Oświadczenie prezydenta Roberta Szewczyka wydane po środowym spotkaniu tzw. zespołu konsultacyjnego wszyscy zainteresowani dalszymi losami Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej już zapewne znają.
Z informacji zamieszczonej na naszym portalu wiadomo także, że nie udało się utrwalić przebiegu tego spotkania. O ile przed pierwszym spotkaniem pod naszym naciskiem prezydent z zakazu się wycofał, to tym razem żadne argumenty nie skutkowały.
Najważniejszym przekazem jaki usłyszeliśmy od prezydenta, potwierdzonym w jego komunikacie, jest oczywiście deklaracja przeprowadzenia „fizycznej dekonstrukcji pylonów”. Zwolennicy pozostawienia pomnika, którzy zdecydowanie dominowali w składzie zespołu, kolejny raz zachwycając się świetnym założeniem urbanistycznym pomnika, usłyszeli od prezydenta, że ważniejsze od tego, jest jego „odium”.
Nie wiadomo natomiast co ze schodami i cokołami na których stoją obecnie pylony pomnika. Moje pytanie w tej kwestii prezydenta zaskoczyło, więc na razie nie wiadomo czy ostatecznie staną się elementem przyszłej kompozycji placu, czy też po prostu znikną.
Generalnym założeniem, podzielanym przez wszystkich członków zespołu, jest przywrócenie placowi im. X. Dunikowskiego charakteru ogólnodostępnej przestrzeni publicznej, która przede wszystkim przestanie pełnić funkcję parkingu. Jej budulcem – deklaruje prezydent Szewczyk – ma być kamień z pomnika. Co to dokładnie oznacza dowiemy się w pierwszym kwartale 2026 roku, kiedy to będzie gotowa koncepcja zagospodarowania placu. Wcześniej, bo do końca września br. zespół pozna i oceni założenia konkursowe zagospodarowania Placu im X. Dunikowskiego, w tym dekonstrukcji Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej.
Ponownie fiaskiem zakończyła się moja próba wydobycia od prezydenta informacji, dlaczego konsekwentnie (podobnie jak jego poprzednik) unika używania prawidłowej nazwy pomnika w sprawie którego się spotykamy. Dlaczego dotychczas był to „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej”, a ostatnio „pomnik autorstwa Xawerego Dunikowskiego” lub „pomnik potocznie nazywany >>szubienicami<<. Teraz prezydent stwierdził, że „w sumie to obojętne”. Obojętnie jak, byle nie Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej.
Reasumując, na chwilę obecną wydaje się, że podejrzenia towarzyszące koncepcji dekonstrukcji pomnika, którą traktowano jako kolejną próbę jego ratowania, wydają się bezzasadne. Deklaracja prezydenta dotycząca usunięcia pylonów jest jasna i dobitna.
A to podstawowe kryterium wypełnienia wymogów ustawy dekomunizacyjnej. Wykorzystanie elementów pomnika jako elementów nowej przestrzeni placu to kwestia otwarta i podlegająca późniejszym ocenom. Mniejsza o to, z czego wynika ta zmiana dotychczasowej postawy prezydenta Szewczyka, jak i lokalnych polityków PO i PSL. W ostatecznym rozrachunku warunki konkursu na dekonstrukcję „szubienic” i tak określa ustawa dekomunizacyjna, a w ślad za nią orzeczenie WSA.
Magia listów otwartych się skończyła
Wątkiem dodatkowym, do którego nie sposób się nie odnieść, jest opublikowany na portalu Gazety Wyborczej, dzień po spotkaniu zespołu konsultacyjnego, List otwarty prof. Roberta Traby do prezydenta Roberta Szewczyka. Z niego dowiadujemy się dlaczego prof. Traba, choć wymieniony jako członek zespołu, na jego spotkaniach się nie pojawił.
To już drugi List otwarty do prezydenta Olsztyna w sprawie (jak zawsze nie wymienionego z nazwy) Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej.
Adresatem pierwszego, napisanego ponad trzy lata temu, był prezydent Piotr Grzymowicz, o czym przypomina sam
Traba w swoim aktualnym Liście do prezydenta Szewczyka. To wątek bardzo ważny, ponieważ po raz pierwszy pada w nim jasna deklaracja, że to jego List otwarty z marca 2022 r. „spowodował zmianę nastawienia prezydenta Piotra Grzymowicza”.
Co prawda wśród niekończących się domysłów, wersja magicznego wpływu tamtego Listu na prezydenta Grzymowicza była brana pod uwagę. Teraz jednak mamy jasność, dlaczego 2 marca 2022 r., po porannej konferencji prasowej na której prezydent stanowczo zapowiedział usunięcie pomnika z powodu agresji Rosji na Ukrainę, kilka godzin później zrobił z siebie durnia, oświadczając, że będzie bronił „wartości oraz ideowego przesłania pomnika”.
Ale nie tylko to uderza w Liście prof. Traby. Rugając za to samo drugiego już prezydenta, sięgając przy tym po wielokroć powtarzane argumenty, nieodparcie nasuwa się wrażenie zatrzymania w czasie.
