Polacy często narzekają na historycznego pecha i pecha w historii. Na ogół słusznie, ale czasami mamy też farta. Ciekawe np., jak dziś byśmy wyglądali wobec całej tej historii z „uchodźcami”, gdyby nie jesienna porażka Platformy. Sieć pełna jest zestawień obrazkowych typu: powitanie uchodźców w Niemczech / Sylwester w Niemczech. Takie memento, gdyby ktoś tu miał jakieś wątpliwości. Zobowiązania jeszcze efkowe przyjdzie nam chyba jednak skonsumować. Administracja centralna zamierza przybyszy lokować w ośrodkach pokitranych na polskiej prowincji, zgodnie z odwieczną zasadą, że za durne pomysły durniów centralnych płacą Bogu ducha winni ludzie nie mający dostępu do studia w TVN.
Nie mam żadnych wątpliwości, że pośród milionów afrykańsko – azjatyckich imigrantów znajdują się i ludzie faktycznie przed śmiercią uciekający. Jednak reakcja całych rodzin, które już wolą wrócić na pustynię niż dać się wysłać do Polski dowodzi, że mamy tu do czynienia głównie z migracją ekonomiczną. Mało powiedziane: jurnym chłopakom obutym w najki, wyskakującym żwawo z łodzi na europejskim brzegu ze smartfonami w ręku, idzie przecież nie o pracę, ale o dobre życie na cudzy koszt; w Niemczech zasiłek dla imigranta jest wyższy niż polska pensja ministerialna (właśnie dlatego uchodźców wstawiam w cudzysłów). Za takie pieniądze pracuje tylko złodziej lub idiota. Taka rzecze frau kommissarin Bieńkowska, akurat w tych sprawach to ona wie co mówi.
*
A propos TVN. Dowcip z okresu środkowego karnawału:
tato, co znaczy TVP ?
telewizja polska, synku
a TVN ?
telewizja niemiecka.
*
Wałęsa ogłosił zamiar osobistego starcia się z osobistymi wrogami. Chciałby – jak sam stwierdził – raz na zawsze zadać kłam kalumniom oraz dać odpór oszczercom posądzającym go o agenturalną przeszłość. W tym celu zaplanowano na miesiąc marzec debatę, do której zaproszono Gontarczyka, Cenckiewicza, Skórzyńskiego i Zyzaka, a więc ludzi, którzy biografią Wodza zajmowali się na poważnie. Własną inicjatywę były prezydent tłumaczył bardzo ciekawie. Skłonić go do niej miały jakieś aroganckie piętnastolatki, zaczepiające narodową wielkość na progu św. Brygidy. Należałoby przyjrzeć się bliżej owym kózkom, skoro potrafiły dokonać czegoś, co było zupełnie niemożliwe przez ostatnich czterdzieści lat. Tak, czy inaczej, wszystko wyglądało bardzo fajnie i tylko dociekliwsi znaleźli informację, że imprezę zaprojektowano w formule zamkniętej, tj. bez publiczności. To oczywiście gwarantowało absolutną klapę przedsięwzięcia, bo trudno wyobrazić sobie, aby zakończyło się ono inaczej niż utrzymaniem przez strony wersji własnej. Ale i tego nam oszczędzono. Lechu bowiem, trzymając się formuły człowieka nieobliczalnego, odwołał wszystko po kilku tygodniach medialnego szumu. Biedny prof. Golon.
*
Szef rosyjskiej dyplomacji, Siergiej Wiktorowicz Ławrow ogłosił światu swoją miłość do Radosława Sikorskiego. Serio - publicznie prawił Radziowi dusery jak kawaler pannie na wydaniu. Warto dodać, iż nadzwyczaj dobre zdanie o sławnym dorzynaczu watahy posiadają również koła rządowe w Berlinie. Wydaje się, że lepszej rekomendacji nam Polakom już nie trzeba. Sikorski jako minister spraw zagranicznych III RP wejdzie do historii globu z dwóch powodów. Po pierwsze - udowodnił, że człowiek w wieku dojrzałym jest w stanie posługiwać się tzw. portalami społecznościowymi niemal równie sprawnie jak przeciętny gimnazjalista. Po drugie - zawezwał Bundeskanzlerin, aby ta bez obcyndalania się objęła rządy nad Europą. Angela wzięła to na poważnie, stąd mamy, co mamy. W tym samym wystąpieniu Ławrow był łaskaw wyrazić swoją dezaprobatę wobec osoby obecnego ministra spraw zagranicznych naszego kraju. Doprawdy, dwieście ostatnich lat narodowej historii powinno nauczyć nas raz na zawsze, że ktoś o kim w Moskwie mają dobre zdanie nie może być przyzwoitym człowiekiem. I odwrotnie.
*
Ponieważ nasz kraj przynależy do kręgu cywilizacji zachodniej, a Polacy od tysiąca lat egzystują w głównym nurcie kultury judeochrześcijańskiej, to od czasu do czasu organizuje się w Polsce międzynarodowe zawody sportowe. W styczniu mieliśmy mistrzostwa kontynentu w szczypiorniaku, z której to przyczyny gościliśmy m.in. pewnego Szweda, dla którego z kolei wizyta w Polsce była prawdopodobnie pierwszą okazją do ujrzenia kobiety. Traf chciał, że padło na czirliderki, a więc istoty z definicji ponętne, a dla Szweda – jak się okazało - złowrogie. Fakt, że dziewczyny występują w strojach kusych uznał za objaw uprzedmiotowienia istoty człowieczej oraz za potwarz dla wszelkich wartości humanitarnych, tych samych, które w ojczyźnie naszego gościa nakazują wielokrotnego mordercę podejmować z czułością w przyjaznym miejscu, zwanym oldskulowo więzieniem. Przy tym wszystkim pan Szwed jakoś nie zwrócił uwagi, że sam występując na parkiecie, na co dzień lata na widoku ukazując komu popadnie swoje owłosione uda. Być może jest to OK, i być może tak właśnie wyglądają szwedzkie czirliderki. Ale jeśli to prawda, to – Boże, miej Szwecję w opiece. Wydaje się jednak, że bardziej niż kobiece tańce, człowieka uprzedmiotawia niewymuszone skretynienie własne. Szwedzki handballista ma tu spore osiągnięcia, w uniwersalnej skali totalnego zidiocenia dostałby jakieś 5 na 10 możliwych Martino – Schulzów.
*
Wbrew powszechnemu mniemaniu istnieją w kraju punkty stałe i niezmienne, które niczym Gwiazda Polarna marynarzom na morzu, pozwalają potencjalnemu wyborcy orientować się w galimatiasie bieżącej polityki rodzimej. Zawsze np. można liczyć na Rafała Grupińskiego, który sam w sobie stanowi szczytowy wykwit platformianej inteligencji. Ilekroć nie wiem, co sądzić o którejś z partyjnych koncepcji, słucham ja Grupińskiego i z miejsca uzyskuję jasność: jak Grupiński coś chwali, to od razu wiadomo, że rzecz jest do bani i nie ma co szukać dalej; jak Grupiński potępia, to sygnał, że sprawa może być godna uwagi i mieć sens. Przy tym wszystkim Grupiński ma brodę, co sprawia, że uchodzi on za mędrca nawet wśród takich tuzów intelektu jak Kidawa-Błońska oraz Andrzejowie Biernat i Halicki, chociaż przyznać trzeba, że każdy z nich posiada niezaprzeczalny talent do gadania od rzeczy na temat dowolny.
Otóż ostatnio w brawurowy sposób do skrzydła intelektualistów platformianych dołączył przewodniczący Schetyna. Z typową dla owego grona logiką oświadczył, że / iż / chociaż / ponieważ w budżecie państwowym absolutnie nie ma środków na faszystowski program 500+ (przypominam: rządowy datek na drugie i każde kolejne dziecko), to on, Grzesio, stanowczo domagać się będzie oraz o to walczyć do krwi ostatniej, aby pięć stów dostało każde dziecko. No bo co w końcu, kurcze blade !
Grzesio w roli socjalisty mógłby z lekka zdumiewać, przypominam jednak, że w Nadwiślańskim Kraju za ludzi lewicy uchodzą np. Al Kwaśniewski, Rysio Kalisz (wraz ze swoim czerwonym jaguarem) oraz wiecznie i zupełnie niczemu niewinny Włodzimierz Czarzasty, którym ja osobiście jeszcze dziesięć lat temu straszyłem dzieci na działce (skutecznie).
Kolega Melchiora
PS. Wszelkie podobieństwa osób i wydarzeń są absolutnie przypadkowe.
Skomentuj
Komentuj jako gość