Piotr Obarek kwestionuje, iż praca habilitacyjna, którą badała Komisja Dyscyplinarna UWM, to jego praca. W odwołaniu od kary dwuletniego zakazu wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego Piotr Obarek zaprzecza, aby jego autentyczna praca pt. „Henryk Tomaszewski – twórca i pedagog", miała formę i treść analogiczną do kserokopii znajdującej się w aktach sprawy.
Komisja Dyscyplinarna UWM nałożyła karę na dra hab. Piotra Obarka profesora UWM, po zbadaniu jego pracy habilitacyjnej i stwierdzeniu, iż nie jest ona samodzielna. Piotr Obarek odwołał się 9 lutego od tej decyzji do komisji dyscyplinarnej działającej przy Radzie Głównej Szkolnictwa Wyższego. W odwołaniu Piotr Obarek zarzuca rzecznikowi dyscyplinarnemu i komisji dyscyplinarnej ds. nauczycieli akademickich UWM niezachowanie procedur oraz łamanie przepisów proceduralnych.
Jednak prorektora, prof. Grzegorza Białuńskiego, w liczącym 16 stron odwołaniu, najbardziej zaskoczyło podważanie autentyczności pracy habilitacyjnej. Zdaniem Piotra Obarka, to na Komisji ciążył obowiązek udowodnienia, że materiał dowodowy w postaci kserokopii opracowania jest jego autorstwa. Obarek twierdzi, że Komisja takiej weryfikacji zaniechała zadowalając się otrzymaniem z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie potwierdzenia kserokopii „za zgodność z oryginałem".
O nieautentyczności dokumentu świadczy też to – zdaniem Obarka, – że ani na oryginale, będącym w jego aktach w archiwum ASP, ani na kserokopii nie ma własnoręcznego podpisu autora pracy. Za taki nie można uznać wydruku komputerowego obejmującego imię i nazwisko na końcu opracowania - twierdzi Obarek w Odwołaniu. Na tej podstawie Obarek wywodzi, że potwierdzenie przez ASP kserokopii „za zgodność z oryginałem" dokonane zostało z naruszeniem prawa.
Przypomnijmy, iż o podejrzeniu popełnienia plagiatu pracy habilitacyjnej zawiadomiła Centralną Komisję ds. Stopni i Tytułów Fundacja „Debata". Jednocześnie takie zawiadomienie z Fundacji wpłynęło do rektora Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (ta uczelnia nadała stopnie naukowe Piotrowi Obarkowi). Fundacja wówczas zaapelowała do rektora ASP, by zabezpieczył oryginał pracy habilitacyjnej Piotra Obarka. Bowiem wcześniej, gdy do CK wpłynęło zawiadomienie w sprawie podejrzenia, iż praca doktorska Piotra Obarka jest plagiatem, praca ta zniknęła z jego teczki na ASP. Ani śledztwo prokuratury, ani kontrola dyrekcji archiwum państwowego nie wyjaśniły, jak to było możliwe.
Następnie Piotr Obarek stwierdził, że kopia pracy doktorskiej, która okazała się plagiatem, nie jest jego pracą, bo nie została przez niego podpisana. Twierdził też, że nie posiada autorskiego egzemplarza swojej pracy. Wytoczył dwie sprawy sądowe o naruszenie dóbr osobistych, jedną prof. Małgorzacie Chomicz o złożenie zawiadomienia do CK na podstawie sfałszowanego dokumentu, a drugą redaktorowi Adamowi Jerzemu Sosze za twierdzenia, iż popełnił plagiat pracy doktorskiej. Obarek napisał w pozwie, że to Adam Jerzy Socha i Bogdan Bachmura mogli brać „czynny udział w sfałszowaniu jego pracy doktorskiej". Jako dowód przedłożył sądowi inną pracę doktorską, ze swoim podpisem, którą miał przypadkowo odkryć w swojej piwnicy, po upływie roku od jej zniknięcia z ASP.
W przypadku sprawy prof. Małgorzaty Chomicz sędzia Wojciech Wacław nie dał wiary twierdzeniom Piotra Obarka i oddalił pozew (wyrok jest prawomocny). Natomiast w przypadku Adama Jerzego Sochy sędzia Przemysław Jagosz zakwestionował dwa jego teksty z portalu debata.olsztyn.pl, gdyż autor przesądził w nich, że praca doktorska jest plagiatem, ale nie był w stanie odnaleźć egzemplarza pracy, który zniknął z ASP, by sąd mógł porównać kopię z oryginałem.
KOMENTARZ
Mamy „powtórkę z rozrywki". Czy dr hab. Piotr Obarek, profesor UWM znów padł ofiarą spisku? Czy i tym razem spiskowcy sfałszowali i podrzucili jego pracę habilitacyjną?
„Numer" z brakiem podpisu Piotr Obarek przećwiczył już przy pracy doktorskiej. Jeśli ten argument zostanie odrzucony, gdyż na pracach magisterskich, doktorskich i habilitacyjnych nie składa się autografu, to można wymyślać inne. Np. red. Adam J. Socha mógł sfałszować pracę habilitacyjną i podmienić w teczce Piotra Obarka na ASP. Sam bowiem potwierdził na rozprawie z pozwu Piotra Obarka, iż był w archiwum ASP. Nawet podał datę, kiedy to było. Teraz można to wyciągnąć. Zawsze znajdą się tacy, którzy dadzą temu wiarę, a na pewno da temu wiarę pewien „dziennikarz śledczy", który już raz zdemaskował szeroko zakrojony spisek na znakomitego naukowca i genialnego artystę, z udziałem samej minister szkolnictwa wyższego.
(red.)
Skomentuj
Komentuj jako gość