Debata wrzesień2023 okl

logo flaga polukr

 

 

 

Prosimy Czytelników i Przyjaciół o wpłaty na wydawanie miesięcznika „Debata” i portalu debata.olsztyn.pl. Od Państwa ofiarności zależy dalsze istnienie wolnego słowa na Warmii. Nr konta bankowego Fundacji „Debata”: 26249000050000450013547512. KRS: 0000 337 806. Adres: 11-030 Purda, Patryki 46B

niedziela, październik 01, 2023
  • Debata
  • Wiadomości
    • Olsztyn
    • Region
    • Polska
    • Świat
    • Urbi et Orbi
    • Kultura
  • Blogi
    • Łukasz Adamski
    • Bogdan Bachmura
    • Mariusz Korejwo
    • Adam Kowalczyk
    • Ks. Jan Rosłan
    • Adam Jerzy Socha
    • Izabela Stackiewicz
    • Bożena Ulewicz
    • Mariusz Korejwo
    • Zbigniew Lis
    • Marian Zdankowski
    • Marek Lewandowski
  • miesięcznik Debata
  • Baza Autorów
  • Kontakt
  • Jesteś tutaj:  
  • Start
  • Wiadomości
  • Polska

Polska

Dwa totalitaryzmy na służbie "Projektu dla pokoju" Roberta Traby

Szczegóły
Opublikowano: niedziela, 03 wrzesień 2023 10:50
Bogdan Bachmura

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie przychylił się do wniosku prezydenta Olsztyna i wstrzymał wykonanie decyzji zastępczej wojewody dotyczącej usunięcia Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej do czasu rozstrzygnięcia skargi prezydenta przez sąd (rozprawa odbędzie się 13 września).

Śledząc skomplikowany bieg wydarzeń wokół „szubienic”, wiele osób zastanawia się dzisiaj, dlaczego Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej nie zniknął z pejzażu Olsztyna przed majem 1993 r., kiedy to Piotr Wysocki, ówczesny Wojewódzki Konserwator Zabytków, wpisem do rejestru zabytków utrwalił jego byt na najbliższe 30 lat. Prezydent miasta był solidarnościowy, Rada Miasta rodem z Komitetu Obywatelskiego, „swój” wojewoda, o ministrze nie wspominając. No i świeżo przemalowani na nowe barwy czerwoni, cisi i lojalni wobec nowego porządku, że pies z kulawą nogą za „szubienicami” by się nie ujął.

Narastająca w miarę upływu czasu presja na usunięcie „szubienic” z Olsztyna nie była przypadkowa. Rosnąca w siłę i mocarstwowe aspiracje Rosja, przyznająca się otwarcie do spuścizny ideowej ZSRS, spowodowała zmianę polityki historycznej w Polsce, czego wyrazem stała się m. in. uchwalona w 2016 r. tzw. ustawa dekomunizacyjna. Jednak w Olsztynie szczególnego popłochu nie wywołała, bo dzięki wpisowi do rejestru zabytków pakiet kontrolny trzymał nadal prezydent Piotr Grzymowicz.

Aż do ataku Rosji na Ukrainę, co umożliwiło wykreślenie pomnika z rejestru. Natychmiastowe postawienie prezydenta Grzymowicza do pionu po tym jak 3 marca 2022 r. wychylił się z deklaracją usunięcia pomnika, zmusiło jego obrońców, pozostających dotąd w cieniu, do otwartego, merytorycznego oraz ideowego wsparcia prezydenta.

Mam tu oczywiście na myśli przede wszystkim prof. Roberta Trabę, wspieranego przez Stowarzyszenie Borussia oraz Gazetę wyborczą. Staram się śledzić i komentować publicystykę prof. Traby oraz jego inicjatywy i sądzę, że jego poglądy nie wynikają z post komunistycznego resentymentu, choć takim oskarżeniom Robert Traba nie powinien się dziwić.

W istocie sprawa jest dużo ciekawsza, ponieważ jest lokalnym (a przez to tym bardziej interesującym) przykładem zjawiska ciągłości idei totalitarnej pomiędzy komunizmem, a współczesną, zachodnią demokracją.

Pierwsza koincydencja dotyczy szyderstwa. Propaganda komunistyczna drwiła i próbowała ośmieszać wszystko, co uznała za zbyt ugruntowane w tkance społecznej i wrogie nowemu, rewolucyjnemu porządkowi, z religią na czele. Dlatego zaraz po upadku komuny nie do pomyślenia było szydzenie z usuwania po sowieckich pomników czy zmiany nazw ulic (w Olsztynie nawet zamiana ul. Zwycięstwa na Piłsudskiego nie wzbudziła kontrowersji).

Ale to już przeszłość. Olsztyńscy radni zdążyli stoczyć zwycięską walkę w obronie ul. Dąbrowszczaków i Pstrowskiego, zaś szyderstwo z tzw. twardych wartości to w progresywnej Europie zjawisko powszechne, i choć z oporami, coraz silniej obecne w Polsce.

Nic zatem dziwnego, że znalazł się także kij drwiny na wrogów dzieła X. Dunikowskiego. Wystarczył prosty zabieg postawienia formy pomnika przed jego treścią i wektor wstydu został odwrócony. Na fotelu dla barbarzyńców nastąpiła zasadnicza zamiana miejsc. Odtąd tłumaczyć się mają nie ci, którzy walczą o zachowanie symbolu sowieckiego totalitaryzmu, ale prostacy, którzy dybią na sztukę wielkiego rzeźbiarza i dobro narodowej kultury.

Aby osiągnąć zamierzony cel z metodą szyderstwa musi współpracować kłamstwo. Za komuny przesłanie „wdzięczności” czy „wyzwolenia” jakie miało płynąć z dzieła Dunikowskiego było odbierane jednoznacznie, bo ich wiarygodność aż nadto namacalnie weryfikowała codzienność. W demokracji kłamstwo stało się tak powszechne i trudne do zweryfikowania, że nie tylko straciło swoje pierwotne znaczenie, ale wywołało powszechny brak zainteresowania prawdą.

To dlatego prezydent Grzymowicz mógł spokojnie ogłosić jako demokratyczny wynik ankiety dotyczącej relokacji „szubienic” (na mój list otwarty wysłany w tej sprawie do prezydenta do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi). Albo zakomunikować, że zeszlifowanie sierpa i młota z sowieckiej flagi „usunęło Armię Czerwoną z pomnika”.

Jeszcze dobitniej to widać na przykładzie wspomnianego „wyzwolenia” przez Armię Czerwoną. Nieuprawnione i uporczywe używanie nazwy mówiącej o „Wyzwoleniu Ziemi Warmińsko-Mazurskiej, zamiast „Wdzięczności Armii Radzieckiej”, jest taką samą jak kiedyś próbą przejęcia kontroli nad językiem, a poprzez to nad myślami odbiorców.

Sprawa zasługująca na odrębne potraktowanie to rozesłany w formie petycji „Apel w obronie pomnika Xawerego Dunikowskiego w Olsztynie”, autorstwa Państwa Elżbiety i Roberta Traba.

W krótkim, zawierającym ledwie osiem zdań tekście petycji, zapowiadającej utworzenie wokół założenia pomnikowego „Projektu dla Pokoju”, znalazły się dwa kłamstwa „założycielskie”. Pierwsze mamy już w tytule apelu, ponieważ pomnika o takiej nazwie w Olsztynie nie ma. Skąd u profesora historii takie „przeoczenie”? Bo na użytek ogólnopolskiej petycji najlepiej „sprzedawała” się walka w obronie artysty Dunikowskiego. Nazwa prawdziwa, z „wdzięcznością”, była kompletnie „nierynkowa”, podobnie jak ta z „wyzwoleniem”.

Drugie kłamstwo apelu to powołanie się na większość mieszkańców Olsztyna - przeciwników relokacji pomnika. Na moje pytanie dotyczące źródeł tej wiedzy prof. Traba powołał się na badanie prezydenta. I w ten sposób koło się zamknęło…

Wcześniejsza idea Muzeum Pamięci została z rozmachem zastąpiona „Projektem dla Pokoju”. A jak jest walka o Pokój, to bez wizerunku gołąbka oraz wroga jednoczącego własne szeregi obejść się nie da. Mamy więc logo z gołąbkiem i sprawców „antagonistycznej polityki historycznej”, która „prowadzi do pełnej ideologizacji historii”.

I wzniośle, i przebiegłe zarazem! Podobnie jak w czasach komunizmu „antagonizującymi ideologami” nazywani są ci, którzy walczą z rzeczywistym, ideologicznym przesłaniem dzieła Dunikowskiego, zaś wrogiem ideologii ogłosił się profesor historii, wyznawca poglądu, że „przesłanie pomników nie istnieje na wieczność. Bo to my, obywatele, chroniąc artystyczną wartość, mamy prawo nadawania im nowego sensu, wynegocjowanego w demokratycznym dialogu”. Mamy też i próbkę owego „dialogu”. Oto prof. Traba zapowiedział, że „Projekt dla Pokoju” „zdemilitaryzuje przesłanie pomnika”. Problem tym, że prezydent Grzymowicz już ten fakt, zaraz po usunięciu sierpa i młota, triumfalnie ogłosił.

Hannah Arendt mówiła, że dla totalitaryzmu „wszystko jest możliwe i nic nie jest prawdziwe”. Amen.

Bogdan Bachmura

Czytaj więcej: Dwa totalitaryzmy na służbie "Projektu dla pokoju" Roberta Traby

Komentarz (1)

"Solidarność" dała początek wolnej Polsce. W l. 90. zapomniano o zwykłej solidarności

Szczegóły
Opublikowano: czwartek, 31 sierpień 2023 09:14

43 lata temu, najpierw w Szczecinie, później w Gdańsku, a w końcu zaś na Śląsku, podpisano Porozumienia Sierpniowe. Wydarzenie to rozpoczęło demontaż systemu komunistycznego i dało początek „Solidarności”.

Poniżej prezentujemy 3 artykuły, które ukazały się w najnowszym numerze magazynu „Wszystko co Najważniejsze” oraz w tytułach prasowych na świecie w ramach projektu „Opowiadamy Polskę światu – Polska Solidarność” – projekt Instytutu Nowych Mediów w 40 rocznicę „Solidarności”.

"Solidarność" dała początek wolnej Polsce

Prof. Timothy SNYDER. Amerykański historyk, profesor Uniwersytetu Yale. Specjalizuje się w zakresie historii nowożytnego nacjonalizmu oraz dziejów Europy Środkowej i Wschodniej. Włada biegle językiem polskim. Ostatnio nakładem wydawnictwa Znak ukazała się jego książka „Droga do niewolności. Rosja. Europa. Ameryka”.

Powstanie „Solidarności” to jedno z najważniejszych wydarzeń w skali Polski, ale też świata pod koniec XX wieku – pisze Timothy SNYDER

Stało się momentem zmieniającym istotę systemu leninowskiego. Wcześniej partia komunistyczna dzierżyła w nim monopol na władzę. W chwili, gdy pojawiła się „Solidarność”, uległo to zmianie. Wtedy też ukształtowało się pokolenie działaczy, którzy później usiedli do negocjacji przy Okrągłym Stole, a następnie odegrali kluczową rolę w demokratycznej Polsce. Bez Porozumień Sierpniowych i „Solidarności”, która powstała w ich wyniku, nie byłoby wyborów 4 czerwca.

Fakt, że 31 sierpnia 1980 r. zalegalizowano istnienie „Solidarności”, był istotny z trzech powodów. Po pierwsze, był to sygnał, że komunizm nie jest wieczny. Wcześniej wydawało się, że ten ustrój jest nie do pokonania, brakowało wyobraźni, aby zaproponować alternatywę dla niego. Po drugie, „Solidarność” pokazała, że narodziła się nowa, powojenna Polska. Że istnieje nie tylko komunistyczne państwo, ale też polskie społeczeństwo nieutożsamiające się z nim. Po trzecie, „Solidarność” dowiodła, że w Polsce istnieje prawdziwe społeczeństwo obywatelskie, które naprawdę dyskutuje o swoich wartościach, kierunkach rozwoju. „Solidarność” umożliwiła taką dyskusję.

W Polsce kolejne pokolenia opozycjonistów uczyły się od poprzednich, tych, które protestowały wcześniej. Takie doświadczenia w sytuacji, gdy liczą się współpraca, budowanie miękkich więzi, są bardzo cennym kapitałem. Same strajki to nie tylko protest – to też forma budowania nowego ruchu, tworzenia nowych struktur. To właśnie było najważniejsze w sierpniu 1980 r. w gdańskiej stoczni. Nie należy na strajki patrzeć tylko jak na bunt przeciwko komunistycznej władzy. To był również przykład myślenia długoterminowego, konstruowania ruchu.

Upadek komunizmu to także następstwo polityki prowadzonej przez Michaiła Gorbaczowa. Radziecki przywódca wyraźnie nie rozumiał, do jakiego stopnia imperium zewnętrzne jest integralną częścią całego systemu.

Dziś Rosjanie mocno krytykują Gorbaczowa za decyzje, które podejmował pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia. Ale ta krytyka jest przesadzona. Owszem, popełnił on błędy taktyczne, ale jego koncepcja polityczna była bardzo odważnym eksperymentem. Jego istotę przedstawił Erichowi Honeckerowi, komunistycznemu przywódcy NRD, któremu powiedział wprost, że pozwala każdemu państwu bloku socjalistycznego wybrać własną ścieżkę rozwoju. To był bardzo ważny, historyczny krok.

Okazał się on taktycznym błędem dlatego, że w Polsce już wtedy byli działacze gotowi natychmiast wykorzystać możliwości, jakie się pojawiły. Z drugiej strony komunistyczne władze – zgodnie z wytycznymi Gorbaczowa – musiały z kimś podjąć negocjacje, a w Polsce miały z kim. W ten sposób zaczął się proces, który doprowadził do demontażu komunizmu.

Kraje Europy Środkowej świetnie wykorzystały możliwości, które się otworzyły przed nimi po upadku komunizmu. Z jednym zastrzeżeniem: w toku przemian zgubiono dziedzictwo myśli politycznej, która się narodziła w latach 70. i 80. Od 1989 r. wprowadzono najprostsze schematy działań, redukujące politykę do kwestii gospodarczych. Bezrefleksyjnie zachłyśnięto się możliwościami stwarzanymi przez wolny rynek, uważając, że rozwiąże on wszystkie problemy. Ale tak nie jest. Nie można zapominać o polityce, także przy wprowadzaniu rozwiązań wolnorynkowych. Tego w latach 90. zabrakło. Bardzo szybko i Polska, i inne kraje regionu zapomniały o zwykłej solidarności.

Rok 1989 nie wydarzyłby się bez ruchu „Solidarności”, ale także bez klasycznie rozumianej solidarności między ludźmi. Później została ona odstawiona na boczny tor. Jej brak w myśleniu o przemianach lat 90. pokutuje w krajach całego regionu do dzisiaj.

Timothy Snyder

brama stoczni

Sen o Bezgrzesznej

Jan ROKITA. Filozof polityki. Absolwent prawa UJ. Działacz opozycji solidarnościowej, poseł na Sejm w latach 1989-2007, były przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Dziś wykładowca akademicki.

Wola polskiej podmiotowości – to zapewne najsilniejsze polityczne dziedzictwo Sierpnia 1980, niedoceniane zbyt często przez naszych unijnych sojuszników – Jan ROKITA

„Solidarność – to największy zryw wolnościowy, który dokonał się na świecie po II wojnie światowej, i jedna z najważniejszych spraw, które zdarzyły się ludzkości w drugiej połowie XX wieku”. Tak o zdarzeniach sprzed czterdziestu lat mówił w roku 2011 profesor Alain Touraine ze sławnej paryskiej EHESS. Ten świetny socjolog przyjechał w roku 1981 do posierpniowej Polski, aby na żywo badać owo niecodzienne zjawisko na społecznej mapie Europy. Co prawda jego późniejsza książka o Solidarności traktowana jest dziś przez polskich socjologów, z czysto naukowych powodów, z niejaką rezerwą. Jednak Touraine precyzyjnie uchwycił i bodaj jako pierwszy „naukowo” opisał fenomen, który można by nazwać „dwoistą naturą” ruchu, który wyrósł z Sierpnia 1980. To właśnie ów francuski profesor o lewicowym światopoglądzie dostrzegł w powstaniu Solidarności przede wszystkim nieoczekiwane (zwłaszcza na Zachodzie) zmartwychwstanie narodu, w którym „zaczyna krążyć krew i który powstaje, aby na nowo wrócić do historii”. Ale jednocześnie ruch zrodzony na polskim wybrzeżu Touraine uznał za „ważny etap szerzenia oświeceniowego uniwersalizmu”. A to dlatego, że to, co tak wyraziście odróżniało Solidarność od demokratycznych partii, związków zawodowych czy ruchów społecznych – to fakt, iż „nie mówiła językiem interesów, ale językiem praw”.

Owo „zmartwychwstanie narodu” i jego powrót do współdecydowania o losie Europy – to efekt Solidarności najbardziej oczywisty, najtrwalszy, a zarazem bardzo polityczny. Jest w tym jakiś paradoks, skoro w 1980 roku Solidarność w gruncie rzeczy nie miała, bo mieć nie mogła, realnego programu politycznego. Komunizm typu sowieckiego miał się bowiem okazać niereformowalny, a jego obalenie daleko wykraczało poza możliwości Polaków. Jednak chybiona byłaby każda próba uchwycenia sensu tego ruchu, niewpisująca go w trwający dwa i pół wieku ciąg polskich zmagań o podmiotowość narodu, który stał się bezsilnym przedmiotem europejskiej polityki już u początków XVIII wieku, w czasie wojny mocarstw o sukcesję polską. Nie są bynajmniej przesadne odniesienia Solidarności do polskich powstań narodowych czy do roku 1918 – chwili, gdy Polacy staną wprawdzie na własnych nogach, ale ich państwo okaże się ledwie republiką sezonową, „bękartem traktatu wersalskiego”, jak to zdefiniują władcy w Berlinie i Moskwie. Być może hermeneutycznie najciekawsza jest hipoteza wpisująca ruch Solidarności w tradycję polskiego „państwa alternatywnego”, zbudowanego po raz pierwszy w konspiracji w roku 1863, a rozwiniętego na nieznaną w dziejach Europy skalę podczas hitlerowsko-stalinowskiej okupacji. Z pomocą tej hipotezy łatwiej pojąć zarówno sens terytorialnej struktury Solidarności, charakterystycznej dla państwa, a tak nietypowej przecież zarówno dla branżowych ze swej istoty związków zawodowych, jak i całego narodowego projektu alternatywnej polityki, alternatywnej kultury, oświaty, czegoś na kształt „głębokiego państwa”, które pod swymi skrzydłami Solidarność powołała do istnienia.

Stan wojenny okazał się dziejową błahostką, niezdolną powstrzymać restytucji politycznej podmiotowości Polaków.

Tym razem inaczej, niż to było w przypadku powstań, a nawet po I wojnie światowej – wybuch narodowej woli podmiotowości miał wpłynąć destrukcyjnie na sowieckie imperium, które (co, historycznie rzecz biorąc, jest do dziś dnia zadziwiające) upadło niemal bez jednego wystrzału. Czterdzieści lat później, gdy polityczna podmiotowość Polaków jest w Europie banalną codziennością, a dla niektórych nawet źródłem irytacji i kłopotów, znaczenie tamtego narodowego przebudzenia zdążyło wyblaknąć. Jeśli gdzieś pamięć o nim przetrwała nieco mocniej, to w Ameryce i w Niemczech, czyli w świadomości narodów, którym „Solidarność” ułatwiła osiągnięcie ich wielkich ambicji: Amerykanom – wygranie zimnej wojny i tryumf (krótkotrwały wprawdzie) na kształt „nowego Rzymu”, Niemcom – jeszcze jedno państwowe zjednoczenie, mimo przegranej wojny. „Polscy robotnicy i intelektualiści wzięli własny los w swoje ręce, co dla nas było niezwykłą zachętą” – mówiła pod Bramą Brandenburską kanclerz Angela Merkel w roku 2009.

Dziś już mało kto uświadamia sobie, że tamto „zmartwychwstanie” narodowej wspólnoty Polaków nadało całej późniejszej polskiej polityce szczególny rys niepokorności i ambicji. Objawił się on w nadzwyczajnej odwadze reform wczesnych lat 90. i w „prometejskim” wsparciu dla bijących się o swoją podmiotowość Ukraińców, Czeczenów czy Gruzinów. Objawia on się także w pełnej urazy reakcji na płynące z Europy wytyki, że wybieramy sobie nie taką władzę, jakiej by od nas oczekiwano w Brukseli, Paryżu czy Berlinie. Wola polskiej podmiotowości – to zapewne najsilniejsze polityczne dziedzictwo Sierpnia 1980, niedoceniane zbyt często przez naszych unijnych sojuszników.

Ale wszystko to – to dopiero jedna strona „dwoistej natury” Solidarności, jej polsko-narodowy awers. Dla polskiej wspólnoty jest on trudny do przecenienia, ale przy chłodnym myśleniu – w żadnym razie nie uzasadniałby kwalifikacji przez Touraine’a do kategorii „najważniejszych spraw, jakie przydarzyły się ludzkości w drugiej połowie XX wieku”. Globalna fascynacja Solidarnością brała się bowiem wcale nie z jakiegoś rzekomego „zauroczenia Polską”, którego nigdy nie było, a którego istnienie czasem wyobrażaliśmy sobie nad Wisłą. Obcokrajowcy przybywający do Polski po Sierpniu 1980 byli oszołomieni raczej tym, że w realnym politycznym świecie może zaistnieć dziesięciomilionowa masowa organizacja, której prawdziwe cele wywodzą się w gruncie rzeczy z porządku metapolitycznego. Organizacja, której sam byt (jak to ujął krakowski socjolog Adam Mielczarek) stanowi wartość autoteliczną, gdyż to ona sama z siebie jest „przestrzenią realizacji dobra niesionego przez ruch”.

Związek „nie był narzędziem (niemożliwej) przemiany ustrojowej państwa ani kartą w jakiejś rozgrywce politycznej, lecz właśnie tym zasadniczym osiągnięciem, wywalczonym przez zbuntowanych robotników, wewnątrz którego i poprzez który realizować się miało odzyskiwanie godności i wolności jego uczestników” – pisał Mielczarek.

Z jednej strony można zrozumieć, dlaczego kością niezgody ze strony komunistów okazał się sam byt Solidarności, a nie takie czy inne jej działanie. Z drugiej zaś czytelny staje się ów uniwersalistyczny rewers Polskiego Sierpnia 1980. Touraine się nie pomylił. Jeśli bowiem istotą „oświeceniowego uniwersalizmu” jest kantowska utopia wspólnoty wolnych i równych ludzi, poddających się jedynie rozumowemu prawu moralnej powinności – to Solidarność polegała na eksperymencie zrealizowania takiej utopii. To jasne, że à la longue nie było to możliwe. Przewrotnie można by nawet powiedzieć: to lepiej, że tę utopię rozbiła przemoc stanu wojennego, niźli by miała ona ulec nieuchronnemu samoistnemu rozkładowi.

Na początku 1979 roku na krakowskiej scenie Teatru Starego (śmiem twierdzić, że wtedy jednej z najlepszych scen teatralnych Europy) zmarły niedawno reżyser Jerzy Jarocki zrobił czterogodzinny spektakl, którego kontekstem było mocno wtedy przeżywane 60-lecie odrodzenia Polski po I wojnie światowej. Spektakl angażował dużą grupę aktorów i był artystycznie nowatorski; m.in. publiczność przemieszczała się w jego trakcie z sali do sali. Jarocki wykorzystał wielkie polskie teksty literackie, od Mickiewicza po archiwalia historyczne z przełomu XIX/XX wieku, ale osnową scenariusza uczynił teksty Stefana Żeromskiego – swego czasu w Polsce pisarza „kultowego”, idealistycznego marzyciela o „kraju szklanych domów”, rozczarowanego odzyskaną w 1918 roku państwowością. Podobnie jak ocena książki Touraine’a przez socjologów, tak i spektakl Jarockiego nie zachwycił krytyków teatralnych, ale publiczność waliła drzwiami i oknami. Ówczesny dyrektor teatru tłumaczył w jednej z gazet, że ów spektakl to nic innego jak „śniony na jawie i niemożliwy do ziszczenia sen o idealnym społeczeństwie i idealnym państwie”. Tytuł spektaklu był cytatem z mało znanego wiersza, napisanego (notabene przez fanatycznego komunistę) na śmierć Żeromskiego w roku 1925. Brzmiał: „Sen o Bezgrzesznej”. Już było po wyborze Wojtyły na papieża, a w Polsce zaczęło się moralne i narodowe poruszenie. Za chwilę podjęliśmy zadziwiającą dla nas samych próbę sprawdzenia, czy aby takich snów nie dałoby się spełnić na jawie.

Jan Rokita

 

lud pod bramą stoczni

Podmiotowe dziesięć milionów

Jacques RUPNIK. Francuski politolog specjalizujący się w kwestiach Europy Środkowo-Wschodniej

„Solidarność” nie miała w 1980 r. żadnej szansy na to, by przejąć władzę w kraju, ale zyskała wpływ na rzeczywistość – pisze Jacques RUPNIK

To, co świat zobaczył w 1980 roku, rozpoczęło się w 1968 r. To był rok studenckich strajków na Zachodzie i protestów na Wschodzie. Po obu stronach żelaznej kurtyny wyglądały one inaczej, miały też inne cele, ale w konsekwencji doprowadziły do głębokich zmian na całym kontynencie.

Strajki robotników w Polsce w 1980 r. i legalizacja „Solidarności” były dalszą częścią tego procesu. Niezbicie pokazały, że Polacy przestali wierzyć, że system komunistyczny jest w stanie samodzielnie się zreformować, że rządząca krajem partia ma zdolność do autokorekty. Ostatecznie uznali, że socjalizm realny nie jest metodą rozwiązywania jakichkolwiek problemów, przede wszystkim gospodarczych.

Wcześniej w Polsce obowiązywała niepisana, kompromisowa umowa między reżimem i dużą częścią społeczeństwa. Obywatele nie wtrącali się do polityki, w zamian rządząca partia robotnicza dbała o to, by ich standard życia stopniowo szedł w górę. Ale w 1980 r. społeczeństwo w otwarty sposób wypowiedziało tę umowę. I postawiło jasny warunek rządzącym: jeśli nie jesteście w stanie w obiecany sposób zatroszczyć się o jakość życia w kraju, to musicie ustąpić w kwestiach politycznych. Tyle że rządząca w Polsce partia długo nie chciała tego zaakceptować. Ale ostatecznie musiała ustąpić – i w 1980 r. zgodziła się na utworzenie niezależnego od niej związku zawodowego. Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej w Europie Środkowej powstała organizacja społeczna niezależna od komunistycznych władz.

To była też przy okazji zmiana podejścia do formy wywierania nacisku na socjalistyczne władze. Protesty w Czechosłowacji w 1968 r. przeciwko komunistycznym rządom były próbą reformy całego systemu władzy. Wydarzenia w Polsce w 1980 r. były czymś innym – stanowiły próbę renegocjacji stosunków między władzą i społeczeństwem. To wcześniej wydawało się nie do pomyślenia, przecież system komunistyczny opierał się na pełnej kontroli nad społeczeństwem. Dopuszczenie istnienia niezależnego od partii związku zawodowego naruszało jeden z filarów ówczesnego systemu sprawowania władzy. To był prawdziwy przełom. Legalizacja istnienia „Solidarności” rozpoczęła proces dekompozycji rządzącego układu – na tym polegała wyjątkowość tamtej sytuacji.

Ale trzeba pamiętać o jeszcze jednym elemencie, który przesądzał o wyjątkowości „Solidarności”. Z jednej strony w bezprecedensowy sposób naruszył on jednolitość ówczesnego układu rządzącego. Z drugiej był to ruch samoograniczający się, który nie próbował dokonać przebudowy systemu władzy. Chciał natomiast mieć możliwość prowadzenia z nim dialogu – i w ten sposób wpływania na niego. „Solidarność” miała od początku ograniczone pole manewru, nie miała w 1980 r. żadnej szansy na to, by przejąć władzę w kraju. Ale jednocześnie zyskała realny wpływ na rzeczywistość. I właśnie to uczyniło z niej tak potężny ruch społeczny, do którego w pewnym momencie należało niemal 10 mln osób.

Ten ruch nie pozbawiał komunistów władzy, ale tę władzę skutecznie osłabiał – tak bardzo, że stawała się ona pusta. Dostrzegł to zresztą Wojciech Jaruzelski, dlatego zdecydował się rok później wprowadzić stan wojenny. Uznał, że tylko w ten sposób jest w stanie odzyskać pełną kontrolę nad Polską. Przy okazji dowiódł, że komuniści mają tylko jeden sposób na utrzymanie władzy: represje. Tak samo zachowali się na Węgrzech w 1956 r., w Czechosłowacji w 1968 r. i w Polsce w latach 1980–1981. To w pełni pokazywało istotę komunizmu jako totalitarnego systemu władzy.

Upadek komunizmu w Europie Środkowej w 1989 r. zaskoczył wszystkich. Nie spodziewałem się tego, choć przecież przyglądałem się uważnie sytuacji w regionie – ale nie spodziewali się tego także sama „Solidarność” czy decydenci w innych krajach. Zapytałem o to Václava Havla, a on wtedy przyznał, że jest bardzo podejrzliwy wobec osób, które twierdzą, że spodziewały się końca komunizmu.

Nikt tego nie zakładał. Stało się to jednak możliwe, gdy rządy w Związku Radzieckim przejął Michaił Gorbaczow, który z jednej strony wspierał reformy w bloku państw socjalistycznych, z drugiej zaczął ograniczać struktury wojskowe. Pozwalał też, żeby każdy kraj wcielał w życie swoje własne rozwiązania.

Szybko zaczęto to nazywać „doktryną Sinatry” – w nawiązaniu do jego słynnej piosenki „My Way”. Chodziło o to, że poszczególne stolice bloku mogły iść „własną drogą”, a więc wprowadzać reformy według swojego pomysłu. To określenie ukuł Giennadij Gierasimow, ówczesny rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych ZSRR. Zapytano go w tamtym okresie, jaka jest różnica między przemianami lat 80. a tymi, które chciano wprowadzić w Czechosłowacji w 1968 r., a on odpowiedział: „Dwadzieścia lat”. Gorbaczow jasno mówił, że „nikt nie ma monopolu na prawdę”. Dodatkowo nie zamierzał tego monopolu bronić za pomocą wojska – Gorbaczow powiedział to otwarcie premierowi Mieczysławowi Rakowskiemu w 1988 r.

W sytuacji, gdy nie było wsparcia wojskowego z Moskwy, stawało się coraz bardziej oczywiste, że system komunistyczny długo się nie utrzyma. Ale mimo to nikomu nie przyszło do głowy, że jego demontaż w Europie Środkowej dokona się tak szybko. Sam Gorbaczow nie wierzył, że może do tego dojść, wydawało mu się, że uda mu się przejść ścieżką reform. Ale się nie udało. W kolejnych krajach narastała presja społeczna wywołana kryzysem gospodarczym. W Polsce swoją pozycję zaczęła odzyskiwać „Solidarność”. I właśnie ten splot zdarzeń doprowadził do negocjacji przy Okrągłym Stole oraz wolnych wyborów.

To nie przypadek, że przemiany ustrojowe w Europie Środkowej zaczęły się od Polski. To w Polsce komunizm słabł najszybciej – z powodu działalności decydentów, ale też silnej pozycji Kościoła katolickiego. To właśnie Kościół sprawiał, że rządzącej partii dużo trudniej było manipulować społeczeństwem. Z tego powodu udało się stworzyć duży ruch społeczny sprzeciwiający się komunizmowi. Na tym polegała specyfika „Solidarności” – że była masowym ruchem robotniczym, który podważył system władzy komunistycznej.

Jacques Rupnik

Czytaj więcej: "Solidarność" dała początek wolnej Polsce. W l. 90. zapomniano o zwykłej solidarności

Komentarz (11)

Kosiniak-Kamysz: Jeśli nie uzyskamy 8%, to dalej będzie rządził PiS

Szczegóły
Opublikowano: środa, 30 sierpień 2023 07:42

Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz podczas wystąpienia na Campusie Polska Przyszłości powiedział, że jeżeli Trzecia Droga nie uzyska "dobrego wyniku, to nie ma szans na odsunięcie tych, którzy dzisiaj rządzą". - Jeżeli my nie uzyskamy ośmiu procent, to znaczy, że dalej będzie rządził PiS - dodał. - Idziemy po wygraną, a nie po przegraną - mówił Szymon Hołownia, przewodniczący Polski 2050.

Hołownia i Kosiniak-Kamysz na Campusie: „Nie ma czasu na smędzenie, do przodu!”

„Po to stworzyliśmy Trzecią Drogę, żeby zatrzymać Konfederację. My musimy być tym trzecim, a nie oni. Jesteśmy kotwicą nawet nie demokratycznej Polski, ale człowieczeństwa” – przekonywali liderzy Trzeciej Drogi na Campusie Polska Przyszłości

Liderzy Trzeciej Drogi wystąpili 29 sierpnia 2023 podczas przedostatniego dnia imprezy organizowanej przez środowisko prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego na kampusie uniwersyteckim w Kortowie pod Olsztynem. Spotkali się tam z progresywną i liberalną częścią wyborców opozycji. Uczestnicy Campusu zazwyczaj głosują bowiem na Koalicję Obywatelską lub Lewicę. Hołownia pierwotnie nie przyjął zaproszenia na Campus, ale jak słupki w sondażach zaczęły Trzeciej Drodze spadać, to media proopozycyjne, które do niedawna niszczyły ich za osobny start, teraz zaczęły Trzecią Drogę" pompować. Bowiem nie przekroczenie przez TD progu wyborczego 8% dla koalicji oznacza zwycięstwo PiS.

Hołownia i Kosiniak-Kamysz przekonywali, że opozycja musi przede wszystkim uwierzyć we własne zwycięstwo w nadchodzących wyborach.

Ale to oni musieli przekonać obecnych, że nie staną na przeszkodzie do tego zwycięstwa – bo tak uważa części wyborców opozycji. A sam Hołownia walczył o zatarcie złego wrażenia sprzed roku.

„Nisko się kłaniamy pokoleniu dziadków w polityce, ale...”

Jakie deklaracje złożyli? „Zagłosuję za ustawą o związkach partnerskich” – obiecał Szymon Hołownia. Małżeństwa jednopłciowe to dla liderów Trzeciej Drogi za dużo. Młodzi na sali dziwili się dlaczego, skoro ten postulat popiera większość polskiego społeczeństwa.

W sprawie aborcji Hołownia i Kosiniak-Kamysz zdania nie zmienili – są za referendum. Sala przywitała to bardzo chłodno. Brawa dostali za poparcie in vitro.

Przekonywali, że ich dobry wynik to warunek, by opozycja wygrała z PiS-em. Zapewniali, że nie wejdą w żaden deal z Konfederacją. Konfederację wyśmiewali i jednocześnie nią straszyli: widmem śmierci w kolejkach do lekarza w państwie bez publicznej służby zdrowia i Czarnkiem do potęgi, czyli Grzegorzem Braunem jako ministrem edukacji.

Wbijali także szpile Donaldowi Tuskowi i Platformie Obywatelskiej:

„My się nisko kłaniamy pokoleniu dziadków w polityce, ale na litość Boga, dajcie też głos pokoleniu ojców!” – zakrzyknął Hołownia.

Padła deklaracja dotycząca jednej z kandydatek PSL. Małgorzata Zych zgłoszona przez ludowców do paktu senackiego sprzeciwiała się wcześniej „ukrainizacji Polski” i unikała odpowiedzi na pytanie, czy Putin jest zbrodniarzem. Na Campusie Kosiniak-Kamysz obiecał, że jeśli Zych nie potępi Putina, nie będzie reprezentować PSL-u w pakcie senackim.

Dopiero w trakcie Campusu Hołownia potwierdził, że przyjął zaproszenie Rafała Trzaskowskiego. W rozmowie z dziennikarzami tłumaczył, że przez nieporozumienie zaproszenie nie dotarło do niego wcześniej.

„Jeśli my nie dostaniemy dobrego wyniku, to będzie rządził PiS”

Campus Polska Przyszłości utrzymuje konwencję „politycznego Openera”. Goście Rafała Trzaskowskiego wchodzą na salę jak muzyczne gwiazdy. Światła, aplauz, ściskanie rąk i przybijanie „piątek”.

„Bardzo pana lubię, ale trochę jest pan ubrany jak ochroniarz Donalda Tuska” – zaczyna serię pytań Mikołaj z Warszawy. Zwraca się do Kosiniaka-Kamysza, który później kilka razy do tego „ochroniarza” nawiązywał, czym wyraźnie zdobywał punkty u publiczności.

Mikołaj: „Ja się obawiam, że jeżeli wam się powinie, ta trzecia noga…”.

Hołownia: „Jest łatwy sposób, żeby się nie powinęła – jeśli na nas zagłosujesz”.

Mikołaj nie daje się zachęcić. „Czy to nie jest samolubne?” – pyta.

„Jeśli my nie dostaniemy dobrego wyniku, to będzie rządził PiS” – odpowiada Kosiniak-Kamysz. Wymienia grzechy PiS-u: „Wyjaławiają emocjonalnie, intelektualnie grupy społeczne, dzielą nas wszystkich”.

Szef ludowców przypomina, że jedna lista na Węgrzech nie wypaliła. „Traci się bardzo dużo głosów, często umiarkowanych, bo trudno pomieścić poglądy od prawa do lewa na jednej liście”. Tutaj wyraźnie nawiązuje obecności na liście KO Romana Giertycha i Jany Shostak (polsko-białoruska aktywistka została usunięta z listy KO z powodu poglądów na aborcję i płot na granicy polsko-białoruskiej, wystartuje z listy Lewicy).

„Nie boimy się, bo chcemy się od progu odbić, a nie na nim wylądować” – przekonuje Kosiniak-Kamysz.

„Połowa fenomenu Jarosława Kaczyńskiego to przekonanie drugiej strony, że jest taki silny” – mówi Szymon Hołownia. Według niego to działacze opozycji zachowują się jak uczestnicy procesji, idą przed Kaczyńskim i biadolą: »Kaczyński taki silny! Przegramy«. Jak tak będziemy myśleć, to przegramy”.

Kiedy mówi, że opozycja musi mentalnie być gotowa na zwycięstwo, sala reaguje oklaskami.

„Chcemy wygrać z Kaczyńskim, żeby wprowadzić taką Polskę, w której nie myśli się o Kaczyńskim, tylko o naszych dzieciach” – mówi Hołownia.

Przekonuje, że 82,5 proc. Polek i Polaków nie popiera Kaczyńskiego, bo albo w ogóle nie głosuje, albo popiera kogoś innego. „W nas musi być duma, siła i pewność wygranej. Jak będziemy ją mieli, to z takim mentalem jesteśmy w stanie przeskoczyć skocznię. Nie ma czasu na smędzenie, do przodu!”.

Dowcip wieczoru i Konstytucja

„Moje życie zawodowe to pasmo udanych duetów” – żartuje Hołownia. Nawiązuje do poprzedniego zajęcia Hołowni: wraz z Marcinem Prokopem prowadził telewizyjny program „Mam talent!” Teraz tworzy polityczny duet z Kosiniakiem.

Żarty z samych siebie campusowa publiczność przyjmuje entuzjastycznie i nie inaczej było w przypadku Hołowni.

Lider Polski 2050 wspomina o Konstytucji i dodaje: „Wiecie, że mam do niej emocjonalny stosunek”, nawiązując do tego, jak płakał w kampanii prezydenckiej. Dostaje jedne z najgłośniejszych braw tego dnia. W innych momentach entuzjazmu było już mniej.

„Mam nadzieję, że milcząca większość zamieni się z politykami miejscami. Że to wy będziecie na scenie”. To tu Hołownia przywołuje Konstytucję, artykuł 4, który mówi o tym, że naród sprawuje władzę „przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”. „To, że naród sprawuje władzę w Polsce, oznacza, że politycy są wyborem B” – mówi Hołownia.

„Przygotowuje grunt pod mówienie o referendum” – komentuje siedzący obok mnie Maciek. Jego zdaniem Hołownia robi unik – mówi, że to ludzie mają decydować, a tak naprawdę nie chce się określić w sprawie aborcji. „O prawach człowieka nie powinno się decydować w formie referendum” – twardo podkreśla Maciek.

Ale dowcip wieczoru należał do Kosiniaka-Kamysza. Gdy jeden z uczestników zarzucił Hołowni, że nie wiadomo, czy poparł Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich, czy nie, zareagował lider ludowców. „Ja was pogodzę. Patrząc na swój wynik wyborczy, mam wrażenie, że poparłem Rafała Trzaskowskiego już w pierwszej turze”. Tu wybuchła prawdziwa burza oklasków. (Kosiniak-Kamysz dostał w 2020 roku 2,36 proc.)

„Żadnego dealu z Konfederacją”

Pyta Natalia z Warszawy: „Z Lewicy usłyszeliśmy jasną deklarację, że nigdy nie siądą do rozmów z Konfederacją. Czy z panów ust też taką deklarację możemy usłyszeć?” (oklaski)

Kosiniak-Kamysz: „Po to stworzyliśmy Trzecią Drogę, żeby Konfederacja z PiS-em razem mogli siąść przy wywróconym stoliku. To jest szansa na zatrzymanie rządów jeszcze gorszych niż dzisiaj. Jeśli myślicie, że Czarnek to jest najgorsze zło, jakie mogło spotkać polską szkołę, to wyobraźcie sobie jak Grzegorz Braun zostaje ministrem edukacji”.

Dodaje: „Jesteśmy pokoleniem ojców naszych córek, czas przyspiesza, Polska nie może być jak stół przecięty piłą nienawiści na pół”.

Hołownia: „Nie będzie żadnego dealu z Konfą. Nie będzie żadnego głosowania większościowego z Konfą, żadnych debat z Konfą. Z Konfą można rozmawiać o tym, jak jeden z liderów może pisać w XXI wieku, że jak 14-latka została zgwałcona i nie krzyczała, to widocznie tak chciała”.

Lider Polski 2050 mówi bardzo emocjonalnie: „Jak można opowiadać słodkie pitu pitu, że będzie domek i ogródek, żeby można było grób wykopać, jak umrzesz w kolejce do lekarza. To jest splunięcie w twarz naszym bliskim, 4300 zł to nawet nie jest jeden dzień na intensywnej terapii”.

Ta kwota to bon zdrowotny, jaki chce dać obywatelom Konfederacja.

Dalej Hołownia:

„My musimy być tym trzecim, a nie oni. My jesteśmy kotwicą nawet nie demokratycznej polski, ale człowieczeństwa”.

Iza chce wiedzieć, czy liderzy Trzeciej Drogi są za tym, by staże i praktyki były obowiązkowo płatne.

Kosiniak-Kamysz potwierdza: tak, mają być płatne. Publiczność nagradza tę deklarację oklaskami. Lider ludowców przy okazji chwali podejście młodego pokolenia do pracy: „Wiecie, czego chcecie, czego oczekujecie, co możecie zaoferować, jakie są wasze wymagania”. Wykorzystuje okazję, by wymienić postulaty PSL skierowane do przedsiębiorców (jak dobrowolny ZUS dla jednoosobowych działalności gospodarczych). Dodaje: „Szacunek dla pracownika jest podstawą”.

Przypomina postulat PSL, by 800 plus było wypacane tylko osobom pracującym (500 plus wszystkim). „Ten czas rządów przed nami będzie czasem doceniania aktywnych, nie leżących na kanapie” – mówi Kosiniak-Kamysz.

Pytanie o kandydatkę PSL do Senatu zadaje Jakub Kocjan z Akcji Demokracji. Chce wiedzieć, czy Małgorzata Zych, wcześniej związana z Konfederacją, będzie wspierana przez ludowców. W rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski Zych nie określiła, czy uważa Putina za zbrodniarza. „Jeśli nie będzie jasnego potępienia Putina, nie będzie naszą kandydatką” – obiecał Kosiniak-Kamysz.

„Hołownia próbował być sigma male”

„Dziwię się, że w ogóle przyjechał. W zeszłym roku przecież dostał tu łomot” – mówiła przed spotkaniem dwudziestokilkuletnia Dominika. Jednak wszyscy uczestnicy i uczestniczki czekali na to spotkanie, wiele osób miało przygotowane pytania.

Inna uczestniczka: „Czekam na spotkanie z Hołownią. Nie znam za bardzo jego poglądów, bo z tego, co mówi w telewizji, nie da się za bardzo powiedzieć, jakie ma postulaty. Jakie pytanie bym mu zadała? Najbardziej jestem ciekawa, czy na jakiekolwiek odpowie konkretnie”.

A co mówili po spotkaniu?

Julia: „Hołownia wypadł dużo lepiej niż rok temu. Obaj odpowiadają na pytania, mówią konkretnie, a nie ciągle o tym, żeby zrobić konsultacje. Zaczynam myśleć, że faktycznie mogą wejść do Sejmu, a wcześniej tak nie myślałam. Potrzeba więcej takich sił, żeby zatrzymać Konfederację”.

Florentyna: „Kto lepiej wypadł? Kosiniak jest bardziej konserwatywny, ale podoba mi się, że mówi szczerze o swoich poglądach. Można się z nim nie zgadzać, ale przynajmniej wiadomo, czego broni. A z Hołownią nie do końca wiadomo”.

Iza żartuje: „Hołownia próbował być sigma male”.

Sigma male to pojęcie z internetowego slangu, oznacza samotnego wilka, który nie podporządkowuje się hierarchii, w której dominuje „samiec alfa”.

Alicja: „Powtarzają, że są ojcami córek, ale ich prokobiece postulaty nie są progresywne”.

Paweł: „Ja to interpretuję tak, że odwołują się do młodych mężczyzn, którzy mają dzieci i może myślą, żeby głosować na Konfederację. Mają dzieci i myślą o ich przyszłości. Chcą, żeby z trochę innej perspektywy popatrzyli na politykę. Pokazują, że potrzebne jest finansowanie takich rzeczy jak edukacja, służba zdrowia, odróżniają się od Konfederacji”.

Młodzi porównywali też spotkanie z liderami Trzeciej Drogi do spotkania z duetem liderów Lewicy, którzy byli na Campusie 27 sierpnia. „Lepsza chemia była między Czarzastym i Biedroniem” — oceniło zgodnie kilka osób. Wspominali, że spotkanie z Lewicą było bardziej energetyczne, miało lepszą dynamikę. Ale przyznawali też, że Lewica „grała u siebie” — przed publicznością, której znaczna część na Lewicę zagłosuje.

Paweł: „Lewica zyskuje, bo nie ma kluczenia. Elektorat wie, czym się różni Lewica od Platformy. A Trzecia Droga? Nie wiadomo”.

Giertych rozgrzewa Campus

Dokładnie rok temu (2022) właśnie na Campusie Donald Tusk ogłosił, że na listach PO nie będzie miejsca dla osób, które nie popierają liberalizacji ustawy aborcyjnej (decyzja kobiety do 12. tygodnia).

Nic dziwnego, że dziś jednym z najbardziej dyskutowanych na Campusie tematów jest możliwy start Romana Giertycha, byłego wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a obecnie prawnika związanego z opozycją, z list Koalicji Obywatelskiej. Sprawa porusza zarówno uczestników, jak i obecnych tam polityków KO.

Kiedy Donald Tusk ogłosił, że Giertych wystartuje z ostatniego miejsca w świętokrzyskiem, Campus już trwał. Wieczorem tego dnia odbywała się jedna z campusowych gier: „speed dating” z politykami. Uczestnicy mają minutę na rozmowę z politykami. Maciek ze Szczecina wykorzystał tę minutę, by zapytać ich o Giertycha.

„Z ośmiu osób, z którymi rozmawiałem, tylko jedna nie miała nic przeciwko startowi Giertycha. Odcinali się od tej decyzji, mówili, że nic nie wiedzieli, że to decyzja Tuska” – opowiada Maciek. Nie on jeden pytał o to tego dnia polityków i nie tylko on spotkał się z rezerwą wobec pomysłu Tuska.

Poseł z zarządu Platformy Obywatelskiej powiedział mi: „To jest krótka piłka, jak nie zadeklaruje się w sprawie aborcji i in vitro, to nie dostanie miejsca”. Pytam o post Giertycha, w którym prawnik pisze, że aborcja to nie sprawa na teraz. „To nie przejdzie. To musi być jasna deklaracja”.

„Ja jestem przeciw. Kołodziejczak to jeszcze rozumiem. To jest jakiś konkretny elektorat. Ale Giertych? Tylko Silni Razem. Co nam to daje? Efekt zaskoczenia, czymś trzeba zapełnić te dni w kampanii. Ale nie wiem, czy więcej na tym nie stracimy”.

„Dla mnie to jest katastrofa. Miałam przyciągać lewicowych wyborców, a teraz słyszę: skoro macie Giertycha na listach, to ja na was nie zagłosuję” – żali się kandydatka Koalicji Obywatelskiej z Warszawy, nie należy do Platformy.

Ale zdarzają się też inne głosy. „Giertych? Coś słyszałam. Taki prawnik, prawda? Nie bardzo się orientuję, o co chodzi” – mówią trzy kolejne uczestniczki, dwudziestokilkulatki. Dla nich były szef Młodzieży Wszechpolskiej to prawnik związany z opozycją. „Każdy może się zmienić. A teraz najważniejsze jest, żeby wygrać z PiS-em, jeśli ktoś może w tym pomóc, to trzeba mu dać szansę” – to opinia przedstawicielki mazowieckiego samorządu.

Wieczorem Giertych opublikował filmik, w którym mówi, że „przyjął nieoczekiwaną dla niego propozycję Tuska”. W wideo wystąpiła córka Giertycha – Karolina, która mówi: „Jeśli chodzi o prawa kobiet, jest nas w domu cztery: moja mama, ja i dwie moje siostry, więc raczej go przypilnujemy”. Karolina Giertych nie kandyduje w wyborach. Sam Giertych deklaracji o swoim stosunku do aborcji nie złożył.

KANDYDACI "TRZECIEJ DROGI" z Olsztyna

1. Urszula Pasławska - polityczka, prawniczka, była wicemarszałek województwa odpowiedzialna za fundusze unijne, Mazurka, mama Marka i Magdy, Posłanka na Sejm VII, VIII oraz IX kadencji, przewodnicząca sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Leśnictwa i Zasobów Naturalnych. Jej priorytety to rozwój regionu, polityka prorodzinna, ochrona środowiska i szeroko rozumiane sprawy kobiet. Wiceprezes PSL, aktywnie działa w stowarzyszeniu Kobiety w Centrum.

2. Ignacy Niemczycki - specjalista od funduszy i polityki europejskiej, negocjował miliardy euro dla Polski z UE. Kieruje Fundacją Geremka i działa na rzecz społeczeństwa obywatelskiego. Prowadzi własną działalność, od 5 lat rolnik na Mazurach, od niedawna szczęśliwy tata. Stypendysta organizacji z Niemiec i Departamentu Stanu USA.

3. Sylwia Jaskulska - Mazurka, druhna, kobieta, matka. Samorządowiec, członkini zarządu województwa. Z dumą nosi mundur z naszywkami wiceprezes Warmińsko-Mazurskiego Związku OSP. Marzenia ma dwa. Prywatne, by córka była szczęśliwa, i zawodowe - by kobiety zaczęły stawiać siebie na pierwszym miejscu, na początek w kwestii zdrowia, by już żadna warmiaczka i mazurka nie umierała, bo zaniedbała badania profilaktyczne. Kocha ludzi, uwielbia im pomagać i wie, jak to robić.

4. Sebastian Bolesław Kosiorek - dwukrotny olimpijczyk (Ateny 2004, Pekin2008) w wioślarstwie, instruktor wioślarstwa w Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym w Ełku.

5. Radosław Król - absolwent UMW w Olsztynie, specjalista ochrony środowiska ze specjalizacją "ochrona wód - ichtiologia". Doświadczony samorządowiec
wieloletni Wójt Gminy Wydminy, projektodawca programu budownictwa społecznego w gminie. Zaangażowany w rozwój regionu członek rady Lokalnej Grupy Działania . Wiceprezes Rady Naczelnej PSL.

6. dr Robert Kempa - historyk, samorządowiec, regionalista, Przewodniczący Rady Miejskiej w Giżycku, dyrektor Centrum Promocji i Informacji Turystycznej w Giżycku, koordynator Szlaku Fortyfikacji Mazurskich, autor projektu “Operacja Boyen”.

7. Maria Bąkowska - sekretarz powiatu olsztyńskiego, wcześniej szefowa gabinetu wojewody, pedagog społeczny, emocjonalnie i życiowo związana z Warmią i Mazurami. Przez kilka lat organizowała Forum Kultury Warmii i Mazur. Pomagała dzieciom powodzian, zaangażowana w organizację pobytu w Polsce ukraińskich dzieci. Bez wahania pomaga ludziom w trudnych sytuacjach życiowych. Angażuje się w działalność na rzecz kobiet.

8. Mariusz Trupacz - etnomuzykolog, społecznik i animator kultury. Prezes PSMK Mazuria, Odznaczony zasłużony dla Kultury Polskiej, Radny Powiatu Piskiego.

9. Marcin Piwowarczyk - inżynier automatyk, związany ze Spółdzielnią Mleczarską Mlekpol w Mrągowie, gdzie przeszedł awans zawodowy od mistrza
produkcji do dyrektora innowacyjnego zakładu. Doświadczony samorządowiec, radny sejmiku kolejnych kadencji.

10. Andrzej Kimbar - z zawodu i zamiłowania leśnik, od 2002 r samorządowiec 4 kadencje przewodniczący rady gminy Wielbark. W ruchu Polska 2050 od lutego 2020 r współtwórca struktur w woj warmińsko-mazurskim. Przewodniczący okręgu olsztyńskiego i Członek Rady Krajowej Polska 2050 Szymona Hołowni.

Nr.11 Agnieszka Szałko - doświadczony menedżer i samorządowiec, ekonomista, absolwentka MBA. Od 2016 roku Dyrektor Szpitala Psychiatrycznego w Węgorzewie gdzie stawia na szeroko pojętą współpracę mieszkańcami, organizacjami pozarządowymi, szkołami, wojewódzkim i lokalnym samorządem żeby pokazać, że psychiatria może być przyjazna, piękna i bez wstydu. w Sejmie skupi się na poprawie jakości ochrony zdrowia, w szczególności psychiatrii.

12 Robert Pawlak - rolnik i przedsiębiorca z powiatu kętrzyńskiego.

13 Bogusław Wisowaty - przedsiębiorca z ponad 20 letnim doświadczeniem w branży budowlanej, zaangażowany społecznik wspierający działalność
organizacji charytatywnych w Ełku. Samorządowiec, długoletni wiceprzewodniczący Rady Miasta Ełk.

14. Grażyna Jolanta Czubińska - doktor nauk o zdrowiu, nauczyciel akademicki, edukator.

15 . Jarosław Andrzejewski - jego hasło to "Czas na zmiany" Nauczyciel, trener siatkówki, kierowca autobusu z Ełku. Chce żyć w kraj,u w którym praca się opłaca.

16. mec. Radosław Krzemiński- radca prawny, posiada własną Kancelarię Prawną. Swoje kompetencje rozwijał w aparacie wymiaru sprawiedliwości oraz w strukturach prokuratury. Legitymuje się wieloletnim doświadczeniem na stanowiskach urzędniczych w administracji rządowej oraz samorządowej.

17. Joanna Magdalena Łabanowska - wiceburmistrz Gołdapi. Ekonomistka z wykształcenia, samorządowiec z temperamentu i chęci działania.

18. Sylwia Nowicka - wieloletnia społeczniczka i wolontariuszka. Księgowa z zamiłowaniem do podatków.

19. Krzysztof Czepielinda - przedsiębiorca z branży usługowej, działa aktywnie w Mrągowskim Klubie Biznesu, członek PSL, społecznik wspierający sport amatorski.

20. Marcin Kotowski - adwokat z Olsztyna. Mąż Anny, ojciec Jasia i Zuzi. Jest znany z walki o godne wynagrodzenia pracowników w sporach z władzami Olsztyna. Jako specjalista z zakresu prawa bankowego, od wielu lat skutecznie uwalnia rodziny od wysokich rat kredytów mieszkaniowych, przywracając im poczucie bezpieczeństwa.

(pw)

Czytaj więcej: Kosiniak-Kamysz: Jeśli nie uzyskamy 8%, to dalej będzie rządził PiS

Komentarz (7)

Joński i Szczerba: Ostatni skok PiSu to sprzedaż lotniska Okęcie. Horała: to fejk

Szczegóły
Opublikowano: poniedziałek, 28 sierpień 2023 13:36
Adam Jerzy Socha

 „Jak zbudujemy uczciwą Polskę”. Tak brzmiał tytuł panelu posłów śledczych Michała Szczerby i Dariusza Jońskiego. Posłowie od wielu dni zapowiadali odpalenie na Campusie Polska Przyszłości ogromnej bomby – ujawnienie „ostatniego skoku PiSu na kasę”. Okazało się, że ten skok polega na tym, że środki ze sprzedaży gruntów po zamkniętym lotnisku Okęcie zasilą budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego. Ale pełnomocnik rządu ds. CPK Marcin Horała stanowczo dementuje te "rewelacje" "posłów śledczych". Twerdzi, że to fejki.

Zdaniem posłów PiS już szuka zagranicznych inwestorów, którzy kupią grunty 7 km od centrum Warszawy i które są warte 5 mld zł. Posłowie twierdzą, że spółka CPK powoła spółkę celową i ta spółka sprzeda te grunty. Dodatkowym źródłem zasilenia budowy CPK ma być przekazanie gruntów Skarbu Państwa Portom Lotnicze o wartości 3,2 mld zł, które następnie trafią do CPK i na końcu do spółki celowej, która je sprzeda.

Posłowie na dowód przedstawili dokument o decyzji Stałego Komitetu Rady Ministrów z dnia 25 maja 2023 roku, która rozstrzyga o likwidacji Lotniska Chopina w Warszawie.

Politycy podkreślili, że "informacja o tym, że taka decyzja zapadła, pojawia się jednak dopiero w dokumencie "Polityka Rozwoju Lotnictwa Cywilnego do 2040 r." - To tam znajduje się zapis o tym, że 'ostatecznie przesądza się o zakończeniu działalności komercyjnej' lotniska - zaznaczali.

Posłowie przekazali, że rozpoczęli kontrolę poselską, by zweryfikować, co stanie się z gruntami likwidowanego Lotniska Chopina. - Za każdym razem słyszeliśmy, że jest to objęte tajemnicą przedsiębiorstwa spółki CPK, tajemnicą negocjacji, tajemnicą handlową. Wszystko w tym państwie jest tajemnicą - skwitował Joński.

- Plan likwidacji Lotniska, które obsługuje stolicę Polski, ruch lotniczy w naszym kraju. Plan wyprzedaży gruntów. To wszystko powoduje, że szukamy w przeszłości znaków, czy oni planowali to od dawna - zaznaczył Szczerba.

Politykom udało się dotrzeć do uchwały rządu Beaty Szydło z 7 listopada 2017 r. Z dokumentu wynika, że lotnisko nie będzie już potrzebne w kontekście planowanej budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.

- Nic się nie dzieje przypadkiem - wskazał Szczerba i pokazał fragment raportu związanego z PiS, w którym w 2017 r. szacowano, że grunty, które pozostaną po lotnisku, będą warte ok. 5 mld złotych, co miałoby zasilić inwestycję w CPK.

Posłowie odnieśli się też do "Ustawy o usprawnieniu procesu inwestycyjnego CPK", która weszła w życie 2 października 2022 r.

- Zakłada ona, żeby te grunty skoncentrować. Żeby Skarb Państwa wyposażył konkretną spółkę Poty Lotnicze w ten majątek (...) Okazało się, że w grudniu, styczniu i marcu wyposażyli spółki Porty Lotnicze w grunty Skarbu Państwa o wartości 3,2 mld zł.- skomentował Szczerba.
Wyprzedaż gruntów. Szczegóły "ostatniego skoku PiS"

- Jak to będzie wyglądało? Grunty należą teraz do Portów Lotniczych. Zostaną jednak przekazane do CPK, który powoła kolejną spółkę celową - tłumaczył Szczerba.

- Wyprowadzając te grunty ze Skarbu Państwa do spółki, prezydent miasta, mieszkańcy, tracą jakąkolwiek kontrolę nad tym, co tam się będzie działo i kto, będzie nimi dysponował - wskazywał.

Z kolei Joński zaznaczył, że "to, o czym teraz mówimy, to jest cały plan wyprzedaży gruntów Lotniska Chopina w Warszawie". - To są dokładne zdania z tego dokumentu - podkreślał.

- Te nieruchomości mogą być obecnie warte 10 mld zł. Kim mają być ci pośrednicy i inwestorzy, kto ma stworzyć może nawet nowe miasto, które byłoby zbliżone wielkością do jednej z dzielnic warszawskich? - pytali posłowie KO.

Szczerba oświadczył, że spółka, którą powoła CPK ma sprzedać grunty zagranicznemu inwestorowi, a "dokumenty zawierające ten plan miały być tajne". - Mamy wrażenie, że ktoś przed nami, przed społeczeństwem chce ukryć swój diaboliczny plan - powiedział.

- Nazwaliśmy tę prezentację 'ostatni skok PiS-u', ale nie starczyło im dwóch kadencji, żeby to dokończyli. Mam nadzieję, że wspólnie zatrzymamy ich trzecią kadencję i zapytamy mieszkanki i mieszkańców Warszawy, czy w ogóle chcą likwidacji Lotniska, popierają wyprzedaż gruntu - podsumował.

Posłowie zarzucali, że rząd PiS nie zapytał mieszkańców Warszawy, czy zgadzają się na likwidację lotniska Chopina i czy popierają wyprzedaż gruntów pod budowę CPK? Może warszawiacy mają inny pomysł na te grunty, może chca parku? Zapytali też, kto na tym zarobi?

Pytani przez uczestników, czy po zdobyciu władzy wyrzucą do kosz projekt budowy CPK, odparli, że najpierw przeanalizują nim podejmą decyzję. Jesli budowa CPK pociągnie likwidacje lotnisk regionalnych, to będą przeciw. Stwierdzili, że sens ma pomysł na budowę kolei w formie tzw. „szprych” prowadzących do CPK.

Na stronie Campusu, w zapowiedzi ich panelu też ani słowa o tym zamierzają zablokować przejęcie państwa przez ich partię, gdy dojdą do władzy? Czytamy tam:

„Od 2015 roku Polska jest chora i trawiona przez zło. Utrudniony jest dostęp do informacji, a liczne afery oraz kolesiostwo rujnują stan finansów publicznych. Nie znając źródeł infekcji, nie wiedząc, jak się rozprzestrzenia, nigdy nie zdołamy jej uleczyć. Podczas seminarium przybliżone zostaną największe przekręty Zjednoczonej Prawicy, w tym ostatni skok na Lasy Państwowe. Wspólnie zastanowimy się, jak budować uczciwe państwo i chronić je przed nadużyciami oraz nepotycznymi zakusami rządzących. Nie proponujemy łatwych recept. Pomagamy jedynie zrozumieć, jak to się stało, że grupa cynicznych ludzi bez skrupułów odebrała poczucie sprawczości większości swoich rodaków, przy okazji nabijając kabzy sobie i swoim politycznym pobratymcom. Zastanowimy się, dlaczego przyjazne do niedawna państwo w ciągu zaledwie kilku lat stało się wrogiem własnych obywateli”.

Dopiero, gdy doszło do pytań od uczestników i padło pytanie od młodej uczestniczki: jak oczyszczą spółki Skarbu Państwa z setek osób z rodzin polityków PiSu oraz jak temu zjawisku zapobiec na przyszłość, padła odpowiedź:

„Konkursami do rad nadzorczych i zarządów spółek Skarbu Państwa zapobiegniemy zatrudnianie dzieci ministrów i posłów, bo „gdzieś nasze dzieci muszą pracować”. Zatrudniać mają firmy headhunterskie, a nie wujek Joachim Brudziński, do którego kuzyni wysyłali maile z pytaniem: „wujku, którą ofertę wybrać?”.

Ponadto chcą wprowadzić ustawę o szczególnej ochronie sygnalistów.

Czy Państwa, Czytelników, posłowie Joński i Szczerba przekonali, że konkursy do spółek Skarbu Państwa będą transparentne oraz sygnaliści zapewnią nam uczciwą Polskę?
Adam Socha

Fejk Tygodnia: Grunty po Lotnisku Chopina zostaną sprzedane prywatnym inwestorom

Wraz z toczącymi się przygotowaniami do budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego wzmaga się dyskusja na temat przyszłości Lotniska Chopina w Warszawie. Ale wbrew pojawiającym się opiniom, terenów na Okęciu nie kupią prywatni inwestorzy. Co nie znaczy, że nie zostaną one sprzedane.

Budowa CPK jeszcze się nie rozpoczęła, bo wciąż nie zostały skupione wszystkie potrzebne do realizacji tej inwestycji grunty. Ale ponad 1,3 tys. właścicieli działek w gminie Baranów w powiecie grodziskim w województwie mazowieckim już zgłosiło chęć ich sprzedaży. Trwają też już pierwsze rozbiórki znajdujących się na tych terenach budowli.

Według wstępnych zapowiedzi polskiego rządu pierwszy etap budowy CPK zakończyłby się w 2028 r., ale cała planowana rozbudowa hubu komunikacyjnego ma potrwać nawet do 2060 r. Koszt pełnej inwestycji, łącznie z jej elementami kolejowymi i drogowymi szacowano w 2017 r. na 35 mld złotych, ale wiadomo już, że na pewno będzie to ponad 40 mld złotych.

CPK ma przyjmować dużo więcej pasażerów

Otwarcie tak dużego lotniska, które ma obsługiwać najpierw 40 mln pasażerów rocznie, a docelowo nawet 65 mln, oznacza zapewne wyrok śmierci dla mniejszych portów lotniczych znajdujących się w pobliżu, a wśród nich Lotniska Chopina w Warszawie, które w zeszłym roku obsłużyło 14,4 mln pasażerów, a jego maksymalną przepustowość ocenia się na 22 mln.

Choć to lotnisko położone jest na terenie samego miasta (a CPK będzie od Warszawy oddalony o około 37 kilometrów), to jednak nie ma nim już miejsca na dalszą rozbudowę, a prognozy mówią o potencjalne dużego wzrostu liczby pasażerów. O ile oczywiście uda się znaleźć chcące ich wozić na nowych trasach linie lotnicze.

Co prawda, jak informuje Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, w projekcie rządowej strategii dla branży lotniczej nie ma decyzji rządu o zamknięciu Lotniska Chopina w Warszawie, a jedynie plany przeniesienia z niego do CPK głównego ruchu komercyjnego.

Ale plan zamknięcia stołecznego portu lotniczego ma się znajdować w decyzji Komitetu Stałego Rady Ministrów podjętej w 25 maja 2023 r. Do świadczących o tym dokumentów dotarli dwaj posłowie Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba i Dariusz Joński, którzy już wcześniej ujawnili wiele utajonych przed społeczeństwem działań polskiego rządu.

Lotnisko Chopina za kilka lat zamknięte?

Zaprzecza temu jednak w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” wiceminister funduszy i polityki regionalnej, a jednocześnie pełnomocnik rządu ds. CPK Marcin Horała. Jak powiedział w tej rozmowie „los Lotniska Chopina nie jest jeszcze przesądzony, a decyzję w jego sprawie trzeba będzie podjąć dopiero za kilka lat”.

Ale potwierdził też, że większość ruchu lotniczego zostanie z Okęcia przeniesione do gminy Baranów. I nie wykluczył, że przynajmniej część terenów, jakie obecnie zajmuje Lotnisko Chopina, może wobec zmniejszenia ruchu w tym porcie przestać być potrzebna i zostaną przeznaczone na „cele inne niż lotnicze”.

Jaka zatem będzie przyszłość gruntów, jakie dziś zajmuje Lotnisko Chopina, tego na razie oficjalnie nie wiadomo. Ale wydaje się mało prawdopodobnie, aby zostały one sprzedane prywatnym inwestorom. A od takich podejrzeń zaroiło się w internecie, gdy posłowe KO postawili pytania o to „kto kupi te tereny i na tym zarobi oraz dlaczego w sprawie akurat tej wyprzedaży majątku państwowego nikt nie pyta Polaków o zdanie?”.
Fejk tygodnia: Pytania referendalne dotyczą spraw kluczowych dla Polaków

Prawo i Sprawiedliwość twierdzi, że pytania referendalne dotyczą spraw bardzo ważnych dla polskiego społeczeństwa. Samo społeczeństwo ma jednak na ten temat jednak odmienne zdanie.

Specustawa zabrania prywatyzacji

Specustawa dotycząca budowy CPK zabrania bowiem prywatyzacji spółki, do której należą tereny, na których działa Lotnisko Chopina. Mówi o tym artykuł 12 ustęp 6 tej ustawy. Ewentualnym nabywcą takich terenów mogłaby stać się zatem jedynie inna spółka należąca do państwa lub samorządu.

To oczywiście nie gwarantuje tego, że Lotnisko Chopina nie zostanie nigdy całkowicie zamknięte i zlikwidowane, ale – dopóki prawo się nie zmieni – nie stanie się ono własnością deweloperów, którzy zbudowaliby tam osiedla, biurowce czy centra handlowe.

A co może stać się z terenami, na których dziś w Warszawie startują i lądują samoloty? Pomysłów przedstawiano już kilka. Niegdysiejszy szef projektu CPD Mikołaj Wild sugerował, że mogłyby tam powstać budynki, w jakich znajdą się nowe siedziby ministerstw czy państwowych urzędów. Media nazwały ten pomysł „budową dzielnicy rządowej”. Stworzenie takiej dzielnicy planowano w Warszawie jeszcze przed wybuchem II wojny światowej.

Na świecie zaś dawne lotniska przekształca się np. w centra kongresowe. Taki jest pomysł na zagospodarowanie przynajmniej części nieczynnego już lotniska Tegel w Berlinie. W stolicy Niemiec inne zamknięte lotnisko – Tempelhof – stało się zaś publicznym parkiem. Organizowane są tam też wystawy, targi czy okolicznościowe imprezy. W 2015 r. działał tam też tymczasowy ośrodek dla 2,2 tys. uchodźców z Syrii i Iraku.

Sprzedaż Okęcia? PiS się zabezpieczył. "Wpisaliśmy do ustawy"

- Nie ma mowy o sprzedaży lotniska Chopina w Warszawie, nie można go prywatyzować - przekonuje pełnomocnik rządu ds. CPK Marcin Horała. Wskazał, że jest to zagwarantowane ustawą. - To zagwarantowaliśmy i to wpisaliśmy do ustawy - podkreślił.

Sprawa potencjalnej sprzedaży gruntów pod Lotniskiem Chopina rozgrzała opinię publiczną po podniesieniach posłów Koalicji Obywatelskiej Dariusza Jońskiego i Michała Szczerby. Ogłosili oni, że ujawniają "diaboliczny plan" i "ostatni skok PiS-u", czyli zamknięcie Lotniska Chopina i sprzedaż terenów, na których znajduje się port lotniczy.

Jeszcze w poniedziałek, Konrad Majszyk, rzecznik prasowy Centralnego Portu Komunikacyjnego wyjaśniał money.pl, skąd decyzja o połączeniu spółek CPK oraz Polskie Porty Lotnicze S.A. i zapewniał, że nie ma dziś żadnych planów sprzedaży gruntów pod Okęciem.

PiS się zabezpieczył

Głos w tej sprawie zabrał również wiceminister funduszy i polityki regionalnej, pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego Marcin Horała. Podkreślając, że nie można prywatyzować Okęcia.

To zagwarantowaliśmy i to wpisaliśmy do ustawy, że nie można sprzedawać udziałów spółki, które Okęcie prowadzi, innym podmiotom niż podmioty w 100 proc. należące do Skarbu Państwa - zapewnił na antenie TVP info.

Pełnomocnik rządu wyjaśnił, że grunty, na których znajduje się warszawskie lotnisko zyskały uregulowany status prawny i zostały wniesione do państwowej spółki z ustawowym zakazem prywatyzacji (art. 12 ust 6 ust. o usprawnieniu procesu inwestycyjnego CPK).

Horała dopytywany, czy istnieje zagrożenie, że warszawiakom to lotnisko zostanie odebrane, odpowiedział: "Wierutna bzdura, bo nie będzie odebrane".
Ruch zostanie jednak przeniesiony

Przyznał jednak, że na CPK "niewątpliwie zostanie przeniesiony główny ruch komercyjny".

To jest elementarz prowadzenia tego rodzaju projektów inwestycyjnych na całym świecie - przekonywał.

Dodał, że wtedy przyjdzie moment decyzji, co dalej z portem lotniczym Chopina, który "może zarówno pozostać lotniskiem", jak i - "za te 5-7 lat, jeśli taka będzie decyzja - przeznaczony być na inne cele".

W ocenie pełnomocnika rządu CPK jest bezpośrednią konkurencją dla "hubowych" lotnisk kontynentalnych, które obecnie obsługują teren Polski i pasażerów z Polski. "Są to lotniska zagraniczne, przede wszystkim niemieckie. Nawet nie tyle Berlin, co Frankfurt i Monachium" - powiedział Horała. Według niego to są "konkretne pieniądze, biznes, miejsca pracy, wpływy z podatku, które z obsługi rynku polskiego są zarabiane w Niemczech".

Jak dodał, "ponad 80 proc. towarów transportowanych drogą lotniczą na potrzeby polskiej gospodarki jest przeładowywane przez lotniska poza Polską, głównie w Niemczech".

Czytaj więcej: Joński i Szczerba: Ostatni skok PiSu to sprzedaż lotniska Okęcie. Horała: to fejk

Komentarz (12)

Więcej artykułów…

  1. Spór o Ukrainę w sierpniowej "Debacie"
  2. Czarzasty na Campusie wypowiedział wojnę „aroganckiemu, tłustemu, bezczelnemu klerowi”

Strona 5 z 426

  • start
  • Poprzedni artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • Następny artykuł
  • koniec

Komentarze

dzicz jedzie do Katowic to dystrybutory strajkują.
„Awaria dystrybutorów” na stac...
12 minut(y) temu
A było to tak: To pani Joanna miała problem. Pomogli jej dziennikarze opisując całość zdarzenia. Do rozwiązania takich i tym podobnych problemów wszys...
„Awaria dystrybutorów” na stac...
51 minut(y) temu
Nie tylko on. Jeszcze paru innych z orbity prezesa ma tam kredyty. A skoro mają kredyt, znaczy dają temuż bankowi zarabiać. Dają zarabiać, czyli wspie...
„Awaria dystrybutorów” na stac...
1 godzinę temu
Parafrazując (kolejne trudne słowo!): nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić postępowanie neobolszew...
„Awaria dystrybutorów” na stac...
1 godzinę temu
Myśl o swoim samopoczuciu, "mysia dupo".
„Awaria dystrybutorów” na stac...
1 godzinę temu
Berdyczów- Inny gość. Pewnie już w W-wie no i...? Nie rozczarował cię brak p. Joanny? Jak moźna być tak wyrachowanym to jeszcze rozumiem, taką jest po...
„Awaria dystrybutorów” na stac...
2 godzin(y) temu

Ostatnie blogi

  • Michał Wypij, Paweł Warot – komentarz osobisty Bogdana Bachmury Bogdan Bachmura Dużo łatwiej o krytykę osób, których nie darzymy sympatią, z którymi jesteśmy w sporze lub konflikcie. Ale tym razem jest… Zobacz
  • Polska racja stanu - refleksje po obejrzeniu "Resetu" Zbigniew Lis Do napisania tego artykułu skłoniły mnie bulwersujące fakty i ujawnione dokumenty, przedstawione podczas emisji serialu dokumentalnego "Reset" w TVP1, który… Zobacz
  • Modlitwa kardynała de Richelieu (komentarz do sprawy Jana Pawła II) Bogdan Bachmura Tyle znanych osób i organizacji zatroskanych o dobre imię Jana Pawła II wzywa i apeluje o natychmiastowe działanie, że z… Zobacz
  • Dwie wojny... Adam Kowalczyk 192 lata temu, 5 lutego 1831 r., Moskale nie mogąc pogodzić się niewdzięcznością Polaków nie potrafiących docenić i pokochać ruskiego… Zobacz
  • 1

Najczęściej czytane

  • Relacja z pikiety i akcji ulotkowej przeciwników inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie 10.09.
  • Relacja z pikiety i akcji ulotkowej przeciwników inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie 10.09.
  • Sąd uchylił decyzję wojewody uchylającą pozwolenie na budowę Centrum Lidla w Gietrzwałdzie
  • Janusz Cieszyński - jedynką PiS w Olsztynie. Na 20. miejscu Szmit
  • Poseł Zbigniew Babalski odchodzi z polityki. Powodem jest 6. miejsce na liście
  • Znamy nowego dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego UWM
  • PILNE! Szubienice do likwidacji! Prezydent Olsztyna przegrał w WSA z ministrem kultury
  • Aby Polska rosła w siłę, a ludzie partii żyli dostatniej
  • Wojewoda zbada prawidłowość wydania pozwolenia na budowę Lidla w Gietrzwałdzie
  • Partie ogłosiły pełne listy kandydatów z Olsztyna i Elbląga. Wg sondażu Kantar PiS wygrywa wybory
  • W sieci krąży film, na którym wicestarosta węgorzewski pokazał nagą kobietę z nożem
  • "Zielona granica" narodowego interesu

Wiadomości Olsztyn

  • Olsztyn

Wiadomości region

  • Region

Wiadomości Polska

  • Polska

O debacie

  • O Nas
  • Autorzy
  • Święta Warmia

Archiwum

  • Archiwum miesięcznika
  • Archiwum IPN

Polecamy

  • Klub Jagielloński
  • Teologia Polityczna

Informacje o plikach cookie

Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.