To była głośna i bulwersująca sprawa oskarżenia dyrektora Wydziały Obsługi Urzędu Wojewódzkiego Piotra Junkera i jego zastępcy Mariusza Bronakowskiego o „wyciek tajnych danych” w Olsztynie. W urzędzie w piątek 26 stycznia rano rozegrały się sceny jak z filmów o ujęciu groźnego przestępcy.
Do gabinetu dyrektora wydziału obsługi Piotra Junkera weszli policjanci wraz z z I wicewojewodą Mateuszem Szaurem (PO), nową dyrektor generalną Moniką Choroszewską-Pleńkowską, oraz kilku innych urzędników. To najście nastąpiło na skutek zawiadomienia dzień wcześniej prokuratury przez wojewodę Radosława Króla (PSL), który dopiero co objął stanowisko, że dyrektorzy tego wydziału przekazali informacje służbowe osobie nieuprawnionej.
Wydział obsługi, to największy wydział urzędu. Zatrudnia 180 osób i składa się z Oddziału Obsługi Drogowe Przejście Graniczne w Bezledach, Gołdapi, Gronowie, Grzechotkach oraz Morskiego Przejścia Graniczne w Elblągu.
- Twierdzili, że z mojego służbowego komputera nastąpił wyciek tajnych danych – opowiedział mi tę scenę w poniedziałek 29 stycznia wstrząśnięty Piotr Junker. – Zabrali mi komputer i telefon komórkowy. Jednocześnie dyrektor generalna urzędu poinformowała, że zostanę odwołany ze stanowiska, ale na razie nie wolno mi opuszczać urzędu. Później zrozumiałem dlaczego zatrzymała mnie na miejscu do godz. 14. W tym czasie policja przeprowadzała rewizję w moim domu. Żona i dzieci były w szoku. Policja zabrała 3 prywatne laptopy, także prywatne.
- Nie odwołanie ze stanowiska, ale zwolnienie dyscyplinarne zostało mi wręczone tego samego dnia 26 stycznia o godzinie 14.00 przez wojewodę Radosława Króla z PSL (na zdjęciu), dyrektor generalną Monikę Choroszewską-Pleńkowską i pracownicę kadr. - opowiada dalej Piotr Junker. - Zostałem zwolniony dyscyplinarnie, po to, żeby ominąć ochronę emerytalną, bo do emerytury pozostał mi rok.
Teraz śledztwo dotyczące „wycieku danych” zakończyło się umorzeniem – poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski. - Postępowanie zostało umorzone 25 października wobec braku znamion czynu zabronionego. Stwierdzono korespondencję ze skrzynki pocztowej do osoby spoza urzędu, ale była to osoba, która wcześniej złożyła wniosek w ramach dostępu do informacji publicznej. Nie ma tu więc mowy o przekroczeniu przepisów.
Daniel Brodowski dodaje, że przedstawiciele Urzędu Wojewódzkiego złożyli zażalenie i zostanie ono rozpatrzone.
Rzecznik wojewody Szymon Tarasewicz: - Złożyliśmy zażalenie z wnioskiem o uchylenie postanowienia o umorzeniu postępowania i wnioskujemy o jego dalsze prowadzenie. Zażalenie oparte jest przede wszystkim na ocenie nienależytego i niepełnego zbadania zgromadzonego w sprawie obszernego materiału dowodowego.
„To był publiczny lincz”
- Jesteśmy zaledwie tłem tego scenariusza, który rozgrywa się w Polsce od przejęcia władzy przez Donalda Tuska – skomentował mi umorzenie sprawy Piotr Junker. - Scenariusza, który polega na łamaniu praworządności pod hasłem jej przywracania. Uderzono w nas tylko dlatego, że mieliśmy cokolwiek wspólnego z PiSem. To była chyba próba generalna przed aresztowaniem ks. Olszewskiego i dwóch pań urzędniczek z ministerstwa sprawiedliwości.
- To była ordynarna prowokacja – mówi dalej Junker. - Zaspokojenie atawistycznych, zwierzęcych instynktów nowej władzy i jej wyborców żadnych krwi. Nie mogę powiedzieć, że umorzenie daje mi satysfakcję, bo żadne odszkodowanie już nie naprawi zniszczonego nam wizerunku w oczach pracowników urzędu oraz opinii publicznej. Rozbójnicy i tak zawsze będą górą!
- Teraz czeka mnie walka na sali sądowej 9 grudnia w sprawie o zwolnienie dyscyplinarne. Muszę udowdnić, że zarzut "zaniedbywania obowiązków" był bezpodstawny.
- Zostałem też przesłuchany w charakterze świadka w sprawie dotyczącej nielegalnego finansowania kampanii wyborczej do Sejmu – przyznaje Junker.
Przypomnijmy, że Prokuratura Okręgowa w Olsztynie postawiła byłemu rzecznikowi prasowemu wojewody i obecnemu radnemu miejskiemu PiS Krzysztofowi G. dwa zarzuty dotyczące niedopełnienia obowiązków przez urzędnika publicznego odpowiedzialnego za zawarcie umów na realizację materiałów audiowizualnych, które miały służyć promocji urzędu, a w rzeczywistości były materiałami wyborczymi Artura Chojeckiego.
- Krzysztof G został przesłuchany. Nie przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia, w których wskazał osoby, które powinny posiadać informacje dotyczące tej sprawy. W związku z tym przeprowadzone zostaną przesłuchania tych osób - mówi Daniel Brodowski z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.
- Ja w tej sprawie byłem tylko „słupem” – wyjaśnia Junker. - Z Biura Wojewody poproszono mnie o podpisanie trzech umów na zamówienie materiałów promocyjnych, bo tylko dyrektorzy trzech wydziałów mieli pełnomocnictwa do podpisywania umów na wydatkowanie środków, w tym ja. Ja niczego nie zlecałem i nie rozliczałem, podpisałem przygotowane przez Biuro Wojewody umowy.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość