Odmowa przyjęcia skargi przez Sąd Najwyższy na wyrok przywracający do pracy Andrzeja Adamowicza, niestety, nie kończy wojny rektora UWM Jerzego Przyborowskiego z przewodniczącym Niezależnego Związku Zawodowego Pracowników UWM PRAWDA Andrzejem Adamowiczem.
Przeciwnie, nad związkiem wisi groźba likwidacji. Ten konflikt jest tylko jednym z przejawów patologii, utrwalonej przez tzw. Reformę Gowina, która pogrąża polskie uczelnie w coraz większej degrengoladzie. O jej wykwitach ciągle czytamy w mediach (ostatnio za sprawą „uniwersytetu” w Szczecinie, Warszawie i Siedlcach). Na końcu tekstu przedstawię postulaty Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej na ograniczenie tych patalogii.
Zarówno Sąd Rejonowy, jak i Okręgowy w Olsztynie przywrócił do pracy przewodniczącego Andrzeja Adamowicza. Zdaniem Sądu Okręgowego ochrony działacza związkowego można odmówić tylko wtedy, gdy zachowanie pracownika było wyjątkowo, szczególnie, rażąco sprzeczne z celem i istotą stosunku pracy. Natomiast wszystkie zarzuty kierowane przeciwko powodowi dotyczyły jego działalności związkowej, a nie pracy na stanowisku portiera.
Rektor UWM Jerzy Przyborowski wniósł o kasację tych wyroków do Sądu Najwyższego. W ocenie Rektora sądy nie wzięły w ogóle pod uwagę nieprawidłowego zachowania przewodniczącego Adamowicza, „który w sposób jednoznaczny zachowywał się zarówno przed wręczeniem mu oświadczenia o rozwiązaniu stosunku pracy, w czasie rozpatrywania niniejszej sprawy i zachowuje się nadal nielojalnie wobec pracodawcy, szkodząc mu, wpływając negatywnie na jego wizerunek”.
Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN uznała, że argumentacja Rektora opiera się na polemice ze stanowiskiem Sądu drugiej instancji, co na etapie postępowania przed Sądem Najwyższym jest niedopuszczalne i dlatego Sąd odmówił przyjęcia skargi kasacyjnej do rozpoznania.
Postanowienie SN kończy prawie trzyletnią batalię sądową przewodniczącego Związku PRAWDA, która zaczęła się zwolnieniem z pracy 30 czerwca 2022 roku, ale nie kończy walki pomiędzy rektorem a przewodniczącym związku.
Dlaczego Adamowicz „postawił” się rektorowi?
Andrzej Adamowicz (ur. 1961) zatrudnił się na UWM w 2007 roku jako strażnik uniwersytecki w Dziale Bezpieczeństwa i Dozoru Mienia. Wcześniej był rolnikiem, policjantem i dziennikarzem.
- Uniwersytet wówczas w moich oczach był jak „świątynia” – opowiada Adamowicz. - Byłem zadowolony i zaszczycony, że pracuję na UWM.
Po 9 latach nienagannej pracy, w 2016 roku stanął na czele buntu portierów i strażników uniwersyteckich. Bunt wywołało zatrudnienie przez rektora, senatora PO Ryszarda Góreckiego, byłego komendanta Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie Andrzeja Góździa, który odszedł z policji po wyjściu na jaw, że zatrzymani byli zmuszani do zeznań torturami. Rektor powierzył mu kierownictwo Biurem Kontroli Wewnętrznej UWM. Pracownicy UWM negatywnie odebrali ten transfer skompromitowanego policjanta, który teraz ma ich kontrolować. Podejrzewali, że jego zadaniem będzie szukanie „haków” na przeciwników rektora i niszczenie osób, których rektor chce się pozbyć.
Kierownik Góźdź zlikwidował Dział Bezpieczeństwa i Dozoru Mienia, wyłączył z niego Straż Uniwersytecką, usunął dotychczasowego jej szefa Krzysztofa Świtałę, a zadania działu miały zostać zlecone firmie zewnętrznej. Wówczas pracownicy działu w obawie przed zwolnieniem powołali własny związek zawodowy i ogłosili gotowość strajkową.
- Niektórzy pracownicy działu byli wcześniej członkami ZNP lub „S”, ale te związki nie były zainteresowane obroną naszych miejsc pracy – opowiada Adamowicz. Dlatego zarejestrowaliśmy w 2016 roku własny związek.
Protest strażników uniwersyteckich okazał się skuteczny. Nie zostali zwolnieni. I wszystko na UWM powróciłoby w stare koleiny, gdyby Adamowicz nie wszedł w rolę trybuna ludowego, obrońcę każdego zwalnianego pracownika, który zwrócił się do ich związku o pomoc.
- Adamowicz autentycznie angażował się w sprawy pracowników – ocenia Krzysztof Świtała, były szef Adamowicza. - Pozostałe dwa związki żyły dobrze z rektorem i jak w PRL zajmowały się głównie przysłowiowym rozdawnictwem paczek na święta. Tymczasem Adamowicz walczył o płace dla najniżej zarabiających, gdy dostawał do zaopiniowania wnioski o zwolnienie pracowników, to nie podpisywał automatycznie, tylko wnikał, dlaczego? Stanął również w mojej obronie, gdy dostałem wypowiedzenie po 21 latach nienagannej pracy, jako twórca ochrony uniwersytetu.
Na dodatek Adamowicz zaczął kwestionować system władzy na UWM i pisać na blogu o jej patologiach. Reagował na moje teksty w „Debacie”, w których opisywałem te patologie na UWM: plagiatyzm, nepotyzm oraz skandal związany z komercjalizacją eksperymentów medycznych prof. Wojciecha Maksymowicza z „komórkami”. Wysyłał moje artykuły do rektora i pytał, co z tym zrobi?
Ustawione wybory rektora
Przed samymi wyborami nowego rektora w 2020 roku, ustępujący długoletni rektor Ryszard Górecki dokonał szereg zmian w Statucie UWM, które miały zagwarantować wybór jego nominatowi, prorektorowi Jerzemu Przyborowskiemu (m.in. wykreślono, że rektorem może być tylko profesor tytularny oraz ograniczeno liczbę głosujących do grona zaufanych Góreckiego). Zarówno Adamowicz, jak i szereg innych pracowników UWM (m.in. były rektor Józef Górniewicz, b. prorektor Władysław Kordan, b. dziekan Wydziału Nauk Społecznych prof. Małgorzatą Suświłło) zaprotestowało przeciwko tak jawnemu łamaniu demokracji.
Ich skargi na pogwałcenie demokracji przy wyborze rektora, wysłane do wicepremiera i ministra nauki Jarosława Gowina, znalazły się w koszu. NZZP PRAWDA negatywnie zaopiniował projekt zmian w Statucie UWM. Uwagi związku zostały odrzucone przez rektora Góreckiego. W rezultacie wygrał kandydat namaszczony przez Góreckiego – dr hab. Jerzy Przyborowski z Wydziału Rolnictwa i Leśnictwa.
Adamowicz stał się irytującym sygnalistą
Domagał się ujawniania dokumentów zwłaszcza finansowych, wysyłał skargi i zawiadomienia o podejrzeniu łamania prawa przez rektora do zewnętrznych organów kontroli i do ministerstwa nauki. Otwarcie kpił z rektora nazywając go "Słońcem", irytował swoim zachowaniem na posiedzeniach Senatu, stał się „wrzodem na zdrowym ciele uniwersytetu”.
Zaczęto więc zbierać na niego „haki”. Niestety, nie złapano go na niczym, co skutkuje zwolnieniem dyscyplinarnym, więc głównym powodem stała się sprawa nieoddawania kluczy do pokoju związku, co naruszać miało przepisy ppoż.
- Władze od początku usiłowały poznać imienną listę członków związku. Staraliśmy się zabezpieczyć te dane osobowe, żeby nie narazić członków związku na zemstę, szkalowanie, dyskryminację czy mobbingowanie – tłumaczył Adamowicz w sądzie, dlaczego nie chciał dopuścić, by ktoś bez jego obecności wszedł do pokoju związku. - Nie było żadnego zagrożenia ppoż, bo drzwi do pokoju z cienkiej dykty można otworzyć lekkim kopnięciem.
Rektor w wypowiedzeniu pracy postawił przewodniczącemu 14 zarzutów, m.in.
„...nieuprawniona wymiana wkładki do zamka do pomieszczenia udostępnionego przez pracodawcę..., nieprzekazanie pracodawcy zapasowego klucza..., notoryczne niezwracanie kompletu kluczy..., notoryczne nieuzbrajanie systemu alarmowego do pomieszczenia…”
„nielojalne zachowanie wobec pracodawcy polegające na wygłaszaniu szkalujących dobre imię uczelni i jej władz wypowiedzi...”
„utrudnianie normalnego funkcjonowanie uczelni powodujące konieczność udzielenia odpowiedzi na 54 zapytania…”.
Sędzia Sądu Okręgowego Tomasz Madej, przywracający przewodniczącego związku Adamowicza do pracy, przyznał, że walka Adamowicza o prawa pracownicze była właściwa, ale wytknął mu styl w jaki ją prowadzi.
- To prawda, że działania związkowca nie mają się podobać pracodawcy, ale tutaj forma tych działań była skandaliczna – podsumował sędzia, który miał na myśli agresję słowną przewodniczącego związku w sytuacjach konfliktowych. - To, że takie zachowanie nie kwalifikuje się do art. 52 kp, nie oznacza, że tak można się zachowywać. Czasami tak postępując można wylać dziecko z kąpielą.
Adamowicz w rozmowie ze mną przyznaje, że czasami poniosły go nerwy w walce o sprawy pracownicze i dzisiaj tego żałuje. Zwłaszcza, gdy prosił o niezwalnianie pracownicy, u której wykryto nowotwór, a radczyni prawna uniwersytetu tłumaczyła, że nie ma podstaw do przedłużenia jej umowy, palnął "życzę, żeby pani też zachorowała".
Kandydatka związku PRAWDA na rektora
Przywrócenie do pracy nie zakończyło wojny. Kolejnym jej rozdziałem były wybory rektora w 2024 roku, które miały być dla rektora Jerzego Przyborowskiego formalnością, po tym, jak reforma Gowina zabetonowała patologiczny feudalny system władzy na uniwersytetach, czyniąc rektorów dyktatorami. Dla zachowania pozorów, przewodniczący Rady Uczelni prof. Marek Chmaj zaproponował, by z grona rady wyznaczyć „zająca” i tak się stało. Nieoczekiwanie zgłosiło się jeszcze dwoje kandydatów spoza układu. Prof. Chmaj słusznie uznał, że groźnym przeciwnikiem może być wiceprzewodniczący związku PRAWDA prof. dr hab Jerzy Gielecki z Collegium Medicum, więc Rada Uczelni z miejsca go odrzuciła a zaakceptowała prof. Joannę Wojtkiewicz ze związku PRAWDA.
- Namówiłem pani profesor do startu, bo atmosfera wśród pracowników UWM była wtedy i jest nadal straszna, ludzie bali się i boją wychylić – tłumaczy Adamowicz. - Tak jak w PRL ludzie milczeli, bo bali się, że nie dostaną skierowania na wczasy, podwyżki, awansu, mieszkania, tak też na uniwersytecie pracownicy naukowi boją się, że za nieposłuszeństwo rektor może zwolnić pod byle pretekstem, odebrać stanowisko, przenieść zdegradować, nie przyznać należnej nagrody, zablokować projekt badawczy, wyjazd itd., itp., więc milczą. Takie milczące były też posiedzenia Senatu UWM. Na ostatnim posiedzeniu, na którym byłem, gdy rektor poinformował, że podwyżka wynagrodzeń wyniesie 4%, tylko ja się wymownie śmiałem się z łaskawości rządzącego rektora Przyborowskiego, bo te 4% od najniższych pensji to śmieszne grosze.
Kandydatka zgłoszona w ostatniej chwili, była nieprzygotowana do startu, nie miała żadnego zaplecza w postaci ludzi i środków. Jej jedynym zapleczem, jako pełnomocnik, był przewodniczący Adamowicz. Nie była więc w stanie dotrzeć z informacją do pracowników o spotkaniach, przy obstrukcji dziekanów. Rektor wykręcił się od debaty z kontrkandydatką. Na dodatek Adamowicz był już obiektem niechęci 3 tys. pracowników UWM, gdyż rektor jego wskazał jako winnego tego, że nie może wypłacić 30% podwyżek przyznanych uczelniom przez rząd Donalda Tuska, gdyż zdaniem rektora do sposobu jej podziału konieczna jest zgoda wszystkich związków, a związek PRAWDA nie wyraża zgody. Ta niechęć automatycznie przeniosła się na osobę prof. Wojtkiewicz
Porażka była więc spektakularna. Kontrkandydatka otrzymała tylko jeden głos elektorski. Nietrudno się domyślić, że należał do Adamowicza. Rektor dla pełni zwycięstwa potrzebował jeszcze tylko „głowy” Adamowicza. Tę mieli mu przynieść na tacy sami pracownicy, których niechęć do Adamowicza eskalowała z miesiąca na miesiąc wręcz do nienawiści, gdy rektor w kolejnych komunikatach informował, że związek PRAWDA dalej „blokuje” wypłatę podwyżek a UWM był już jedyną uczelnią w kraju, gdzie ich nie wypłacono.
Rektor wypłacił podwyżki dopiero pod koniec roku 2024, przekonany na spotkaniu z pracownikami UWM przez wykładowcę na Wydziale Prawa, sędziego i byłego przewodniczącego Izby Pracy Sądu Najwyższego Piotra Prusinowskiego, który powiedział, że rektor ma prawo wypłacić, mimo braku zgody jednego ze związków.
Po wypłaceniu podwyżki, na fali powszechnego uznania pracowników dla rektora i niechęci do kierownictwa Związku PRAWDA, przystąpiono do ostatecznej z nimi rozprawy.
W dniu 23 grudnia Rektor wydał Zarządzenie, o połączeniu katedr: Anatomii oraz Histologii i Embriologii człowieka. na Wydziale Lekarskim. Stanowisko kierownika Katedry Anatomii stracił prof. dr hab. Jerzy Gielecki, wiceprzewodniczący Związku PRAWDA. Dziekan Leszek Gromadziński jako powód podał "utratę zaufania". (O sprawie odwołania prof. Gieleckiego napiszę szerzej w odrębnym artykule).
(Czy lekarz skazany za śmierć pacjentki powinien być dziekanem Wydziału Lekarskiego UWM?)
Identyczny manewr zasosowano wcześniej wobec prof. Joanny Wojtkiewicz. Jej katedrę też połączono z inną i ją odwołano.
Toteż członków Związku PRAWDA ubywa. Boją się, że na nich też spadną represje.
Obecnie Prokuratura Okręgowa w Olsztynie prowadzi postępowanie, na wniosek pracownika UWM, o zbadanie, czy działalność związku PRAWDA jest zgodne z prawem; czy nie zachodzą przesłanki do likwidacji tego związku. Postępowanie jest w toku, prokurator osobiście przesłuchał świadków i teraz analizuje, przekazaną przez UWM „stosowną dokumentację”.
Związek nadal nie ma, tak jak ZNP i "Solidarność", swojej zakładki na stronie uwm.edu.pl i nie korzysta ze swojego pokoju, po wymianie zamka w drzwiach na polecenia kanclerza.
Skandal na uczelniach goni skandal
Media ciągle informują o bulwersujących skandalach na polskich uczelniach. Ostatnio głośno było o rektorze uniwersytetu w Szczecinie, kumplu ministra nauki ze Szczecina Dariuszu Wieczorku. pośle SLD. Rektor dał stołek dyrektora jednej z jednostek na uczelni, żonie ministra mimo, że nie miała stopnia doktora, a w zamian otrzymał wysoką podwyżkę. Minister dał też „cynk” rektorowi, że skargę na niego wysłała szefowa związku zawodowego. Rektor napiętnował ją publicznie jako „donosicielkę” i nasłał na sygnalistkę prokuratora. Ta o wszystkim opowiedziała WP.pl i w finale Wieczorek musiał podać się do dymisji.
Gazeta.pl z kolei opisała dziekana Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW, dr hab. Daniela Przastka, którego kolejne roczniki studentów oskarżały o mobbing i molestowanie. Zwolniono go dopiero teraz, po artykule.
Podobna historia miała miejsce na UWM. Swego czasu zgłosili się do mnie doktoranci z Wydziału Prawa i Administrancji, skarżąc się na molestowanie ze strony profesora-homoseksualisty. Na szczęście sam odszedł z uczelni. Teraz opisałem sprawę skargi na molestowanie grupy studentów Wydziału Nauk Ekonomicznych.
Studentki oskarżyły swojego wykładowcę z WNE UWM o molestowanie
Kolejny skandal ujawniła ponownie WP.pl, tym razem na uniwersytecie w Siedlcach. Jej rektorem od 2020 roku jest Mirosław Minkin, absolwent Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego, były pułkownik Wojskowych Służb Informacyjnych. Po wybraniu na rektora zrobił czystkę kadrową i obsadził stanowiska swoimi ludźmi. Zatrudnił byłego sędziego sądu rejonowego w Siedlcach, policjantów z lokalnej komendy, wojskowych oraz żonę prokuratora okręgowego. Z samym prokuratorem okręgowym jada obiady.
W 2024 r. nie dopuścił popularnej profesor, poprzedniej rektor, do wyborów i był jedynym kandydatem. Zdobył jednak tylko 87 głosów ze 157 oddanych. W końcu molestowani i wykorzystywani pracownicy nie wytrzymali i zawiadomili dziennikarzy WP.pl. Opowiedzieli o molestowaniu seksualnym rektora-erotomana, o obrzydliwych SMSach. Gdy podwładna zawiadamiła go SMSem, że po szczepieniu ma gorączkę i bóle, więc nie może przyjść do pracy, odpisał jej: „Jak ci C...ę wyliżę i dojdziesz:) Poprawi się:)” Takie odzywki i SMSy do podległych pracownic były na porządku dziennym.
Propozycje reformy Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej
Na te teksty zareagował nie minister nauki (obecnie jest nim też działacz SLD, poseł z Olsztyna i absolwent UWM Marcin Kulasek) a stowarzyszenie Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej. To stowarzyszenie zajmujące się od lat stanem polskiego szkolnictwa wyższego. Komitet przedstawił założenia reformy Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce. Proponuje zmianę sposobu wybierania rektorów, skuteczniejsze egzekwowanie odpowiedzialności dyscyplinarnej, przejrzyste informacje o finansach uczelni - poinformowała WP.pl
Konieczna jest demokratyzacja uczelni
Przewodniczący Komitetu Aleksander Temkin uważa, że to, co jest potrzebne polskim uczelniom, to aby studenci i pracownicy nie musieli się bać kierowników drapieżników, to demokratyzacja uczelni.
Komitet postuluje, aby zmienić sposób wyboru rektorów. Dziś o dopuszczeniu kandydatów do wyborów decydują zazwyczaj rady uczelni, a głosują wybrani wcześniej elektorzy. Stowarzyszenie proponuje, aby wybory były powszechne, a głosować mogli wszyscy pracownicy uczelni (i naukowo-dydaktyczni, dydaktyczni, i administracyjni oraz techniczni) oraz studenci i doktoranci.
Zadaniem uczelni byłoby określenie w statucie wagi głosów poszczególnych grup.
Piotr Drygas, członek stowarzyszenia, zwraca uwagę, że system elektorski, który dzisiaj funkcjonuje, jest przestarzały i podatny na manipulację. Uważa, że powinno być tak, że rektorzy prowadzą aktywną kampanię wyborczą wśród całej społeczności akademickiej, a nie przekonują kilku wcześniej wybranych elektorów.
Dzięki tej zmianie - na co zwraca uwagę Temkin - zredukowane byłoby ryzyko, że w wyborach startowałby tylko jeden kandydat, bo inni zostali "wycięci".
To właśnie postulowali na UWM w 2020 roku były rektor Józef Górniewicz, b. prorektor Władysław Kordan, b. dziekan Wydziału Nauk Społecznych prof. Małgorzatą Suświłło i przewodniczący Związku PRAWDA. Ich pisma do ministra nauki Jarosława Gowina trafiły do kosza, a wicepremier nową ustawą dał jeszcze więcej władzy rektorom i zabetonował na uczelniach patologiczny, feudalny system, który powoduje dalsze obniżanie i tak niskiego poziomu polskiej nauki.
Uczciwe dyscyplinarki
Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej wskazuje również, że obecnie uczelniane komisje dyscyplinarne nie gwarantują sprawiedliwych postępowań.
"Postępowania dyscyplinarne wobec studentów, doktorantów, jak i pracowników uczelni najczęściej prowadzone są przez osoby z tego samego środowiska, co strony w postępowaniu. Stanowi to furtkę do licznych nadużyć – niewszczynanie lub opóźnianie rozpoczęcia danej sprawy, ustawianie składu komisji, odrzucanie dowodów, niepowoływanie świadków, odwlekanie posiedzeń komisji i wydania decyzji" - zauważa organizacja.
Stąd propozycja zmiany: przynajmniej w pierwszej instancji powinna działać niezależna komisja dyscyplinarna, której skład byłby wybierany spośród członków uczelnianych komisji dyscyplinarnych innych uczelni. Członek niezależnej komisji dyscyplinarnej nie mógłby być zatrudniony ani pozostawać w innym związku organizacyjnym z uczelnią, w której przeprowadza się postępowanie. A wybór członków do danych spraw odbywałby się w drodze losowania.
Przypomnę, że przez kilka lat opisywałem prześladowania jakie spadły na prof. Joannę Wojtkiewicz za to, że publicznie ujawniła, że eksperymenty prof. Wojciecha Maksymowicza nie potwierdziły, iż „komórki” to cudowny lek na wszystko a mimo to na terenie szpitala uniwersyteckiego prywatna spółka uruchomiła „klinikę”, w której podwładni prof. Maksymowicza sobie dorabiali, wstrzykując śmiertelnie chorym te „komórki”, na które chorzy i ich rodziny rujnowali się finansowo, wierząc, że to "cudowny lek".
Prof. Wojtkiewicz zdegradowano i zablokowano profesurę belwederską, fałszywie oskarżając o „plagiat”. Komisja Dyscyplinarna UWM przez kilka lat ją „grillowała”. Dopiero komisja przy ministrze nauki oczyściła ją z zarzutów, gdy oskarżyciel w liście do komisji przyznał, że oskarżenie było fałszywe i zrobił to za namową prof. Maksymowicza, któremu zawdzięczał liczne stanowiska. Profesurę uzyskała składając wniosek do Rady Doskonałości Naukowej.
Komitet zauważa też, że konieczna jest większa transparentność dotycząca finansów uczelni. Propozycją jest to, by wszystkie jednostki działające na podstawie ustawy lub statutu uczelni przedstawiały stan rozdziału środków w trybie rocznym. Informacja o tym powinna być zaś publikowana na stronie internetowej uczelni.
Resort nauki obiecuje zmiany w ustawie
Karolna Zioło-Pużuk, wiceministra nauki, spotkała się z przedstawicielami komitetu. Stwierdziła publicznie, że ciężko się nie zgodzić przynajmniej z częścią postulatów.
- Ścisłe przestrzeganie procedur i dbałość o to, żeby środowisko uniwersyteckie było środowiskiem bezpiecznym, jest dla nas szalenie ważne i wprowadzimy takie zmiany w ustawie, które będą to gwarantować - twierdzi Zioło-Pużuk.
"Wybór rektora, jak również przedstawicieli do poszczególnych ciał kolegialnych, powinien być wynikiem woli wspólnoty Uczelni. Biorąc pod uwagę zaistniałe w 2024 r. w niektórych uczelniach kontrowersje co do przebiegu procesów wyborczych oraz wynikające z obowiązujących przepisów uwarunkowania formalne, regulacje ustawowe w tym zakresie są obecnie przedmiotem analiz pod kątem funkcjonowania mechanizmów demokratycznych" – poinformowało WP.pl biuro prasowe ministerstwa nauki.
Wierzycie, że te propozycje zostaną wprowadzone w życie?
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość