Na swój proces lustracyjny Marek Żejmo powołał licznych świadków, głównie byłych funkcjonariuszy SB i oficerów LWP. Najpierw jednak, w 2013 roku Sąd Okręgowy w Olsztynie odmówił wszczęcia postępowania lustracyjnego.
Swoją decyzję uzasadnił tym, że prokuratura oparła wniosek na nieodpowiednich przepisach. Ponadto, zdaniem sądu, prokuratura uniemożliwiła byłemu radnemu Olsztyna zapoznanie się z materiałem dowodowym. Marek Żejmo podkreślał, że zarzuty prokuratury, jakoby współpracował ze Służbami Bezpieczeństwa PRL są bezpodstawne. "W ten sposób można każdego człowieka „załatwić”. Natomiast IPN za wszelką cenę chce udowodnić w ten sposób potrzebę swojego istnienia. Wszystkie dowody są albo wyssane z palca, albo mocno naciągnięte" - mówił Marek Żejmo dziennikarzom po rozprawie.
Prokurator Andrzej Ostapa złożył zażalenie na decyzję sądu. Sąd Apelacyjny przychylił się do skargi i proces miał się rozpocząć 14 października 2013 roku. Jednak Żejmo nie został wpuszczony do gmachu sądu, gdyż strażnik wyczuł od niego alkohol i po zbadaniu alkotestem stwierdził 3,9 promila w wydychanym powietrzu. Sąd wymierzył mu karę porządkową w wysokości 5 tys. złotych. Od tej kary odwołał się jego pełnomocnik adw. Ryszard Afeltowicz, który podważył prawidłowość działania alkotestu. Żejmo przyznał, że poprzedniego dnia pił ze znajomym, ale wykluczone, że był pijany idąc do sadu. Sąd uchylił karę.
Druga rozprawa doszła do skutku 17 marca 2014 roku. Tego dnia przesłuchano świadków zgłoszonych przez oskarżonego, b. funkcjonariuszy SB 64-letniego Janusza Szczupakowskiego i 67-letniego Franciszka Sztuckiego oraz pracownika spółek Żejmo - Andrzeja O. Sztucki jednak nie przydał się Żejmie gdyż zeznał: "Uważam, że przez 5-6 lat nie dałoby się fikcyjnie zarejestrować TW i ukryć to przed szefami, bo szef musiał o tym wiedzieć i musiał podpisywać papiery".
Bardziej pomocny okazał się Janusz Szczupakowski, który twierdził, że Żejmo był rozpracowywany przez służby, ale nie był TW. Zeznał, że zna Żejmo od dziecka, on chodził do Szkoły Podstawowej nr 13 a Marek do "5". W latach 1978-82 pracował w Wydziale II (kontrwywiad), a następnie awansował do Gdańska. Z Markiem przyjaźnił się i spotykał intensywnie od 1978 roku, zapraszał Go z żoną Ewą i dziećmi do swojego domku nad jeziorem. Były wspólne biesiady, picie wódki, spotykanie się w domu. Te spotkania trwały do czasu wyjazdu Marka do Niemiec w 1980 roku. Pomógł Żejmie w uzyskaniu paszportu. W stanie wojennym minął go na korytarzu komendy wojewódzkiej milicji w Olsztynie prowadzonego w kajdankach. Gdy się później spotkali to Marek twierdził, że "zatrzymano mnie, bo z Niemiec przywiozłem ulotki". (Dziwne, że Żejmo nie wystąpił do Urzędu ds Kombatantów o status osoby represjonowanej w stanie wojennym - ironiczny komentarz A.Socha)
Świadek słyszał, że Marek miał mieć fałszywy dyplom inż. budownictwa, ale nie od samego Marka i oceniał to jako "plotki".
Andrzej O. pracował w spółkach Żejmo po 1990 roku, ale nic nie wniósł do sprawy.
Trzecia rozprawa odbyła się 24 kwietnia 2014 roku, Przesłuchano Jana Szeniawskiego, byłego szefa Wydziału II (kontrwywiad) w Olsztynie. Świadek znacząco zmienił pierwsze zeznanie złożone przed prokuratorem, w którym potwierdził, że Żejmo był TW. Dezawuował kpt Szczepanika, oficera prowadzącego Żejmę (Szczepanik zmarł przed procesem, ale sąd dysponował jego zeznaniami w prokuraturze). Szeniawski potwierdził, że firmy polonijne były w szczególnym zainteresowaniu SB (Żejmo był dyrektorem takich firm).
Na kolejną rozprawę, 12 grudnia 2014 roku, Żejmo zgłosił kolejnych świadków: płk Andrzeja Bałtyckiego, szefa jednostki kontrwywiadu wojskowego w latach 1981-2001, płk Janusza Kleczara, mjr Zenona Łukasiewicza, byłego zastępcę Wydziału II SB i Pawła D. Świadkowie ci mieli potwierdził, że Żejmo nie był TW. Zgłosił też osoby wymienione w meldunkach TW "Pawła" jako gangsterzy działający w Niemczech, znajomi Żejmy: Tadeusza D. z gangu fałszerzy dolarów, Czesława W. i Leszka Z. Sąd zgodził się jedynie na słuchanie płk Łukasiewiczem, ale ten nie stawił się na rozprawie oraz płk Batyckiego. Ten świadek nic nie wniósł. Zeznał, że spotykał się z Żejmo, jako honorowym członkiem Stowarzyszenia Oficerów Piętnastej Warmińsko-Mazurskiej Dywizji Zmechanizowanej, na świętach państwowych.
W 2015 roku Sąd orzekł, że olsztyński biznesmen i były radny Marek Żejmo napisał nieprawdę w oświadczeniu lustracyjnym, złożonym w 2010 roku, podczas wyborów do olsztyńskiej rady miasta. Zakazał mu przez 4-lata startu w wyborach oraz pełnienia w tym czasie funkcji publicznych. Sędzia Piotr Mądry w uzasadnieniu ustnym wyroku przyznał, że nie ma jednoznacznych dokumentów potwierdzających współpracę, takich jak teczka personalna i teczka pracy. Jednak poszlaki z innych dokumentów, takich jak meldunki oraz zeznania świadków wskazują, że lustrowany był świadomym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa od 1982 do 1990 roku, z niewielką przerwą.
– Świadczą o tym między innymi zeznania funkcjonariusza SB, który go werbował i prowadził – mówił sędzia Piotr Mądry podczas odczytywania uzasadnienia wyroku.
Kolejne instancje utrzymały ten wyrok w mocy. Później Żejmo występował do sądu o zatarcie tego wyroku, ale sądy odpowiedziały, że jego wniosek jest pozbawiony podstaw prawnych.
Co zawiera książka "Liderzy podziemia Solidarności"?
Z bagażem kłamcy lustracyjnego, po karierze w budownictwie w Niemczech w latach 80., następnie karierze szefa spółek polonijnych, w wolnej Polsce karierze biznesmena i budowniczego hotelu "Manor" i na końcu karierze polityka i naukowca (trzykrotnie próbował uzyskać habilitacje, obecnie zabiega o to na UWM), w 2022 roku objawił się jako autor książki "Liderzy podziemia Solidarności".
Promocja książki w Olsztynie miała miejsce 14 października 2022 roku, z udziałem wicemarszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza, Bogdana Lisa i Krzysztofa Pusza, na która przyszli byli działacze PZPR, politycy PO i PSL, aktywiści KODu i kilku weteranów "S". Po otrzymaniu z IPN akt sprawy lustracyjnej, poprosiłem Marka Żejmo o wywiad. Zaprosił mnie do swojego uroczego domu w lesie, obok hotelu "Manor". Rozmawialiśmy kilka godzin. Już po autoryzowaniu pierwszej części wywiadu, ukazał się w "Debacie" mój pierwszy tekst na jego temat. Żejmo zareagował ostrym listem do redaktora naczelnego, w którym nie zgodził się na publikację wywiadu i zagroził procesem. Później redakcja otrzymała wezwanie przedsądowe, w którym Żejmo zażądał przeprosin i wpłaty na jego konto 150 tys. zł. Żądania odrzuciliśmy, jako bezpodstawne.
Książka liczy 791 stron wywiadów z działaczami podziemnej "Solidarności" w Gdańsku. Bogdan Borusewicz udostępnił nigdy do tej pory nie publikowane fragmenty pamiętników swojej żony Aliny Pienkowskiej z okresu stanu wojennego, ukrywania się Borusewicza, w czasie gdy urodziła im się córka Kinga. Borusewicz odkrył pamiętnik po śmierci żony. Te fragmenty pamiętnika stanowią najbardziej poruszającą część książki. Ujmuje skromność Pienkowskiej, która w 1993 roku, gdyż zakończyła się jej kadencja jako Senatorki RP, zakończyła karierę polityczną i wróciła do pracy jako pielęgniarka, wywołując tym szok swoich przyjaciół i kolegów, którzy dalej robili kariery polityczne.
Dalej w książce są rozmowy ze stoczniowcami, którzy wywołali 14 sierpnia 1980 roku strajk: Jerzym Borowczakiem, Bogdanem Felskim i Ludwikiem Prądzyńskim oraz z Aleksandrem Hallem, Bogdanem Lisem, Henrykiem Majewskim, Krzysztofem i Ryszardem Puszami, sylwetka śp. Arkadiusza Arama Rybickiego i wywiad z jego bratem Mirosławem, a także rozmowa z obrońca działaczy "S" mec. Jackiem Taylorem. Ze śp. Anną Walentynowicz to nie jest rozmowa, przecież zginęła w katastrofie smoleńskiej w 2010 roku, tylko Jej sylwetka opracowana na podstawie książek na Jej temat i wywiadów z "Anną Solidarność". Książkę zamyka blok liczący 70 stron, poświęcony obronie Lecha Wałęsa przed oskarżeniami o współpracę z SB.
To co dla mnie było najciekawsze w tej książce to opowieści bohaterów o ich domu rodzinnym i ich życiu oraz relacje o tym, jak działało podziemie w Trójmieście. Z tych rozmów dowiedziałem się, że matka Borusewicza żyła i pracowała w USA, być może dlatego syn Bogdan mógł zostać zawodowym rewolucjonistą, bowiem nigdy nie pracował zawodowo.
To co mnie najbardziej w tej książce zaskoczyło, to ujawnienie przez dr. Henryka Majewskiego, wiceministra spraw wewnętrznych w rządzie premiera Krzysztofa Bieleckiego, że skonstruował w stanie wojennym bomby na polecenie Borusewicza, po tym jak milicja zabiła w 1982 roku w Lubinie trzech demonstrantów. Miały zostać użyte przeciwko ZOMO i wojsku, gdyby zaczęli strzelać do demonstrantów w Gdańsku. Borusewicz dlatego zlecił to zadanie Majewskiemu, bo ten pracując na Politechnice Gdańskiej miał dostęp do środków chemicznych. Takie ładunki wybuchowe skonstruował i wypróbował w lasach pod Lęborkiem i Węsiorami. Efekt był piorunujący. Wyprodukował też "koktajle Mołotowa" Następnie te "koktajle" rozwozili w bagażnikach aut Borusewicz z Krzysztofem Puszem. Na szczęście nigdy ich nie użyto.
Michnik kazał mu napisać taką książkę
Na pytanie, jak powstała idea książki i jak Żejmo poznał jej bohaterów Borusewicza, Lisa i Pusza, on, człowiek zupełnie z "innej bajki", odpowiedział, że zaczęło się od przyjaźni z Bogdanem Lisem, który, tak jak on w latach 90. XX wieku prowadził firmę. Poznali się na jakimś spotkaniu biznesmenów w Warszawie i przypadli sobie do gustu. Zaprosił Lisa na grilla do swojej posiadłości w Olsztynie. Od tego czasu często spotykają się u niego na zakrapianym grillu z Lisem, Borusewiczem i Puszem. Często też z Lisem żeglują po morzach i ocenach. Przy whisky wspominali różne ciekawe rzeczy ze swojej działalności w podziemiu. Żałował wtedy, że nikt tego nie spisywał.
On też był przez nich zapraszany do Gdańska i trafił na przyjęcie w 2018 roku u Krzysztofa Pusza, na którym byli m.in. Lech Wałęsa, Bogdan Borusewicz, Zbigniew Bujak, Zbigniew Janas, Jan Lityński, Henryk Majewski i Adam Michnik. Na tym przyjęciu miał zapytać Michnika, dlaczego oddali, po 1989 roku, Solidarność nie w te ręce, co trzeba i dlaczego "Adaś" nie stworzył zbiorowego portretu ludzi pierwszej Solidarności? Skąd się wzięli ci, którzy zmienili ustrój w Polsce i w tej części Europy? Na to Michnik miał mu polecić: weź i napisz! Minęło kilka miesięcy i na ponownym spotkaniu Michnik miał go zagadnąć, co z tą książką? Dał się przekonać.
Rozmawiał z dziennikarzami, żeby mu podpowiedzieli, jak to ująć, ale żadnego pomysłu nie podsunęli, poza tym, żeby stworzyć coś w rodzaju ankiety złożonej z 40 takich samych pytań do wszystkich. Ale odrzucił ten pomysł, bo uznał, że to muszą być osobiste wspomnienia, bo dla każdego z bohaterów co innego w życiu było ważne. Postanowił, że każdemu z bohaterów umożliwi opowiedzenie skąd oni się wzięli, dlaczego się buntowali oraz ukazanie rodzinnych korzeni.
Wspólnie z "Borsukiem", Lisem i Puszem sporządzili listę osób, które powinny się znaleźć w tej książce. Dostał od nich kontakty - telefony i adresy - do wszystkich najważniejszych działaczy podziemia w Gdańsku i Polsce. Zaczął jeździć po kraju, spotykać się z nimi i nagrywać rozmowy. Nie zadawał żadnych pytań, to była luźna rozmowa i każdy z rozmówców sam decydował o czym chce mówić.
Zwróciłem Żejmie uwagę, że nie wszyscy czołowi działacze podziemia wyrazili zgodę na wystąpienie w Jego książce, więc głównie znalazły się w nim osoby związane z obecną "totalną opozycją". Wyjątek zrobił tylko Ludwik Prądzyński, stoczniowiec, który w sierpniu 1980 roku zainicjował strajk wraz Jerzym Borowczakiem i Bogdanem Felskim. Jako jedyny w wywiadzie powiedział, że dla niego wierni sierpniowym ideałom "Solidarności" z Gdańska to zostali tylko Ania Walentynowicz i Gwiazdowie. Wałęsa te ideały zdradził, gdy został prezydentem. Pozostali działacze, Jak Borusewicz, Borowczak "przykryli" tę kartę "antypolską działalnością w PO", a Donald Tusk jako premier rozdzieleniem wizyt swojej i prezydenta Lecha Kaczyńskiego na rocznicy zbrodni katyńskiej.
Powody odmowy udzielenia wywiadu były różne, wyjaśnił mi Żejmo. Np. jeden z liderów podziemia gdańskiego stwierdził, że jeżeli nie ma na liście małżeństwa Joanny i Andrzeja Gwiazdów oraz Krzysztofa Wyszkowskiego, to on też nie chce brać udziału w tym przedsięwzięciu. I nie pomogły argumenty, że przecież te osoby w podziemiu nie działały. Były też odmowy spowodowane animozjami osobistymi i uprzedzeniami politycznymi, do osób, które wyraziły zgodę jak do Bogdana Borusewicza czy Bogdana Lisa. Były też osoby, które odpowiadały skromnie, że niczego tak ważnego nie dokonały i nie czują się godne dostąpienia takiego zaszczytu. Dlatego do książki włączył tabelę z 300 nazwiskami ludzi związanych z Solidarnością, przypadkowo dobranych, trochę faworyzował Olsztyn, z Olsztyna znaleźli się w tym wykazie Józef Lubieniecki, Jerzy Szmit, Irena Telesz, Wojciech Ciesielski, Wiesław Brycki, Igor Hrywna, Andrzej Bober i Adam Socha (widać, że Żejmo nie miał żadnej orientacji odnośnie działaczy olsztyńskiego podziemia, na tej liście przede wszystkim powinni być m.in: Bogdan Bachmura, Kazimierz Wosiek, Ewa i Tadeusz Adamscy, Józefa Mielnik, Władysław Kałudziński, Danuta Gulko. Andrzej Bober po wyjściu z internowania zorganizował w l. 1983-84 druk biuletynu Agencja Informacyjna Solidarności - przegląd działalności podziemnej Solidarności w różnych regionach, "po wsypie" wyemigrował do USA - przypis A.Socha)
Przez całą książkę przewija się pytanie o Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Zapytałem Żejmo, czy taki był jeden z Jego celów, polemika z polityką historyczna obecnego obozu rządzącego i obrona Wałęsy?
Wyjaśnił, że ponieważ rola Kaczyńskich, a szczególnie w ostatnim okresie Jarosława, jest bardzo znacząca, to chciał pokazać, skąd ona się wzięła i jeśli o Lechu Kaczyńskim wszyscy Jego rozmówcy wyrażali się z sympatią, to zauważył, że o Jarosławie nie bardzo dobrze, z czym on się zgadza, patrząc na Jego politykę. Poza tym chciał, żeby twórcy przemian ustrojowych w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej wyrazili swoje zdanie na temat obecnej sytuacji politycznej i gospodarczej w Polsce, czy o taką Polskę im chodziło i tyle.
Powstało kilkaset godzin rozmów. Przekazywał je swoim studentom do transkrypcji. Mówi, że był przerażony ignorancją historyczną studentów II i IV roku studiów humanistycznych, którzy spisując rozmowy, popełniali podstawowe błędy, przekręcali daty, nazwiska historycznych postaci, np. nie kojarzyli, kim był gen. Jaruzelski, nie mówiąc o Lisie czy Bujaku.
Co jeszcze chce osiągnąć Żejmo?
Na koniec zapytałem 72-letniego Marka Żejmo, jaki jeszcze cel sobie stawia w życiu, nie licząc walki o uzyskanie stopnia doktora habilitowanego, przegraną już w PAN, na UMCS w Lublinie i UAM w Poznaniu (teraz lobbuje na UWM, Dyrektor Instytutu Nauk Politycznych prof. dr hab. Arkadiusz Żukowski, prof. zw. był recenzentem jego pracy doktorskiej)? Odpowiedział, że podpisanie kontraktu z Brandenburską Akademią Nauk w Berlinie na badanie archiwum w Królewcu. Gdy był wykładowcą w uczelniach w Królewcu dzięki rektorowi uzyskał dostęp do archiwum i zdobył wiele materiałów.
Spróbuje też zawalczyć o odszkodowanie za Hotel "Żejmo" (obecna nazwa "Manor"). W 1999 roku AmerBank, kredytujący budowę, w momencie gdy inwestycja była w 95% ukończona, z dnia na dzień zawiesił kredytowanie i zażądał natychmiastowego zwrotu kredytu. Bank twierdził m.in., że koszt budowy został znacznie przekroczony. Spółka Żejmy Warimex musiała ogłosić upadłość. Teraz Sąd Najwyższy uznał argument Żejmo, iż wypowiedzenie umowy kredytowej nie było skuteczne, gdyż decyzję komitetu kredytowego banku przekazała spółce Warimex osoba, która nie była odpowiednio umocowana. Wobec tego, że hotel został już dawno sprzedany przez syndyka, więc były sędzia Trybunału Konstytucyjnego miał zaproponować Żejmie, że zawalczy o odszkodowanie od sądów. "Traktuję ten kolejny proces jako zabawę" - powiedział mi Żejmo.
Żejmo był olsztyńskim radnym z listy Czesława Jerzego Małkowskiego. Musiał oddać mandat, gdy został oskarżony o złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego. Zapytałem, czy Małkowski (który był na promocji książki Żejmo "Ludzie podziemia Solidarności") wystartuje ponownie na prezydenta Olsztyna, po tym, jak sąd oczyścił go z zarzutu zgwałcenia podwładnej. Żejmo odparł, że jeśli jego Małkowski o to zapyta, to będzie mu radził, by wystartował, bo byłoby to "ukoronowaniem drogi życiowej Małkowskiego". Tym bardziej, że Małkowski niczego złego miastu nie zrobił, w odróżnieniu od Piotra Grzymowicza, który zadłużył miasto i wpakował Olsztyn w bezsensowną i kosztowną inwestycję tramwajową.
Kto wie, może i Żejmo ponownie wystartuje z listy Małkowskiego do rady miasta? Kara za kłamstwo lustracyjne już dawno zatarta.
Adam Socha
Koniec
Na zdjęciu: Marek Żejmo w swoim gabinecie z książką "Liderzy podziemia Solidarności", fot. A.Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość