Habilitacja rektora Wyższej Szkoły Policji inspektora Marka Fałdowskiego budzi poważne wątpliwości, a jego pracownicy oskarżają go między innymi o plagiat i mobbing oraz składają doniesienia do prokuratury – poinformował program TVN „Superwizjer”. Komendant WSPol rozesłał w poniedziałek 21 października oświadczenie, w którym informuje, iż reportaż zawiera „nieprawdziwe i zmanipulowane informacje” oraz, że złożył "ostateczne wezwanie przedsądowe w związku z naruszeniem jego dóbr osobistych”. (TUTAJ tekst Oświadczenia w pdf)
Inspektor Marek Fałdowski kieruje szkołą od początku 2017 roku. Wcześniej przez 10 lat był komendantem miejskim w rodzinnych Siedlcach. Na rektora Szczytna mianował go Mariusz Błaszczak. W policyjnych kuluarach mówi się, że za nominacją stali wiceminister Jarosław Zieliński i pochodzący spod Siedlec minister energii Krzysztof Tchórzewski.
Od kilkunastu tygodni do różnych prokuratur na Warmii i Mazurach trafiały kolejne zawiadomienia o przestępstwach, jakich miał się dopuścić inspektor Marek Fałdowski. Byli i obecni wykładowcy zarzucają komendantowi-rektorowi między innymi naruszenie praw autorskich, przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, mobbing oraz plagiat pracy habilitacyjnej (wysłałem zapytania w tej sprawie do prokuratora okręgowego w Olsztynie Cezarego Fiertka – Adam Socha).
Reporterzy "Superwizjera" dotarli do byłego wykładowcy i osoby z kadry kierowniczej uczelni. Była ona bezpośrednim świadkiem procesu habilitacyjnego komendanta Marka Fałdowskiego. Twierdzi on w „Superwizjerze”, że pan Fałdowski przyszedł na rektora od razu z celem szybkiego uzyskania habilitacji: - „Wybrał sobie grono osób, którym złożył propozycję, aby dopisały go do swoich publikacji, które już są nawet w trakcie wydawania”. Były pracownik uczelni przyznał, że on również otrzymał taką propozycję, ale na nią nie przystał. - Natomiast osoby, które na taką ofertę pana Fałdowskiego przystały, mogły liczyć na podwyższone premie, nagrody, a niektóre osoby potem bardzo szybko w szkole awansowały – przekazał reporterom.
Reporterom udało się dotrzeć do dokumentów, które znajdują się w prokuraturze.
Inspektor Marek Fałdowski swoją habilitację obronił w lutym 2019 roku. Wbrew przepisom, nie ma o niej żadnej wzmianki na stronie Akademii Sztuki Wojennej, czyli uczelni, w której formalnie proces był prowadzony. Książka praktycznie nieosiągalna. W Biblioteki Narodowej w Warszawie znajduje się jedyny dostępny egzemplarz. Można go przejrzeć jedynie na miejscu.
Książka, która była podstawą habilitacji inspektora Fałdowskiego, dotyczy etyki w pracy policjanta. Jej najważniejszą częścią jest badanie naukowe - ankieta przeprowadzona wśród tysiąca słuchaczy szkoły. To właśnie o tej części w zawiadomieniach do prokuratury pisali wykładowcy. W aktach można przeczytać, że ankieta powstała "na rozkaz" - rektor szkoły, inspektor Marek Fałdowski, miał wydać polecenie podległym policjantom, by ją dla niego zrobili. Ankieta (…) była wprowadzana w czasie podstawowego czasu służby w godzinach od 8:00 do 16:00. Polecenie jej wprowadzenia wydawała kierownik Monika K. W czasie wprowadzania ankiet nie były realizowane inne czynności służbowe tylko wprowadzenie ankiety (wręcz obowiązywał przekaz “wszystko zostawić i wprowadzać ankietę, bo to pilna sprawa”). Był także wyznaczony limit w ilości wprowadzenia 40 ankiet dziennie.
Z dokumentów, które są w prokuraturze wynika, że kluczowe role w stworzeniu i opracowaniu badań miało odgrywać dwóch policjantów z Wydziału Bezpieczeństwa i Nauk Prawnych. Jeden z nich po napisaniu ankiety szybko awansował. Nie chciał rozmawiać z reporterem "Superwizjera". Drugi policjant przyznał, że brał udział w pisaniu habilitacji inspektora Marka Fałdowskiego. - Wykonując polecenia przełożonego, w ramach czynności służbowych - zastrzegł. - Ja jedynie zajmowałem się opracowaniem wyników z etyki dotyczących badań - powiedział.
Były wykładowca poinformował, że inspektor Marek Fałdowski zrobił habilitację w trzy miesiące. - To jest szok, że osoba, która odpowiada za szkolenie ludzi, którzy mają przestrzegać prawa i dbać o prawo, dopuszcza się do tego typu poczynań - skomentował "Superwizjerowi" przewodniczacy Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów profesor Kazimierz Furtak. Przewodniczący ocenił, że jest to sprawa, która "nadaje się do prokuratora" i poinformował, że jeśli zostanie złożony odpowiedni wniosek do CK, to komisja tę sprawę zbada.
„Superwizjer” poruszył też wcześniejszą pracę insp. Fałdowskiego, jako szefa komendy w Siedlcach. W tym czasie 5 jego podwładnych znęcało się nad 3 zatrzymanymi. Jeden z nich popełnił później samobójstwo. Pomimo dowodów, zeznań i obdukcji lekarskich komendant Fałdowski jedynie na krótki czas zawiesił policjantów nie wyciągając poważniejszych konsekwencji. Sąd I instancji skazał całą piątkę, a teraz sprawa jest w apelacji.
(pw)
Czytaj też o wszczęciu kontroli w WSPol przez ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Dlaczego wcześniej „Superwizjer” nie zajął się habilitacja prorektora WSPol J. Chełchowskiego?
W dniu emisji reportażu „Superwizjera”, anonim zapytał na forum portalu debata.olsztyn.pl: „o komendancie WSPol w Szczytnie z "dobrej zmiany" i jego "karierze naukowej" Socha nie pisze nic. Tylko Superwizjer TVN musi to pokazywać. Dzisiaj o 20.00. Republika Banasiów!”
Wyjaśniam, aby podjąć jakiś temat, to dziennikarz najpierw musi wiedzieć o jego istnieniu. Ja nie otrzymałem informacji na ten temat od byłych pracowników WSPol a dostał „Superwizjer”. Gdybym dostał na pewno bym tematem się zajął. Nie dziwię się byłym wykładowcom, że postawili na „Superwizjer”. Podjęcie tematu przez ogólnopolską stację telewizyjną gwarantuje, że sprawa „nie zostanie zamieciona pod dywan”.
Ponadto możliwości moje a TVN są jak możliwości mrówki do słonia. Ja mogę robić swoje materiały śledcze do „Debaty” po godzinach pracy w radio, a więc w bardzo ograniczonym czasie. Reporterzy TVN tylko tym się zajmują, mają czas, sprzęt i fundusze. Jeśli autor wpisu atakujący mnie na forum debata.olsztyn.pl zorganizuje fundusze, tak, abym nie musiał pracować na swoją egzystencję i swojej rodziny w radio, tylko mógł się poświęcić śledztwom dziennikarskim, to przyjmę je z pocałowaniem ręki. Czekam!
Jednak gdy do mnie trafiła skarga na ówczesnego prorektora WSPol w Szczytnie dr hab. Janusza Chełchowskiego, natychmiast się tym tematem zająłem. W styczniu 2016 roku opublikowałem w „Debacie" tekst pt. „Janusz Chełchowski: „Znakomity przywódca” czy... ?
Była to bardzo podobna historia do tej z rektorem Fałdowskim. Jednak tematem nie zainteresował się TVN. Dlaczego? To proste. TVN nie rusza „śmierdzących spraw” dotyczących działaczy PO a obecnie opozycji a w TVP nie uświadczymy materiałów śledczych np. na temat prezesa NIK Mariana Banasia. Dlatego moim tekstem o posłance PSL Urszuli Pasławskiej też nie zajął się „Superwizjer” a „Magazyn śledczy Anity Gargas”.
Przypominam o co chodziło z Januszem Chełchowski, działaczem PO. Został dyrektorem Polikliniki (po raz drugi) w 2004 roku i był nim do odwołania w 2014 roku, po tym, gdy niemal nie doprowadził szpitala do bankructwa (zadłużenie na 91 mln złotych). Po odwołaniu, na pocieszenie, został powołany na funkcję prorektora Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie (za rządów PO, PSL). Stało się to w momencie gdy ciążył na nim zarzut poświadczenia nieprawdy w dokumentach i miał dwa wnioski o ukaranie skierowane do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych.
W 2008 roku jako dyrektor Polikliniki został zatrudniony na pełny etat, jako adiunkt w WSPol na kierunku Administracja, a od 2009 roku do 2012 dodatkowo robił pracę habilitacyjną na Wydziale Dowodzenia i Operacji Morskich Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni pt. „Model restrukturyzacji resortowej służby zdrowia MSW w Polsce”.
„Ta habilitacja to po prostu monografia dotycząca resortowej służby zdrowia” – napisał mi w recenzji profesor związany z bezpieczeństwem państwa. - „Nic nie wnosi do nauki”. Praca habilitacyjna składa się z raportów ministerstwa spraw wewnętrznych na temat sytuacji szpitali podległych temu resortowi i zawierała opis struktury i organizacji resortowej służby zdrowia, analizę finansową jednostek, streszczenie ustaw regulujących funkcjonowanie służby zdrowia, wyniki badań ankietowych w jednostkach resortowych oraz proponowane modele restrukturyzacji resortowej służby zdrowia. Jak mówili mi moi informatorzy, do przepisywania i opracowywania materiałów mieli być zaangażowani podlegli pracownicy administracji.
Janusz Chełchowski w rozmowie ze mną twierdził, że praca habilitacyjna powstała na zamówienie ministerstwa spraw wewnętrznych. We wstępie napisał: „Zebrane w ramach badań wnioski i wypracowane modele przekazane zostaną do MSW”. Jednak resorcie nikt nie wiedział o istnieniu takiej pracy i nikt z resortu takiej pracy nie zamawiał!
Jest i inna wątpliwość związana z tą pracą. Skoro praca nie była zamawiana przez ministerstwo, to dlaczego Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie wyłożyła na nią pieniądze, w sumie 80 tysięcy złotych a następnie wydała w formie książkowej, płacąc kolejne ponad 6 tys. złotych?
Półtora roku od opublikowania przeze mnie tekstu, w lipcu 2017 roku Janusz Ch. usłyszał 5 prokuratorskich zarzutów. Dotyczą one nadużycia zaufania, przekroczenia uprawnień i przywłaszczenia mienia. Według funkcjonariuszy CBA i prokuratury, pobierał wynagrodzenie za pracę dla Polikliniki w tym samym czasie kiedy prowadził zajęcia w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie. Według śledczych, kosztowało to szpital co najmniej 760 tys. zł.
Do dzisiaj toczy się przed Sądem Rejonowym w Olsztynie sprawa karna Janusza Ch. oskarżonego m.in. o wyrządzenie znacznej szkody w majątku Polikliniki w latach 2012-2014.
Dopiero po postawieniu zarzutów prokuratorskich rektor WSPol odwołał Chełchowskiego z funkcji prorektora.
Janusz Ch. wylądował w prywatnej krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego jako prof. nadzw. dr hab. inż. Janusz Ch., wykładowca Nauk o Bezpieczeństwie.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość