Jeśli prezydent Olsztyna nie usunie Pomnika Wyzwolenia, to zostanie zapamiętany jako ten, który łamiąc polskie prawo o dekomunizacji, broni symboli totalitarnych, tych samych, które odpowiadają za śmierć naszych braci Ukraińców- powiedział w środę 19.10. w Olsztynie prezes IPN Karol Nawrocki.
W połowie września minister kultury uchylił decyzję z 1993 roku o wpisaniu Pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej (wcześniej pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej), potocznie zwany „Szubienicami” na placu Xawerego Dunikowskiego do rejestru zabytków.
Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz 7 października 2022 r. wydał oświadczenie, że z pomnika „w trybie pilnym zostaną usunięte symbole komunizmu, tj. sierp i młot”.
Prezes IPN Karol Nawrocki w środę w Olsztynie podczas briefingu mówił, że w 1945 roku nie było wyzwolenia (…), a po ustaniu działań wojennych tutaj, w Olsztynie, na poziomie 36 proc., armia sowiecka zniszczyła to miasto, gwałcąc polskie kobiety, mordując Polaków”. (Gwałcili każdą kobietę, nie pytając o narodowość, a więc też Niemki, więcej na ten temat po tekstem - przypis A.Socha).
Tak nie zachowują się oczywiście wyzwoliciele. Poza tym wolności nie mogli nieść ci, którzy byli sami zniewoleni, a symbolem olsztyńskiego zniewolenia przez system komunistyczny niech będzie to, co wydarzyło się w dzielnicy Kortowo, a więc śmierć niewinnych ludzi, osób, które były w szpitalu psychiatrycznym i personelu medycznego
— dodał.
„Pomnik ten nie powinien być w przestrzeni polskiego miasta”
Jak wskazał prezes Nawrocki, „pomnik ten nie powinien być także w przestrzeni wolnego, pięknego, polskiego miasta, które jest częścią Rzeczpospolitej, czyli Olsztyna, dlatego że jest pomnikiem oddającym cześć i honor tym, którzy mordowali, którzy gwałcili, palili to miasto i jest też pomnikiem pogardy dla ofiar zwyrodnialców armii czerwonej”.
Ten pomnik symbolizuje cierpienie mieszkańców Olsztyna i całej Polski po roku 1945. Wstydem dla miasta Olsztyna jest to, że ten pomnik znajduje się w tym mieście
— podkreślił prezes IPN.
Wspomniał, że utrzymywanie w przestrzeni publicznej tego pomnika jest łamaniem prawa, ponieważ od 2016 r. obowiązuje ustawa o dekomunizacji.
Zwracam się do Pana Prezydenta Grzymowicza, by ten pomnik hańby w końcu usunął. Opinia IPN jest wyraźna: podobnie jak w innych miastach wolnej i demokratycznej, suwerennej Rzeczpospolitej, nie ma miejsca na takie upamiętnienia. Pan Prezydent ma ostatnią właściwie szansę na akt przyzwoitości historycznej, na akt prawdy historycznej i powinien usunąć ten pomnik z przestrzeni publicznej i nie straszyć, nie okłamywać mieszkańców Olsztyna
— zaznaczył.
Wskazał, że „jeśli Grzymowicz nie usunie tego pomnika to będzie z pewnością w kolejnych dekadach cieszył się sławą tego, który łamiąc polskie prawo z 2016 r. stał się symbolem także obrony symboli totalitarnych, tych samych symboli, które dziś odpowiadają za śmierć naszych braci Ukraińców”.
Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej stoi w śródmieściu Olsztyna. Powstał na zlecenie ówczesnego wojewody olsztyńskiego Mieczysława Moczara, projekt pomnika wykonał Xawery Dunikowski. Socrealistyczny monument przedstawiał sylwetkę żołnierza, nawiązania do walk w czasie II wojny światowej, sierp i młot oraz sceny rodzajowe z życia robotnika. Pomnik odsłonięto w 1954 r.
Na początku lat dziewięćdziesiątych jego oficjalną nazwę zmieniono na Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej. 19 maja 1993 r. pomnik został wpisany do rejestru zabytków województwa olsztyńskiego.
Rekomendacja wicepremiera Glińskiego
W marcu br. wicepremier oraz minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński zarekomendował władzom Olsztyna wystąpienie do Warmińsko-Mazurskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków o zgodę na demontaż i przeniesienie tzw. Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej w Olsztynie.
Prezes IPN dr Karol Nawrocki w marcu br. wystosował oświadczenie o pilnej potrzebie dekomunizacji przestrzeni publicznej w Polsce. Zaapelował w nim do samorządów o usunięcie wszelkich nazw i symboli wciąż upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia bądź daty symbolizujące komunizm.
Delegatura IPN w Olsztynie wielokrotnie podkreślała konieczność usunięcia pomnika: „Obrona jego trwania w obecnym miejscu jest wyrazem niemalże pogardy dla polskich bohaterów, twórców i obrońców niepodległej Polski, zamordowanych przez sowieckich katów z Armii Czerwonej, NKWD i polskich komunistów, tj. wykonawców politycznych wytycznych Kremla”.
Prezydent Olsztyna nie zgodził się jednak na przeniesienie pomnika do jednej z instytucji kultury, choć wicepremier Piotr Gliński wielokrotnie publicznie apelował do niego o natychmiastowe usunięcie monumentu z przestrzeni publicznej.
W sierpniu 2022 r. minister kultury i dziedzictwa narodowego wszczął z urzędu postępowanie w sprawie uchylenia decyzji o wpisie pomnika do rejestru zabytków. W toku postępowania Prezydent Miasta Olsztyna ponownie opowiedział się za zachowaniem i pozostawieniem pomnika w obecnej lokalizacji.
Protesty przeciwko dalszemu pozostawianiu tego pomnika wzmogły się po agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Aktywiści zawiesili na nim wówczas transparent z hasłem „Solidarni z Ukrainą” i drugi, z wizerunkiem sowieckiego żołnierza duszącego kobietę i napisem: „Pomnik wdzięczności za zniewolenie”.
IPN od wielu lat stoi na stanowisku, że pomnik wdzięczności Armii Czerwonej tzw. olsztyńskie „szubienice”, jako element sowietyzowania Polski i Polaków, w niepodległej Polsce nie powinien funkcjonować w przestrzeni publicznej. IPN wskazywał, że istnienie komunistycznego monumentu w centrum miasta, usytuowanego nieopodal Pomnika Armii Krajowej, jest nieporozumieniem.
Wspomnienia Nikołaja Nikulina, który jako żołnierz "wyzwalał" Prusy Wschodnie, w tym Olsztyn.
Weteran z ubolewaniem opowiada o tym, jak za sprawą agitatorów politycznych wykrzykujących hasła "Śmierć za śmierć", "Krew za krew", "Nie wybaczymy", "Pomścimy", czerwonoarmiści stali się tacy sami jak Niemcy, jak bardzo chcieli dorównać nazistom.
Nikulin pisze: - "Co prawda tamci rozrabiali planowo, utworzyli sieć gett, obozów, stworzyli protokoły i zestawienia zagrabionego majątku, rejestr kar, planowe egzekucje tak dalej. U nas poszło po słowiańsku, żywiołowo. Bijcie, chłopaki, palcie, głuszcie! Marnujcie ich kobiety! Oprócz tego przed ofensywą sowicie zaopatrzono wojska w wódkę. I poszliśmy. Jak zawsze - ucierpieli niewinni, jak zawsze - góra czmychnęła... Bezmyślnie palono domy, strzelano do przypadkowych staruszek, zabijano stada krów. Niezwykle popularny był pewien dowcip: "Siedzi Iwan obok płonącego domu. Co robisz? - pytają go. - A, onucki chciałem wysuszyć, ognisko rozpaliłem". Niemcy to hołota, ale dlaczego do nich się upodobniliśmy? Armia się poniżyła. Naród się poniżył. To było na wojnie najstraszniejsze".
Nikulin był też świadkiem wydarzeń na olsztyńskim dworcu. Tam błyskawiczny manewr zaskoczył Niemców. Pociągi z uchodźcami wjechały wprost w rosyjskie "objęcia". " (...) Widziałem skutki powitania, jakie im zgotowano. Perony były zawalone stertami wypatroszonych walizek, tobołów, teczek. Wszędzie ubrania, dziecięce zabawki, rozprute poduszki. Wszystko to w kałużach krwi" - tak opisuje tamten widok Rosjanin.
Fatalne skutki dla tych terenów miało także oświadczenie dowództwa, że każdy może raz w miesiącu wysłać do domu paczkę o wadze 12 kg. "(...) Ten rabunek ogarnął wszystkich jak zaraza... Potem już się opamiętali, ale za późno: dżin wyskoczył z butelki. Dobrzy, spokojni mężczyźni rosyjscy stali się potworami. Byli straszni w pojedynkę, a w masie zachowywali się tak, że nie da się tego opisać". Dalej Nikulin, który wówczas miał pod komendą ludzi, opowiada: "Zaczęły się wyprawy żołnierzy po rupiecie, wycieczki do Niemek i nie było siły, która by ich powstrzymała. Przekonywałem, błagałem, groziłem... Odsyłali mnie do diabła i zwyczajnie nie rozumieli, o czym mówię. Oddział wyrwał się spod kontroli".
Autor opowiada, jak wraz kolegami rozlokował się w porzuconym domu. Po uprzątnięciu trupa staruszki leżącej we krwi radzieccy żołnierze pokładli się na luksusowych łóżkach. Nie było siły zdolnej powstrzymać żołnierzy od urządzenia sobie ubikacji w składziku z cenną porcelaną. W reakcji na oburzenie Nikulina, w tym samym celu wykorzystali nawet biblioteczkę... - Od tej pory już nigdy więcej nie walczyłem ani o Sprawiedliwość, ani o Najwyższe Ideały - stwierdził.
Zrelacjonował on także inny incydent, którego był świadkiem podczas pobytu w "Allensteinie". Wpadł do pokoju, w którym oficer przed chwilą zastrzelił trzymane przez Niemkę małe dziecko. Licząca ok. 30 lat kobieta została w Olsztynie, bo nie miała szans na ucieczkę z niemowlęciem. Szyła więc Rosjanom spodnie. "Nocą zaś wielu żołnierzy szło na górę, żeby zajmować się miłością. I tego Niemka bała się odmówić, pracowała do rana, nie zmrużywszy oka... Gdzie miała się podziać? Pod jej drzwiami zawsze stała kolejka, której nie można było rozpędzić".
Dlaczego trzeźwy i opanowany major zastrzelił kobietę? Nikulin nie mógł zrozumieć tego czynu, ale starał się tłumaczyć wojennymi przeżyciami sprawcy i okrucieństwami Niemców, które sprawca widział na froncie. W późniejszych latach major awansował do rangi pułkownika i wykładał w Akademii Wojskowej. - Nie osądzam go, ale wspominam z odrazą - podsumował to wydarzenie Nikulin.
(pw)
Briefing prezesa IPN w sprawie dekomunizacji Pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej – Olsztyn, 19 października 2022. Fot. Mikołaj Bujak (IPN)
Skomentuj
Komentuj jako gość