Zajechałem w sobotę 30 września po południu na stację paliw Orlen przy Bałtyckiej w Olsztynie, w drodze do domu. Krótko stałem, ale gdy nacisnąłem spust od diesla za 5.94 zł/litr, paliwo nie poleciało, a wskaźnik po poprzednim wlewie się nie wyzerował. Na sąsiednim stanowisko było tak samo. Pobiegłem do kasjerów, żeby odblokowali wlewy. Usłyszałem „za sekundę”, ale za sekundę, która trwała minutę pracownik stacji zakleił wszystkie wlewy z „efecta diesel” kartka z napisem „Przepraszamy awaria dystrybutora”. Przekazał, że można nalać diesel verva. Pojechałem na Orlen przy wylocie na Warszawę. Tam jeszcze „awaria” nie dotarła i co prawda o parę groszy drożej (za 5,99 zł), zatankowałem do pełna.
Z mediów społecznościowych dowiedziałem się, że plaga "awarii dystrybutorów" dotknęła cały kraj. Platforma Obywatelska w sieci społecznościowej X (dawniej Twitter) opublikowała instrukcję Orlenu, w której koncern polecał swoim stacjom, aby informowały o "awarii dystrybutora", jeśli zabraknie im paliwa. Nie należy używać czerwonych etykiet z informacją "chwilowy brak paliwa" - podkreślono w instrukcji. I dodatkowo Orlen "kategorycznie zakazywał" też eksponowanie "jakichkolwiek komunikatów z informacją, że stacja jest nieczynna".
Instrukcja była datowana na 6 września i Orlen potwierdził Wyborcza.biz, że ją wydał. Koncern twierdził, że taka instrukcja wynikała "wyłącznie z rekordowego popytu, który obserwowaliśmy w związku z końcem letniej promocji". I dodawał: "W tym czasie na niektórych stacjach wystąpił przejściowy (do 2-3 godzin) brak wybranych rodzajów paliw".
Również w mediach społecznościowych pojawiły się filmiki z przygranicznych miejscowości z Niemcami, Czechami, Słowakami tankującymi w Polsce, bo dużo taniej. Przyjeżdżają z dodatkowymi pojemnikami.
- Tak kończy się ręczne sterowanie cenami – skomentował Szymon Hołownia, który wraz z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem prowadził w sobotę 30 września w Olsztynie agitację wyborczą Trzeciej Drogi. Przewiduje, że po wyborach cena paliwa pójdzie w górę o 20-30%, tak jak to stało się na Węgrzech.
Od lipca ceny europejskiej ropy naftowej Brent wzrosły o ok. 30 proc., windując ceny paliw w całej Europie - za wyjątkiem Polski. W Polsce w ostatnich tygodniach - czyli na końcówce kampanii przed październikowymi wyborami do Sejmu - paliwa zaczęły nieoczekiwanie tanieć. Zbijał je Orlen, obniżając ceny w hurcie i na swoich stacjach benzynowych. Orlen ma dominujący wpływ na sytuację na polskim rynku paliw, bo ma ok. 65 proc. udziałów w hurtowej sprzedaży paliw w Polsce.
W zbijaniu cen paliw w Polsce koncern kierowany przez Daniela Obajtka zyskał wsparcie saudyjskiego koncernu Saudi Aramco, któremu pod koniec zeszłego roku Orlen sprzedał dawne hurtownie Lotosu i 30 proc. udziałów w gdańskiej rafinerii, wraz z prawem do sprzedaży połowy produkcji benzyny i diesla z tej rafinerii. Także spółka Aramco Fuels obniża ceny w swoich hurtowniach w tych samych terminach i niemal takiej samej skali co Orlen.
"Podkreślamy, że Orlen ma odpowiednią ilość paliwa, aby zaspokoić zapotrzebowanie klientów. Jest to wyłącznie kwestia czasu potrzebnego, aby dostarczyć paliwo do punktu sprzedaży. Dlatego wzmocniliśmy siły logistyczne i dostawy paliw realizowane są na bieżąco" - stwierdził koncern kierowany przez Daniela Obajtka.
Jednak ani Orlen, ani Saudi Aramco nie zaspokajają w pełni zapotrzebowania Polski na paliwa. Tymczasem ich konkurenci już na początku września informowali, że import oleju napędowego do Polski nie opłaca się przy dyktowanych przez Orlen cenach w hurcie. A sam Orlen ma problemy z dostawą na rynek odpowiednich ilości paliwa - co pokazała epidemia rzekomych "awarii dystrybutorów".
Problemu w działaniach Orlenu nie widzi nadzorujący ten koncern minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
- Paliwo jest, paliwa nie zabraknie, jeśli jest jakikolwiek problem, chociaż nie znam tych problemów, no to może być z logistyką, dowiezieniem na czas - zacytował PAP wypowiedź Sasina w piątek podczas wizyty w Bielsku Podlaskim. I jak dodał: - Widać, że politykom opozycji bardzo przeszkadza, że Polacy mało płacą za benzynę, że płacą najmniej w Europie.
Sasin twierdził, że Orlen tak gwałtownie obniżył ceny dzięki przejęciu majątku Lotosu, którego większość koncern kierowany przez Obajtka potem sprzedał. - Od początku mówiliśmy, że fuzja będzie miała dokładnie taki efekt - stwierdził Sasin. Nie wyjaśnił, dlaczego ten efekt widać dopiero w ostatnich tygodniach przed wyborami, a nie było go wcześniej.
(sa)
Skomentuj
Komentuj jako gość