Sąd Okręgowy w Olsztynie (sędzi Iwona Litwińska-Palacz) nie zgodził się na umorzenie sprawy Helpera, w części, która dotyczy byłego prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza. Od wyniku tej rozprawy zależało, czy Grzymowicz zachował stanowisko dyrektora Energa-Operator w Olsztynie. Sąd również nie przychylił się do wniosków oskarżonych Tomasza Kaczmarka, jego żony Katarzyny K., skarbnik Helpera Marzeny H., jej męża Jacka H i Barbary W. o zwrócenie postępowania prokuraturze do uzupełnienia.
W ocenie Sądu Okręgowego w Olsztynie, zgromadzony materiał dowodowy pozwalał na wniesienie aktu oskarżenia w stosunku do oskarżonych Piotra Grzymowicza i urzędniczki olsztyńskiego ratusza Moniki M. Natomiast kwestie winy i odpowiedzialności karnej oskarżonych będą ostatecznie ustalane dopiero w toku rozprawy głównej, po przeprowadzeniu przewodu sądowego. Zdaniem Sądu, jedynym sposobem na wyjaśnienie i rozstrzygnięcie wątpliwości co do ewentualnego sprawstwa i winy oskarżonych jest przeprowadzenie przez Sąd postępowania dowodowego.
Grzymowicz straci stołek dyrektora Energa-Operator?
Od wyniku tej rozprawy zależało, czy radny Piotr Grzymowicz zachowa stanowisko dyrektora Energa-Operator w Olsztynie. Po tym, jak media pytały prezesa Energa, jak to możliwe, że człowiek, który został postawiony w stan oskarżenia w sprawie kryminalnej, został dyrektorem w Energa-Operator, zarząd spółki Skarbu Państwa zawiesił Grzymowiczowi prokurę, czyli prawo do podpisywania w imieniu spółki dokumentów. Za zawieszeniem powinno pójść odwołanie ze stanowiska.
Przypomnijmy, że Grzymowicz to stanowisko dostał w ramach politycznego dealu z PO, on zrezygnuje ze startu w wyborach na prezydenta Olsztyna i poprze kandydaturę działacza PO Roberta Szewczyka, w zamian po zwycięskich dla Szewczyka wyborach, otrzyma lukratywne stanowisko dyrektora Energa-Operator. Platforma dotrzymała słowa.
Z takiego wyniku rozprawy sądowej cieszy się olsztyński PSL, który walczył o ten stołek dla swojego działacza. Kto z PSL zastąpi Grzymowicza, dowiemy się wkrótce.
Linia obrony Grzymowicza i jego obrońcy
Tłumaczyli w sądzie, że to nie prezydent był bezpośrednio odpowiedzialny za nadzór nad tym, w jaki sposób wykorzystuje Helper przyznane środki finansowe, bo kompetencje te spoczywały na jego zastępcach i urzędnikach. - Nie był to zakres jego obowiązków - przekonywał Paweł Łobacz, adwokat Grzymowicza. A były prezydent przypominał, że zgodnie z ustawą o samorządzie mógł scedować obowiązki i tak się stało w tym przypadku.
Jeszcze istotniejszym argumentem przemawiającym za umorzeniem sprawy miał być fakt, że kontrole były prowadzone, i to w taki sposób, w jaki urząd mógł je przeprowadzić za pomocą przysługujących mu instrumentów prawnych i organizacyjnych. - Po lekturze aktu oskarżenia odnoszę wrażenie, że prokuratura oskarżyła samorządowców za brak efektu - że nie wykryli tego, co wykryła prokuratura i Izba Administracji Skarbowej - mówił Łobacz i przypomniał, że miasto nie mogło przeprowadzać kontroli operacyjnej i nie miało takich możliwości, jak służby państwowe. - Brak efektu jest zupełnie zrozumiały - zaznaczył.
- Urzędnicy nie są przeszkolonymi prokuratorami, pracownikami urzędu kontroli skarbowej czy policją - wskazywał z kolei Grzymowicz i stwierdził, że działania prezydenta i jego służb były właściwe.
Grzymowicz dowodził, że urząd prowadził kontrole w możliwie szerokim zakresie i nie było możliwości zatrzymania finansowania Helpera. Przypomniał też, że urząd miasta nie otrzymał informacji o nieprawidłowościach wykrytych przez skarbówkę odnośnie rozliczeń Helpera, choć zwracał się o to do wojewody i Izby Administracji Skarbowej. Uważa, że sprawa ma wymiar polityczny i został oskarżony właśnie dlatego, że naraził się politykom PiS. Przypomina też "dziwne" zachowania organów państwa, m.in. NIK, który kontrolując środowiskowe domy samopomocy, zupełnie pominął te, które prowadził Helper.
Ale prokurator nie przychylił się do tych wniosków, uznając, że są one elementem linii obrony oskarżonych.
- W mojej ocenie pan Piotr Grzymowicz nie dopełnił swoich obowiązków nadzorując cały pion kontroli związany z udzielaniem dotacji przez urząd - stwierdził prokurator Piotr Karol Bilewicz.
Grzymowicz: jestem ofiarą
Piotr Grzymowicz po rozprawie rozgoryczony komentował dla Wyborczej Olsztyn:
- Mój mecenas powiedział, że szanse na umorzenie są małe, ponieważ sędziowie z reguły nie podejmują ryzyka, żeby decydować o umorzeniu w tak wielowątkowej sprawie, z tak wieloma świadkami – wyjaśnia Grzymowicz. - Ja się z tym nie zgadzam i uważam, że prokurator w niewłaściwy sposób ocenił uczestnictwo wszystkich samorządowców w tym procesie, stawiając im zarzuty. Było to pewną przykrywką dla działalności agenta Tomka, który wiadomo, z jakiego środowiska wyszedł i z jakim ugrupowaniem był związany.
Były prezydent Olsztyna ocenił, że jest ofiarą takiego działania: - Smutne jest to, że pozostanie przy mnie łatka tego, który popełnił jakieś przestępstwo. Absolutnie się z tym nie zgadzam, to dla mnie uwłaczające.
Piotr Grzymowicz (zgadza się na podawanie nazwiska i ujawnianie wizerunku) jest jednym z 42 oskarżonych w tzw. sprawie Helpera, czyli stowarzyszenia, które prowadziło środowiskowe 7. domów pomocy dla osób chorych lub seniorów w 4. gminach: Olsztyn, Reszel, Jedwabno i Purda.
Stowarzyszenie wymyśliła w 2010 roku, powołała i była jego pierwszym prezesem Katarzyna K. (wówczas Sz.) Póżniej, po poznaniu Tomasza Kaczmarka rozstała się z mężem, związała się z byłym agentem CBA i posłem PiS i następnie przekazała mu szefostwo w Helperze.
Zdaniem oskarżenia kierownictwo stowarzyszenia stworzyło zorganizowaną grupę przestępczą, celem przywłaszczenia przywłaszczenia wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami mienia w łącznej kwocie blisko 33 milionów złotych oraz oszustwa w związku z nienależnym przyznaniem dotacji w kwocie ponad 71 milionów na szkodę Miasta Olsztyn i gmin Purda, Jedwabno oraz Reszel, a także przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów.
Prowadząca postępowanie w tej sprawie Prokuratura Regionalna w Białymstoku w 2019 r. postawiła Grzymowiczowi zarzut niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu publicznego. Chodzi o to, że miasto dawało dotację Helperowi na prowadzenie środowiskowych domów pomocy i w wyniku braku należytej kontroli wydatkowanych przez Helper środków, urzędnicy dopuścili do zawłaszczenia części tych środków.
W rozmowie z mediami były prezydent Olsztyna zarzuty wobec siebie nazwał „całkowicie bezzasadnymi i niemającymi pokrycia w faktach”. W jego ocenie i gmina, i prezydent Olsztyna są w tej sprawie poszkodowanymi.
Grzymowicz w sądzie przypominał, że miasto Olsztyn w latach 2012-2017 przeprowadziło w domach prowadzonych przez Helpera dziewięć różnych kontroli.
„Kontrole w domach prowadzonych przez Helpera prowadziły też służby wojewody warmińsko-mazurskiego czy Regionalna Izba Obrachunkowa – te weryfikacje również nie wykazały większych nieprawidłowości” – mówił i dodawał, że sprawozdania Helpera z olsztyńskiego ratusza były przekazywane do wojewody, a ten je zatwierdzał.
„Dokumenty przekładane do sprawozdań nie budziły wątpliwości ani podejrzeń, że zostały sfałszowane” – powiedział Grzymowicz i przyznał, że w tej sprawie są też okoliczności pozwalające sądzić, że polityczna przynależność Agenta Tomka miała wpływ na badanie sprawy przez śledczych.
„Gdy kontrolę domów pomocy miał prowadzić NIK, wojewoda (Artur Chojecki, PiS), który wytypował placówki do kontroli, nie wskazał dla kontrolerów domów prowadzonych przez Helpera, choć wówczas były one największym beneficjentem pieniędzy na te cele. W domach Helpera było najwięcej osób – 450 podopiecznych i zatrudniano tam 60 osób” – podkreślił.
Grzymowicz wskazał też, że o możliwych nieprawidłowościach w działalności Helpera dowiedział się w 2019 r., gdy otrzymał informację, że wojewoda warmińsko-mazurski dostał w tej sprawie tzw. notę sygnalizacyjną od urzędu kontroli skarbowej. Grzymowicz wystąpił do wojewody o przekazanie mu tej noty, o to samo prosił skarbówkę, ale od żadnej z tych instytucji jej nie otrzymał. Były prezydent podkreśli też, że choć wojewoda w 2015 r. miał informacje o nieprawidłowościach w Helperze, to nie poinformował o tym samorządowców, na których terenie działały domy Helpera (oprócz Olsztyna to także Reszel i Purda).
O wszczęciu śledztwa w sprawie Helpera Grzymowicz dowiedział się w październiku 2016 r., pierwsze kontrole wojewody, które wykazały nieprawidłowości, przeprowadzono w 2017 r.
Grzymowicz w rozmowie z mediami zwrócił uwagę, że od pierwszych informacji o nieprawidłowościach w Helperze do rozprawy minęło 10 lat. „Komu był potrzebny ten czas i w jakim celu?” – pytał.
Poinformował, że przekazał prokuratorowi osiem tomów akt dokumentów związanych z działalnością urzędu miasta, ale „ten ich nie przeczytał”.
Sąd uznał, że nie zachodzą ani formalne, ani dowodowe przesłanki, by już na tym etapie umorzyć postępowanie w sprawie Helpera wobec Grzymowicza. „Wszelkie aspekty sprawy oceni sąd” – powiedziała, uzasadniając decyzję sędzia Iwona Litwińska-Palacz.
Decyzja sądu jest prawomocna.
Grzymowicz pyta, dlaczego nie przesłuchano poseł Arent?
Zdaniem Grzymowicza postępowanie miało na celu wyeliminowanie go z życia politycznego, ponieważ „nie był sympatykiem poprzedniej władzy”.
Uważa, że przedłużanie śledztwa i procesu zaszkodziło mu w bardzo znaczący sposób.
- To również jest działanie polityczne, obliczone na przyklejenie mi łaty oskarżonego, a także rozmycie odpowiedzialności wobec rzeczywiście winnych. Mój krytyczny stosunek do poprzedniej ekipy rządzącej był powszechnie znany, podobnie jak to, że jeszcze nie zamierzałem rezygnować z działalności publicznej. Taka łata „współoskarżonego" i do tego w kontekście grupy przestępczej jest dobrym argumentem do eliminacji politycznego przeciwnika. Zgodnie z zasadą: nieważne, winny czy ofiara, ważne, że jest w grupie - mówi Grzymowicz.
Wskazuje on przy tym, że choć śledztwo trwało bardzo długo, to prokuratorzy nie przesłuchali istotnych świadków w tym posłanki PiS Iwony Arent. Były prezydent Olsztyna zwraca uwagę na jej zaangażowanie w tę sprawę: - Jeszcze w 2017 roku namawiała mnie, żeby podpisać umowę o finansowanie Helpera - podkreśla Grzymowicz.
Rzeczywiście, posłanka Arent mocno zaangażowała się w obronę Kaczmarków i Helpera. Atakowała każdego, kto dążył do wyjaśnienia sprawy finansowania Helpera ze środków publicznych. Do Prokuratora Generalnego i Komendanta Głównego Policji skierowała zawiadomienie, w którym wskazywała na możliwość popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy publicznych, w tym policjantów, prokuratora, dyrektora Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie Marcina Jastrzębskiego, który na polecenie wojewody Chojeckiego nadzorował kontrolę finansową w domach prowadzonych przez Helpera i pracownika UKS w Olsztynie, badających sprawę Helpera.
Atakowała również publicznie mnie, jako autora tekstów na temat Helpera na łamach „Debaty”. Zwracałem się w artykułach do poseł Iwony Arent o wyjaśnienie swojej roli w uzyskaniu przez kierownictwo Helpera finansowania z ministerstwa pracy a następnie w promowaniu działalności Helpera i na koniec w jego obronie. Nie odpowiedziała do dzisiaj.
Jak posłanka Iwona Arent broniła Helpera
Przypomnę, że pierwszy artykuł zwracający uwagę, że Helper działa nieprawidłowo ukazał się w „Debacie” 11 listopada 2015 roku, pt.
Kto chce zniszczyć „agenta Tomka”, jego żonę, posłankę Arent i Helper?
Następnie w serii artykułów kontynuowałem w tej sprawie śledztwo dziennikarskie. Jednak włodarze samorządów – Olsztyna, Purdy, Jedwabnego i Reszla, były głuche na te ostrzeżenia. Nie powstrzymały ich od dalszego przyznawania środków Helperowi wyniki kontroli finansowanej w domach prowadzonych przez Stowarzyszenia Helper, przeprowadzonej przez kontrolerów Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie, zaraz po tym, jak wojewodą w 2015 roku został działacz PiS Artur Chojecki.
Po tym, jak wojewoda wstrzymał przekazywanie środków samorządom na działalność Helpera, włodarze ci biernie patrzyli na to, jak cały drogi sprzęt i wyposażenie tych domów kupiony za środki publiczne, stowarzyszenie zabrało, zostawiając puste ściany.
Były prezydent Grzymowicz twierdzi, że winna jest prokuratura. Przypomina, że sąd kilkadziesiąt razy odrzucał źle przygotowane przez prokuratora wnioski o zabezpieczenie nieruchomości należących do członków Stowarzyszenia Helper. Te błędy utrudniły odzyskanie wyprowadzonych milionów złotych.
Według śledczych oskarżeni samorządowcy mieli doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości na szkodę gminy Purda - w łącznej kwocie ponad 20,1 mln zł, gminy Olsztyn - blisko 25 mln zł, gminy Jedwabno - ponad 7,3 mln zł oraz gminy Reszel - 17,5 mln zł.
Grzymowicz: Agent Tomek to wyjątkowo cyniczny człowiek
„Agent Tomek” od 4 lat prowadzi akcję medialną, której celem jest wywinięcie się od odpowiedzialności karnej w sprawie Helpera w zamian za pogrążenie zeznaniami „skruszonego agenta CBA” swoich byłych przełożonych szefa MSW Mariusza Kamińskiego i wiceministra Macieja Wąsika. Media ogólnopolskie, szczególnie TVN24 i Wyborcza bardzo chętnie włączyły się w nagłaśnianie oskarżeń Kaczmarka oraz w aranżowanie programów, w których Agent Tomek kajał się i przepraszał swoje „ofiary”, byłąposeł PO BeatęSawicką, Jolantę i Aleksandra Kwaśniewskich, Monikę Marczuk, Bogusława Seredyńskiego, byłego prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych.b. prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego.
Wszystkie „ofiary” agenta Tomka przyjęły na wizji w TVN24 jego przeprosiny. Złożył on też zeznania w prokuraturze, twierdząc, że szefowie Kamiński i Wąsik zmuszali go do pisania fałszywych notatek. Oskarżył ich też o to, że zaprzyjaźnionych prawicowym dziennikarzom przekazywali za jego pośrednictwem „kwity” na prz3eciwników politycznych. W zamian oczekiwał objęciem go statusem „małego świadka koronnego”
W tych zabiegach wsparł go red. Wojciech Czuchnowski z Wyborczej.
Wyborcza walczy o „koronę” dla "Agenta Tomka". O Helperze wspomina zdawkowo
Tej kreacji „skruszonego agenta” nie kupił były prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz.
Grzymowicz zwraca uwagę, że "skruszony agent Tomek", prezentujący się obecnie w mediach jako bezwolne narzędzie władzy PiS, w przypadku sprawy dotyczącej wyłudzenia dziesiątek milionów złotych skruchy nie wyraża i nie kaja się przed kamerami.
- Agent Tomek nigdy mnie nie przeprosił i nie widzę w jego zachowaniu żadnej próby naprawienia szkód wyrządzonych gminie - mówi Grzymowicz. - W mojej ocenie to wyjątkowo cyniczny człowiek, który stara się uniknąć odpowiedzialności za swoje postępowanie.
Sąd Okręgowy w Olsztynie wyznaczył na 17 lutego 2025 r. termin rozpoczęcia procesu w sprawie stowarzyszenia „Helper”.
Adam Socha (na podstawie komunikatu Rzecznika Prasowego Sądu Okręgowego w Olsztynie i Wyborczej.pl)
Na zdjęciu z gali z okazji 5-lecia Helpera od lewej: b. wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed, Katarzyna K. - prezes Helpera, prof. Ryszard Górecki - wówczas senator PO i rektor UWM (otrzymał od Helpera statuetkę za pomoc Helperowi), posłanka PiS Iwona Arent, Marzena H. - skarbniczka Helpera i Marian Podziewski - wojewoda z PSL oraz Tomasz Kaczmarek. Na zdjęciu u góry Piotr Grzymowicz.
Skomentuj
Komentuj jako gość