wolno nikogo zostawić, że wszystkim należy się szacunek, że słabszym trzeba pomóc, wszyscy muszą mieć udział w naszym wspólnym sukcesie
— przyznał. Wskazał, że receptą na to był program „Rodzina 500 plus”.
- Niektórzy z nas krytykowali ten program, ale ten program jest słuszny. On pozwolił ludziom się odnaleźć w nowej rzeczywistości, trzeba to przyznać. Jest to absolutnie niezbywalny filar naszej polityki społecznej i to było dobre posunięcie, dobry ruch. Tylko, niestety, nie towarzyszyło temu wzmocnienie państwa - to, co przecież nasi konkurenci obiecywali
— powiedział.
- Nasze państwo, nasza ukochana ojczyzna, została po prostu dramatycznie osłabiona, co właśnie widać w czasach epidemii. Gdzie nie są podejmowane racjonalne decyzje, gdzie niestety państwo jest słabe, gdzie próbuje się zorganizować niedemokratyczne wybory, naruszając to, co święte - autorytet Rzeczypospolitej. I na to nie wolno pozwolić
— podkreślił Trzaskowski.
- Jedno mogę wam obiecać - całkowitą niezależność. Prezydent na pewno będzie niezależny, jeżeli wygramy
Jak podkreślał, głowa państwa „nie może pozwolić na niszczenie wspólnoty, na zawłaszczanie państwa, na robienie interesów na czyjejś biedzie, na budowaniu układów”. Wskazywał, że prezydent kraju powinien patrzeć władzy na ręce; powinien być partnerem rządzących, a nie ich instrumentem.
- Nie będę prezydentem totalnej opozycji, bo prezydent musi współpracować z rządem, jeżeli rząd chce wzmacniać Polskę” - zapewniał. W tym kontekście wskazał, że jeśli rząd będzie podejmował trudne decyzje dotyczące wychodzenia z kryzysu, to prezydent powinien współpracować z rządem; kiedy rząd rozpocznie negocjacje finansowe z UE - to głowa państwa musi go w tym wspierać. „I do tego absolutnie jestem gotowy
— zadeklarował Trzaskowski.
- Przecież wszyscy jesteśmy tacy sami, wszyscy mamy takie same problemy - epidemia to pokazała. Myślimy wszyscy o zdrowiu, o bezpieczeństwie i równych szansach w edukacji. Dzisiaj nie ma żadnych podziałów, a próbuje się nas dzielić, obrażać, próbuje się obrażać Ślązaków, Kaszubów, próbuje się mówić o tym, że jedni są lepsi, drudzy gorsi, że jedni są wierzący, a drudzy niewierzący, że jedni są swoi, a drudzy nie są swoi. Trzeba powiedzieć temu +dość+. Wszyscy powinniśmy być razem
— podkreślał.
Zaznaczył przy tym, że trzeba powiedzieć także: dość nienawiści, kłamstwu, hejtowi. „Dzisiaj staję tutaj przed wami, żeby właśnie powiedzieć głośno i wyraźnie: mamy tego dość” - oświadczył Trzaskowski.
KOMENTARZ
Taką zmianę języka u Rafała Trzaskowskiego mogę jedynie przypisać, jako człowiek wierzący, działaniu Ducha Świętego. Nie ważne, czy wynika to z badań i kalkulacji politycznych. Ważna jest zmianan języka, bo od słowa wszystko się zaczyna. Niedawno, po tym, jak wybuchła sprawa zdjęcia piosenki Kazika z LP3, w TVN24 na ten temat rozmawiano m.in. z aktorem i reżyserem Jerzym Stuhrem, jednym z największych krytyków rządów PiS-u.
Zapytany przez prezentera, od czego trzeba w Polsce zacząć, żeby takie historie, jak cenzura w „Trójce” nie mogła się powtórzyć, Stuhr, ku memu zaskoczeniu, powiedział: „gdy jedna strona okazuje pogardę, to druga reaguje nienawiścią, trzeba zacząć od tego, żeby unikać pogardy, a wtedy też zacznie opadać poziom nienawiści”.
Amen
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość