Wizytówką prezydentury Roberta Szewczyka miał być dialog. Pierwszym sprawdzianem tej szerokim gestem rozdawanej obietnicy mogła być sprawa Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej. Ale jak na razie jedyną kwestią możliwą do omówienia z prezydentem jest semantyka wyrażenia „nieodległa przyszłość”, z jego pisma datowanego 3 czerwca br.
Drugą okazją był wniosek wolontariuszy olsztyńskiego sztabu WOŚP o nadanie nazwy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy niedawno powstałemu rondu u zbiegu ulic Biskupa Ignacego Krasickiego i Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Co do zasady, trudno się do prezydenta i radnych RM przyczepić. Zgodnie z prawem wystąpili o opinię do rad osiedli Jaroty oraz Pieczewo, i takowe uzyskali. Wprawdzie obie negatywne, ale opinia to opinia, do niczego nie zobowiązuje. Jak więc połączone siły radnych KO i Piotra Grzymowicza z góry zamierzyły, tak zrobiły. Przegłosowały „Orkiestrę” swoją większością głosów, choć było wiadomo, że tym razem bez kontrowersji się nie obędzie. Parafrazując niedoścignionego Nikodema Dyzmę: partia zrobiła co chciała, a co będzie dalej, zobaczymy.
Jedno bowiem w tej sprawie jest pewne: radni rządzącej miastem koalicji wybrali zdecydowanie zły moment na testowanie cierpliwości rad osiedli. Kłopotów związanych z radami i tak jest wystarczająco dużo. Obsadzenie ich składu to problem występujący nie od dziś. Przez lata nie istniała Rada Osiedla Kościuszki, w tej chwili z podobną sytuacją mamy do czynienia w trzech innych radach. Brak wymaganego kworum też nie należy do rzadkości. Bezinteresowne działanie na rzecz dobra wspólnego dawno przestało działać na wyobraźnię mieszkańców. Jedyną gratyfikacją za ich pracę pozostaje więc podmiotowe i partnerskie traktowanie przez prezydenta i radnych. A z tym, delikatnie mówiąc, jest różnie.
Rozgoryczenie sposobem traktowania przez radnych miejskich potwierdzają członkowie rad z którymi miałem okazję ostatnio rozmawiać przy okazji starań o zmianę nazwy ulicy Wincentego Pstrowskiego. Nie chcę przez to powiedzieć, że głos rad osiedli ma być jakąś wyrocznią. Tam również dochodzi do ostrych sporów i głosowania „na włos”. Jednak akurat w sprawie nowego ronda rady osiedli Pieczewo i Jaroty stanęły na wysokości zadania. Ta pierwsza jednogłośnie odrzuciła propozycję „Ronda WOŚP”, a następnie zaproponowała (również jednogłośnie) patronat Kardynała Józefa Glempa.
Z kolei sprzeciw Rady Osiedla Jaroty nie dezawuował pomysłu uhonorowania trudnej pracy wolontariuszy. Wręcz przeciwnie. Propozycja „Ronda Wolontariuszy” wydawała się pomysłem sensowniejszym zarówno w formie językowej, jak i w treści, odnoszącej się do trudnej pracy wszystkich wolontariuszy. To zrozumiałe, że każdy wnioskodawca ma prawo być przywiązany do złożonej propozycji i oczekiwać pochylenia się nad nią radnych RM. Ale to nie wyklucza dialogu i próby porozumienia. A takowych nie podjęto.
Na dodatek radny KO Paweł Klonowski doszukuje się w sprzeciwie rad osiedli motywacji ideologicznych. Nie przesądzam ile w tym prawdy, ale takie zarzuty w ustach członka partii, której związki z Jerzym Owsiakiem dalece wykraczają poza sferę dobroczynności, to Himalaje hipokryzji.
Radny Klonowski jednocześnie przyznaje, że z punktu widzenia jego środowiska WOŚP jest arcyważną inicjatywą społeczną. Tym chętniej jego klub wsłuchuje się w głos obywateli. Pytanie, czy tych co trzeba? Posądzane o ideologiczne motywy swoich decyzji rady osiedli zwróciły uwagę na coś, co powinno być w tym sporze nadrzędne. Chodzi o konflikt proponowanej nazwy z zapisami uchwały RM dotyczącej zasad nadawania nazw ulicom.
Jej par. 4 mówi przecież o zachowaniu tradycji nazewniczych przyjętych w rejonie oraz jednolitym i uporządkowanym charakterze nazewnictwa ulic w danym rejonie, co w przypadku coraz mocniej politycznie i obyczajowo grającej Orkiestry Jerzego Owsiaka może budzić zasadnicze wątpliwości. Jeżeli prezydent i radni KO widzą to inaczej i dostrzegają kompatybilność postaci biskupa Krasickiego i kardynała Wyszyńskiego z Jerzym Owsiakiem, bo z nim WOŚP jest jednoznacznie kojarzona, to powinni to wyjaśnić. Ponadto uchwała RM zwraca uwagę na nazwę potoczną, jaka może być używana. W tym przypadku dla jednych będzie to „Rondo Orkiestry”, dla innych „Rondo róbta, co chceta”. W tym zestawieniu proponowane „Rondo Wolontariuszy” wypada zdecydowanie lepiej.
Jeśli radni KO uważali, że nie łamią uchwalonych przez Radę Miasta zasad, a to zarzut bardzo poważny, to powinni próbować przekonać o tym rady Jarot i Pieczewa. Na tym polega dialog i … praworządność, o którą często łatwiej walczyć, niż ją praktykować. Zwłaszcza, że przypadek Ronda Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy to kolejny przykład swoistej dezynwoltury z jaką olsztyńscy radni Koalicji Obywatelskiej traktują kwestie nazewnictwa ulic. Bo przecież cechuje ich nie tylko wybiórczość stosowania uchwalonych zasad, ale też swoista kreatywność tworzenia nowych.
Dotyczy to zarówno punktu rzeczonej uchwały zakazującego upamiętniania ulic nazwiskami osób przed upływem pięciu lat od ich śmierci, jak i ograniczenia długości nazwy ulicy do 35 znaków graficznych. Pierwszy zablokował inicjatywę uhonorowania nazwą ulicy śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, drugi posłużył do przywrócenia ulicy Wincentego Pstrowskiego. Problem w tym, że oba punkty uchwały, zgodnie z wykładnią NSA, są niezgodne z ustawą określającą zakres kompetencji radnych.
Odwrotnie rzecz się ma w przypadku propozycji zmian nazw ulic. Jeżeli na gruncie uchwały RM taka propozycja się broni i wydaje się zasadna, ale radnym nie jest z nią po drodze, podnoszony jest argument kosztów z tym związanych. Choć w rzeczywistości są one minimalne, to działają na wyobraźnię części elektoratu. Problem w tym, że wspomniana uchwała RM, poza kosztami wymiany tablic, nic o innych kosztach nie wspomina. Mówi natomiast o wartościach jakie w przestrzeni publicznej powinny być akcentowane.
Zgodność z prawem lokalnym to początek każdej dyskusji na temat nadawania czy zmiany nazw ulic. O tym przypomniały radnym miejskim rady osiedli. Ostatniego dnia przed wejściem w życie uchwały o nadaniu nazwy „Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy”, Rada Osiedla Pieczewo wysłała do Ratusza odwołanie, gdzie powtórnie przedstawiła swoje racje. Nie ma ono skutków prawnych, ale zawiera ciężar obywatelskiego niezadowolenia. Pokazuje, że sprzeczność pomiędzy od lat powtarzaną mantrą „dialogowania” i demokracji, a rzeczywistością, zieje coraz większą przepaścią. Prezydent Szewczyk mówił o jej zasypywaniu i … nadal o tym mówi.
Bogdan Bachmura
(komentarz z listopadowego miesięcznika "Debata")
Skomentuj
Komentuj jako gość