Co ty konserwatysto wiesz o realizmie…
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 17 marzec 2016 19:27
- Magdalena Ziętek-Wielomska
I kiedy widzę te wszystkie hasła bojowe polskiej prawicy zagrzewające do walki z „komuną”, masonerią, liberałami i innej maści wrogami Polski, to człowieka ogarnia tylko uczucie politowania.
Ostatnia dyskusja wokół tzw. żołnierzy wyklętych, realizmu i konserwatyzmu, która toczyła się m.in. na łamach tego portalu, jest papierkiem lakmusowym do sprawdzenia „przygotowania bojowego” polskiej prawicy do prowadzenia walki informacyjnej. Jak można się domyśleć z tytułu tego komentarza, stan „uzbrojenia” jest równy 0. Ale nie to jest największym problemem. Największym problemem jest to, że dla polskiej prawicy to nie jest żaden problem…
Każdy, kto się chwilę spokojnie zastanowił nad rolą kultu tzw. żołnierzy wyklętych w walce informacyjnej toczonej – już nie na terenie Polski, to już przeszłość – w umysłach Polaków, od razu rozpoznaje strategię wroga i absolutny brak zrozumienia tej strategii przez większość Polaków, w tym prawicę. Strategia jest banalnie prosta: należy przeciwnika zaprogramować tak, żeby nie stanowił żadnego realnego zagrożenia dla własnej pozycji. Dobry przeciwnik, to słaby przeciwnik, a słaby przeciwnik to taki, który nie potrafi myśleć strategicznie, który nie potrafi prowadzić „rozpoznania” swojego przeciwnika, który po prostu nie zna podstawowych zasad sztuki wojennej. A jak można wroga zaprogramować w ten właśnie sposób? Metod jest wiele, jedną z nich jest stawianie za wzór osób, które same podstawowych zasad sztuki wojennej nie stosowały. A kto może pełnić rolę takiego właśnie „wzoru wychowawczego” dla Polaków? Oczywiście tzw. żołnierze wyklęci.
W powieści Zofii Kossak pt. „Legnickie pole” znajduje się scena, w której chiński mandaryn kreśli plan odciągnięcia Mongołów od Chin i skierowania ich na Zachód. Mandaryn tak oto rzecze: „Gdy spragniony świeżego ścierwa lew (…) chce pożreć owcę, należy mu ukazać gazelę. Pogoni za nią i zapomni o owcy, woląc trudne i dalekie łowy”. Natomiast inny Chińczyk, sławny Sun Tzu w „Sztuce wojny” słusznie stwierdza, że wojna to sztuka wprowadzania w błąd. W przypadku narodu polskiego oczywistym jest, że jego wrogowie będą wprowadzać naród w błąd, między innymi poprzez odciąganie jego uwagi od tego wszystkiego, czego poznanie mogłoby im zaszkodzić. Kult tzw. żołnierzy wyklętych świetnie się do tego nadaje! A czego Polacy mają nie zrozumieć? Że najskuteczniejszą metodą walki jest ta stosowana między innymi przez masonerię, czyli przenikanie do istniejących struktur i przejmowanie nad nimi kontroli. W Polsce były siły, które podjęły próbę przejmowania kontroli nad aparatem państwa komunistycznego dla realizowania interesu narodowego i one mają właśnie zostać Polakom obrzydzone jako te, które rzekomo dopuściły się zdrady narodu i moralnych ideałów. Genialne? Absolutnie genialne. Bohaterem mają być ci, którzy dali się zabić, w końcu wrogowie Polski zawsze stali na stanowisku, że „dobry Polak, to martwy Polak”. Natomiast ci, którym np. w 1968 udało się częściowo oczyścić aparat państwowy z elementu najbardziej prokomunistycznego, m.in. z działaczy wywodzących się z KPP i wywalczyli dla Polski pewną swobodę działania, mają zostać moralnie potępieni.
Zważywszy na to, że historia Polski od 1968 do początku lat 90-tych w gruncie rzeczy była walką między tymi, którzy w 1968 stracili władzę (i ich dziećmi), a siłami narodowymi i aparatczykami partyjnymi ( z których większość była tylko tłem tej walki), należy stwierdzić, że wygrali ci pierwsi. I to oni mają największy interes w tym, żeby Polacy nie zrozumieli, co się właściwie za PRL działo i że – przede wszystkim – mogli przegrać. A wygrali dzięki naiwności Solidarności i wsparciu Zachodu, który w zamian za udzielenie im tegoż wsparcia zrobił z nas kolonię, a przegranych 1968 r. - na spółkę z co sprytniejszymi peerelowskimi aparatczykami - uczynił administratorami tejże kolonii. Siły narodowe były i są wrogiem śmiertelnym tego układu i dlatego muszą zostać zniszczone.
I kiedy widzę te wszystkie hasła bojowe polskiej prawicy zagrzewające do walki z „komuną”, masonerią, liberałami i innej maści wrogami Polski, to człowieka ogarnia tylko uczucie politowania. To właśnie ci wrogowie decyduję o tym, jak wygląda świat widziany oczyma przeciętnego polskiego prawicowca. To oni dbają o to, żeby polska prawica żyła szumnymi hasłami i była absolutnie niezdolna do podjęcia jakiejkolwiek poważnej i realnej walki politycznej. To oni decydują o tym, kogo polska prawica uważa za bohatera, a kogo za zdrajcę. I wreszcie to oni skutecznie blokują jakiekolwiek przełamanie dyskursu prawicowego, zgodnie z którym liczą się tylko ideały, a reszta jest zbędna, bo oznacza „pobrudzenie się” zepsutą rzeczywistością.
Jednym słowem, prawicowiec ma kierować się tylko i wyłącznie motywacjami etycznymi i ma wierzyć, że wiara w ideały wystarczy do tego, by wygrać walkę. A jak nie wystarczy, to przecież lepiej dać się zabić, niż stracić „nieskazitelność moralną”. I to jest dokładnie ten sam schemat motywacji, który propaguje kult tzw. żołnierzy wyklętych. Jest to schemat działania zakładający absolutny brak strategii, myślenia w kategoriach poznawania realnej rzeczywistości i podejmowania decyzji w oparciu o informacje na temat tejże rzeczywistości.
Patrząc na polską prawicę mam przed oczami głównego bohatera filmu pt. „King of Comedy”, który wierzy w to, że jest genialnym komikiem i widzi siebie jako absolutną gwiazdę sceny kabaretowej. Traci przy tym kontakt z rzeczywistością i myli twory własnej imaginacji z realnością. Podobnie polska prawica widzi siebie wśród oddziałów rycerstwa, z powiewającymi chorągwiami, ruszających na wroga i rozwalających go w drobny mak. A prawda jest brutalna – polska prawica jest jak chłopcy bawiący się żołnierzykami w piaskownicy, którzy dla realnego wroga stanowią właśnie takie zagrożenie, jak chłopcy bawiący się żołnierzykami w piaskownicy dla prawdziwego, uzbrojonego żołnierza.
Wzniosłe hasła wypisane na dumnie powiewających sztandarach nie przestraszą wroga. Wiara w to, że wystarczy mieć silne motywacje etyczne, żeby pokonać przeciwnika, jest największym dobrodziejstwem dla wrogów polskiej prawicy. Mogą oni spać spokojnie, polska prawica im nie zagrozi. Tak jak tzw. żołnierzy wyklętych, będą w stanie „wybić” wszystkich, co do ostatniego.
Masoneria, „komuchy” itp. rządzą Polską i będą długo nią rządzić, bo nie lekceważą reguł sztuki wojennej. I odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą także wszyscy ci, którzy żadnej realnej walki nie chcą podjąć, bo są zbyt leniwi, pyszni, niecierpliwi, zakochani w poczuciu własnej wyższości moralnej, by zejść na ziemię.
Na zakończenie błagam wszystkim moich potencjalnych adwersarzy o to, żeby nie odpisywali na ten tekst, szafując na lewo i prawo wielkimi hasłami, załamując ręce, wydając jęki bólu i moralizując. Znam to wszystko jak zdartą płytę. Nie działa to na mnie. Natomiast jeśli ktoś chce pokusić się o opisanie sił przeciwnika, metod którymi się posługuje i zasobami, które stoją do jego dyspozycji, gorąco do tego zachęcam. Prowadzenie walki rozpoczyna się od rozpoznania sił wroga. Ale cóż, jeśli polska prawica za swoich bohaterów wojskowości obrała sobie tzw. żołnierzy wyklętych, to oczywiście elementarz wojskowości jej nie obowiązuje.
Magdalena Ziętek-Wielomska http://www.konserwatyzm.pl
Tekst pierwotnie opublikowany na portalu konserwatyzm.pl
„Polska zawsze będzie krajem peryferyjnym. W naszym interesie...
https://twitter.com/JSmigowski/st...
"Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby odkryć, że ten baner...