Rada Miasta Olsztyna ma w środę 29 stycznia zaklepać wstecznie decyzje prezydenta w sprawie poszerzenia granic miasta o część gminy Purda, w tym ogłoszenie konsultacji społecznych, które będą fikcją i kpiną z obywateli. Potrzebna jest jako „podkładka” działań prezydenta. Chcecie znać zdanie obywateli? To może w tej sprawie zróbmy referendum?
Projekty uchwał RMO na środowa sesję. Dokumenty pojawiły się w BIP 21 stycznia, dzień przed ratuszową konferencją panów prezydenta Roberta Szewczyka i przewodniczącego rady Łukasza Łukaszewskiego
Oto stosowne punkty z porządku obrad sesji:
9. Projekt uchwały Rady Miasta Olsztyna w sprawie wyrażenia woli przystąpienia do procesu zmiany granic administracyjnych Miasta Olsztyna, (nr rob. 137/25)
10. Projekt uchwały Rady Miasta Olsztyna w sprawie przeprowadzenia z mieszkańcami Olsztyna konsultacji społecznych w sprawie zmiany granic Miasta Olsztyna, (nr rob. 138/25)
Projekt uchwały o "wyrażeniu woli przystąpienia do procesu" ma ciekawą zawartość. Np.:
§ 4. Rada Miasta Olsztyna potwierdza wszystkie dotychczasowe czynności prawne podjęte przez Prezydenta Olsztyna w niniejszej sprawie.
A po co to?
Dla prezydenta post factum "świadectwo zalegalizowania czynów"? Taka podkładka moralności?
Nasuwa się w związku z tym zasadne pytanie:
Czy aby prezydent nieco wyskoczył z działaniami poza "swój prawny uniform", potem się zorientował albo jego mecenasi się zorientowali i teraz prezydent próbuje się ratować czyimiś rękami? Wciągając radę miasta - przez "klepnięcie" przez nią swojego wyskoku - we współuczestnictwo (i też współodpowiedzialność)?
Bo jeśli nie o to chodzi, to o co? Po co ten paragraf 4?
Uzasadnienie projektu uchwały (nr rob. 137/25) - pomijając jego wątpliwą wartość jako uzasadnienia aktu wydanego przez organ władzy publicznej [zob. wymogi obowiązujących "Zasad techniki prawodawczej" - § 12; też zobacz materiały szkoleniowe dla administracji: "Uzasadnienie jako element projektu aktu normatywnego". Zasady powinny być stosowane przynajmniej z uwagi na konieczność dbałości o jakość legislacji lokalnej i wysoki poziom jej komunikatywności. - nie daje w tej materii jakiejkolwiek odpowiedzi.
To "uzasadnienie" to jedynie zestaw pobożnych życzeń, nieopartych na weryfikowalnych danych i prognozach. Żadnych danych w uzasadnieniu nie ma. Pustosłowie - bla, bla, bla. Będzie to i tamto, bo tak będzie. Będzie to sprzyjać wzmacnianiu roli i będą korzyści. Jakie konkretnie? Realne, wielkie i niewątpliwe.
A gdzie evidence-based policymaking, polityka publiczna tworzona w oparciu o dowody? W Olsztynie - abstrakcja. A o ewentualnej tzw. ocenie ex-ante skutków regulacji to zapomnij, tego nigdy w naszym mieście nie praktykowano.
A tak na marginesie: po co w ogóle ta "wolicjonalna" uchwała Rady Miasta, i to teraz?
W tej materii obowiązuje ścisła prawna procedura, w której tego typu uchwała, w tym jej momencie, nie występuje; wg przepisów rolą rady jest jedynie złożyć stosowny wniosek do ministra, za pośrednictwem wojewody.
Rada Miasta Olsztyna sobie zatem chce coś ogłosić, wyrażać wolę itd (plus post factum 'zaklepywać' to, co zrobił prezydent), co jest bez znaczenia prawnego. A rada miasta (rada gminy i zarazem rada powiatu grodzkiego "Miasto Olsztyn") nie jest od tego - to organ władzy publicznej i zgodnie z Konstytucją RP jego rolę i zakres działania ściśle kształtują przepisy a nie widzimisię radnych. Rada stanowi prawo lokalne bądź uczestniczy w takiego rodzaju procedurach. I tyle. Intencjonalne "deklaracje ideowe" są poza jej kompetencjami (warto, by radni czasem śledzili orzecznictwo sądowo-administracyjne ich dotyczące).
Poza tym - to jeszcze chyba nie czas nawet na tego typu "ideowe deklaracje". Za wcześnie na to.
Bo skoro rada jednocześnie ogłasza w tej kwestii konsultacje społeczne to znaczy, że co? O co im chodzi? Po co radnym te "konsultacje" skoro mają już swą "wolę" i ją "wyrazili" - a znaczy to tyle, że de facto podjęli decyzję? Dla picu to? Żarty sobie stroją z obywateli?
Ogłaszają konsultacje nie po to, by znać zdanie obywateli. Gdyby było inaczej, to przed wynikiem konsultacji nie byłoby uchwały rady "wyrażającej wolę". A treść projektu uchwały o 'konsultacjach" tylko to potwierdza - to fikcja. Bo ta treść to kpina z obywateli.
Szanowni rajcowie!
Za kogo wy nas, obywateli Olsztyna, macie! Za niesprawne umysłowo marionetki? To myśmy was w tej radzie umieścili, nie siły nadprzyrodzone. Jak nas, waszych pracodawców, traktujecie? Nie wstyd wam? Opamiętajcie się, choćby na chwilę, myślenie nie boli!
Konsultacje?
Tzw. konsultacje się odbędą, bo prawo nakazuje, by takowe się odbyły [zob.: § 2 ust. 1 pkt 6 Rozporządzenia Rady Ministrów z 09.08.2001 ]. Uzasadnienie projektu uchwały naszej rady to potwierdza wprost. Nie ma w nim ani słowa o tym, że rada chce poznać zdanie obywateli. Powód rady jest inny - muszą, bo rada już podjęła decyzję: " ... zamierza w najbliższym czasie wystąpić do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z wnioskiem o zmianę granic Gminy Olsztyn poprzez dołączenie do niej terenów znajdujących się obecnie na terenie Gminy Purda". To w uzasadnieniu sami napisali, nie krygują się (przynajmniej są szczerzy).
Prawo nie mówi jak mają się owe "konsultacje" odbyć, w jakiej formie, jak długo. Mają być. Jakie? A sobie zróbcie jakie chcecie, macie wolną rękę.
Dla obywateli i dla radnych przygotowano (kto?) taki oto scenariusz:
§ 4. Udział w konsultacjach będzie polegał na wydaniu opinii w formie odpowiedzi na pytanie: „Czy jesteś za zmianą granic Miasta Olsztyna polegającą na włączeniu do obszaru Miasta części obszaru Gminy Purda, położonego w otoczeniu wsi Stary Olsztyn o łącznej powierzchni 234,6834 ha?” poprzez umieszczenie na ankiecie konsultacyjnej znaku „X” w odpowiedniej rubryce: „Jestem za”, „Jestem przeciw”, „Wstrzymuję się od głosu”.
Będzie: wypełnianie ankiety o narzuconej treści i spotkanie z mieszkańcami (jedno - bo liczba pojedynczą: "spotkanie" [kiedy, gdzie?] a nie "spotkania"). Całość ma się zamknąć w dwa tygodnie na przełomie lutego i marca.
Są konsultacje? Ano są. A że niezbyt to poważne przy randze i wadze tej sprawy? No i co z tego.
A wynik takich "konsultacji"?
Nie musi być finalnie uwzględniony, musi być ministrowi jedynie przedłożona informacja, że konsultacje były i informacja o ich wyniku. O granicach Olsztyna zadecyduje wyłącznie rząd [art. 4 ust. 1 pkt 2 ustawy o samorządzie gminnym].
Nie wspólnota lokalna ("Mieszkańcy gminy tworzą z mocy prawa wspólnotę samorządową" - art. 1 ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym). Władza. Bo taką sobie urządziliśmy demokrację, tak realizuje się w praktyce konstytucyjna zasada pomocniczości i partycypacja obywatelska w sprawowaniu władzy.
Na czym polega konstytucyjna zasada pomocniczości i partycypacja obywatelska w sprawowaniu władzy?
Sherry R. Arnstein w klasycznym swym dziele "Drabina partycypacji" stwierdza:
"... partycypacja obywatelska to synonim władzy obywatelskiej. To redystrybucja władzy, która pozwoli na włączanie ludzi obecnie wykluczonych z procesów politycznych i gospodarczych. To strategia, dzięki której wykluczeni będą mogli decydować o sposobach podziału informacji, o celach politycznych, o alokacji zasobów, działaniu programów społecznych czy kulturalnych. Krótko mówiąc, chodzi o społeczną reformę, która pozwoli wykluczonym na udział w zyskach społeczeństwa dobrobytu"
Proste. Na tym polega partycypacja - na rzeczywistym udziale w sprawowaniu władzy i w sprawiedliwym podziale wspólnie wypracowanych dóbr.
Dalej Arnstein stwierdza też: "Partycypacja bez redystrybucji władzy jest aktywnością nieznaczącą i frustrującą wykluczonych. Pozwala władzy twierdzić, że wszystkie strony zostały wysłuchane, i równocześnie zachować nierówny podział korzyści. Podtrzymuje status quo."
Pisze tak o konsultacjach społecznych:
"... jeśli konsultacjom nie towarzyszą inne atrybuty partycypacji, te pozostają zwykłym oszustwem, ponieważ nie zapewniają, że uwagi i idee obywateli zostaną wzięte pod uwagę. (...) Kiedy urzędnicy ograniczają się tylko do tego, partycypacja staje się pustym rytuałem. Nie zważa się na ludzi tylko na statystykę, ważne jest ile osób przyszło na spotkanie, zabrało do domu ulotkę albo wypełniło kwestionariusz. Obywatele zyskują tyle, że 'uczestniczyli w uczestniczeniu'. Za to urzędnicy mają dowód, że dołożyli starań, by zaangażować ludzi."
Konsultacje społeczne to nie jest partycypacja, choć pewnie niektórzy tak uważają.
Wg Arnstein rzeczywista partycypacja, rozumiana przez nią jako uspołecznienie władzy, zaczyna się od partnerstwa obywateli i decydentów, a to dwa szczeble wyżej. Konsultacje wg niej należą do działań pozornych. Sherry Arnstein napisała swoją "Drabinę partycypacji" dawno, w 1969 roku. Nadal aktualne, dziś zwłaszcza.
Na ubiegłorocznym jesiennym II Krajowym Kongresie Współpracy Lokalnej zdecydowanie i mocno wybrzmiała diagnoza badaczy: nasza samorządność lokalna jest dziś w kryzysie i wyczerpuje się (wyczerpał?) dotychczasowy model rozwoju społecznego. Wskazano, że konieczne staje się wzmocnienie realnego udziału mieszkańców w kształtowanie lokalnych polityk publicznych.
Jeden z postulatów to: "Prowadźmy w samorządzie realne procesy dialogu".
"Niezbędne jest poważne potraktowanie samorządności i włączenie mieszkańców i mieszkanek w zarządzaniu sprawami ich wspólnoty lokalnej. Nie tylko przez tworzenie ram prawnych, które w Polsce już funkcjonują, ale także przez realne uwzględnianie głosu mieszkańców i mieszkanek w działaniu decydentów. (...)
Dialog wymaga czasu, powinien być on rozpoczynany na możliwie wczesnym etapie podejmowania decyzji, gdyż tylko wtedy może być realny i rzetelny. Konsultowanie kwestii, które są już rozstrzygnięte, nie sprzyja budowie zaufania a raczej rodzi frustrację i nieufność do władzy lokalnej".
Szanowni Radni, szanowny Prezydencie!
Miejcie to na uwadze.
Zmiana granic miasta to poważna sprawa, na lokalnym podwórku jedna z poważniejszych. Chcecie znać zdanie obywateli? To może w tej sprawie zróbmy referendum?
Kazimierz Rudzki
emerytowany samorządowiec
Czytaj też na ten temat:
Skomentuj
Komentuj jako gość