Dotarliśmy do szczegółowych wytycznych, według których polskie dzieci mają być "edukowane" seksualnie. Ich treść może wprawić w osłupienie - pisze Mariusz Dzierżawski, działacz pro-life, założyciel Fundacji Pro – prawo do życia.
Gdy spojrzysz na największe liberalne media polskojęzyczne, aż roi się na nich od artykułów, tekstów i filmów wychwalających i promujących tzw. Standardy Edukacji Seksualnej WHO. Lobby LGBT przeznacza na ich reklamę dziesiątki milionów złotych. Celem akcji jest wmówienie Polakom, że "edukacja" seksualna jest niezbędna dla prawidłowego rozwoju ich dzieci a w niej samej nie ma niczego niewłaściwego.
Kiedy my podnosimy alarm, że "edukacja" seksualna oparta o Standardy WHO otwarcie nawołuje dzieci do "czerpania radości z masturbacji" albo wyrażania zgody na seks, aktywiści LGBT i ich sojusznicy natychmiast reagują i zarzucają nam kłamstwo.
„Uspokajam rodziców, że wszystko co czytają w internecie to bzdura i manipulacja, nikt dzieci nie będzie uczył masturbacji."
Mówił w marcu po przyjęciu tzw. Karty LGBT prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
"[Według standardów WHO] dzieci otrzymują wiedzę dostosowaną do wieku, z poszanowaniem ich granic (...) Nasza praca polega raczej na tym, że reagujemy na ich potrzeby: odpowiadamy na to, co chcą wiedzieć. Jak dziecko pyta, jest ciekawe – odpowiadamy."
Przekonuje "edukatorka" seksualna z organizacji Ponton, jednej z największych tego typu grup w Polsce.
Dzieci faktycznie zwracają się rozmaitymi pytaniami do "edukatorów" seksualnych, gdyż w wyniku propagandy widzą w nich autorytet w tej kwestii. Dotarliśmy do oficjalnego poradnika twórców Standardów WHO, w którym "edukatorzy" doradzają uczniom w sprawach intymnych i odpowiadają na ich wątpliwości.
Poradnik opublikowano na jednym z portali prowadzonych przez BZgA, czyli federalnej centrali ds. edukacji zdrowotnej w Niemczech. BZgA to współautor Standardów WHO i oficjalna agencja ministerstwa zdrowia, która odpowiada za zajęcia z edukacji seksualnej w Niemczech.
W ramach opublikowanych na stronie pytań i odpowiedzi, 14 letni Tobi pyta:
„Czy to jest normalne, że czuję potrzebę masturbowania mojego najlepszego kolegi? Raczej odczuwam pociąg seksualny do dziewcząt, ale mimo to mam takie odczucie.„
Twórcy Standardów Edukacji Seksualnej odpowiadają następująco:
„To, co czujesz należy do ciebie. I jeżeli czujesz ochotę masturbowania twojego kolegi, to również należy to do ciebie. Nie musisz się martwić. Wielu nastolatków ma takie myśli. Zwłaszcza, kiedy ma się najlepszego przyjaciela, którego się bardzo dobrze zna i któremu się prawie wszystko mówi. Wtedy to tylko mały krok, żeby chcieć być blisko siebie również fizycznie. Musisz się zastanowić, czy twój kolega czuje to, co ty. Czy możesz sobie wyobrazić, żeby zwierzyć mu się ze swoich myśli? (...) Kto wie, może powstanie dzięki temu nowa bliskość między wami.”
Z kolei 13 letnia Emma zadaje pytanie:
„U chłopców uważam za atrakcyjne w zasadzie wszystko oprócz penisa. U kobiet z kolei podobają mi się piersi i wagina, reszta mnie tak nie interesuje? Dlaczego?„
Odpowiedź:
„To nie jest niczym nadzwyczajnym, że chłopcy i dziewczęta nie są pewni swojej orientacji seksualnej w okresie dojrzewania. Wielu nastolatków zbiera homoseksualne doświadczenia, mimo że określają się właściwie jako osoba heteroseksualna. Inni natomiast szybko się orientują, że są gejem, lesbijką lub biseksualistą. Jak widzisz granice nie zawsze są jasne i nie muszą też takie być.„
Polscy "edukatorzy" seksualni, na potrzeby swojej propagandy, mówią naszemu społeczeństwu, że ich zajęcia prowadzone są z "poszanowaniem dziecięcych granic". Jak Pan widzi, na zachodzie obowiązuje zupełnie inna narracja - nie ma już żadnych granic bądź też nie zawsze muszą być one jasne. To efekt oswojenia społeczeństwa z patologiami. Dalej, 14 letnia Manuela pyta:
„Czy to normalne, że robię sobie sama zdjęcia i filmy, na których się masturbuję?„
Odpowiedź "edukatorów" seksualnych:
„Nie martw się, to normalne, że robisz sobie zdjęcia i filmy, na których się masturbujesz. To jest trochę jak patrzenie się na siebie w lustrze.”
Na stronie niemieckiego ministerstwa zdrowia, które współtworzyło standardy WHO, tego typu porad jest o wiele więcej! I praktycznie nikt się nie oburza, nikt nie protestuje, nikt nie przeciwdziała temu zjawisku. Większość ludzi już nie widzi w tym niczego niewłaściwego, a garstka, która jest świadoma zagrożenia, boi się prześladowań w postaci grzywien, więzienia lub odebrania dzieci przez państwo. Dlatego tamtejsi "edukatorzy" seksualni i aktywiści LGBT otwarcie głoszą deprawację.
W Polsce jeszcze jest inaczej. Dlatego na obecnym etapie Polacy są masowo okłamywani i celowo utrzymywani w nieświadomości co do tego, co ma się stać z ich dziećmi w wyniku zajęć z "edukacji" seksualnej.
Deprawatorzy i aktywiści LGBT na łamach polskojęzycznych mediów fałszują rzeczywistość i mówią, że:
- wyedukowane seksualnie dzieci będą bardziej świadome,
- dzięki "edukacji seksualnej" będzie mniej dyskryminacji i zapanuje większa tolerancja,
- mniej nastolatek będzie zachodzić w niechciane ciąże,
- spadnie liczba chorób przenoszonych drogą płciową,
- zmniejszy się skala przemocy seksualnej, gwałtów i pedofilii
Trafiają w ten sposób na niezwykle podatny grunt. Wiedzą, że najciemniej jest pod latarnią. Który rodzic chciałby aby jego dziecko padło ofiarą niesprawiedliwego traktowania lub przemocy albo zaraziło się HIV? Osobiście nie znam takich. Większość rodziców w autentycznie dobrej wierze posyła swoje dzieci na tego typu zajęcia, ponieważ nie wiedzą co się za tym kryje.
Gdy tylko nasze społeczeństwo się tym oswoi, "edukatorzy" i aktywiści LGBT przejdą do działania zgodnego ze Standardami WHO i ich szczegółowymi wytycznymi. Jak Pan widzi, konkretne instruktaże są już dawno napisane i realizowane za granicą. Czekają tylko na wprowadzenie w naszym kraju. Aby to zrobić, trzeba w łagodniejszy sposób oswajać Polaków z patologiami seksualnymi.
Do takiego oswajania miało dojść w sobotę w Białymstoku, gdzie odbywała się kolejna parada "różnorodności seksualnej". Ktoś zadbał o to, aby doszło do przemocy, zezwalając na organizację w jednym dniu parady LGBT i zlotu kibiców. Dzięki sprowokowanym zajściom, z niezwykle agresywnych na co dzień aktywistów LGBT zrobiono niewinne ofiary, z którymi należy się solidaryzować. Wszystko w widowiskowy sposób mogły relacjonować sprzyjające deprawatorom media.
Nasza Fundacja nie posługuje się przemocą. My pokazujemy prawdę, co najbardziej przeszkadza lobby LGBT. Za pomocą naszych akcji informujemy Polaków, w szczególności rodziców, o tragicznych skutkach promocji patologii seksualnych oraz ostrzegamy przed molestowaniem dzieci przez "edukatorów" seksualnych. Tak było również w Białymstoku.
W jednym z naszych samochodów, który przez tydzień przed "paradą" w tym mieście pokazywał prawdę o "edukacji" seksualnej, przebito dwie opony. Kolejne auto zostało ostatnio zdemolowane w Warszawie - wybito w nim przednią szybę i zamazano je sprayem. W oponie następnego samochodu naliczyliśmy aż 11 pchnięć nożem. W ten sposób aktywiści LGBT chcą uniemożliwić docieranie z prawdą do kolejnych Polaków. Wie Pan dlaczego tak bardzo przeszkadzają im nasze akcje? Proszę spojrzeć na ten transparent, jaki mieli ze sobą w Białymstoku:
"Byliśmy, Jesteśmy, Będziemy! W Twojej szkole, pracy, rodzinie, w Twoim sklepie, szpitalu, autobusie, kościele, urzędzie i w rządzie. Zaakceptuj rzeczywistość".
To właśnie główne żądanie lobby LGBT - homoseksualizm i inne patologie seksualne mają stać się codziennością i widoczną częścią życia każdego człowieka, w szczególności dzieci. My nie zamierzamy tego zaakceptować! Będziemy informować Polaków, co dokładnie kryje się za tymi totalitarnymi hasłami i jaka przyszłość czeka nasze dzieci, jeśli nie będziemy opierać się temu zagrożeniu.
Mariusz Dzierżawski
www.stopaborcji.pl
Skomentuj
Komentuj jako gość