Spotkanie prezesa IPN Karola Nawrockiego z prezydentem Piotrem Grzymowiczem odbyło się zgodnie z przewidywaniami: w duchu wzajemnego niezrozumienia i braku woli współpracy.
Stanowisko IPN od dawna było jasne i jednoznaczne, po spotkaniu jeszcze raz klarownie wyłożone przez prezesa Nawrockiego. Dlatego prezes wydał opinię jeszcze przed spotkaniem z prezydentem. I żadne usunięcie sierpa i młota nie mogło jej zmienić.
Ciągu dalszego też z fusów wróżyć nie trzeba. W najbliższym czasie wojewoda wyda decyzję o usunięciu pomnika i zobowiąże do jej wykonania prezydenta Olsztyna. Jeżeli ten w ciągu 30 dni decyzji nie wykona, do działania, na koszt gminy, przystąpi sam wojewoda. Zapowiedź odwołania do WSA tym bardziej zaskoczeniem nie jest. Wojewoda już zapowiedział, że nie wstrzyma to wykonania decyzji. A to oznacza, że pomnik zostanie zgruzowany, choć prezydent mógłby go do muzeum lub na cmentarz przenieść.
Rozmowa z prezesem Nawrockim, poprzedzona usunięciem z „szubienic” sierpa i młota, to kolejne z kuriozalnych wydarzeń sprokurowanych przez prezydenta Olsztyna, ponieważ odbyła się już po wydaniu przez IPN stosownej opinii, a więc wtedy, gdy już wszystko było „pozamiatane”.
Być może nigdy się nie dowiemy, komu lub czemu zawdzięczamy ten cyrk zapoczątkowany konferencją prasową 3 marca tego roku. Pytanie, co się zdarzyło w ciągu kilku godzin, kiedy to w stanowisku prezydenta dotyczącym pomnika nastąpił zwrot o 180 stopni, stawiam nie po raz pierwszy. Wiadomo tylko, że prezydenta „poniosły emocje”. Tyle usłyszałem podczas ostatnich konsultacji. Jednak gdy prezydent wojewódzkiego miasta ma tyle do powiedzenia o sprawie, którą sam uznał za jedną z najtrudniejszych, dla którego agresja na Ukrainę to kwestia chwilowych emocji, to odpowiedzi domaga się pytanie, kto owe „emocje” tak gwałtownie ugasił.
Zapewne nigdy się nie dowiemy, kto ma na prezydenta miasta taki wpływ, że z godziny na godzinę gotowy jest zrobić z siebie idiotę i ogłosić się „strażnikiem ideowego przesłania i wartości” pomnika sowieckich oprawców. Walczyć w cieniu wojny, zębami i pazurami, o pomnik sowieckich oprawców i „wyzwolicieli”, na oczach uciekinierów z walczącej Ukrainy, by ostatecznie zasłużyć na miano bohatera Rosji.
Osobą, która dostarcza prezydentowi ideowych uzasadnień, której argumenty znajdują szczególny posłuch, jest prof. Robert Traba. Znany olsztyński historyk, współzałożyciel stowarzyszenia Wspólnota Kulturowa „Borussia” i redaktor naczelny kwartalnika „Borussia”.
Jego obecność u boku prezydenta podczas spotkania z szefem IPN nie jest zaskoczeniem.
Dzięki rpytaniom Adama Sochy dowiedzieliśmy się, co tym razem przygotował profesor, by zmiękczyć prezesa IPN.
Do tej pory najchętniej eksploatowanym argumentem, zapożyczonym od prof. Jerzego Jedlickiego, była teza, że dzięki Armii Czerwonej panowanie Hitlera i jego następców nad Europą nie trwa do dzisiaj. Problem w tym, że w ferworze ocieplania wizerunku Armii Czerwonej panowie profesorowie zapomnieli, że powielają hitlerowską teorię o tysiącletnim panowaniu III Rzeszy nad Europą, której wartości nie chcę nawet komentować.
Na spotkanie z szefem IPN Robert Traba rzucił „szubienicom” inne koło ratunkowe: „model południowotyrolski”. Polecam ten fragment rozmowy z Adamem Sochą. Pomnik upamiętniający zdobycie przez Włochy po I wojnie światowej południowego Tyrolu ma być „modelowym” odpowiednikiem monumentu sławiącego komunistyczny totalitaryzm, a system jaki zaprowadzili w Tyrolu Włosi to analogia do tego czym uraczyli nas po wojnie towarzysze komuniści. Nie koniec na tym. Apologeta „modelu południowotyrolskiego” nie zauważył, że pasuje on do naszej sytuacji jak pięść do nosa, ponieważ porozumienie, które zawarto w Bolzano w 2012 r., miało miejsce w czasie pokoju. Niemcy nie atakowały w tym czasie sąsiadującego z Włochami państwa, nie mordowano jego mieszkańców i grożono użyciem broni atomowej.
Prof. Trabie „model południowotyrolski” pasuje, bo związek wojny na Ukrainie z pomnikiem sowieckich „wyzwolicieli” dla niego nie istnieje. Ten brak empatii, niedostrzeganie koincydencji pomiędzy agresją armii Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, a symboliką „szubienic” zasmuca i zaskakuje najbardziej. Prezydent Grzymowicz i prof. Traba nie odpowiedzieli na moje pytanie, zadane podczas konsultacji, jak wyobrażają sobie w obecnych warunkach realizację Muzeum Pamięci. Los tablicy postawionej przed pomnikiem, którą trzeba było chronić za ogrodzeniem, też nie dał do myślenia.
Odpowiadając na pytania Adama Sochy Traba stwierdził, że spontaniczne usunięcie pomnika Armii Czerwonej zaraz po uwolnieniu się Polski od władzy komunistów, byłoby zrozumiałe. Pytanie zatem, czy podobne potraktowanie Muzeum Pamięci, po tym wszystkim co zgotowała Ukrainie i Europie Rosja, nie byłoby w pełni usprawiedliwione? Czy właściwym człowiekiem do realizacji takiego projektu jest człowiek, który ogłosił się „obrońcą ideowego przesłania i wartości” „szubienic”, stając się pupilkiem Agencji TASS?
Roberta Traba nie zwykł odpowiadać na takie pytania, ani komentować kolejnych posunięć prezydenta Grzymowicza. Za to pcha go w objęcia nieustającego, społecznego konfliktu.
Dlatego usunięcie „szubienic”, które wydaje się być przesądzone, odbieram z ogromną ulgą.
Za sprawą Grzymowicza oraz jego doradców doszło do wydarzeń ośmieszających urząd prezydenta oraz szkodzących wizerunkowi Olsztyna. Nie ma innego sposobu aby z tym skończyć.
W jaki dokładnie sposób to nastąpi, tego nie wiemy. Zajęty beznadziejną walką o „model południowotyrolski” prezydent unika jasnych deklaracji, co zamierza ostatecznie zrobić. Wiemy jedynie kto zapłaci za jego „model rosyjski”.
Bogdan Bachmura
Od redakcji.
Przytaczamy ciekawą wymiane zdań Czytelników portalu nt. sporu o "szubienice"
Gość - Gosia
"Szubienice" to jak napis "Arbeit macht frei" cytat z biblii wiszący do dzisiaj i piętnujący (sic!) hitlerowskie obozy zagłady, w tym ten w Oświęcimiu. Czemu - podobnie jak szubienice - ich nie usuwacie...?
Gość - Gość W odpowiedzi na: Gość - Gosia
Słuszna uwaga, bo ktoś nas od pewnego czasu przekonuje, że zbrodnie niemieckie nie są tak ciężkie jak sowieckie. Za chwilę ktoś nas będzie przekonywał, że ból Rosjan jest większy niż ból Ukraińców.
Gość - Arnie W odpowiedzi na: Gość - Gosia
Widzisz, Gosia, może tego nie zauważyłaś, ale napis "Arbeit macht frei" tworzy spójną całość z następującym za nim świadectwem niemieckiego bestialstwa; pokazuje kontrast między wzniosłym hasłem o biblijnych konotacjach, a rezultatami działań niemieckich socjalistów rytu narodowego, jest uderzającym dowodem na ich załganie. Na początku jest więc "macht frei", a potem są baraki, piece, stosy butów, kości, włosów, itd.
Natomiast za szubienicami nie widzimy żadnego pokazu bestialstwa komunistycznego, ale jest park, są drzewka, alejki spacerowe, czyli sielski, bukoliczny pejzaż.
Brakuje tylko owych gwiazdek, świecidełek na firmamencie, które zostały zaprojektowane przez Radka Guzowskiego.*
O ile więc napis "Arbeit macht frei", prowadzi nas ku piekłu, co jest lekcją poglądową i historycznie prawdziwą, to szubienice prowadzą nas do... raju. I w tym tkwi ich zakłamana funkcja; mimo milionów ofiar, mają sprawiać złudzenie, że są przedsionkiem szczęścia.
Jest na Rakowieckiej więzienie, które pokazuje mniej więcej (raczej mniej niż więcej), na czym polegał sowiecki raj na ziemi, w polskiej odmianie. Ale nie ma przed tym więzieniem szubienic, które byłyby wzniosłym drogowskazem ku niemu. Bo się nie godzi, i koniec.
W Rosji zamknięto jedyne muzeum Gułagu już w 2015 r., które i tak było zaledwie kroplą w morzu tego, co się naprawdę tam działo:
https://www.rp.pl/swiat/art11788651-rosyjskie-wladze-zamykaja-jedyne-muzeum-gulagu
https://www.newsweek.pl/swiat/rosja-zamknela-muzeum-gulag-u-perm-36/yenjgzs
Więc nie dziwmy się, że Rosja odnajduje się dzisiaj w kontynuacji komunistycznego barbarzyństwa, obecnie na Ukrainie.
W Olsztynie też są liczni "humaniści", którzy zostawiliby szubienice, wskazujące drogę do raju, a o ofiarach już dawno zapomnieli (a raczej nigdy ich nie zauważyli).
Więc Gosia, skoro nie pojmujesz takich elementarnych różnic... tak jak i część tutaj komentujących... cóż, nie jesteś jedyna, pod szubienicami żyje cała populacja istot, którym one nie przeszkadzają. W Chinach też, jak w każdym (post)komunistycznym kraju, ofiary poszły w zapomnienie, a były ich tam setki milionów. I tam też są różne (skośnookie) Grzymowicze i Traby, Michniki i Hartmany, które chciałyby ustalić jakiś modus vivendi z barbarią.
Za to w kolejce po szczepienia, ustawiają się karnie i nie mogą doczekać się szprycy...
*Nie mogę znaleźć w sieci tego projektu, może ktoś pomoże, kiedyś red. AS go wskazał.
około 2 dni temu
Gość - Gosia W odpowiedzi na: Gość - Arnie
Drogi Arni... prawda jest brutalna i oczywista... nic tak nie przypomniało WSZYSTKIM o bestialstwie komunistycznym jak ta batalia o "szubienice" i jeśli mamy ją piętnować dalej... jeśli ma o tych sowieckich sk...ch kiedyś i dzisiaj (sic!) ma pamiętać mój synek... to szubienice powinny stać i kłóć w oczy!!! I przeszkadzają właśnie nie nam - patriotom a przeciwnie... Jeśli byś się zapytał Putina co robić to - oczywiście - powie USUNĄĆ bo robią mi złą reklamę...
Skomentuj
Komentuj jako gość