Zarzucając bowiem prezydentowi Szewczykowi „koniunkturalizm” oraz „realizację programu prawicy”, ani słowem prof. Traba nie zająknął się na temat nowych okoliczności prawnych w jakich zmuszony jest poruszać się prezydent.
Żadnych rad czy podpowiedzi z tym związanych. Może jakaś nowa danina z kolejnego, skutego kawałka ulubionego pomnika, mogąca udobruchać bezlitosnego wojewodę i sądy? Żadnych konkretów, tylko pretensje i połajanki!
Wyciągając przeciwko obecnemu prezydentowi ciężkie armaty prof. Traba także zapomniał, że lista „koniunkturalistów” jest znacznie dłuższa. A wśród nich nie tylko lokalni politycy PO-PSL.
Z kolei dobór składu zespołu konsultacyjnego w którym zdecydowanie przeważali zwolennicy zachowania pomnika, to według prof. Traby „machiawelizm” i „mistyfikacja”.
Problem w tym, prezydent Grzymowicz podczas swoich konsultacji robił to samo, tyle że wtedy wszystko działo się podług jedynie słusznego programu Roberta Traby i lewicy.
Większym problemem jest to, że powołując się na relacje ze spotkań zespołu prof. Traba stwierdza, iż „zdecydowana większość uczestników była przeciwna decyzji prezydenta, zarówno na pierwszym, jak i na drugim spotkaniu”.
Otóż z całą stanowczością stwierdzam, że to nieprawda. Na pierwszym spotkaniu prezydent Szewczyk niczego nie proponował, a spotkanie było poświęcone wolnym wypowiedziom jego uczestników (nagranie w dyspozycji red. Sochy). Wtedy to apelowałem do prezydenta o konkrety na następnym spotkaniu.
I kiedy wreszcie usłyszeliśmy z ust prezydenta jasną deklarację o usunięciu pylonów, nikt nie śmiał oponować, ani jasno wyartykułować swojego sprzeciwu. Chyba, że za takowy uznać kolejny raz wyznawany podziw dla dzieła X. Dunikowskiego.
Dezynwoltura z jaką prof. Traba podchodzi do prostych faktów, zdumiewa mnie za każdym razem, gdy komentuję jego publicystyczne teksty. Następnego przykładu nie trzeba daleko szukać.
W rzeczonym Liście otwartym do prezydenta Szewczyka pada przykład kijowskiego Łuku Przyjaźni Narodów, pomnika z 1982 r., którego jakoby, dzięki sprzeciwowi mera Kijowa „nie zburzono”, a jedynie „zdjęto iglicę”. Według Traby „całość zachowano, przekształcając w Łuk Wolności Narodu Ukraińskiego”. Jak to wygląda naprawdę można łatwo zobaczyć na filmiku w internecie pod hasłem „Łuk Przyjaźni Narodów”. Mówiąc krótko, zachowanie samych schodów po „szubienicach” i nazwanie ich np. Przejściem do Demokratycznego Raju, znaczyłoby tyle samo, co łuk oszczędzony przez mera Kijowa.
O losie innych, postsowieckich pomników na Ukrainie Traba nie wspomina, choć wiedza o tym, że Ukraińcy, najpierw spontanicznie, a następnie systemowo, zdemontowali kilkadziesiąt takich artefaktów, jest powszechna.
Pytanie, dlaczego prof. Traba, zwłaszcza w dobie łatwego dostępu do informacji, z taką swobodą traktuje czytelników jak pospolitych gamoni?
Chciałbym, aby prof. Traba choć jeden raz trzepnął się kułakiem w pierś i przyznał, że on i bliskie mu środowiska obrońców pomnika zaprzepaściły szansę wsparcia naszej inicjatywy z 2007 r. i realizacji tego, o co on tak zabiega od trzech lat. Może wtedy, gdy prezydent Grzymowicz kilka lat umiejętnie zwodził nas brakiem funduszy na rewitalizację Placu X. Dunikowskiego i stworzenie Muzeum Pamięci, jeden magiczny list otwarty załatwiłby sprawę?
Czy przypadkiem nie przeważyła koniunkturalna właśnie, osobista niechęć profesora do osób i środowisk prawicowych, które (pomimo niechęci do „szubienic”) poparły nasz projekt?
Tym, co pozwalało nie brudzić sobie rąk konszachtami z wrażą prawicą była pewność, że wpis pomnika do rejestru zabytków gwarantuje wieczne istnienie.
Gdy rejestrowe gwarancje w związku z wojną na Ukrainie upadły, do łask nagle wróciły, ale pod zmienionym szyldem, pomysły na „innowacyjne dzieło upamiętnienia”.
A teraz, gdy pociąg z „szubienicami” wydaje się odjeżdżać, a magia listów otwartych przestała działać, także zainteresowanie prof. Traby dla „upamiętnień” (nie)spodziewanie wygasło. Wszak tylko pomnik – jak to określiła na spotkaniu zespołu konsultacyjnego jedna z jego uczestniczek – dostatecznie nobilituje to miejsce.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość