Sąd Rejonowy w Olsztynie przywrócił w poniedziałek 9 października do pracy zwolnionego w czerwcu minionego roku Andrzeja Adamowicza - przewodniczącego Niezależnego Związku Zawodowego Pracowników Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie „Prawda”. Andrzej Adamowicz ma też dostać ponad 4 tysiące złotych zadośćuczynienia za czas pozostawania bez pracy. UWM musi też pokryć koszty procesowe.
Sędzia Grażyna Giżewska-Rozmus podkreśliła w uzasadnieniu ustnym wyroku, że zwolnienie odbyło się z naruszeniem kodeksu pracy i ustawy o związkach zawodowych. Andrzej Adamowicz był chroniony prawem jako przewodniczący związku zawodowego, zarząd związku nie wyraził też zgody na jego zwolnienie.
– Sąd nie podzielił tym samym powodów zwolnienia Andrzeja Adamowicz, wskazanych przez władze uczelni. Te w dużej mierze nie dotyczyły go jako pracownika uczelni, a jego działań związkowych – uzasadniała sędzia Grażyna Giżewska-Rozmus.
Dodajmy, że w wypowiedzeniu umowy o pracę zawarto 14 punktów. Dotyczyły one m.in. niezwracania klucza i nieuzbrajania systemu alarmowego do pomieszczenia, w którym siedzibę miał związek „Prawda”. Także nielojalnego rzekomo zachowanie wobec pracodawcy, do którego zaliczono występowania w sądzie w charakterze świadka i prezentowanie stanowiska zarządu związku „Prawda” w sprawach pracowniczych i obronie pracowników UWM.
Adamowicz miał też – zdaniem pozwanej „utrudniać normalne funkcjonowanie uczelni”, kierując do jej władz pisma z kolejnymi zapytaniami.
Prorektor UWM Mirosław Gornowicz tłumaczył wcześniej, że taki sposób rozwiązania stosunku pracy, czyli „za wypowiedzeniem”, jest jego zdaniem rozwiązaniem pro-pracowniczym. Co ciekawe - inne zdanie na ten temat miał Okręgowy Inspektor Pracy, który nałożył na uczelnię karę finansową.
Przypomnijmy, że w sprawie Adamowicza wcześniej mieliśmy do czynienia z jeszcze jednym bezprecedensowym zdarzeniem. Otóż 25 września Sąd Rejonowy w Olsztynie IV Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych wydał pierwsze w Polsce (!) postanowienie w przedmiocie zabezpieczenia, nakazując dalsze zatrudnienie Andrzeja Adamowicza przez UWM do czasu prawomocnego zakończenia postępowania.
Mec. Lech Obara, którego kancelaria reprezentowała Andrzeja Adamowicza podkreśla, że sprawa jest precedensowa także z uwagi na fakt, że powodu licznych naruszeń strony pozwanej (UWM) do postępowania włączył się również Prokurator Regionalny z Białegostoku, Marcin Faszcza.
Prokurator Faszcza w wypowiedziach dla mediów ocenił, że „Związkowcy w pewnym sensie narażają się pracodawcy, dlatego ustawodawca przyznał im wyjątkową ochronę. Działanie związkowców nierzadko bywa niezgodne z wizją jaką na ich temat mają pracodawcy, którzy nie są w stanie zaakceptować krytyki ani stawić czoła zgłaszanym przez związkowców nieprawidłowościom. Nie może to prowadzić do wręczania im z tego tytułu wypowiedzeń stosunku pracy”.
Pogląd ten podzielił olsztyński Sąd Rejonowy w wydanym 9 października wyroku.
- Wiem, że nikt nie lubi ludzi, którzy patrzą władzy na ręce. Jednak ten przychylny wyrok był dla mnie oczywisty, a proces powinien zakończyć się już po pierwszej rozprawie. W ten sposób można było uniknąć 1,5 roku stresu, który wpłynął na mój stan zdrowia – powiedział Andrzej Adamowicz po wyjściu z sali rozpraw.
Z kolei mec. Lech Obara uważa, że proces pokazał, jak powinna wyglądać praca związkowca.
- Treść protokołu z rozprawy powinna być wzorem do naśladowania dla innych działaczy – mówi mec. Obara. – Tym bardziej, że na wyrok czekał nie tylko Pan Adamowicz, ale też inni działacze związkowi, którzy obawiają się o swoje zatrudnienie. Tu naszym przeciwnikiem procesowym była wielka uczelnia, która kształci prawników, więc powinna być „świątynią prawa”. A łamie najświętsze przepisy ochronne.w tym ten najważniejszy - oochronie członków zarządu, a tutaj mamy do czynienia z przewodniczącym zarządu związku zawodowego, legalnie działającego na uczelni – podsumowuje mec. Lech Obara.
Wyrok nie jest prawomocny.
(sa)
O zwolnieniu z pracy Andrzeja Adamowicza informowaliśmy w tekście:
Skomentuj
Komentuj jako gość