Spotkanie „zidentyfikowanej grupy” zorganizowane przez Urząd Miasta Olsztyna w sprawie „dekonstrukcji szubienic”, w środę 23 kwietnia w byłej zajezdni trolejbusowej, to było odegranie po raz kolejny tego samego od lat spektaklu w reżyserii władz miasta. Obecna inscenizacja, pod kierownictwem byłego przewodniczącego rady miasta, obecnie prezydenta Roberta Szewczyka z PO, ma być „na afiszu” aż 35 miesięcy czyli 3 lata bez jednego miesiąca.
Na taki bowiem okres prezydent Szewczyk przewidział proces „dekonstrukcji” pomnika wdzięczności armii radzieckiej, mimo że nadal obowiązuje decyzja wojewody warmińsko-mazurskiego, poparta przez ministra kultury, nakazująca natychmiastowe usunięcie obiektu propagandy sowieckiej z centrum Olsztyna.
Celem „dekonstrukcji” jest „świadome i celowe zniesienie przesłania ideologicznego z jakim pomnik powstał i przez lata funkcjonował w przestrzeni publicznej” – poinformował prezydent wojewodę. Prezydent miasta „zdiagnozował”, że „przesłanie – wyrażenie wdzięczności wobec działań zbrojnych radzieckiej Armii Czerwonej w regionie Warmii i Mazur – jest dziś zdecydowanie nietrafione. Propagowanie w Olsztynie w XXI wieku ustroju komunistycznego i jej przeszłych dokonań nie ma sensu zarówno pod względem wydźwięku ideologicznego jak i odbiorców takiego przesłania. Tym bardziej, że jesteśmy świadkami, gdy postradziecki totalitaryzm tragicznie doświadcza naszych sąsiadów – Ukrainę”.
Zwracam uwagę na frazę „jest dziś zdecydowanie nietrafione” oraz „nie ma sensu”. Może jednak przesłanie nie było „trafione” oraz „nie miało sensu” już w chwili instalowania pomnika, w 1954 roku, na zamówienie wojewody Mieczysława Moczara (Mykoły Demko, agenta sowieckiego wywiadu), w okupowanej przez sowietów Polsce, bowiem wdzięczność czuła do Armii Czerwonej jedynie grupa zdrajców i „łajdaków stek”, którą Stalin zainstalował u władzy w „priwislanskim kraju”?
W „założeniach dekonstrukcji” czytamy, że o przyszłości pomnika powinni stanowić eksperci z zakresu historii sztuki, historii, architektury estetyzacji miasta. Prezydent zastrzegł, że „pomnik i jego przyszłość nie może być tematem debaty politycznej i osobistych ambicji politycznych”.
Jak można czynić takie zastrzeżenie, gdy pomniki-symbole władzy Rosji nad Polską są usuwane na mocy ustawy dekomunizacyjnej, gdyż to jest racja stanu niepodległego państwa. Rozumieją to doskonale władze Federacji Rosyjskiej, które nie postrzegają tych pomników w kategoriach sztuki a właśnie polityki historycznej, z jej przesłaniem, że Armia Czerwona przyniosła narodom Europy Środkowej i Wschodniej „wyzwolenie”, unieważniając pamięć o tym, że Ukrainę, Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię Rosja „wyzwalała” dwukrotnie, raz, w 1939/40 roku, wspólnie z Niemcami, a raz, w 1944 roku, przeciw nim, ustanawiając swój porządek.
Dlatego w imperialnej logice Kremla te państwa "na wsiegda" należą do rosyjskiej strefy wpływów. Przypomniał o tym Putin w swoim ultimatum z grudnia 2021 roku. Ultimatum przez NATO nie zostało przyjęte, więc 24 stycznia 2022 roku najechał Ukrainę mówiąc, że to kontynuacja Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, a jej celem jest wyzwolenie Ukrainy od „nazizmu”.
Po tej inwazji przez Europę Środkowo-Wschodniej przeszła fala burzenia posowieckich pomników. Jak czytamy w raporcie OKO.press na ten temat: „usunięcie pomnika jest dla Moskwy wydarzeniem straszliwszym niż strata czołgu czy helikoptera z załogą. Dlatego tyle informacji o tym można znaleźć w rosyjskim oficjalnym przekazie” – czytamy w raporcie w OKO.press. Władze Rosji do dzisiaj składają wieńce pod „szubienicami” w hołdzie Armii Czerwonej, w rocznicę „wyzwolenia Olsztyna” oraz interweniują u władz Polski na zawieszane na „szubienicach” banery o wymowie antyradzieckiej i antytotalitarnej. Skutecznie. Do ich zrywania prezydent Grzymowicz wzywał policję. Grzymowicz, wsparty przez radnych PO, prof. Roberta Trabę, szefową KODu Martę Kamińską i polityków lewicy, obronił pomnik Armii Radzieckiej. Jest to ostatni Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej w byłym Układzie Warszawskim. Doceniła to agencja TASS.
Czy tego polityk PO Robert Szewczyk nie rozumie? Nie zauważył, że sprawa „szubienic” jest od kilkudziesięciu lat przedmiotem gorącej debaty politycznej wśród mieszkańców Olsztyna, w której ścierają się dwie narracje? Jak można sprawę pomnika usuwać z pola polityki i rozpatrywać jedynie na polu estetyki?
Założenie prezydenta z góry eliminuje z dyskusji organizacje patriotyczne i działaczy społecznych, którzy od lat domagają się usunięcia tego obiektu. Faworyzuje natomiast te organizacje i tych działaczy, którzy powielają rosyjską narrację lub udają, że jej nie słyszą i bronią „dzieła wybitnego rzeźbiarza” jako „genialnego” założenia urbanistyczno-architektonicznego.
„Zidentyfikowana grupa dekonstrukcyjna”
Prezydent Szewczyk proces „dekonstrukcji” rozpoczął od „zidentyfikowania grup, z którymi będzie prowadzona dyskusja” wg powyższego klucza. Toteż nic dziwnego, że znalazły się w niej prawie te same osoby i organizacje, które zapraszał wcześniej na konsultacje w sprawie „szubienic” prezydent Grzymowicz. Zaproszenie przyjęli: Piotr Żuchowski - Pełnomocnik Wojewody Warmińsko-Mazurskiego do spraw Kultury, Ochrony Zabytków i Dziedzictwa Województwa, dyrektor Muzeum Warmii i Mazur, orędownik pozostawienia pomnika, działacz PSL. Adriana Patalas - Prezes SARP Oddział Olsztyn, Maria Siudzińska, Leon Kwiatkowski - uczniowie Liceum Plastycznego w Olsztynie oraz ich nauczycielka Julia Tarnowska, dr inż. Marta Akincza - Architektura Krajobrazu UWM, Kornelia Kurowska – Borussia, dr Jerzy Kiełbik - Dyrektor Instytutu Północy, dr hab. Jacek Poniedziałek, prof. UMK – socjolog, prof. dr. hab. Robert Traba Wiceprzewodniczący Rady Naukowej Instytutu Studiów Politycznych PAN (rzecznik nie podał, że jest prezesem Fundacji "Borussia" i przewodniczącym Rady Programowej Instytutu Północy w Olsztynie), dr Ewa Ziembińska - Kuratorka Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni i Bogdan Bachmura - Prezes Stowarzyszenia Święta Warmia. Wojewoda w roli obserwatorów (bez udziału w dyskusji) wydelegował Beatę Faltynowską - Dyrektor Wydziału Infrastruktury i Nieruchomości i Adriana Żemisa - Dyrektor Wydziału Polityki Społecznej. Natomiast dr hab. Karol Sacewicz - Naczelnik Delegatury IPN w Olsztynie, znalazł się na tej liście po interwencji Bachmury u prezydenta.
Kogo prezydent wykluczył?
Pominięto więc organizacje i osoby, które od wielu lat prowadzą walkę o usunięcie pomnika z centrum Olsztyna, jak m.in. Stowarzyszenie Represjonowanych w Stanie Wojennym Pro Patria w Olsztynie, Zarząd Regionu „Solidarność”, Światowy Związek Żołnierzy AK w Olsztynie, Związek Sybiraków, Towarzystwo Miłośników Wołynia i Polesia, Wojciecha Kozioła, który zawieszał na "szubienicach" banery i pomalował sierp i młot, za co stawał przed sądem wraz z pomagającym mu prezesem „Pro Patrii” Władysławem Kałudzińskim, artystę rzeźbiarza Jacka Adamasa, który wielokrotnie w ramach performance pokazywał swoje "dekonstrukcje" obiektu, arch. Sławomira Hryniewicza, byłego prezesa SARP, który w ramach protestu wykonał wizualizację pomnika z symboliką nazistowską, aktywistę Antoniego Górskiego, który ujawnił, że w dokumentacji zmiany nazwy na Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej nie ma wniosku w tej sprawie oraz zebrał 2 tys. podpisów mieszkańców pod wnioskiem do ministra kultury o wykreślenie obiektu z rejestru zabytków. Dyrektor Archiwum Państwowego w Olsztynie, historyk, prof. dr hab. Norbert Kasparek, były dziekan Wydziału Humanistycznego UWM w mailu do mnie też poczuł się pominięty.
Za to Liceum Plastyczne reprezentowały aż trzy osoby (dlaczego nie zaproszono kogoś z Instytutu Sztuki UWM?), SARP dwie, Fundację „Borussia”, najbardziej zaangażowaną w obronę pomnika, też dwie osoby: Kornelia Kurowska i Robert Traba. Zaproszono socjologa Jacka Poniedziałka z UMK w Toruniu a nie zaproszono prof. Małgorzaty Suświłło, przewodniczącej Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. śp. Lecha Kaczyńskiego czy też z UMK i też olsztyniaka, wybitnego historyka prof. dr hab. Wojciecha Polaka. Dlaczego zaproszono dr inż. Martę Akincza z Architektury Krajobrazu UWM, a nie zaproszono Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków w Olsztynie? Dlaczego nie zaproszono wybitnego urbanisty i architekta z ogromnym doświadczeniem międzynarodowym Stanisława Sosaka?
„Mediom wstęp wzbroniony”
od lewej: prezydent Robert Szewczyk, wiceprezydent Sarna-Pezowicz i doradca prezydenta Łukasz Staniszewski
Rzecznik ratusza Patryk Pulikowski poinformował mnie, że posiedzenie grupy jest zamknięte dla mediów. Mimo to poszedłem do zajezdni, by przekazać Patrykowi Pulikowskiemu, że prezydent Olsztyna łamie Konstytucję RP, pozbawiając dziennikarza możliwości relacji ze spotkania opinii publicznej. Powiedziałem też, że w moim imieniu o „odtajnienie” spotkania zaapeluje do pozostałych zaproszonych Bogdan Bachmura. Poskutkowało. Zostałem wpuszczony. Dzięki temu mogę przedstawić przebieg spotkania (byłem jedynym dziennikarzem).
Oczekiwania prezydenta wobec „grupy dekonstrukcyjnej”
„Jaka będzie przyszłość pomnika autorstwa Xawerego Dunikowskiego? W jaki sposób będzie zagospodarowana śródmiejska przestrzeń? Te pytania zaadresował do zaproszonych gości doradca prezydenta Łukasz Staniszewski i sam prezydent Robert Szewczyk.
- Cieszę się, że przyjęliście zaproszenie, by porozmawiać o niełatwej sprawie - powiedział prezydent Olsztyna Robert Szewczyk. - Chcemy poznać opinie na temat pomnika, otoczenia, ale przede wszystkim przemyśleń na temat zagospodarowanie tej przestrzeni i symboliki.
- Celem działalności zespołu jest wypracowanie koncepcji przyszłych funkcji miejskich terenu między al. Piłsudskiego a ul. 22 Stycznia. Wnioski płynące ze spotkań zespołu zostaną wykorzystane do opracowania warunków konkursu architektonicznego na zagospodarowanie tego miejsca – zapewniał prezydent.
- To nie my wymyślimy i zaprojektujemy tę przestrzeń - mówiła zastępczyni prezydenta Justyna Sarna-Pezowicz. - Natomiast chcemy wysłuchać bardzo zróżnicowanych głosów, nieszablonowych przemyśleń. To pomoże jak najlepiej przygotować warunki konkursu, byśmy mogli w jak najbardziej przemyślany sposób zagospodarować to miejsce.
Wiceprezydent wymieniła ramy, które determinują decyzje w sprawie przyszłości tego miejsca: decyzje wojewody w sprawie usunięcia pomnika, mozliwości budżetowe miasta, miejscowy plan zagospodarowania, istniejąca infrastruktura i zieleń, zaprojektowana przestrzeń, kontekst historyczny i osoba artysty.
„Pomnik zostawić jako eksponat muzealny”
Taka była konkluzja wystąpień gości, poza głosem Bogdana Bachmury i Karola Sacewicza. Przewidziałem to po doborze gości, wystąpienia przypominały jeden głos rozpisany na chór obrońców pomnika.
Dyrektor Instytutu Północy dr Jerzy Kiełbik przypomniał, że Instytut jako pierwszy zorganizował pod „szubienicami” wystawę „Pomniki wdzięczności – mitologizacja pamięci”, w czerwcu 2021 r., by otworzyć dyskusję, co dalej z pomnikiem?
- Nie jestem zwolennikiem całkowitego usunięcia tej formy komunikacji z przestrzeni miejskiej, mimo że jego aktualny kontekst, przez to, co się dzieje dzisiaj na Ukrainie, powoduje, że on jest nieakceptowalny w takiej formie – stwierdził dr Kiełbik. Opowiedział się, że za tym, by przebudowany, może częściowo rozebrany pomnik pozostał jako przestrzeń do dyskusji historycznej, bo jego historia nie zaczęła się w 1945 roku a w 1933 roku, z dojściem Hitlera do władzy.
Dyrektor „Borussi” Kornelia Kurowska w swoim i prof. Roberta Traby imieniu (był nieobecny) przestrzegła przed skrajnymi pomysłami, by pomnik zburzyć czy przenieść.
- Zniszczenie tego pomnika doprowadzi do tego, że nie będziemy mieli żadnego miejsca, które upamiętnia ofiary 1945 roku – powiedziała Kurowska. Przypomniała, że petycję „Borussi” o pozostawienie pomnika podpisało 700 osób. Jej środowisko uważa, że pomnik należy wpisać w szerszy kontekst historyczny i kulturowy, jako element wystawy opowiadającej o dramatycznych wydarzeniach XX wieku.
- Nie ma takiego muzeum w naszej części polskiej, które pokazywałoby przejście z jednego systemu do drugiego – podkreśliła Kurowska.
„Niech ten pomnik idzie do piekła”
W tym miejscu dodam, że z narracji „Borussi” wyłamał się wiceprezes fundacji, poeta Kazimierz Brakoniecki, który w liście do „Wyborczej” napisał :
„Rosyjskie czołgi stoją na granicy olsztyńskiego województwa, rakiety wymierzone mają cele… . Niech ten pomnik idzie do piekła, na cmentarz idei, zbrodni, niepamięci”.
Członkini „Borussi” dziennikarka i pisarka, Warmiaczka Joanna Wilengowska w książce pt. „Król Warmii i Saturna” opisała dzieje swojego ojca, olsztyniaka i Warmiaka, który jako dwuletnie dziecko został przebity bagnetem przez krasnoarmiejca podczas zabierania z domu jego młodziutkiej matki Helene na zesłanie wraz z tysiącami innych młodych Warmiaczek. Jej przyszły ojciec cudem przeżył. Matki już nie zobaczył. W książce czytamy:
„Ile Warmiaczek wywieziono do ruskich gułagów? Ile tam umarło, a ile powróciło? Brak statystyk, wszystko zamiotło się pod dywan. Brano od siedemnastego roku życia, teoretycznie bezdzietne, choć przecież matkę ojca też wzięto (bagnet!). Brano podobno i młodsze, jeśli wyglądały dojrzale i się podobały. Zwłaszcza te sponiewierane dziewczyny warto by było obdarzyć odpowiednim lamentem.
No ale za to Warmiacy dostali pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej Xawerego Dunikowskiego. (…). Pomnik jak dwa bliźniacze fucki skierowane w warmińskie niebo, szybko nazwany Szubienicami przez ludzi, którzy nigdy nie mieli wątpliwości, że o nie wyzwolenie w nim chodziło. Wręcz przeciwnie, było oczywiste, że jego znaczenie należy odczytywać na odwrót, jako antypomnik, choć o gwałtach i zesłaniach nie mówiło się oficjalnie przez dziesięciolecia.
Warmiaczkom nigdy pomnika nie zbudowano”.
Pisarka w książce apeluje, by władze miasta organizowały każdego 22 stycznia, w rocznicę wejścia Ruskich do Olsztyna „Lament nad wszystkimi zgwałconymi kobietami i dziećmi, lament oficjalny i prywatny, nad Warmiaczkami, Mazurkami, Niemkami i Polkami, niezależnie od ich języka i poglądów, płacz i śpiew, jęki i zgrzytanie zębami”.
Prezydent Szewczyk nie zaprosił do grupy dekonstrukcyjnej Wilengowskiej i Brakonieckiego.
„Nie prowokujmy Putina”
Wracamy do wystąpień. Jako kolejny gość głos zabrała prezes SARPu Adriana Patalas. Stwierdziła, że dla Stowarzyszenie Architektów to miejsce jest bardzo cenne, jako miejsce historii naszego miasta.
- Bez wątpienia ten pomnik stał się już nie pomnikiem, tylko obiektem muzealnym, ważnym miejscem dla całej Polski, gdzie można przyjechać, dotknąć, zobaczyć, poczuć, porozmawiać i dowiedzieć się o trudnej historii naszego regionu. W związku z tym postulujemy, żeby to miejsce stało się muzeum – powiedziała prezes SARP i pochwaliła propozycję władz miasta, by na zagospodarowanie tej przestrzeni ogłosić konkurs.
Arch. Urszula Madeja-Kulecka, od 1997 roku pracowała w Wydziale Architektury i Planowania Przestrzennego Urzędu Miasta Olsztyna ostrzegła:
„Wszystkie akcje wokół pomnika były prowokacją, zapraszaniem do tego, żebyśmy niestety byli tym celem Putina (po Ukrainie), jednym z pierwszych”. Zdaniem arch. Madej ta przestrzeń może stać się atutem miasta, tak jak stał się żydowski dom przedpogrzebowy Bet Tahara , dzieło światowej sławy architekta z Olsztyna Erica Mendelsohna.
- Ten plac wraz z pomnikiem, stanowi idealne zamknięcie osi urbanistycznej, widokowej na Park Centralny. Jego forma jest wyjątkowa – podkreśliła arch. Madej.
Zdaniem dr inż. Marty Akinczy z Architektura Krajobrazu UWM, jako przedstawicielki pokolenia urodzonego w 1989 roku, „likwidacja tego pomnika, byłaby ucieczką przed konfrontacji z tą historią, którą mieliśmy”. Podkreśliła, że plac jako miejsce spotkań powinien pozostać, bo w Olsztynie dużo takich przestrzeni nie mamy.
„Zróbcie coś wreszcie z tym pomnikiem!”
Socjolog dr hab. Jacek Poniedziałek zwrócił uwagę, że „pomnik, który antagonizuje nasze miasto od lat, w tej formie nie powinien stać”. Zaznaczył, że jest daleki od sakralizowania postaci artysty, twórcy pomnika, Xaverego Dunikowskiego, gdyż wielkim artystom też zdarzało się robić rzeczy, których powinni się wstydzić, jak poetka Wisława Szymborska, która pisała peany na cześć Stalina czy filozof Heidegger, który udzielał się w ruchu nazistowskim. „Dunikowski zrobił pomnik w latach 50., czcząc sowieckiego okupanta Polski, więc w tej formie ten pomnik od dawna nie powinien stać w naszym mieście. I tyle”.
Zdaniem socjologa, obecnie ten pomnik można wykorzystać np. do opowiedzenia, w jak łatwy sposób ludzie dają się uwieść ideologiom totalitarnym. Olsztyn do tego dobrze się nadaje, jako miejsce, w którym w latach 30-tych XX wieku wygrali wybory naziści a w 1945 został tutaj przewieziony komunizm, w dużej mierze na bagnetach sowieckich okupantów.
- Zróbcie coś wreszcie z tym pomnikiem! – zaapelował na koniec Poniedziałek, - bo Olsztyn w Polsce i świecie kojarzy się tylko z rytualną wojną o pomnik. Znajomi mnie pytają, dlaczego jesteście tacy nieporadni?
Przedstawiciel Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni (Warszawa) Łukasz Żuchowski oświadczył, że jako badacz twórczości Dunikowskiego zdementował, że olsztyński pomnik jest wyrazem osobistej wdzięczności Dunikowskiego za wyzwolenie przez Armię Czerwoną obozu Auschwitz, którego był więźniem. „To można położyć między bajki”, bowiem pomnik powstał na zlecenie publiczne.
- Myślę, że ten pomnik mógłby się stać miejscem pamięci dla Olsztyna, bo ten pomnik nie zawiera takiej cukierkowej, socrealistycznej propagandy wielkiego, wspaniałego państwa. To jest raczej świadectwo gwałtownych przemian, gwałtownej modernizacji i przemocy tej armii. Bardzo się cieszę, że w tej dyskusji padło bardzo wiele głosów, że ten pomnik powinien w jakimś kształcie pozostać w przestrzeni miasta – podsumował pracownik muzeum.
„Pomnik dla mnie ma znaczenie sentymentalne”
Na koniec głos zabrali uczniowie Liceum Plastycznego i ich nauczycielka.
- Dla dla mnie, jako dla olsztyniaka ten pomnik ma niewielkie znaczenie ideologiczne, ma za to duże znaczenie sentymentalne – stwierdził uczeń Leon Kwiatkowski. Rozmawiał w szkole z ekspertami z dziedziny historii sztuki, rzeźbiarstwa, malarstwa oraz innych sztuk wizualnych i wszystkie te osoby opowiadały się za zachowaniem pomnika.
Jego zdaniem dekonstrukcja pomnika jest możliwa w sensie dosłownym, jako zburzenie go, ale dekonstrukcją też można nazywać zmianę pierwotnej funkcji, jako dobry punkt wyjścia do dyskusji na temat historii. Dlatego opowiada się, aby zachować to miejsce, żeby prowokowało ludzi do dyskusji.
„Pomnik - bramą do przyszłości”
Zdanie kolegi podzieliła Maria Siudzińska. Ich nauczycielka Julia Tarnowska zgodziła się z tym, co mówili przed nią architekci
- To jest absolutnie genialne urbanistycznie miejsce – mówiła nauczycielka z ekstazą w głosie. - To brama do Parku Centralnego, której wcześniej nie było i teraz jest taką bramą do przyszłości, do jakiejś zieleni, do jakiejś przestrzeni, gdzie może się spotkać, żeby pogadać.
Dodała, że Leon miał pomysł na dekonstrukcję: otoczyć pomnik przezroczystą siatką i w środku zasadzić rośliny, które by poprzez swoje korzenie powoli niszczyły ten obiekt, w taki sposób, żeby on nie zagrażał nikomu, z powodu rozpadu.
„Upamiętniajmy naszych bohaterów, naszą historię”
Naczelnik IPN dr hab. Karol Sacewicz zwrócił uwagę, że pozostawiając pomnik przegrywamy w przestrzeni publicznej wojnę symboliczną z imperialną Rosją.
- Ten obiekt jest ciągle elementem wykładu sowieckiego imperializmu, jest wykorzystywany przez imperialną Rosję do polaryzacji społeczeństwa, do podnoszenia chwały Armii Czerwonej. Rosyjscy oficjele nie odwiedzają na Warmii i Mazurach cmentarzu żołnierzy radzieckich, ale składają hołd przed olsztyńskim pomnikiem – powiedział Sacewicz i dodał, że utrzymywanie tego pomnika w przestrzeni publicznej jest niespójne z procesem upamiętnienia ofiar zbrodni katyńskiej, agresji i okupacji sowieckiej, wywózek Polaków. To nie licuje z tym, że z jednej strony pochylamy się nad ofiarą żołnierzy Armii Krajowej i całym wysiłkiem walki o niepodległość państwa, a z drugiej strony tkwi w tej przestrzeni obiekt propagandy sowieckiej.
- Taki obiekt powinien być usunięty, po pierwsze, w wyniku działań dekomunizacyjnych, po drugie, w wyniku wspólności upamiętnienia. Upamiętniajmy naszych bohaterów, naszą historię – podkreślił naczelnik IPN.
Dodał, że grupa historyków, wykładowców UWM podpisała list wskazujący na potrzebę usunięcia tego obiektu.
„Czas konsultacji już minął”
Bogdan Bachmura zaczął od tego, że ma déjà vu, ponieważ już uczestniczył za prezydenta Grzymowicza w takich konsultacjach, w podobnym gronie i ponownie każdy mówi to samo. Jego zdaniem czas konsultacji już minął.
Zaapelował do prezydenta Szewczyka, żeby używał prawdziwej nazwy pomnika: „Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej”. Nawiązał do wypowiedzi dyrektor Kurowskiej z „Borussi”, która powołała się na zebrane podpisy pod apelem o pozostawienie w Olsztynie „pomnika Dunikowskiego”.
- To była manipulacja, bowiem w Olsztynie nie istnieje taki pomnik. Jest pomnik wdzięczności zaprojektowany przez Dunikowskiego – sprostował Bachmura.
Dalej Bachmura ujawnił, że pierwszy raz usłyszał o pomyśle dekonstrukcji pomnika od Roberta Szewczyka zanim ten został prezydentem, ale bez konkretów. Po tym jak Szewczyk został prezydentem Bachmura rozmawiał z nim ponownie z udziałem Wojciecha Kozioła oraz Łukasza Staniszewskiego. Teraz jest kolejne spotkanie na ten temat, w którym uczestniczy i nadal prezydent nie przedstawił konkretów, jaki jest jego pomysł na dekonstrukcję.
Bachmura przypomniał też, jaka jest sytuacja prawna. Ten pomnik, decyzją wojewody, utrzymaną przez WSA w Warszawie, powinien zostać natychmiast usunięty. Dlatego nie ma już czasu i miejsca na to, by dyskutować po raz kolejny czy pomnik ma zostać, czy nie. Dzisiaj oczekuje, że w końcu prezydent powie, jak zrealizuje decyzję wojewody? Na koniec Bachmura zacytował list prezydenta do wojewody, w którym mowa jest o „zgruzowaniu pomnika” i na jego gruzach powinien powstać nowy plac.
- Szkoda czasu na dalsze dyskusje, czy pomnik jest fajny, czy pan Dunikowski był taki czy siaki. „Debata” już w 2007 roku proponowała zrobienie w tym miejscu Muzeum Pamięci, gdy pomnik był nie do ruszenia, bo figurował w rejestrze zabytków. Dzisiaj mamy inny stan prawny i ta sprawa jest zamknięta, więc szanujmy własny czas i dyskutujmy o sposobie zagospodarowania tego miejsca po pomniku, bo tam funkcjonuje nielegalny parking – apelował Bachmura.
Na koniec Bachmura wyraził rozczarowanie tym, że nie zaproszono osób, które mają społeczny i moralny mandat, by ich opinia została wysłuchana. Naczelnik IPN został zaproszono po jego interwencji. Natomiast już nie znalazło się miejsce dla prezesa Stowarzyszenia Osób Represjonowanych w Stanie Wojennym „Pro Patria” Władysława Kałudzińskiego, który uczestniczył w akcjach protestu przeciwko obecności „szubienic”.
Prezydent: „Ta dyskusja trwa za długo”
Prezydent Robert Szewczyk podsumowując wygłoszone opinie powiedział, że „spojrzenia są bardzo różne i reprezentowane są bardzo różne środowiska. Ja wiem, że możemy rozszerzać to grono, natomiast jeśli mówię o jakiejś efektywności tej dyskusji, to gdzieś w pewnym miejscu musieliśmy się po prostu zatrzymać. Ale głosy są bardzo zróżnicowane”.
W jednej rzeczy zgodził się z Bachmurą, że ta dyskusja trwa za długo i czas na podjęcie decyzji, ale nie chce robić niczego pochopnie, „bo w przypadku tego pomnika, tego miejsca musimy przynajmniej spróbować pokazać wszystkie aspekty, wszystkie spojrzenia, wszystkie emocje i wszystkie potrzeby jakie się wiążą, przeplatają w tym jednym, niezwykłym punkcie w naszym mieście i jestem przekonany, że wypracujemy wspólnie takie stanowisko. Nie narzucam absolutnie swoich poglądów, bo za miasto ja ponoszę odpowiedzialność, ale to miasto było przede mną i będzie po mnie, a Państwo tu dalej będziecie”.
Na następnym spotkania prezydent przedstawi swoją propozycję, nad którą odbędzie się dyskusja.
Relacja Adam Socha
Zdjęcie główne, posiedzenie grupy dekonstrukcyjnej, od lewej: dwie pierwsze osoby, to przedstawiciele wojewody, dalej J.Kiełbik, K. Kurowska, A.Patalas, U.Madej, K.Sacewicz, M.Akincza, J.Poniedziałek, Ł.Żuchowski, B.Bachmura, L.Kwiatkowski, M.Siudzińska, J.Tarnowska. Fot. A.Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość