Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej w Olsztynie ma zmienić „fizyczną formę” – zapowiedział prezydent Olsztyna Robert Szewczyk (KO) w Porannych Pytaniach Radia Olsztyn, w czwartek 2 stycznia. Przypomnę, że 22 stycznia będzie 80. rocznica tzw. „wyzwolenia Olsztyna” przez Armię Radziecką.
- Myślę, że to będzie bardzo kompromisowe, bardzo zaskakujące, ale bardzo dobre rozwiązanie dla mieszkańców. Chcemy, aby szubienice, w takiej formie w jakiej są, zniknęły z naszego krajobrazu. Żeby przestała być widoczna w przestrzeni miejskiej wymowa tego niedomkniętego łuku triumfalnego. Fizycznie pomnika jaki znamy nie będzie – wyjaśnił prezydent Olsztyna.
Możemy tylko spekulować, co prezydent miał na myśli mówiąc, że „fizycznie pomnika jaki znamy nie będzie”. To może oznaczać jego demontaż i pozostawienie go w takiej formie na podeście.
Przypomnijmy, że nadal obowiązuje decyzja wojewody warmińsko-mazurskiego nakazująca natychmiastową rozbiórkę „szubienic", na podstawie ustawy dekomunizacyjnej. Prezydent Piotr Grzymowicz zaskarżył tę decyzje do WSA w Warszawie i przegrał. Następnie odwołał się do NSA a tam na wokandę czeka się około 2 lat, a więc do września 2025 roku.
Prezydent Robert Szewczyk, jako właściciel obiektu może w każdej chwili wycofać odwołanie do NSA i wykonać decyzję. Z tym, że rozbiórka „szubienic” musi być taka, żeby nie było wątpliwości, iż obiekt przestał pełnić funkcję pomnika pochwalającego system totalitarny.
Sąd w Warszawie nie uznał bowiem za zmianę wymowy pomnika skucie z niego sierpa i młota.
Pomnik byłby dawno rozebrany, gdyż po inwazji Rosji na Ukrainę prezydenta Grzymowicza ruszyło sumienie i spontanicznie zapowiedział jego usunięcie. Wówczas prezes Fundacji „Borussia” w Olsztynie prof. Robert Traba „zbeształ” go w formie listu na łamach Wyborczej i Grzymowicz potulnie zmienił zdanie.Traba dla ocalenia pomnika wymyślił „Projekt dla Pokoju”. Z grupy osób, działaczy „Borussi”, lewicy i KODu, obrońców pomnika, którzy towarzyszyli Trabie podczas ogłaszania „Projektu” pod „szubienicami”, po jakimś czasie wyłamał się poeta i pisarz Kazimierz Brakoniecki.
Kazimierz Brakoniecki: „Niech ten pomnik („szubienice”) idzie do piekła!”
Pisarka proponuje uczczenie 22 stycznia pamięci zgwałconych i zamordowanych Warmiaczek
Teraz inna członkini „Borussi” dziennikarka TVP3 Olsztyn i pisarka Joanna Wilengowska, w wydanej właśnie książce (znakomita!) pt. „Król Warmii i Saturna” opisała dzieje swojego ojca Warmiaka, który jako dwuletnie dziecko został przebity bagnetem przez krasnoarmiejca podczas zabierania z domu jego młodziutkiej matki Helene na zesłanie wraz z tysiącami innych młodych Warmiaczek. Jej przyszły ojciec cudem przeżył. Matki już nie zobaczył.
Wilengowska w swojej książce postuluje w rocznicę „wyzwolenia Olsztyna” 22 stycznia „lament pamięci” ofiar krasnoarmiejców, zgwałconych i zamordowanych kobiet. Poniżej fragment książki na ten temat:
Ile Warmiaczek wywieziono do ruskich gułagów? Ile tam umarło, a ile powróciło? Brak statystyk, wszystko zamiotło się pod dywan. Brano od siedemnastego roku życia, teoretycznie bezdzietne, choć przecież matkę ojca też wzięto (bagnet!). Brano podobno i młodsze, jeśli wyglądały dojrzale i się podobały. Zwłaszcza te sponiewierane dziewczyny warto by było obdarzyć odpowiednim lamentem.
No ale za to Warmiacy dostali pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej Xawerego Dunikowskiego. Całkiem niezły formalnie, dobrze wpisany w przestrzeń, odpowiednio patetyczny, w akcie swoistego dziejowego recyklingu zbudowany z kamieni innego pomnika, czyli pomnika Bitwy pod Tannenbergiem projektu Waltera i Johannesa Krügerów z Berlina, który to pomnik miał na wieki być świadectwem teutońskiej chwały i geniuszu marszałka Paula von Hindenburga, a zarazem mauzoleum prezydenta i miejscem rytuałów. (...)
Pomnik jak dwa bliźniacze fucki skierowane w warmińskie niebo, szybko nazwany Szubienicami przez ludzi, którzy nigdy nie mieli wątpliwości, że o nie wyzwolenie w nim chodziło. Wręcz przeciwnie, było oczywiste, że jego znaczenie należy odczytywać na odwrót, jako antypomnik, choć o gwałtach i zesłaniach nie mówiło się oficjalnie przez dziesięciolecia.
Warmiaczkom nigdy pomnika nie zbudowano.
Co tam pomnika, pomniki są głupie, ale nie dano im choćby pieśni, choćby lamentu. Dlatego postuluję lament, powszechny, warmiński i mazurski lament, obowiązkowo przynajmniej raz do roku, najlepiej w każdą rocznicę wejścia Ruskich do Olsztyna. Lament nad wszystkimi zgwałconymi kobietami i dziećmi, lament oficjalny i prywatny, nad Warmiaczkami, Mazurkami, Niemkami i Polkami, niezależnie od ich języka i poglądów, płacz i śpiew, jęki i zgrzytanie zębami. Postuluję lament leżący, lament na plecach, drapiący ziemię w bezsilności, na śniegu i w błocie, lament milczący lub w krzyku, lament w wykonaniu urzędników miejskich i wiejskich, w garniturach i garsonkach, zamiast składania wieńców, lament odprawiany powszechnie, o jednej godzinie przez wszystkich: tramwajarzy, ekspedientki, studentów, biznesmanów, pod gołym niebem, na chodnikach, na trawnikach.
Koniecznie pod Szubienicami. Niech wszyscy padną i lamentują, niech się tłuką komórki i okulary, niech to będzie krępujące i niezdarne, takie, że potem wstyd spojrzeć sobie w oczy. Niech się tylko rozniesie współczucie i zrozumienie dla rozszarpanych, umęczonych, zabitych, takich, co nie chciały potem wychodzić za mąż, bo się brzydziły ludźmi płci męskiej, ludźmi w ogóle, i takich, co za mąż wychodziły, lecz swoje obrzydzenie przekazywały jako dziedzictwo. Jako rodzaj warmińskiego czepca, tyle że bez złotych nici, zrobionego z samego brudu i śmierdzącego ruską kufajką”.
Proponuję prezydentowi Olsztyna Robertowi Szewczykowi, by 22 stycznia, w 80. rocznicę gwałtów i morderstw, uczcił pamięć ofiar demontażem pomnika krasnoarmiejca-gwałciciela a olsztyniaków proszę, żebyśmy tego dnia przyszli pod „szubienice” ze świeczkami.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość