Były prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, jako oskarżony w sprawie Helpera, twierdził w sądzie i w wywiadach dla Wyborczej oraz Gazety Olsztyńskiej, że zarówno on, jak i gmina Olsztyn są ofiarami szefów Helpera, małżeństwa Katarzyny i Tomasza Kaczmarków i poszkodowanymi. Zareagował na te wywiady były dyrektor Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie Marcin Jastrzębski, zarzucając Grzymowiczowi manipulacje i przekłamania.
Grzymowicz dowodził w sądzie, do którego wniósł o umorzenie wobec niego postępowania, że nie był informowany przez służby (policję i skarbówkę) oraz wojewodę o nieprawidłowościach a kontrolerzy z ratusza nie mieli dostępu do tych obszarów działalności Helpera, do których dostęp miały służby. Sąd Okręgowy w Olsztynie nie przychylił się do wniosku Grzymowicza o umorzenie wobec niego postępowania i zasiądzie ma ławie oskarżonych wraz z 41. innymi osobami. Proces ruszy 17 lutego.
Przypomnijmy, że Prokuratura Regionalna w Białymstoku oskarżyła kierownictwo stowarzyszenia Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego „Helper” o wyłudzenia na remonty i prowadzenie Środowiskowych Domów Samopomocy, od 4 samorządów z województwa warmińsko – mazurskiego (Olsztyna, Purdy, Jedwabna i Reszla) ponad 71 mln zł dotacji i przywłaszczenie z tej kwoty ponad 33 mln zł, na podstawie fikcyjnych faktur i innych poświadczających nieprawdę dokumentów.
Środki przyznawało ministerstwo pracy (ministrami w tym czasie byli: Jolanta Fedak z PSL, do 18.XI.2011, a później Władysław Kosiniak-Kamysz też PSL, do 2015), na wniosek wojewody (Mariana Podziewskiego z PSL), do którego wpływały wnioski od samorządów a do samorządów od podmiotów prowadzących Domy.
Grzymowicz: Nie mieliśmy sygnałów o nieprawidłowościach
W przypadku Olsztyna „Helper” od 2011 roku prowadził Środowiskowe Domy Samopomocy „Centrum Alzheimera Dar Serca” w obiektach przy ul. Kuronia 14 i 16. Prokuratura oskarżyła prezydenta Olsztyna, o „niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień związanych z nieprawidłowym przydziałem dotacji i zaniechaniami w kontrolowaniu wydatkowania środków publicznych przez stowarzyszenie Helper”.
Grzymowicz w wywiadzie w Gazecie Olsztyńskiej pt. "Zrobiłem co do mnie należało" twierdzi, że miasto kontrolowało działalność Helpera. W latach 2012-2017 przeprowadzono dziewięć kontroli, które obejmowały cały okres działalności Helpera w Olsztynie (2011-2017). Tam, gdzie stwierdzono nieprawidłowości, jak w przypadku zakupu artykułów do terapii i wyposażenia placówki niezgodnego z przepisami, to wydawano decyzję administracyjną o zwrocie dotacji i jego wysokości – mówi Grzymowicz i podkreśla, że działalność kierownictwa Helper „była wyjątkowo umiejętnie kamuflowana i rozgrywała się w obszarach, do których służby kontrolne samorządu olsztyńskiego de facto nie miały dostępu. Ponadto w okresie działalności ECWS „Helper” nie było żadnych sygnałów o nieprawidłowościach ze strony pensjonariuszy i ich rodzin. Przeciwnie, rodziny pensjonariuszy prosiły o niezamykanie placówki. Warto też podkreślić, że gmina nie ma kompetencji do prowadzenia kontroli u kontrahentów stowarzyszenia. Może to zrobić tylko Urząd Kontroli Skarbowej”.
Jastrzębski: Nie kontrolowali celowość wydatków
Marcin Jastrzębski: Kontrolowali, ale tylko pod kątem ustawy o pomocy społecznej, czyli sprawdzali listę obecności osób zakwalifikowanych przez MOPSy na zajęcia w Domach, czy są prowadzone warsztaty, czy otrzymują posiłki. Natomiast nikt nie badał celowości wydatkowania przyznanych dotacji. Nie badali dlaczego Helper zakupił np. z 50 telewizorów, z których większość następnie zniknęła i Helper sporządzał protokół, że uległy z jakiegoś powodu zniszczeniu, czy na urządzenie profesjonalnego salonu fryzjerskiego i zatrudnienie fryzjerki, na podstawie zapisu w ustawie, że trzeba uczyć pensjonariuszy jak o siebie zadbać, żeby się myli, dbali o włosy i paznokcie. Nikt nie badał, czy ten salon nie służył tylko pani prezes Kasi i skarbniczce Helpera pani Marzence. Nie badali zasadności zakupu perfum najdroższych marek itd., itp.
Wojewoda Marian Podziewski (PSL) też nie kontrolował finansów i celowości wydatków, bo dyrektorka Wydziału Polityki Społecznej była w układzie z panią Kasią, więc Helper robił i kupował co chciał.
(Dyrektorką była Edyta Jędrzejewska, z którą zaprzyjaźniła się Katarzyna K. w czasie, gdy była asystentką Wicewojewody Warmińsko-Mazurskiego w latach 2005-2007. Wspólnie imprezowały i wyjeżdżały na wakacje. Wspomagał je Marek Reda – Dyrektor Generalny UW, którego żona, prezes Stowarzyszenia BARKA, też otrzymywała środki od wojewody. Prezes Helpera Katarzynę K. wspierali też, poseł PiS Iwona Arent i senator PO Ryszard Górecki – przypis A.Socha)
- Dzisiaj Grzymowicz zasłania się tym, że „nie było żadnych sygnałów o nieprawidłowościach ze strony pensjonariuszy i ich rodzin” – mówi dalej Marcin Jastrzębski. - Nie było, bo pensjonariusze byli karmieni i zajęcia się odbywały, Domy były wyposażone w najlepszy i najdroższy sprzęt na rynku, zabytkowe meble kupowano we Francji. Za wszystko oczywiście płacił budżet państwa a Helper wystawiał faktury na stowarzyszenie, na co samorządy nie zwróciły uwagi, bo ich nie badały. Dlatego później pani Kasia z panem Tomkiem mogli wywieść jednej nocy sprzęt i wyposażenie Domów wartości wielu milionów złotych, bo to była własność stowarzyszenia.
Sprawa „noty sygnalizacyjnej UKS”
Kolejnym dowodem Grzymowicza, że nie był informowany przez służby o nieprawidłowościach w Helperze jest sprawa „noty sygnalizacyjnej UKS”. W wywiadach Grzymowicz winą obarcza wojewodę, ale nie podaje, o którego wojewodę chodzi, a chodzi o Mariana Podziewskiego z PSL. Grzymowicz mówi tak w wywiadzie dla Gazety Olsztyńskiej”:
„Wojewoda (Podziewski - przypis A.Socha) nie uznał za stosowne poinformowanie wymienionych samorządów o wpłynięciu noty sygnalizacyjnej z dnia 31 marca 2015 roku od Urzędu Kontroli Skarbowej!”
Marcin Jastrzębski: Olsztyński ratusz otrzymał notę od razu od wojewody Podziewskiego. O istnieniu noty dowiedziałem się, gdy 26 kwietnia 2016 roku zostałem powołany na stanowisko dyrektora Wydziału Polityki Społecznej. Wcześniej czytałem artykuły na temat Helpera w „Debacie”, więc postanowiłem zweryfikować podane tam informacje, które były niepokojące. Dlatego napisałem do UKS, czy coś wiedzą? Odpisali, że przecież 31 marca 2015 roku wysłali wojewodzie Podziewskiemu notę sygnalizacyjna o nieprawidłowościach w Helperze.
Wówczas zapytałem podległych urzędników o tę notę. Przynieśli mi dokumentację i na tej podstawie ustaliłem, że olsztyński ratusz tę notę otrzymał. Być może podlegli Grzymowiczowi urzędnicy nie pokazali mu jej? UKS w nocie informował wojewodę o podejrzeniu wyłudzenia dotacji budżetowych, mimo to Podziewski nadal przekazywał ogromne kwoty Helperowi: dla gminy Olsztyn w październiku 2015 roku - 1 410 000 zł na utworzenie ŚDS przy ul. Jacka Kuronia 18 oraz 2 630 000 zł na rozwój ŚDS przy ul. Jacka Kuronia 16”, prowadzonych przez Helpera.
Ja, po lekturze noty miałem świadomość, że jeśli nie zareaguję, to będę odpowiadał jako urzędnik. Dlatego przekonałem wojewodę Artura Chojeckiego, że trzeba przeprowadzić kontrolę finansową w Helperze i taka kontrola się odbyła w dniach 13 lutego - 31 maja 2017 roku. Nie było to proste, bo był opór urzędników będących w układzie z Katarzyną K. Ponadto Tomasz K. zastraszał i poniżał kontrolerki z Wydziału Finansowego. Mimo to bardzo dobrze wywiązały się z nałożonego zadania. Wyniki kontroli były porażające: zawyżanie kosztów, rozrzutność, dziwne umowy zawierane przez Helpera ze spółkami założonymi przez Katarzynę i Tomasza K., astronomiczne wynagrodzenia kierownictwa Helpera. Media głównie zainteresowały się zakupem luksusowych kosmetyków, wykwintnej bielizny osobistej, wypasionego sprzętu sportowego i smartfonów.
Niestety, kierownictwo Helpera nie chciało nam udostępnić całej dokumentacji księgowej, dlatego zwołałem spotkanie z samorządowcami i prosiłem o pomoc, bo oni mieli dostęp do tych dokumentów. W sumie odbyłem pięć takich spotkań. Na pierwszym spotkaniu 27 lutego 2017 r., Gminę Olsztyn reprezentował wiceprezydent Jarosław Słoma, który był z prawnikiem ratusza i dyrektorką wydziały spraw społecznych Moniką M. Przekazałem informacje na temat dotychczasowych wyników naszej kontroli i apelowałem, żeby samorządy wzmogły nadzór i też przeprowadzili kontrole finansowe.
Naciskałem, że jak nam nie pomogą, to może się okazać, że im też zostaną postawione zarzuty. Prosiłem, żeby nie przedłużali umów z Helperem. Reakcja była taka, że ktoś mnie nagrał na tym spotkanie i nagranie trafiło do CBA.
(Zawiadomienie do Prokuratury i innych organów z oskarżeniami pod adresem dyrektora Jastrzębskiego i jego zastępcy Joanny Jabłonki–Kastrau, że zastraszał i szantażował samorządowców, żeby szukali „haków” na Helpera skierowała poseł Iwona Arent. Prokuratura umorzyła śledztwo z powodu nie potwierdzenia się zarzutów – przypis A.Socha).
Spotkałem się wtedy osobiście z prezydentem Grzymowiczem, który zlecił kontrolę i w jej wyniku wystąpił do Helpera o zwrot 72 tys. zł. Obiecał mi na piśmie, że nie przedłuży umowy z Helperem, która wygasała 31 grudnia 2017 roku. Osłupiałem, gdy jednak umowę przedłużył. Wówczas straciłem do niego zaufanie. Zwłaszcza, gdy Olsztyńskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego, jednostka gminy Olsztyn, wystawiło na sprzedaż budynek przy ul. Kuronia 18, którą kupił Helper za pieniądze przekazane gminie Olsztyn przez wojewodę Podziewskiego - 1 410 000 zł, na remont tego budynku i utworzenie kolejnego Domu.
Zrozumieliśmy, że musimy natychmiast wstrzymać przekazywanie środków samorządom na Helpera. Zażądaliśmy też od prezydenta Grzymowicza zwrotu kwoty 1 410 000 zł, którą prezydent Olsztyna przekazał Helperowi na kupno budynku Kuronia 18. Oddał, ale z budżetu gminy, bo już nie był w stanie odzyskać tych pieniędzy od pani Kasi i pana Tomka.
Wojewoda ogłosił na konferencji prasowej, że od 1 stycznia 2018 roku wstrzymał finansowanie dla Helpera. Na tę konferencje przyszedł Tomasz K. i odgrażał się, że za tę decyzję wojewoda i ja zostaniemy wyprowadzeni z urzędu w kajdankach, bo on już złożył zawiadomienie do prokuratury.
Kontrola NIKu i RIO
Piotr Grzymowicz zasłania się też w wywiadach tym, że kontrola NIKu w dniach 11 stycznia — 12 maja 2017 roku w podmiotach prowadzących Środowiskowe Domy Samopomocy w woj. warmińsko-mazurskim nie objęła placówek Helpera a RIO nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości.
Marcin Jastrzębski: - Kontrola NIKu w placówkach prowadzonych przez Helpera nie miała już w 2017 roku sensu, gdyż UKS dokonał już kontroli finansowej i już trzeci rok trwało postępowanie prokuratorskie – tłumaczy Marcin Jastrzębski. Dlatego objęła 10 innych placówek z 70 w naszym województwie, chyba najwięcej w kraju. Wyniki były bardzo ciekawe, bo okazało się, że Helper prowadząc 6 domów dostawał w latach 2013-2016 64 proc. ogółu środków przekazanych przez wojewodę gminom. Natomiast rzeczywiście raport Regionalnej Izby Obrachunkowej był nic nie wart. To był kuriozalny dokument, stojący w jaskrawej sprzeczności z ustaleniami naszej kontroli, nie mówiąc o kontroli UKS.
Jak było możliwe przywłaszczenie 33 mln zł?
Pozwolę sobie w tym miejscu na własną interpretację tej historii. Pani Katarzyna K. stworzyła parasol polityczny, ponadpartyjny nad Helperem w postaci senatora PO prof. Ryszarda Góreckiego, który otworzył jej drzwi do minister pracy z PSL (sama mi to powiedziała, że gdyby nie senator, to nie miała szans dostać się do pani minister z PSL) i środki na Domy Helpera zaczęły płynąć wartkim strumieniem do urzędu wojewódzkiego, którym kierował też działacz PSL Marian Podziewski, a dyrektorką Wydziału Spraw Społecznych, która tym strumieniem kierowała, była „psiapsiółka” pani Kasi.
Swoją rolę odegrała też poseł PiS Iwona Arent „psiapsiółka” pani Kasi, która z nią jeździła do włodarzy samorządów, przedstawiając ofertę nie do odrzucenia: stowarzyszenie Helper wyremontuje wam budynki na domy opieki, wyposaży, stworzy w nich miejsca pracy i zajmie się grupą mieszkańców gminy. To wszystko za pieniądze z budżetu państwa, zero wkładu z budżetu gminy. Na dodatek jeszcze wyręczali pracowników urzędów gmin pisząc sprawozdania, które urzędnicy przepisywali jako swoje i słali do wojewody. I tak to się kręciło, wszyscy byli zadowoleni i zainteresowani, by to się kręciło bez końca.
Pani Kasia, z wykształcenia prawnik wiedziała, jak dziurawa jest ustawa i jak te luki wykorzystać. Jak zaczęły się prawdziwe kontrole i pojawiły się zarzuty, to włodarze zwalali na wojewodę Podziewskiego, że to on powinien był kontrolować celowość wydatków, a wojewoda zwalał winę na włodarzy, że on tylko był przekaźnikiem pieniędzy z ministerstwa do samorządów.
- Tak ten mechanizm działał – potwierdza Marcin Jastrzębski. - Jako, że od kilku lat jestem poza urzędem, więc nie wiem, czy uszczelniono tę ustawę, czy z tych luk nie korzystają teraz inni.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość